30 czerwca 2009
| |
Co robią dzieci
w czasie wakacji? Biegają, pływają,
grają w piłę. Poznają geografię swoich
ciał, piją w końcu piwo na ławeczkach w
parkach, albo na przyszkolnych murkach. Co porabiają nauczyciele podczas kiedy
nie niosą kaganka oświaty przed olewającą to teraz populacją? Nie wiem do końca, zauważyłem natomiast co teraz robią poloniści
.Nauczyciele naszego rodzimego języka aby nie wyjść z wprawy oceniają blogi pod kątem użytych
interpunkcji. W końcu przecinek,
kropka, myślnik, czy spacja odgrywają wielkie znaczenie w
czytelności przekazu. Czasami jednak odnoszę wrażenie że, mniej ważne jest co chcesz powiedzieć niż
forma w jakiej to mówisz.
Ponieważ zawsze biorę sobie do serca komentarze pod wpisem, zwłaszcza te krytyczne,
ugiąłem się pod ciężarem krytycznych uwag dotyczących używania kropek, przecinków i innych znaków interpunkcyjnych .
Od dziecka nie miałem serca do tych znaczków rozsianych po tekście, a że mam
skłonność do używania zdań rozbudowanych, na pewno nie zawsze byłem zrozumiany
właściwie . Co prawda nie przeszkodziło mi to w poślubieniu żony, zasadzeniu
drzewa , czy spłodzeniu synów, zawsze
jednak podejrzewałem , że rola przecinka jest istotna.
W
dzieciństwie nie widziałem problemu w tym że
przyszłem . Z biegiem czasu
cieszyłem się jednak że przyszedłem .Teraz cholernie razi mnie gdy ktoś tak
mówi (przyszłem). Oburzam się na
ewidentne błędy ortograficzne , czy powszechnie używany slang. Nie dopieka mi jednak, gdy przecinek nie znajduje się bezpośrednio
za wyrazem tylko po spacji. Odnosiłem
nawet wrażenie, że umieszczony tak
pomiędzy dwoma spacjami jest
bardziej czytelny , na przykład dla osób z pogłębiającą się wadą wzroku.
Na pewno wygaduję herezje i przesunięcie przecinka o jedną spację powoduje
nieczytelność myśli autora. Być może .
Czasami tekst na blogu pisany jest w
chwili emocji ,depresji, szczęścia, kiedy uczucia wprost eksplodują, wylewając
się na papier . Emocje być może w jakimś stopniu usprawiedliwiają przecinki. A może i nie . Przecież sami pamiętając powtarzamy naszym dzieciom :
- Nawet w
chwili uniesień , a nawet szczególnie w nich pamiętaj o zabezpieczeniu.
Przeczę sam
sobie .
Czas zasiąść
nad swoimi tekstami i poprzesuwać przecinki, rozciągnąć myślniki pomiędzy
spacje. Dziękując za uwagi na temat interpunkcji .Nieśmiało proponuję jednak :
A może chociaż w trakcie wakacji dajmy sobie luz .
Taki malutki luzik.
|
28 czerwca 2009
| |
Kiedy staję
przed lustrem widzę te jego moje nogi, lekko krzywe układające całą postawę w
charakterystyczny sposób. I stopy
całkiem jak jego. Kiedy siedzę w fotelu zakładam lewą rękę na wysokości
serca i zgiętą w łokciu trzymam
tak jak na temblaku. Bez żadnej potrzeby
i jakiegokolwiek sensu, jak On.
Nie bardzo chciałem identyfikować
się z Nim za jego życia. Z wieloma rzeczami nie zgadzałem się. Powiedziałem nawet żonie :
- Jeżeli
kiedyś będę zachowywał się jak mój ojciec, zwróć mi uwagę .
Z czasem
wpadłem w koleinę jego ścieżek. Najpierw zdiagnozowano u mnie wysokie
ciśnienie. Tak praktycznie z dnia na dzień, ponieważ z reguły miałem książkowe.
Kiedy na bieżni wysiłkowego EKG
zmierzono mi ciśnienie lekarka
powiedziała :
- Ale pan odziedziczył ciśnienie.
- To po ojcu.
