środa, 29 stycznia 2014

Izabella Frączyk - "Kobiety z odzysku"



Optymistyczna, żółciutka okładka z kolorowymi okularami, interesujący opis z tyłu i znane mi już nazwisko autorki sprawiły, że chętnie sięgnęłam po tę lekturę. I nie zawiodłam się.

"Kobiety z odzysku" to zabawna, pełna optymizmu i nieprawdopodobnych zdarzeń lektura, którą czyta się jednym tchem, co chwilę wybuchając salwami śmiechu. Znajdziemy tutaj mnóstwo humoru i pozytywnej energii, która wzbudzi uśmiech w czytelniku. Fabuła jest przewidywalna, nagromadzono tutaj mnóstwo, fantastycznych i nierealnych zdarzeń, ale jednocześnie nadaje to książce bajkowy klimat. A jak bajka to... mimo różnych perypetii wszystko musi skończyć się dobrze i szczęśliwie, co oczywiście ma tutaj miejsce. Mnie to bardzo ucieszyło, bo czasem potrzebuję takiej łatwej i lekkiej opowieści. Bohaterki to trzy młode, energiczne dziewczyny, których świat jest bardzo mocno pozytywny, mimo smutnej i trudnej przeszłości, która każda ma za sobą. Język książki nie jest trudny ani skomplikowany, nie ma też nadmiaru slangu czy dziwacznych skrótów. Akcja jest wartka, obfitująca w przeróżne zdarzenia i zwroty. Fabuła pomysłowa, spójna i utrzymująca stałe zainteresowanie czytelnika. Narrację prowadzi narrator wszechwiedzący, co znacznie ułatwia orientację w treści.

To świetna książka dla oderwania się od rzeczywistości, opowieść o kobietach, o mocy przyjaźni, o kobiecym cieple, wzajemnym zrozumieniu. To opowieść pełna łagodności, dobrych emocji i pozytywnych myśli, która pozostawia ciepły ślad w duszy, wywołuje uśmiech i daję nadzieję, że wszystko może być pięknie. Polecam, dla tych, którzy mają ochotę na nieskomplikowaną, ale przyjemną lekturę.

Opis książki:
Czy zastanawiałeś się kiedyś jak często życiem rządzi przypadek?
Trzy kobiety: młoda wdowa, była żona bigamisty oraz doświadczona przez życie rozwódka nawet nie przypuszczają jak wiele w ich życie mogą wnieść wspólne egipskie wakacje. Leniwy urlop na leżaku? Nic bardziej błędnego. Niesamowite zbiegi okoliczności sprawią, że ich świat stanie na głowie i po powrocie do kraju już nic nie będzie takie jak przedtem…


Polacy nie gęsi 
Z literą w tle - "F" 


Moja ocena 4/6

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Anne Holt - "Śmierć demona"





Bardzo lubię sięgać po literaturę skandynawską, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok książki norweskiej pisarki i musiałam ją wypożyczyć. Dodatkowo moją uwagę zwróciła okładka. Prosta, biała, skromna, a jednocześnie bardzo wymowna. Jak dla mnie idealna i świetnie pasująca do klimatu powieści.

"Śmierć demona" to norweski kryminał, który pochłania czytelnika już od pierwszej strony. Mimo, że akcja tak naprawdę nie jest wartka, to jednak książkę czyta się jednym tchem. Już na samym początku zderzamy się z brutalnością i agresją, a jednocześnie rozpaczliwym wołaniem o pomoc, w postaci dwunastoletniego Olava. Bardzo podobały mi się wstawki, będące przemyśleniami matki Olava, których treść bardzo wiele wnosi od fabuły. Dzięki temu, poznajemy historię tego dziecka od chwili narodzin i możemy lepiej zrozumieć jego postępowanie, obawy, podejmowane decyzje. Również bardzo ciekawe są informacje na temat funkcjonowania opieki społecznej i jej pracowników, domów dziecka, zasad pomocy socjalnej - dzięki tym informacjom bliżej poznajemy system społeczno - socjalny Norwegii. Bohaterowie są bardzo charakterystyczny, o bogatych osobowościach i niełatwych charakterach. Czytając stopniowo poznajemy ich życie prywatne. "Śmierć demona" to trzecia część cyklu, ale czytając nie miałam problemów ze zrozumieniem zależności między bohaterami, zrozumieniem ich statusu społecznego czy odnalezieniem się w akcji książki. Wszystkie te ważne drobiazgi autorka wyjaśnia i przypomina czytelnikowi.

Język książki jest łatwy w odbiorze, dość ubogi, a jednocześnie bardzo obrazowy. Nie ma tutaj zbyt długich opisów, za to dominują dialogi, które są naturalne i swobodne. Fabuła jest skonstruowana poprawnie, jest równa i rytmiczna. Książka cały czas trzyma w napięciu, co chwilę odsłaniając nowe elementy pasujące do układanki. Zakończenie typowe dla literatury północnej, pozostawiające za sobą echo niedopowiedzenia i wyobrażeń. Ale było też, dla mnie, łatwe od przewidzenia, chociaż autorka nie raz i nie dwa zasiała ziarno niepewności w moich założeniach i próbowała mnie skusić do zmiany zdania, to jednak wydaje mi się, że mordercą był ktoś inny. Bardzo dobra lektura.



