Dwudziesty września.
Boże, to ponad połowa miesiąca a
właściwie nawet dwie trzecie.
Dopiero co dokonywałem on line
cyklicznych płatności: gaz, prąd, woda, telewizja i internet.
Dodatkowo jakieś tam inne i coś tam, coś tam.
Właśnie zapowiedział się kominiarz
i diagnosta.
Woda spłynęła z rur i jakby dla
równowagi zapełniło się szambo. Zamawiam „gównowóz” i myśl
przewrotna już mi doskwiera, że dopiero co go zamawiałem. Taki
standard, choć niczym Adaś Miauczyński w „Dniu Świra” widzę
te dzieci w biednej, pozbawionej wody Afryce.
Żyję zbyt szybko, choć cały czas
szukam jakiegoś dystansu.
Nie oglądam żądnych seriali w
telewizji, żeby niewolniczo nie organizować sobie czasu na kolejny
odcinek „Szpitala w dolinie” czy „Wspólnej kamienicy”. Nie
chcę „Drugiej szansy” i „Pierwszego zauroczenia”.
Konsekwencją własnych wyborów jest
brak możliwości dyskusji na forum i w czasie spotkań
towarzyskich. O te jednak coraz trudniej, bo jakoś nikt nie ma
czasu.
Kiedy z początkiem maja zrobiliśmy
wraz z żoną plan przyjmowania gości, uwzględniający sympatie i
antypatie wyszło, że powinienem grillować do końca listopada.
A wątrobę panie Dziejku mamy tylko
jedną.
- Ale można grillować bez alkoholu.
- Oczywiście, że można. Ale po co ?
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat,
ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu *
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu *
Dzwoniła agentka od ubezpieczeń.
Podjedzie jutro z polisą, którą trzeba szybko opłacić.
Kominiarz, bo już rok minął od
ostatniego przeglądu komina. Przegląd komina a dokładnie
zaświadczenie o jego czyszczeniu to nieodłączny element, którego
żąda ubezpieczyciel w przypadku jakichś ( odpukać) kłopotów.
Ze nie mówili o tym przy
ubezpieczeniu?
Dali napisane drobnym drukiem zasady
ubezpieczeń? Ano dali i wszystko w temacie.
Kolejna rata podatku gruntowego, bo to
obciążenie starostwo łaskawie dzieli na kilka części. Jedna z
nich wypadła właśnie we wrześniu.
Nie mam czasu zamówić żwiru, aby
przed jesienią zasypać dziury na drodze. W tych dziurach zbiera się
deszcz i brudzi samochody.
Nie minie mnie to, a jak mawia Ferdek
Kiepski – To nie są tanie rzeczy.
Nie minęło. Wczoraj kierowca wysypał
czternaście ton kamienia do samodzielnego rozsypania.
Samodzielnego choć z sąsiadem.
Znajomi chcieli wpaść na drinka w
porze rozsypywania żwiru na drodze.
Wystraszyli się, że mógłbym prosić
ich o pomoc.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w
biedzie. No to na razie nie mam jeszcze szans na ich poznanie. Piszę
bowiem tutaj nie o braku środków finansowych, a o szybkim upływie
czasu który powoduje, że owe cykliczne płatności tworzą jakąś
szaloną karuzelę.
Z drugiej strony jakiś niespodziewany
„kufereczek stóweczek” też by nie zaszkodził.
- Mogliby zadzwonić do mnie z radia, że
wygrałem.
- Wysłałeś SMS-a do radia?
- Co Ty, nie miałem czasu
- To daj bogu szansę i wyślij!
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć czy być?
Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć czy być?
Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Na pytanie - mieć czy być ? już
dawno sobie odpowiedziałem
Trzeba mieć bo wtedy łatwiej być
Niestety, idealistycznie zbyt długo
wierzyłem w to, że wystarczy być.
W zasadzie to „być” interesuje
tylko ZUS , ale wyłącznie do czasu gdy może pobierać składki z
„mieć”.
