No i skończyła się belgijska przygoda z Mundialem. W sobotę wybraliśmy się do pobliskiego Leuven. Na targu sprzedawano babeczki udekorowane w piłkarskie wzory. W drogerii do zakupów dorzucono mi malutkie diabły gratis. Nawet sklep z ubraniami udekorował witrynę z okazji mistrzostw w Brazylii.
So the Belgian dream of winning Mundial is over. On Saturday we visited Leuven: here you can see what I found there. Even pastry place was ready for celebrations :)
Z okazji: kup sobie coś Kasiu: oto moje nowe pieczątki do dekorowania pocztówek. Reanimacja starej opaski. Oto jakie ładne kartki dostałam. Wczorajsze gofry z pyszną belgijską czekoladą (pięknie wyglądałam po ich zjedzeniu).
My new stamps for decorating postcards. My head band remake. This week incoming postcards. Tasty waffles covered with Belgian chocolate. Yummy :)
W czasie podróży pociągiem: oto przez jakie miasteczko przejeżdżaliśmy Erps-Kwerps (bardzo rozśmieszyła mnie ta nazywa). W przedziale znalazłam taki oto plakat społeczny: wszyscy pasażerowie słuchają swojej muzyki, chyba że ktoś ma banana w uchu.. Wczoraj zwiedziliśmy pobliskie muzeum, stworzone w byłym młynie. Nie była to jednak wystawa o mące, a o kanibalach (ot niespodzianka).
While goind to Leuven our train stopped in this city. I found this name funny. In our train I found a poster: "every passenger listens to his music, except if he has banana in his ear". Yesterday we visited a museum in our neighborhood. It was situated in the old mill. But the exposition wasn't about making flour, we learned about cannibals.
A jak tam wasz tydzień?