Odpowiadam, że nie jest to łatwe.
Już dwa dni po czułym pożegnaniu w Zakopanem, zaczęły przychodzić do mnie tematyczne maile. Pora skończyć z samotnością, odważ się i zrób krok.
Pierwszy krok jest jednak najtrudniejszy, jak głosi pewna znana piosenka.
Poza tym kiedy stawia się pierwsze kroki? Będąc dzieckiem, a nie wymuszając dziecko na własnych dorosłych już dzieciach.
Wracając zaś do zasadniczej kwestii czyli świeżej i czasowej samotności.
Przecież ja chciałbym się tą samotnością nacieszyć. Pytanie zaś brzmi inaczej - czy w ogóle mam na to szansę ? Na to cieszenie się oczywiście.
Co prawda teściowa nad wyraz elegancko znika przed moim powrotem i zgodnie z moją prośbą nic nie gotuje, ale zwierzęta nadrabiają.
Pies na powitanie rzuca się z dzikim atakiem miłość waląc bez opamiętania ogonem o wszystko co napotka na swej drodze. Kiedy już zostanę dokładnie wybatożony suczym ogonem, zaczyna się festiwal lizania. Spokojnie poddaję się temu rytuałowi ponieważ wiem z wcześniejszych doświadczeń jak cieszą się boksery. To w końcu był jeden z powodów wyboru rasy. Pies już nie opuszcza mnie do samego wieczora, uważnie monitorując każdy krok. Kiedy próbuję przygotować coś do zjedzenia, zaraz czuję delikatne a potem coraz bardziej natarczywe trącane łydki. To suka z piłeczką w pysku zdaje się mówić
- Porzucaj mi.
- Tylko coś zjem, zaczekaj – odpowiadam na tę niewypowiedzianą propozycję.
Suka odchodzi, by za chwilę pojawić się z kawałkiem liny zawiązanej w fantazyjny supeł.
- To może trochę poprzeciągamy się - mówi wzrok pełen nadziei.
- Za chwilkę, tylko przełknę te warzywa – odwlekam ale tylko na chwilę.
- To może poprujemy misia? - psia natura jest nieustępliwa.
Kończę więc szybko ten swój dietetyczny obiad a zieloną herbatę piję już lewą ręką, prawą przeciągam żółtą alpinistyczną poręczówkę.
- Ja tu szarpię poręczówkę a to żona siedzi w górach - pomyślałem patrząc psu w ślepia.
Suka ciągnie, warczy, przewraca się do góry łapami. Pozwala się ciągnąć po podłodze, zamiatając ogonem wszystko to co napotka na swej drodze.
Głośne zabawy budzą kota. Schodzi dostojnie po drewnianych schodach aby przystanąć na trzecim od dołu. Zawsze to ten sam schód. Spogląda na mnie uważnie ale tylko przez chwilę widzę to wielkie kocie oczy. Zaraz potem przyjmuje pozę sfinksa jakby chciała powiedzieć
- No jestem. Możesz mnie wielbić, podziwiać i delikatnie przytulić. To przytulanie ma być naprawdę delikatne i w żaden sposób nie może naruszyć mojej kociej niezależności.
Suka już zauważyła kota i dalejże ją gonić. Ruch potrzebny jest wszystkim. Przez fotele, pod ławę, między krzesłami które rozjeżdżają się głośno na boki, aż pod półkę w pokoju Marii, gdzie kota czuje się już bezpieczna. Wskakuje na trzeci poziom i chowa się się pomiędzy stojącym tam bibelotami.
Pies odpuszcza i układa się na środku dywanu. Kładzie łeb na łapach i obserwuje kota. Odwraca wzrok tylko na chwilę gdy przechodzę. A nuż mam do załatwienia jakąś sprawę w ogrodzie. Zawsze to okazja do wsadzenia łap w mokry śnieg, lub nosa rzadkie błocko. Wszystko w zależności od okoliczności.
Sprzątam naczynia i przygotowuje wieczorne miski dla zwierzaków. Sikorki karmię rano, przed wyjściem do pracy tak, że przynajmniej tu odpadają mi wieczorne obowiązki.
Parafrazując klasyka można by rzec - Village oblige
Zbliża się pora wieczornych wiadomości. Jeszcze tylko telefon do żony z niezmiennym pytaniem
- Jak minął dzień ?
Tu następuje mała przepychanka. Bo każde z nas przywołuje swoją monotonię jako większą.
Żona jednak przegrywa, bo katar jaki ją złapał monotonię tę przełamuje.
- Bo ja nie mogę wytrzymać tej wysokiej temperatury w pokojach – tłumaczy się zaciągając nosem.
Boże jaka to odmiana. Przez ostatnie dwa lata słyszałem tylko narzekania na niedogrzanie.
Jak kto sam zarządza centrum ogrzewania, to inaczej podchodzi do optymalnych wskazań termometru.
Wiadomości, pogoda, kawałek jakieś wieczornego filmu i znów łapię się na przysypianiu. Dzień jak co dzień
Sieć nie odpuszcza. Ponieważ nie udało im się zachęcić mnie do zrobienia pierwszego kroku pojawił się mail z pogróżkami. A czym najłatwiej nastraszyć faceta?
Najpierw taki oto widoczek
I to pełne dramatyzmu pytanie- Jak szkodliwy może być brak seksu?
Poniżej opis utrzymujący niepokój na właściwym poziomie.
„Stosunek seksualny jest formą kształtowania relacji międzyludzkich i dla psychiki tak naprawdę fakt, czy jest to stosunek jednorazowy, czy ze stałym partnerem, a także forma i czas trwania samego aktu mają znaczenie, ale ledwie drugorzędne. Obcowanie płciowe jest zresztą w świecie zwierząt jednym z najbardziej podstawowych mechanizmów poznawania nie tylko partnera, ale i siebie, zatem nie należy oczekiwać, że u ludzi będzie inaczej. Kontakty seksualne rozwijają psychikę, a także – i tu też raczej dziwić się nie ma czemu – mogą korzystnie wpływać na sferę somatyczną. Bądź co bądź, stosunek płciowy jest aktem jak najbardziej fizycznym, ba, bywa, że nawet wyczerpującym, acz niosącym satysfakcję. Nie bez kozery mówi się, że niewiele jest skuteczniejszych treningów odchudzających niż ostry seks…
No proszę. Bezczelnie wykorzystują i moją samotność i decyzję o odchudzaniu.
Jakby to skomentował Jan Wróbel
dziennikarz z TOK.FM - Przypadek? Nie wydaje mi się.
Aneks.
Wczoraj, w sposób nieświadomy do
spisku dołączyła teściowa.
- Zrobić ci czerwony barszcz? -
spytała dzwoniąc do mnie koło południa.
- Barszcz? Do czego?
- Do krokietów co je zrobiłam.
- A umawialiśmy się, że mamusia nic
nie gotuje
- Ale te krokiety są dietetyczne. Z
mięsem indyczym.
No i jak walczyć z wezbraną falą
dobroci?
Jest szansa, że Młody po powrocie z
siłowni da im radę. Trudno bowiem będzie mi walczyć z wrogiem, który tak
kusząco wygląda na porcelanowym talerzu.