Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KOJEC. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KOJEC. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 21 września 2015

Design dla francuza by upcykling


Tak, zdecydowanie jestem szalona.
  Mam dwa buldogi francuskie, które nie wiem w jaki sposób stały się moimi córeczkami. 
Edzia, Abi chodźcie do mamusi...? 
Oh My God...
Ani to do mnie nie podobne, jakieś takie nie "wyględne".
Całują tylko po francusku, i to notorycznie , wszystko i wszystkich.
O ich francuskich gustach już nie wspomnę, nie bardzo lubią w naszym domu wszech panującego skandynawskiego stylu, sabotują każdy mój projekt np. przyklejając się do nowo pomalowanej szafy i opornie podchodzą do zmian.
Najchętniej same wylegiwałyby się na kanapie, zrzucając z jej, jej prawowitych właścicieli i to jeszcze najlepiej by było aby promienie słoneczne ogrzewały ich ciałka ,
a one same leżały by na szczycie poduszek.
Ewentualnie jak nie bardzo są w stanie wygonić, opornego poddanego z kanapy zadowalają się innym, miękkim i  nasłonecznionym miejscem. 

Nie władają, żadnym językiem obcym, tylko francuskim i to jeszcze psim francuskim.
Buldog francuski – (czytaj: bulgot francuski) - zwierzę wielkości podnóżka, o trybie życia kanapowo-kolanowym.


Ja to widzę tak ,wszędzie biało-ruda sierść.
 I do tego zaspane buldogi, które burczą jak chce się usiąść tam gdzie teraz się wylegują. 
Ale jest coś, co nas łączy i scala w rodzinę.
Miłość i przyjaźń (no oraz oczywiście upodobanie do dobrej kuchni i natury ) .
Więc jak powiedziałam moim córeczką:
-dobra moje cudeńka, koniec z tym lenistwem i wszech-panującą sierścią, mamusia zrobi wam piękny duży i miękki kojec.
Podniosły pyszczki z zaciekawieniem. 

Przytargałam z mężem do domu materiał, który z zainteresowaniem obwąchały i udały się z powrotem na kapnę stwierdziwszy, iż to próchno prosto z hali nie nadaje się na ich arystokratyczne zadki. 
Postanowiły tylko sceptycznie przyglądać się z kanapy naszym poczynaniom .


I tak dzięki uprzejmości szefa mojego męża,
 na moim balkonie-pracowni stanęła,
stara i zniszczona skrzynia załadunkowa.
Boki ma z drewna ,a spód z sklejki.
Odcięłam jej wystające nogi i trochę zeszlifowałam, drewno sypało się w rękach.
Mój niezawodny Mąż  przymocował do niego nowe nogi z
wyszlifowanej uprzednio łaty.
Skrzynia wymagała dokręcenia i wzmocnienia nowymi śrubami.


Teraz zostało to co najbardziej pracochłonne czyli malowanie i mazanie.
Na tym etapie psy postanowiły się dołączyć, gdyż zawsze podchodzą do siedzącego na ziemi człowieka.
Sprzedały mi parę mokrych pocałunków i próbowały sabotować pracę podkładając pyszczki pod moją rękę, wypychając pędzel z dłoni. 
Za dużo sierści, niebezpiecznie blisko farby, więc odprawiłam je z powrotem na kanapę. 




Kojec został pomalowany na biało farbą olejno- ftalową.
Odporną na zabrudzenia i urazy mechaniczne oraz środki czyszczące.
Czyli wszystko to na co zostanie narażona :)

Musicie przyznać, że popękana sklejka wygląda niesamowicie w nowej odsłonie,
aż żal będzie ją zasłonić.


Same nogi wykończyliśmy na ciemno brązowo, w kolor naszych wszystkich belek w domu.
Całość wymagała dwukrotnego nakładania farby, ale przy dźwiękach reggae i towarzystwie oraz pomocy Męża wydało się to dziecinnie proste.

Kojec skończony czekał do wyschnięcia, wyścieliłam go miękką  kołderką i podsuszką.
Teraz pozostał tylko werdykt jurorów.
Po małej zachęcie Edzia  skoczyła do niego i na pleckach  szczęśliwa wcierała zapach w swoje posłanie. 
Abi sceptycznie obeszła go do o koła, obwąchiwała tu i tam,
na koniec zerknęła na mnie a więc wrzuciłam ją do kojca.
 Od środka też przeprowadziła obchód z inspekcją,
 nawet pokusiła się na odgarnięcie posłania i  obwąchania spodu kojca.
Po czym w końcu się ułożyła wygodnie do próbnej drzemki.

Uhh, chyba werdykt pomyślny.
Ale po jakimś czasie mój mały inspektor wyskoczył z niego poszedł się napić wody i
 przyczłapał do mnie postękując.
Od razu zrozumiałam ,w czym jest problem.
Przeprowadziłam pół godzinną lekcję wchodzenia i wychodzenia z kojca,
przy uciesze obu arystokratek. 
Jedna myślała, że się bawimy inna próbowała z pamiętać jak to się robi.



Teraz obie są zadowolone z swojego łóżeczka i spędzają w nim wiele godzin na czystym lenistwie lub zabawie. No i wreszcie kanapa oraz inne miejsca siedzące zostały odbite przez ludzi :)

A jak tam Wasi mali przyjaciel, mają może jakieś nietypowe posłania, a może najwygodniej im tam gdzie nie wolno?


Z pozdrowieniami C.aro