Dlaczego dziedziczymy skłonności
do chorób, ułomności i dziwactw, a bycia porządnym człowiekiem musimy się uczyć?.
Kilka lat temu wylądowałem w szpitalu w celu usunięcie
pęcherzyka żółciowego. Leżąc w łóżku zdałem sobie sprawę, że ojciec miał to samo w tym samym wieku. Ciekawe dokąd zaprowadzi mnie to DNA , chociaż znając życie Ojca mogę się
spodziewać .
A że
dziedziczy się geny z jednej i drugiej strony musiałem dostać coś po matce. I dostałem. Wczorajsze wyniki badań krwi pokazują to wyraźnie. Cukrzyca czai się za mną
złowieszczo. Jeszcze nie oficjalnie, ale już przekroczone normy
i ostry komentarz lekarza. Byłem
w grupie ryzyka po matce i jej ojcu, teraz
zrobiłem krok naprzód .
Od
poniedziałku zaczynam nowe życie z
warzywami, bez drożdżówek i ulubionych krówek. Białego pieczywa najmniej żałuję,
ale paru innych rzeczy tak. Żona
poważnie podeszła do tematu i
obłożyła się literaturą fachową. Indeksy glikemiczne poszły
w ruch. I teraz: coś tam tak , coś tam
nie .
Piwo nie .
I ruch, basen, rower, spacery.
Może to nie
jest złe. Być może perspektywa
codziennych iniekcji zmotywuje mnie do higienicznego trybu życia. Może
coś się uda wynegocjować z własnym przeznaczeniem.
Żyć aktywnie jest fajnie, pasjami mogę to
oglądać w TV na Extrime Sport, lub
Discovery . We własnym zaś przypadku cholernie nie wygodnie.
Nad głową
wisi mi jednak miecz Demoklesa , mam nadzieję, że ta perspektywa potrafi zdziałać cuda.
Nie, nie
jestem hipochondrykiem, wręcz przeciwnie. Gdy czuję się gorzej mierzę
temperaturę w łazience, aby nikt z rodziny tego nie zauważył. Mam wysoki
poziom odczuwania bólu. Ale nie można całe życie udawać Johna Wayna . Ale mieć świadomość zagrożenia, to luksus
możliwości podjęcia skutecznych przeciw działań.
Oczywiście jeżeli wygoda pozwoli.
A dzisiaj
znowu miałem łzy w oczach oglądając zakończenie jakiegoś filmu. Jak On kiedy
oglądał rodzinne chwile na wideo. Może więc odziedziczyłem nie tylko skłonność
do nadciśnienia?
|
25 czerwca 2009
| |
Dziękuję za wszystkie głosy w
dyskusji na temat mojego tekstu o
ewoluującej miłości. Z pokorą przyjmuję wszystkie opinie i uwagi. Chciałbym oświadczyć, że naprawdę kocham i
szanuję kobiety. Co zaś do interpunkcji dostałem wczoraj kolejną lekcję .
Obiecuję popracować nad sobą
Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję A teraz temat dnia .
W telewizji aż roi się od powtórek; Jedna goni drugą. Uśmiercony bohater mydlanej
Tele opery znowu jak oszalały
biega z bronią od konfliktu do konfliktu, albo powtórnie wykonuje trepanację temu samemu
pacjentowi brew decyzjom jego zwierzchników. Powtórnie śmiejemy się z potknięć
polityków, pozostajemy w napięciu wobec faktów, które już dawno wyjaśniły się w realnym
świecie. Ta papka płynie przez nas w obiegu zamkniętym wpadając z jednej strony
wypada z drugiej i szerokim łukiem wpada powtórnie, bez jakiejkolwiek obróbki, czy wstępnego chociażby filtrowania.
Sytuacja ta przypominają mi scenę z książki Paragraf 22 Josepha Hellera. W szpitalu polowym leżał
pacjent, cały zakutany w bandaże, do którego podłączona była butelka z
kroplówką. Z drugiej strony
wychodziła z faceta rurka której zawartość wpadała do
umieszczonej pod łóżkiem innej butelki.
Od czasu do czasu wchodziła siostra i zamieniała butelki .