Opis książki:

W prowadzonym przez Armię Zbawienia domu dziecka zostaje brutalnie zamordowana wychowawczyni. W tym samym czasie ucieka stamtąd dwunastoletni Olav. Czy jego ucieczka ma związek z zabójstwem? W trakcie śledztwa komisarz Hanne Wilhelmsen odkrywa wiele mrocznych tajemnic związanych z funkcjonowaniem instytucji. Wśród podejrzanych są zarówno wychowawcy, jak i wychowankowie… Powieść kryminalna o winie i pokucie, zaskakująca do ostatniej strony i poruszająca ważny problem ingerencji państwa w opiekę nad dzieckiem.


Pod hasłem - "Brak"

Moja ocena 4.5/6

niedziela, 26 stycznia 2014

Santa Montefiore - "Morze utraconej miłości"



Jeżeli śmierć bliskich czegoś nas uczy, to przede wszystkim tego, że na świecie nie liczy się nic poza miłością.

Bardzo lubię książki Santy Montefiore, są świetnymi powieściami obyczajowymi, które czyta się jednym tchem. Natomiast "Morze utraconej miłości" przeczytałam bez specjalnego zaangażowania czy głębszej refleksji. Zbyt dużo tutaj przeciętnego romansidła, ze słabiutkim, plączącym się w tle wątkiem kryminalnym. Zbyt wiele było tutaj kiczu, zbyt mało dobrej literatury.

"Morze utraconej miłości" to wielowątkowa saga rodzinna, opowiadająca o sekretach, tajemnicach, różnych sprawkach. Początkowo wydarzenia umiejscowione są w Kornwalii, potem przenoszą się na południe Italii. Akcja toczy się powoli, nieśpiesznie, momentami rozwlekle. Fabuła jest spójna, bogata w liczne wątki poboczne, trochę tutaj zagadek kryminalnych, trochę romansu, ot taki misz-masz. Bohaterowie są liczni, ale pozbawieni głębszej warstwy - są trochę papierowi, trochę sztuczni, chociaż niektórzy bardzo ciekawi. Język książki jest bardzo przyjemny w odbiorze, piękne opisy przyrody i miejsc sprawiają, że w trakcie czytania robi się bardzo ciepło na duszy.

Powieść czytało mi się bardzo dobrze, chociaż momentami mnie nużyła i nudziła, ale nie na tyle, żeby ją odłożyć. Zakończenie było dość przewidywalne. Natomiast spodobała mi się główna bohaterka, która pod wpływem wydarzeń zmieniła swoje podejście do rzeczywistości i nabrała odwagi by przeciwstawić się konwenansom. Mimo wszystko "Morze utraconej miłości" nie jest najlepszą powieścią tej autorki i chociaż nie żałuję czasu z tą lekturą, to nie uważam jej za wybitne dzieło. Mimo to, jeśli trafię w bibliotece na kolejną książkę tej autorki, z pewnością ją wypożyczę.


Opis książki:
Celestria Montague ma młodość, urodę, majątek, arystokratyczne korzenie i tłumy wielbicieli. Zagadkowe samobójstwo ojca, człowieka z pozoru szczęśliwego, burzy dotychczasowy porządek jej życia. Próbując dojść prawdy, Celestria dociera z Anglii na malownicze włoski e południe. I tam spotyka Hamisha: pierwszego mężczyznę, który nie poddaje się jej urokowi, artystę zamkniętego w sobie po śmierci u kochanej żony. Wydaje się, że oboje mogą sobie nawzajem pomóc, i wydaje się też, że wcale tego nie chcą... Nastrojowa historia wielk iej namiętności, zdrady i rodzinnej tajemnicy.




Grunt to okładka - kwiaty
Pod hasłem - "Brak"
Czytam opasłe tomiska - 462 strony

Moja ocena - 3.5/6

czwartek, 23 stycznia 2014

Katarzyna Rosicka-Jaczyńska - "Ołówek"




Niezwykle ujmująca, szczera, mądra, słodko - gorzka książka. Dawno takiej nie czytałam. Ma to do siebie, że wciąga czytelnika od pierwszych stron, a świadomość, że jest to biografia sprawia, że odbiera się ją w sposób znacznie poważniejszy.

"Ołówek" to niechronologiczny zapis wspomnień i wydarzeń z życia autorki, zarówno sprzed jak i po diagnozie. Opisuje swoje życie takie jakie jest, bez żadnych dodatków. Razem z nią przechodzimy wszystkie etapy choroby - złość, gniew, milczącą zgodę, aż do spokojnego przyjęcia rzeczywistości. Wiele tutaj celnych uwag, ironicznych przemyśleń. Wiele dystansu i czarnego humoru. Dużo bólu, złości, rozpaczy. Ale najwięcej determinacji, walki i siły przetrwania, marzeń i pozytywnej energii. Ta książka malowana i pisana jest emocjami. Ponadto "Ołówek" pozwala nam zajrzeć na drugą stronę, w duszę osoby chorej, w jej codzienną walkę o pozostanie człowiekiem, o godność, która się należy. Uczula na obojętność wobec chorych oraz na spychanie ich na margines społeczeństwa.

Wzruszyłam się czytając kolejne zdania, kolejne strony. To nie jest łatwa książka. To nie jest książka, którą można zapomnieć. To książka, którą należy przeczytać, by docenić swoje życie, by docenić te najprostsze rzeczy - możliwość chodzenia, mówienia, dotknięcia. Docenić te drobne gesty, które traktujemy obojętnie, które nas nie cieszą, które wydają się nam dane na zawsze, o których zapominamy w pogoni za wielkim szczęściem. To jedna z tych książek, które pozwalają na to, by spojrzeć na siebie i swoje życie z dystansem. "Ołówek" to opowieść o tym jak kochać życie.


