przyrząd optyczny do oglądania specjalnych podwójnych fotografii stereoskopowych, dzięki któremu z dwóch osobnych obrazów (prawego i lewego) powstaje jeden, sprawiający wrażenie trójwymiarowego”.*
Odkąd się pojawiła na rynku zawsze chciałam ją mieć. Jedynie ta cena (50 zł!) skutecznie mnie odstraszała. W końcu jednak stało się. Natknęłam się na jedyną, niespotykaną, niepowtarzalną, nadprzeciętnie okazyjną promocję i tak oto mam ją u siebie na półce. Książka, to pięknie wydany zbiór stu różnorodnych zdjęć: często z intymnymi, osobistymi zapiskami, opatrzonych dokładną datą, wykonanych w plenerze lub atelier. Biorąc ją do ręki warto zatrzymać się na chwilę przy każdej z fotografii, dobrze się im przyjrzeć. Każda z nich bowiem przedstawia ludzi, wydarzenia , świat, zwykłe codzienne życie, którego już nie ma.
„Fotoplastikon” nie należy do pozycji, które czyta się za jednym razem, od deski do deski. Zdecydowanie nie. Książkę tę należy powoli smakować, dawkować przyjemność jej oglądania i czytania. Bo tu nie słowa mają największą wartość, a to co możemy zobaczyć na fotografiach.
„Stoimy tak, czekamy na „13” albo na „23”, zerkamy dookoła i pod nogi- a tam, obok starych butów, czajnika i kilku niezbywalnych książek (…) leży plik fotografii spietych gumką recepturką. Nic nie nadjeżdża więc podnoszę je z ziemi i zaczynam przeglądać.
- A ta-mówię do Margot - wygląda jak siostra tamtej.
-Nie, to ta sama.
-Chyba nie. Zobacz, że łuk brwi inny.
-Taki sam, tylko inne ujęcie.
-Tak-odzywa się starsza pani, która sprzedawała zdjęcia, Putramenta, buty i czajnik- to jest ta sama osoba, moja mamusia. A ta po lewej to moja ciotka, Lena. A na tym zdjęciu SA moi stryjowie, ten był chory na gruźlicę kości…
I nagle wszyscy oni nabierają imion, nazwisk, miejsca zyskują nazwy, domy-historię. Matka, ciotka, stryjowie, majątek.
- I pani tak to sprzedaje? Nie szkoda pani?
-E, stara jestem, po mnie to pójdzie na śmietnik.(…..)
Stoją od prawej: Lucjan Olszak, producent win; Michał Olszak, botanik; Franciszek Olszak, ogrodnik.”*
Czytając komentarze pana Dehnela do poszczególnych fotografii często myślałam "nie, to przecież nie tak było", "to nie ta historia", "to było inaczej" i to właśnie jest największy plus tego albumu. To, że możemy odciąć się od notatek zamieszczonych pod zdjęciami i w sposób całkowicie dowolny, na nowo ułożyć historie utrwalonych na zdjęciach twarzy i chwil.
Po lekturze dochodzę do wniosku, że nie odważyłabym się na uprawnianie takiego hobby jak autor. Wydaje mi się, że nie czułabym się komfortowo zbierając jakąś "część" życia osób przedstawionych na zdjęciach w pudełku. Aż strach pomyśleć, że czyjeś życie, szczególne, ulotne chwile utrwalone na kliszy aparatu są tak mało warte.
„Pięć złotych to okazja, piętnaście-norma, trzydzieści-drożyzna”.*
Niemniej jednak jeśli ktoś dzieli się wspomnieniami o innych w taki sposób jak autor „Fotoplastikonu” jestem jak najbardziej za.
* fotografia oraz cytaty pochodzą z książki "Fotoplastikon" J. Dehnela