Potem, moje „być” to tylko
obciążenie. Mówiąc wulgarnie to wrzód na dupie
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
I gdyby tak dawali urlop od takiego
pospiesznego życia,
Maryla namawiała kiedyś śpiewająco
że najlepiej to :
Uciec pociągiem od przyjaciół,
Wrogów, rachunków, telefonów.
Nie trzeba długo się namyślać,
Wystarczy tylko wybiec z domu.**
Wrogów, rachunków, telefonów.
Nie trzeba długo się namyślać,
Wystarczy tylko wybiec z domu.**
No właśnie. Tylko najtrudniejszy ten
pierwszy krok zanim innych zrobisz sto.
I jakie cholerne, nieopisane jest
ryzyko takiego postępowania.
Szef w szpetnym uśmiechu krzywi się,
że chcesz wyskoczyć na pół godziny przed zakończeniem pracy. Z
drugiej strony ten sam szef nie ma nic przeciwko temu, że wpadasz do
pracy na godzinę przed jej rozpoczęciem bo tak pasuje Panu
kontrahentowi.
To jakby nie ma związku i się nie
sumuje. W końcu praca jaką posiadasz powinna być dla ciebie
największą wartością.
Jak w takim razie zachowałby się
szef, gdyby zobaczył mnie z zielonym kamieniem trzymanym w dłoni?
I co ty człowieku chcesz zrobić z
tymczasem co stanie?
Z tym światem co się zatrzyma ?
Z kalendarzami które nie zmienią
daty?
Jak to co ? Zwariuję.
Tylko jeszcze nie wiem, czy ze
szczęścia czy z nudów?. Bo ja już chyba nie potrafię żyć
wolno, tak jak nie umiem leniwie wypoczywać.
- Co chciałbyś robić w tym
beztroskim lenistwie - pytała żona gdy wyjawiłem jej swój pomysł
na życie
- Będę tracić czas, szukać dobrych
gwiazd. Gapić się na dziury w niebie. Jak najdłużej kochać
ciebie Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków i nocy. -
odpowiedziałem słowami piosenki
Chyba spodobało jej się przynajmniej kilka pomysłów, ale zaraz stanęły też przed oczami rachunki, które spłynęły falą na naszą skrzynkę mailową.
Chyba spodobało jej się przynajmniej kilka pomysłów, ale zaraz stanęły też przed oczami rachunki, które spłynęły falą na naszą skrzynkę mailową.
- To ty może praktykuj lenistwo
rotacyjne
- To znaczy?
Leżysz pod gruszą na dowolnie
wybranym boku, wyłącznie w co drugą niedzielę po 16.00.
Dziury w niebie obserwujesz w
niedziele wypadające pomiędzy leżeniem pod gruszą.
W jednym i drugim przypadku możesz zaś
trzymać w ręce ten zielony kamyk.
- Kamyk zielony.
- W zasadzie to z tym kamykiem jest
najmniejszy problem, Możesz go zabierać ze sobą do pracy. Może wtedy zmieni ci się nastawienie.
- Kochanie, na Ciebie zawsze mogę
liczyć - odpowiedziałem
Podejrzewam, że jak kiedyś stanę u
nieba bram – zakładam to trochę nieskromnie - to Pan spojrzy
na mnie i powie :
- Wiesz, nie ma tu dla ciebie żadnej
chmurki do wylegiwania się. Wiem dobrze, że ty i tak nie umiesz tak
wypoczywać. Tu masz torbę z narzędziami. Widzisz niebo ma już
parę milionów lat. Tu coś wieje tam coś przecieka. Pójdziesz i
tak dla relaksu i oczywiście bez „napinki”, tu stukniesz, tu
pukniesz a tam dodatkowo przeszlifujesz.
-Taaaa...
Ale póki co żyjemy - jak pisał poeta
- a więc póki co nadal
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
gubiąc wątek i dni
a jakiś bies wciąż powtarza mi prędzej
gubiąc wątek i dni
a jakiś bies wciąż powtarza mi prędzej