Opis książki:
Katarzyna Rosicka-Jaczyńska - Urodzona w ciepły majowy poranek, zaczęła oddychać dopiero po silnym klapsie w tyłeczek...
Szkoła nie zostawiła właściwie żadnych wspomnień, za którymi by tęskniła...
W liceum chłopcy odkryli jej urodę, a ona w sobie zdolności przywódcze i nieumiejętność podporządkowania się zakazom, rozkazom, nakazom, autorytetom...
Na Warszawskim Uniwersytecie, wśród zgiełku akademiku, dyskotek, kawiarnianych spotkań wolna od szkolnych ograniczeń wreszcie pokochała naukę, na którą rzuciła się jak wygłodniałe zwierzę...
Wegetarianka z wyboru, nie pijąca, nie paląca, była wśród studenckiej braci duszą towarzystwa...
Leszek, magister prawa, został jej mężem i ojcem trójki dzieci...
Po pięciu latach niańczenia maluchów w cieple domowego ogniska, rzuciła się w wir pracy...
Została bizneswomen...
Kiedy jej firma Ars-media odnosiła spektakularne sukcesy gwałtownie zachorowała...
Po trzech latach dostała diagnozę... choruje na SLA - śmiertelną, nieuleczalną chorobę...
I tutaj powinna się kończyć historia jej życia..., a ona właśnie teraz dopiero się zaczyna...
"Zamknęłam oczy i w marzeniach i realnym świecie.
- Boże - wyszeptałam - jeżeli kiedykolwiek będziesz chciał mnie uzdrowić, obiecuję, że docenię najmniejszy okruszek podarowanego mi życia." - doceniać każdą chwilę życia, bo jutra może nie być - to chyba najważniejsze przesłanie "Ołówka"


Grunt to okładka - kwiaty
Polacy nie gęsi 

środa, 22 stycznia 2014

Debbie Macomber - "Wiktoriańska herbaciarnia"




Ostatnio w moje dłonie trafiła "Wiktoriańska herbaciarnia". Piękna, kolorowa okładka zachęcała by sięgnąć po tą lekturę. Mimo, że nie czytałam wcześniejszych tomów o Zatoce Cedrów, to nie miałam problemów z odnalezieniem się w akcji książki.

Książkę czyta się szybko i bardzo przyjemnie. Bohaterowie są bardzo realni i rzeczywiści, mają swoje słabości, pełni są emocji, bogaci w doświadczenia. Ich duża ilość jest znacznym urozmaiceniem, zwłaszcza, że każda z postaci zmaga się z własnymi, różnym problemami. Ale losy wszystkich splatają się ze sobą, tworząc jeden wspólny warkocz. Interesujące jest to, że autorka postanowiła zmienić bohaterom życie - jednym na lepsze, drugim na inne, ale każdy musi sam docenić to co ma i dostrzec piękno swojego życia. Również ilość wątków, które znajdziemy w tej książce, jest ogromna. Mimo natłoku bohaterów i zdarzeń, nie miałam poczucia, że się gubię. Wszystko ładnie do siebie pasuje i jest bardzo wygodne do czytania. Za to nie znajdziemy tutaj nagłych zwrotów akcji, rodzinnych dramatów, zaskakujących zdarzeń - wszystko toczy się nieśpiesznie, leniwie, rytmicznie.

"Wiktoriańska herbaciarnia" to opowieść pełna ciepła i dobrych emocji, która wlewa dużo optymizmu w serce czytelnika. Jest to książka przede wszystkim o ludziach, ich wzajemnych relacjach, problemach, codzienności. Z drugiej strony nie jest to lektura wymagająca, ale jest  świetną pozycją dla zrelaksowania, czy odpoczęcia od rzeczywistości. Jedynie tytuł wcale nie odzwierciedla treści książki, więc jeśli ktoś liczy na to, że akcja będzie działa się w herbaciarni, to się zawiedzie. Ale dla kogoś kto lubi atmosferę małych, nadmorskich, uroczych miasteczek, gdzie wszystko dobrze się kończy, lektura będzie w sam raz.


Opis książki:
Zatoka Cedrów
Cedar Cove to malownicze miasteczko nieopodal Seattle. Mieszkańcy kochają się, zdradzają, nienawidzą się i rozchodzą jak wszędzie na świecie. Mają swoje historie, swoje sekrety. Tylko że tutaj nikt nie jest anonimowy. Ktoś zawsze pomoże ci rozwiązać problem, nawet gdy tego nie chcesz…

Wszyscy mieszkańcy Cedar Cove są w szoku: restauracja Justine i Setha Gundersonów spłonęła na skutek podpalenia. Poszukiwanie sprawcy wciąż trwa. Jednak Justine ma również inne zmartwienia. Z przerażeniem obserwuje, jak Seth coraz bardziej się od niej oddala – myśli wyłącznie o odbudowaniu restauracji, a wszystkie inne sprawy spycha na dalszy plan. Dopiero gdy Justine zaczyna interesować się jej były chłopak Warren, zazdrosny Seth postanawia walczyć o żonę, której nigdy nie przestał kochać.