Medialnie od paru lat żyjemy w
sytuacji permanentnej zamiany butelek. Przy czym czas
dolce farniente czyli słodkiego
nic nie robienia w TV wydłuża się coraz
bardziej . Kiedyś nadejście wakacji w szkołach było sygnałem do powtórek, teraz
tym sygnałem jest egzamin maturalny . Potem jeszcze ferie zimowe przez całe półtora miesiąca i okolice świąt.
Paradoksalnie na opisanej wyżej sytuacji
korzystamy wszyscy, ponieważ brak ciekawych pozycji w TV kompensować sobie
musimy innymi zajęciami. Korzysta na tym rodzina, żona, matka i kochanka. Jakaś
zakurzona książka doczeka się przeczytania. Może i te skrzypiące niemiłosiernie
drzwi do łazienki uda się w końcu przesmarować. Ja w okresie wakacji oglądam tylko prognozę pogody, żeby wiedzieć czy jutrzejszy grill się uda .
Dodatkowo wiadomości aby potwierdzić
sobie, że żyję w dalszym ciągu w tym samym kraju w którym się rano obudziłem.
Wychodzi na to
że sama idea powtórek wcale nie jest taka zła, ba wynika z naszej natury .
To okres letniego wypoczynku
sprawia, że wieczorową porą z ust twojej
kobiety da się słyszeć :
- powtórz to kochanie.
W wesołym towarzystwie wskazując na
puste szklanki po piwie rzucamy
retorycznie :
- powtarzamy ? .
A rozchodząc się po sobotnim
grillu żegnamy się słowami :
– w przyszłym tygodniu musimy to
koniecznie powtórzyć.
Wynika z tego że powtórki to samo dobro.
|
22 czerwca 2009
| |
Kiedy czasami czekam na żonę w
samochodzie, na parkingu przed domem handlowym
włączam radio i obserwuję tłum ludzi wychodzących z marketu. Nie
słyszę rozmów i tylko na podstawie zachowań, gestów
i min próbuję rozszyfrować
łączące ich relacje oraz stopień zażyłości. A więc młodzi zapatrzeni w siebie wychodzący
niespiesznie, jakby spacerowali po parku
lub alejkami starego miasta. Ona z różą w dłoni, on z ręką w tylnej kieszeni
jej jeansów. Następni to praktyczni
rodzice. On z zakupami ona wlokąca za rączkę małe dziecko, z drugim w wózku. Przebiegający
j najszybciej ze sklepu do samochodu, bo to pora karmienia, albo mały zalał sokiem koszulę i beczy.
Porozumiewają się krótko, komendami jak ochroniarze VIPa, skoncentrowani chociaż próbujący ukryć
napięcie. Później następują pary z
odchowanymi nastolatkami. Dzieci idą dwa
kroki przez starymi, wstydząc się jakby skojarzeń o pokrewieństwie
ze wspomnianymi. Kiedy dzieci odchodzą z
domu pojawiają się tylko we dwoje i z upływem lat skala dialogu przenosi się w kierunku monologu jednej
ze stron , w zdecydowanej większości
kobiety. Widać faceta który z wlokąc zakupy w obu rękach idzie przodem , a
za nim w odległości jednego do półtora kroku idzie kobieta, żona,
wykładająca coś facetowi. Mówiąca podniesionym głosem, potrząsająca
nerwowo głową i gestykulująca aby wzmocnić ekspresję. A ten facet idący przed
nią karnie przy nodze jak na krótkiej smyczy, nie robi sobie nic z tego wykładu . Twarz nie zmącona żadną myślą, zapatrzony
gdzieś w głąb siebie. Albo odwrotnie, widać ze zamyślony w jakimś całkiem innym kierunku. W raz z
upływem lat oduczony podejmowania
dyskusji, które nie przynoszą niczego
konstruktywnego . Podgrzewają atmosferę podnosząc
poziom testosteronu, którego ponoć
faceci z upływem lat mają coraz mniej, kobiety zaś odwrotnie. Krótki ruch warg faceta świadczy że do
perfekcji opanował odzywki w stylu :
tak, oczywiście, przecież słucham
kochanie, przecież robię jak chcesz.