Różne szczęśliwe chwile i dramaty przeżywają też inni mieszkańcy miasteczka. Allison Cox niepokoi się o swojego chłopaka Ansona, który wyjechał w pośpiechu z Cedar Cove. Tym samym stał się głównym podejrzanym o podpalenie restauracji. Również Charlotte i Ben Rhodesowie mają powody do zmartwienia. David, syn Bena, wpadł w kolejne tarapaty finansowe. Trudne chwile przeżywają także Linette McAfee i Cal Washburn, którzy nie są już sobie tak bliscy, odkąd Cal wyjechał do Wyoming. Czy ten wyjazd oznacza koniec ich związku? W Cedar Cove jeszcze wiele pytań czeka na odpowiedź…


Grunt to okładka - kwiaty

Moja ocena - 4/6

wtorek, 21 stycznia 2014

Anna Fryczkowska - "Kobieta bez twarzy"




Zaciekawiona okładką i intrygującym tytułem wypożyczyłam tą książkę. Trochę czasu zajęło mi znalezienie czasu na jej przeczytanie, ale kiedy już mi się udało - powieść pochłonęła mnie bez reszty. Czytałam, czytałam i czytałam nie mogąc się oderwać od kolejnych stron.

W książce mamy dwóch narratorów Hannę Cudny i jej córkę Miśkę. Zaskakujące, że mimo swoich 11 lat, dziewczynka jest niezwykle dorosła, mądra, spostrzegawcza i bardzo stonowana - czasem aż za bardzo. Język jest prosty, łatwy w odbiorze, pełen dosadnych porównań i celnych uwag. Powieść wypełniona jest emocjami, do samego końca czułam dreszcze na plecach i przerażenie, zaczęłam się obawiać co stanie się na kolejnych stronach. Duży plus za ogromną realność przedstawionych zdarzeń i postaci. Cała historia przypomina wyrwany kawałek cudzego życia. Nie ma tu początku ani ściśle określonego końca, a wydarzenia, które mają miejsce i postacie, które się pojawiają, są tylko fragmentem rzeczywistości. 

Zaciekawił mnie również psychologiczny aspekt. Jest to świetne studium kobiety, która próbuje sobie ułożyć życie na nowo po samobójczej śmierci męża, która próbuje znaleźć nowe miejsce do życia dla siebie i swoich dzieci, sponiewieranej psychicznie, a jednocześnie silniej i niezależnej kobiety, która dąży do realizacji swoich celów. 

"Kobieta bez twarzy" w moim odczuciu to przede wszystkim świetna powieść psychologiczno - obyczajowa, ze świetnie nakreślonymi postaciami oraz życiem w małej miejscowości. Niby wszyscy tacy pomocni, uśmiechnięci, szczerzy, a z drugiej strony patrzący wilkiem, wypełnieni plotkami i gotowi utopić w łyżce wody. Wątek kryminalny jest tutaj raczej wątkiem pobocznym, ale niezwykle ważnym. W jego tworzenie autorka zaangażowała mnóstwo osób - niby nikt nic nie wie, niczego nie słyszał i zupełnie nie orientuje się w sytuacji, a potem okazuje się, że każdy mniej lub bardziej jest w coś wplątany. Świetna wielowątkowa, sugestywna powieść obnażająca współczesny świat, brutalną rzeczywistość i trudności z jakimi borykamy się na co dzień. To niespokojna wędrówka po mrocznych zakamarkach ludzkiej duszy.


Opis książki:

Opowieść kryminalna o kobiecej sile i banalności zła.

Po tragicznej śmierci męża Hanna Cudny rzuca wszystko i wraz z dwójką dzieci ucieka na wieś. Ma tu uczyć angielskiego, uprawiać ogród i być szczęśliwa. Wiejska sielanka to jednak tylko pozory: córka Hanny znajduje w okolicznych lasach zwłoki, nastoletni syn zaczyna się dziwnie zachowywać, a rodzice jednego z uczniów znikają bez śladu. Odkrywając kolejne elementy tej przerażającej układanki, Hanna trafia na pokłady zła w ludziach, którym ufała.

Kryminalna opowieść o zdeterminowanej kobiecie, która walczy o przywrócenie porządku w otaczającym ją kawałku wszechświata.


Polacy nie gęsi 
Pod hasłem - "Brak"
Z literą w tle - "F"  
Czytam opasłe tomiska - 416 stron 

Moja ocena 4.5/6


niedziela, 19 stycznia 2014

J. R. R. Tolkien - "Hobbit"



„Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód. Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad.”

„No cóż, mogło być gorzej, ale też mogło być dużo lepiej.”

Arcydzieło. To chyba najlepsze słowo określające tą książkę. Słowo, które zamyka wszystkie emocje, towarzyszące mi w trakcie czytania. Słowo, którego wydźwięk znaczy więcej niż liczne, inne słowa użyte do opisania "Hobbita". Dla mnie jest to arcydzieło.

Od samego początku dałam się porwać magicznemu, niezwykłemu tolkienowskiemu światu. A wszystko to dzięki wspaniałej tłumaczce Marii Skibniewskiej, której język i sposób pisania, pełne są czarów. W "Hobbicie" znajdziemy mnóstwo przepięknych i bardzo szczegółowych opisów świata czy postaci. Wszystko jest wyważone, wysmakowane, eleganckie oraz pełne pięknych słów. Momentami miałam wrażenie, że znajduję się w Shire i lada moment zobaczę Bilbo Bagginsa. Fascynujące jest to, że Tolkien stworzył swój własny świat, który zobrazował mapkami, do którego napisał własną mitologię, powołał do życia liczne nacje i każdej z nich podarował swój własny język. Dlatego tytuł 'ojca fantastyki' należy mu się jak najbardziej.

Fabuła jest bardzo ciekawa, spójna, trzymająca czytelnika cały czas w napięciu i niepokoju. Akcja jest wartka, zwroty są stosunkowo szybkie, ale łatwo się zorientować w następujących po sobie wydarzeniach. Bohaterowie są liczni, nawet bardzo. Dla mnie jest kompletny przekrój osobowości, ich charakterów, wad, zalet, lęków, podejmowanych decyzji. W każdej postaci znalazłam cząstkę siebie. Dlatego każda z postaci stała mi się bliska i z każdą, w jakiś sposób, mogłam się utożsamić. Niesamowity jest również klimat powieści - taki baśniowy, wyśniony. Może dlatego, że "Hobbit" zanim podbił serca czytelników, miał być właśnie baśnią dla dzieci J. R. R. Tolkiena?

"Hobbit" to przepiękna opowieść, zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników. To niezwykła historia, która porywa czytelnika od pierwszej strony, zapewniając mu mnóstwo przeżyć i ciekawie spędzony czas. W moim osobistym rankingu ulubionych powieści "Hobbit" zajmuje jedno z czołowych miejsc. Na pewno jeszcze nie raz odwiedzę Śródziemie, żeby spotkać się z krasnoludami, hobbitami, elfami czy moim ulubionym Smaugiem.


Opis książki:
Arcydzieło literatury fantasy. Baśniowy, przemyślany w najdrobniejszych szczegółach fantastyczny świat oraz barwne postaci i ich wspaniałe przygody. Bohaterem jest tytułowy hobbit, „istota większa od liliputa, mniejsza jednak od krasnala”, pełen życzliwości dla świata, dobroci, nieskory do męstwa, a przecież odważny, poczciwy, a przecież sprytny. Autor szuka w swej powieści odpowiedzi na podstawowe pytania o źródła dobra i zła. To także wstęp i zaproszenie do najgłośniejszego dzieła Tolkiena "Władcy Pierścieni".


Czytam fantastykę 
 
Moja ocena: 6/6

piątek, 17 stycznia 2014

Agata Kołakowska - "Niechciana prawda"




Bardzo lubię polskie powieści obyczajowe i lubię sięgać po książki Agaty Kołakowskiej, mają w sobie coś takiego, co porusza głęboko ukryte uczucia. Tak samo było w przypadku "Niechcianej prawdy", która porwała mnie od pierwszego zdania i wzbudziła we mnie mnóstwo różnych emocji.

Książkę czyta się bardzo dobrze. Od samego początku przykuwa uwagę i do samego końca trzyma w napięciu oraz w stałym zainteresowaniu. Bardzo podobało mi się to, że autorka stara się przedstawić uczucia obu stron, konsekwencje podjętych decyzji, zmiany w codzienności. Dużo uwagi poświęca nowej sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie - pokazuje jak trudno jest poukładać własne emocje, jak trudno jest przyznać się przed samym sobą do bycia tym kim się jest, jak ciężko jest wejść na nowe ścieżki życia. "Niechciana prawda" niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Mamy tutaj pełną gamę uczuć, do gniewu i złości, poprzez rozpacz i zniechęcenie, aż do spokojnego i zrównoważonego szczęścia. Na kolejnych stronach przyglądamy się stopniowej przemianie bohaterów, zmianom jakie zachodzą w ich psychikach i osobowościach, ich dopasowywaniu się do nowo zaistniałych, trudnych sytuacji. Bardzo polubiłam bohaterów tej książki, ponieważ są to postacie z krwi i kości. Nie ma tutaj podziału na 'dobrych' i 'złych', każdy z nich ma wady i zalety, nikt nie jest jednoznaczny, a dzięki temu jest jeszcze bardziej zwyczajny i ludzki.

Język powieści jest bardzo przyjemny do czytania. Dialogi są zrównoważone, zdania proste, bez skomplikowanego i niepotrzebnego zadęcia, opisy odpowiednio długie. W efekcie książkę czyta się jednym tchem i z ogromną przyjemnością. Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę lektury - niecodzienny, zaskakujący, a jednocześnie przedstawiony w sposób boleśnie autentyczny i prawdziwy. Myślę, że warto zajrzeć do tej książki, która pokazuje jak wiele w naszym życiu wynika ze strachu przed odrzuceniem i brakiem akceptacji, jak wiele decyzji podejmujemy w obawie przed wyśmianiem, jak trudno jest być sobą i jak bardzo nasze postrzeganie siebie zależy od reakcji ogółu społeczeństwa. To lektura, która zmusza do refleksji, poszukiwania odpowiedzi na pytania, szerszego otworzenia oczu na codzienne sprawy oraz nakłania do większej otwartości dla innych ludzi, a nade wszystko do większej tolerancji i zrozumienia siebie nawzajem.




Opis książki:
Opowieść o życiu po wielkim zranieniu. O mężczyźnie, który nie powinien stać się mężem, i kobiecie, która dowiaduje się, że jest tylko żoną.

Beata sądziła, że wiedzie zwyczajne, spokojne życie, jak wiele innych kobiet. Prowadzi własną kwiaciarnię i wraz z mężem Markiem wychowuje dwunastoletniego syna.
Pewnego dnia Marek oświadcza, że odchodzi. Spotkał miłość swojego życia…
Beacie wali się cały świat. Początkowo trudno jest jej w to wszystko uwierzyć. Później przychodzi rozpacz, bezsilność i poczucie bycia oszukaną. Musi stawić czoło przeciwnościom i budować nowe życie dla siebie i syna.
I dalej wydaje się, że jest to historia, która spotyka wiele kobiet, gdyby nie to, że miłością Marka okazuje się mężczyzna.