To nieme kino którego dawki funduję sobie co jakiś czas, zwłaszcza
gdy czekam na żonę, która wpada tylko
po jedną niezbędną rzecz. Może to być Vegeta, ciuch z czyszczenia, czy tabletki do
zmywarki, wszystko jednakowo niezbędne. Wychodzi po dwóch kwadransach z pełną torbą zakupów.
Wczoraj mój niemy film dostał fonię. Stałem właśnie w jednym ze sklepów, gdzie za moimi plecami przetrząsali półki jakiś facet przed
sześćdziesiątką z kobietą w podobnym
wieku, z całą pewnością żoną. To znaczy ona przetrząsała, a on stał oparty na
rączce sklepowego wózka. Jedna noga wsparta
na osi konstrukcji, wzrok ponad regałami, prawdopodobnie wsparty na bilbordowej reklamie damskiej bielizny .
Otoczeni ciuchami w takiej enklawie
czy intymnym buduarze, zapomnieli o
możliwej obecności innych i rozpoczęli tak zwaną małżeńską grę .
Ona w jednym bucie mierzonym
właśnie, drugi własny na drugiej nodze, ubrana w niedopiętą bluzkę przystawiała równocześnie do figury sukienkę
bez rękawów, zawieszoną na wieszaku. Swoją drogą ileż fantazji trzeba
użyć, aby widzieć siebie ubraną w ciuch poprzez
konstrukcję plastikowego wieszaka . A w gazetach tytuły krzyczą : Polki bez fantazji w łóżku. Czy fantazja może być wybiórcza? A może pomogło
by gdyby Paniusia przed lustrem przyłożyła do siebie komplet pościeli , być może skutek byłby taki sam .Wystarczy ponoć tylko
dać szansę wyobraźni.
- No i jak ja w tym wyglądam – spytała kobieta
- Dobrze –
jak komendę w wojsku wyrecytował facet.
- A tam
dobrze, zawsze mówisz dobrze a nie obejrzałeś nawet, a mnie się tu chyba ciągnie na plecach . I nie wiem czy ten kolor będzie dobry do tych
butów, co kupiłam w zeszłym tygodniu w Nico?
- Będzie pasowało, a jak za ciasny to weź
większy rozmiar, co się tak uparłaś na te swoje 42 .
- Ty chyba zwariowałeś ten kolor zupełnie nie
pasuje do tamtych butów . Co ty
daltonista jesteś.
- No to pasuje do tych butów co je teraz
mierzysz .
- Tych nie chcę kupować, chcę
tylko zobaczyć jak leżą na nodze. Ja nie umiem tak jak ty wejść, kupić i wyjść.
Ja muszę poprzymierzać. A numeru nie będę zmieniać, bo zawsze nosiłam 42. A ty zamiast mi pomóc to tak się zachowujesz.
Gdyby to była ta cycata co siedzi na kosmetykach, co ci się
za nią mało głowa nie oberwała to jej byś pewnie doradził. Cały czas gapiłeś
się w ten jej koszmarny dekolt. Czy ty
mnie w ogóle jeszcze kochasz ?
- A dlaczegoż miałbym Cię nie
kochać, a cóż by się miało we mnie
zmienić? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Bo zachowujesz się inaczej niż kiedyś. Kiedyś to mi umiałeś doradzić. Kup sobie tą bluzeczkę mówiłeś, albo pamiętam jak namawiałaś mnie na te wysokie szpilki. A teraz ?
- Kochanie miłość ewoluuje, zmienia się z
czasem. Chociaż trwa w człowieku cały
czas. Może rzeczywiście kiedyś były inne
priorytety, ale w tej chwili miłość dla mnie jest ważna. Teraz miłość to na
przykład to, że nauczyłem się pohamowywać emocję i częściej wolę nic
nie powiedzieć, niż prowadzić pyskówkę. Miłość
to dla mnie fakt, że nie opieprzyłem Cię
za to, że znowu poprzestawiałaś mi moje rzeczy w ubraniowej szafie. Wszystko mi się teraz miesza. Miłość w końcu to, to że nie zabiłem Cię do tej pory, za to ciągłe powtarzanie, że
Cię już nie kocham i że kiedyś było
zupełnie inaczej . Za to że się zmieniłem i że już mi nie zależy – skończył . A
każde jego słowo pozbawione było
zupełnie emocji. Tak jakby opisywał mechanizm produkcji marmolady wieloowocowej .