Polacy nie gęsi 
Pod hasłem - "Brak"

Moja ocena 5/6


czwartek, 16 stycznia 2014

Tess Gerritsen - "Ścigana"




Zawsze chętnie wypożyczam książki Tess Gerritsen, licząc na dobrą, trzymającą w napięciu lekturę. Ale czasem zdarza mi się pomylić, tak jak tym razem. Spodziewałam się wartkiej akcji, licznych zwrotów, kryminalnej zagadki do rozwiązania i mnóstwa emocji. Otrzymałam zupełnie co innego. Dla mnie ta książka to przede wszystkim romans, o bardzo prostej, banalnej i przewidywalnej fabule. Nie ma tutaj nic intrygującego, nic co by przykuwało uwagę czytelnika, utrzymywało zainteresowanie. Wszystko jest proste, podane na tacy i tak oczywiste, że aż nudne. Jedyną emocją, która towarzyszyła mi w trakcie czytania była irytacja.

Bohaterowie są dość interesujący, posiadają wielowymiarową osobowość, ale momentami są nudnawi i nieciekawi. Język powieści jest łatwy i przyjemny w odbiorze, zdania są dość krótkie, a dialogi niezbyt wyszukane. Wątki nie są ani zbyt liczne, ani zbyt rozbudowane, trudno się w nie zagłębić, bo są potraktowane powierzchownie. Zakończenie jest dość łatwe do odgadnięcia, przewidywalne i zupełnie nie zaskakuje.

Książkę czyta się bardzo szybko, ma niewiele stron i dużą czcionkę. Autorka pisze bardzo obrazowo, akcja toczy się stosunkowo szybko, bogata w liczne zwroty. Mimo tego, w moim odczuciu "Ścigana" była dla mnie rozczarowaniem, lekturą, która nie zapadnie w moją pamięć. Może się spodobać osobom, które lubią romanse z kryminałem majaczącym gdzieś w tle - inaczej tej książki nazwać nie można. Fani emocjonującej prozy nie będę zachwyceni lekturą.


Opis książki:
Clea nie jest grzeczną dziewczynką. Od dziecka uczyła się złodziejskiego fachu, dwa razy trafiła za kratki. Teraz postanawia rozpocząć nowe, uczciwe życie, ale wplątuje się w groźną międzynarodową aferę. Policja nie wierzy w jej wersję wydarzeń, a dla przestępców jest niewygodnym świadkiem. Musi zdobyć dowody swej niewinności, dlatego włamuje się do posiadłości jednego z podejrzanych. Na miejscu zaskakuje ją… inny włamywacz. Złodziej, zabójca czy niespodziewany sprzymierzeniec?

Grunt to okładka - kwiaty

Moja ocena: 2/6

wtorek, 14 stycznia 2014

Donna Ford - "Pasierbica"



„Ludzie cierpią z powodu tylu strat, takiego żalu każdego dnia, i zdają się to czynić nieuważnie. Ostrzeżenie zawczasu nie ma większego znaczenia dla ogólnej sytuacji.”
"Musiałam nauczyć się przytulać do innych
Nie umiałam tego"

Niewielka, nietypowego rozmiaru książeczka, ze smutną dziewczynką okładce. Niby taka zwyczajna, ale od pierwszej strony wstrząsająca i niosąca ze sobą ogromny ładunek emocjonalny. Prawdziwa opowieść o małej dziewczynce, która przeszła przez piekło na ziemi, a które mogła je opowiedzieć dopiero po wielu latach. W trakcie czytania miałam ogromną ochotę potrząsnąć ojcem Donny, nie mówiąc już o Helen, którą miałam ochotę sprać na kwaśne jabłko. Ale najwięcej żalu mam właśnie do ojca, za jego bierność, udawanie, odwracanie wzroku, brak odpowiedzi. To jego zachowanie najbardziej bolało, wzbudzało wiele negatywnych emocji.

Autorka opisuje od początku do końca, co przeszła, czym było jej życie, jak wyglądała jej codzienność. Opisuje to z dystansem, spokojem i pewną obojętnością, ale z drugiej strony - trudno było mi to czytać, z każdym akapitem szalała we mnie burza uczuć. Mimo to historię czyta się bardzo szybko, trudno oderwać się od kolejnych stron, mimo, że wiele tutaj powtórzeń, stosowania ciągle tych samych zwrotów i zdań. Jak gdyby były one mantrą. Swoją książką autorka otwiera nam świat, który jest dla wielu ludzi zamknięty, o którym nie mają pojęcia, że istnieje. Świat pełen bólu, krzywdy, tortur fizycznych i psychicznych, obdarty z wszelkiego poczucia bezpieczeństwa oraz jakichkolwiek ciepłych uczuć.


"Pasierbica" to są słowa autorki, które w trakcie czytania trafiają w sam środek serca, które uderzają w czytelnika z wielką mocą. Uczą go życia, doceniania drobiazgów, większej wrażliwości na inne osoby. Uczą tego, że chociażby w naszym życiu zdarzyłoby się największe piekło, to można wciąż pozostać człowiekiem. Trudno ocenić tą autobiograficzną historię, tak naprawdę nawet nie wypada, ale dla mnie była to lektura, która pozostawiała mocny ślad w mojej duszy. Jest to opowieść ku przestrodze i refleksji, że nie każdy miał w życiu tyle szczęścia.


Opis książki:
Jako dziecko Donna Ford nazywana była „małą wiedźmą”, „bękartem” i „złem wcielonym”. Jej macocha stosowała niewyobrażalnie okrutne kary i robiła wszystko, by złamać dziewczynkę psychicznie.
Dziś Donna Ford jest matką trójki dzieci, uznaną malarką i rysowniczką. Jej opowieść to najlepszy dowód na to, że nie ma przeszkód nie do pokonania.

Z literą w tle - "F"

piątek, 10 stycznia 2014

Robin Cook - "Ciało obce"




Chętnie sięgam po thrillery medyczne, więc kiedy zobaczyłam "Ciało obce" na bibliotecznej półce, musiałam je wypożyczyć. Książkę czytało mi się bardzo dobrze, chociaż nie trzymała w napięciu do samego końca. Zbyt wcześnie można się było domyślić kto jest winien i jaki jest pomysł na zakończenie historii. Zbyt mało tutaj zwrotów akcji, niewiele zagadek do rozwiązania, zbyt małe zainteresowanie. Fabuła również nie najlepsza, zbyt przewidywalna, zbyt banalna i oczywista. Bohaterowie nie wzbudzili mojej sympatii, poza Laurie i Jack'iem, byli zbyt bladzi, nijacy, bez charakteru. Wręcz irytujący, miałam ochotę solidnie nimi potrząsnąć.

Fascynujące jest to, że w thrillerze nie znajdziemy ani grama thrillera. Niczego co można byłoby podciągnąć pod ten gatunek literacki - nie znajdziemy tutaj ani napięcia, ani emocji, ani podtrzymywania uwagi czytelnika. Nie, tutaj wszystko jest takie nijakie i znane od początku. Również nazwanie tej książki thrillerem medycznym nie jest do końca prawdziwe, ponieważ niewiele ma on wspólnego z medycyną. Mała część akcji książki dzieje się w szpitalu lub ma związek z naukami medycznymi, za to dużo jest na temat leczenia bezpłodności, ale jest wątek poboczny, zupełnie nie związany z głównym tematem książki. Coś pozytywnego co mogę o tej książce powiedzieć, to to, że czyta się ją z niebywałą lekkością, mimo, że zasób słów użytych przez tłumacza jest dość ubogi.

W moim odczuciu "Ciało obce" to bardzo słaba książka Robina Cooka. I mimo, że bardzo lubię tego autora i chętnie po niego sięgam, tym razem poczułam się mocno rozczarowana. Za to na osłodę gorzkiego smaku zawodu, autor zaprezentował w swojej powieści dużo wiedzy na temat Indii. Sporo miejsca poświęcił na opisanie Delhi, istniejących kontrastów między ludźmi, a nade wszystko bardzo dużo uwagi poświęca obrządkom religijnym i chowaniu zmarłych przez Hindusów. Bardzo lubię takie kulturowe ciekawostki, bo dzięki nim mogę się dowiedzieć czegoś ciekawego o innych krajach, religiach czy narodowościach. "Ciało obce" to nie jest książka, którą mogłabym polecić na pierwsze spotkanie z tym autorem.



Opis książki:
Jennifer Hernandez, studentka medycyny, ma właśnie rozpocząć praktykę na oddziale chirurgii, gdy jej świat rozpada się na kawałki. Dziewczyna dowiaduje się z telewizji, że jej ukochana babcia właśnie zmarła w szpitalu w Nowym Delhi po nieskomplikowanej operacji wymiany stawu biodrowego. Jennifer jest zaszokowana faktem, iż babcia w tajemnicy zdecydowała się na podróż do Indii. Aby zbadać sprawę osobiście, Jennifer wyrusza do Indii. Tymczasem pojawiają się doniesienia o kolejnych niewyjaśnionych zgonach. Jennifer prosi o pomoc doktor Laurie Montgomery i jej męża, Jacka Stapletona. Przybywa ofiar i pytań bez odpowiedzi, lecz trójka Amerykanów uparcie dąży do odkrycia złowrogiego, wielowarstwowego spisku na skalę światową... 


Czytam opasłe tomiska - 406 stron

Moja ocena: 2/6

wtorek, 7 stycznia 2014

Joanne Kathleen Rowling - "Trafny wybór"




„Prawdziwa trudność, a zarazem wielkość, polegała na tym, żeby być tym, kim się jest naprawdę, nawet jeśli - a raczej zwłaszcza gdy- oznaczałoby to bycie okrutnym czy niebezpiecznym. Odwaga polegała na tym, żeby nie starać się ukryć zwierzęcia, którym się jest. Z drugiej jednak strony należało unikać bycia zwierzęciem w większym stopniu, niż było się nim w rzeczywistości.”



Nigdy wcześniej nie miałam przyjemności poznać twórczości J. K. Rownling. Dlatego też z pewną dozą nieśmiałości i niepokoju wypożyczałam tą lekturę, zupełnie nie wiedząc czego mogę się spodziewać. Niepewnie zaczynałam czytać pierwsze zdania, nie mogąc się odnaleźć w takiej książce, nie mogąc zaakceptować bohaterów... ale po kilkunastu stronach polubiłam tą małomiasteczkową atmosferę i zżyłam się z tymi specyficznymi postaciami, tak bardzo, że nie mogłam zasnąć dopóki nie przeczytałam do końca powieści.

"Trafny wybór" to tak naprawdę opowiadanie, snujące się nieśpiesznie, leniwie i delikatnie niczym pajęczyna. Mogłabym je czytać bez końca. Małe miasteczko, przesycone swoją specyficzną atmosferą, kipiącą od plotek, pozorów, banalności. Liczni i charakterystyczni bohaterowie o mocno zarysowanej psychice, zależni od siebie, pełni tłumionych emocji, fałszu, naiwności, pozbawieni tolerancji. Pełno tutaj ironii, czarnego humoru, trafnych spostrzeżeń oraz dystansu. Język powieści momentami jest agresywny i pełen wulgaryzmów, ale z drugiej strony zupełnie nie szokuje i w pełni pasuje do treści. Akcja toczy się powoli, nie ma nagłych zwrotów, jednocześnie trudno oderwać się od czytania kolejnych stron. I jeszcze zakończenie - zaskakujące, uderzające w czytelnika, wywołujące natłok myśli.

W tej książce znajdziemy miniaturkę współczesnego społeczeństwa, miniaturkę codzienności w niewielkim miasteczku, miniaturkę mentalności ludzi takiego środowiska. Razem jest to uderzająca dawka skrajnych emocji i głębokich refleksji. Dla mnie to głębokie studium relacji międzyludzkich oraz analizy wewnętrznej człowieka. "Trafny wybór" w moim odczuciu to rewelacyjna powieść obyczajowa, którą warto przeczytać i poświęcić jej swój czas.



Opis książki:
Barry nie żyje. Ta niespodziewana śmierć pogrąża Pagford w chaosie. Na jaw wychodzą tajemnice mieszkańców. Urocze miasteczko z brukowanym rynkiem i wiekowym opactwem już nigdy nie będzie takie jak dotąd.

Wybucha wojna bogatych z biednymi, nastolatków z rodzicami, wojna żon z mężami i nauczycieli z uczniami. Kto przejmie władzę po Barrym? Jak daleko się posunie w tym zaciekłym konflikcie?

Pełna czarnego humoru, błyskotliwa i prowokująca wielka powieść o małym miasteczku.


Czytam opasłe tomiska - 512 stron

Moja ocena 5/6



piątek, 3 stycznia 2014

Jacek Dukaj - "Król Bólu"




„Inteligencja odzwyczaiła cię od uczciwości. Żyjesz między nimi, ale jak za szkłem matowym albo pod maską. Ich widzisz jasno i wyraźnie. Oni ciebie — tylko w części. I wiesz o tym. Że jest taka część ciebie — zachowania słowa uczucia myśli — która dla innych pozostaje niewidoczna. Inteligencja to rodzaj czapki niewidki. Bo nawet jak cię widzą — myślą, że widzą co innego, niż widzą...”

„Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny. Wielkiej Depresji. Naszą wielką wojną jest wojna duchowa. Naszą wielką depresją jest życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji...”

„W każdym z nas czai się to zwątpienie w samego siebie, podejrzenie mroku, więcej: nawet jakieś perwersyjne pragnienie znalezienia w sobie jak najliczniejszych cech ciemnego bliźniaka. Każdy, mówiąc: "Jestem absolutnie niewinny", odruchowo już szuka w sobie winy. Któż dziś wierzy w niewinność? Nie ma czegoś takiego. Tylko gradacja podłości, między biegunami różnowartościowych egoizmów.”



Moje kolejne, rewelacyjne spotkanie z Jackiem Dukajem. Zbiór opowiadań "Król Bólu" pochłonął mnie bez reszty. Mimo, że poziom opowiadań jest trochę nierówny, to jednak każde z nich czytałam z zapartym tchem, delektując się słowami i zmuszając swoją wyobraźnię do pracy. Każde opowiadanie przedstawia różne wizje alternatywnej przyszłości lub rzeczywistości, jedne są prawdopodobne, drugie zupełnie urojone, ale często te wizje są bardzo przerażające. Kolejne opowiadania rozszerzają wyobraźnię i świadomość czytelnika o kolejne doświadczenia, nowe obszary, nieznane wcześniej zagadnienia.

Język i styl jakim posługuje się autor są bardzo specyficzne, często przekombinowane, bogate w neologizmy, własne nazwy. Z drugiej strony taki styl nadaje niepowtarzalny charakter czytanym opowiadaniom. Chociaż czasem pojawiały się skłonności do nadmiernego filozofowania, używania nadmiaru słów tam gdzie nie jest to konieczne, to książkę czytało mi się bardzo, bardzo dobrze. Największe wrażenie zrobiły na mnie "Oko potwora" oraz "Szkoła", są to opowiadania, które zapadły mi w pamięć, wzbudziły mnóstwo emocji w trakcie czytania.

Opowiadania "Króla Bólu" to nie są łatwe opowiadania. W trakcie czytania wymagają skupienia, pozwolenia sobie na wyobrażenie tego co nie wyobrażalne, znalezienia w sobie pokładów ogromnej świadomości. Są to opowiadania, które zmuszają do refleksji, zadawania trudnych pytań i szukania odpowiedzi. Dla mnie to książka, do której jeszcze wrócę, którą jeszcze raz przeczytam. Żeby ponownie zanurzyć się w niezwyczajny świat stworzony przez autora.



Opis książki:
Jak bardzo jesteś w stanie zbliżyć się do drugiego człowieka? Wejdziesz mu do głowy? Poznasz myśli? Poznasz uczucia? Nigdy. Ciało to detal; to czy tamto, bez znaczenia. Ale wstyd ciała, ale bariera nagości, fizycznej i psychicznej, bariera zażenowania, lęku przed odsłonięciem, przed opuszczeniem maski - ona oddziela sytuacje konwencjonalne od sytuacji intymności. Ten ból, który czasami nazywamy wstydem, czasami zdradą, czasami upokorzeniem, ten ból nie jest więzieniem, z którego za wszelką cenę musisz się wyrwać - on jest pierwszym warunkiem intymności.


Z literą w tle - "D"
Polacy nie gęsi 
Pod hasłem - Dobranoc
Czytam fantastykę   
Czytam opasłe tomiska - 826 stron

Moja ocena: 6/6