Żyję więc w świecie ludzi
kochających się. Kochających się inaczej.
Chociaż dla mnie do tej pory określenie
: Kochający inaczej, miało całkiem inne
zabarwienie.
Utwierdziłem się w przekonaniu jak bardzo
kocham moją żonę, chociaż ta moja miłość zaczyna czasami powoli ewoluować… Ona
również lubi porządkować moją szafę .
Parafrazując zaś piosenkę
Heleny Majdaniec o zakochanych można
powiedzieć :
Zakochani są wśród
nas
zakochani
któryś raz
W tej miłości, w której są już tak dojrzali
Mają po
sześćdziesiąt lat
I swój pogląd na
ten świat
Swoje ścieżki
które z czasem wydeptali
Znają wiele
przykrych słów , kilka nie dospanych snów
Czasem wielcy a czasami tacy mali
|
19 czerwca 2009
| |
W drodze z domu do pracy codziennie mijam bilbord
promujący Gdynię z jej zlotem żaglowców .O ile dobrze pamiętam , pomiędzy
trzecim a piątym lipca tego roku . Piękne
wydarzenie I chociaż samemu nie dane mi będzie odbyć tej wycieczki zachęcam wszystkich którzy się wahają i namawiam tych którzy myślą , a co ja tam
będę robił. Mam jeszcze w pamięci zlot w
Szczecinie przy Wałach Chrobrego w 2007 roku. Dzięki gościnności jednej z
firm zakotwiczonej w Szczecinie , dane mi było obejrzeć to
wydarzenie na własne oczy. Zagwarantowany hotel i imprezy towarzyszące
spowodowały brak obaw nawet w trakcie jazdy w długim samochodowym korku . Mówiono że w tych dniach
odwiedziło Szczecin dwa i pół miliona ludzi. .I prawdę powiedziawszy tylko ten
ludzki tłum trochę przeszkadzał w
kontemplacji tych idealnych
konstrukcji żaglowców. Na dwa dni
Szczecin zamienił się w uniwersalną stolicę
żagli. Chodząc tak pośród tych wielkich i całkiem malutkich konstrukcji
zacząłem wprost rozumieć powiedzenie tak
często cytowane i przeze mnie Navigare necesse est i tak
dalej Żeglowanie jest rzeczą konieczną. Według
drugiej części tego przysłowia życie nie jest konieczne
Przygotowałem się merytorycznie do tematu .Poczytałem na internetowych forach i wiem że : Regaty i zloty żaglowców odbywają się w Europie od
kilkudziesięciu lat. Pomysł wyścigów statków żaglowych zrodził się w Anglii na
początku lat 50. XX w. W ten sposób próbowano uratować "białe ptaki
oceanów" wypierane ze szlaków handlowych przez statki parowe. Pierwsze
regaty rozegrano w 1956 r. pod patronatem księcia Edynburga, a na trasie z
angielskiego Torbay do Lizbony ścigało się 21 żaglowców. Niektóre z nich pływają do Tak też
narodziła się idea "sail training" - edukacji młodych ludzi na
pokładach statków żaglowych oraz regat i zlotów.
Każdy z nas wie , że
Dar Pomorza a następnie Dar Młodzieży pełniły tę edukacyjną rolę i szkoliły pod
krzyżem ZHP całe rzesze rozkochanych w
morzu młodych ludzi . Jednak to co zobaczyłem na "Lordzie Nelsonie " dosłownie mnie zamurowało
Lord Nelson - to jeden z dwóch żaglowców na świecie
przystosowany do pływania z osobami niepełnosprawnymi, w tym na wózkach
inwalidzkich.
Niepełnosprawni mogą stanowić aż połowę, jego załogi. Żagle są obsługiwane automatycznie, a wózki inwalidzkie mogą być wciągnięte na reje przez specjalne windy. Osoby niewidome mogą sterować za pomocą kompasu akustycznego, a osoby niesłyszące budzą się na wachty dzięki specjalnym budzikom. Osoby niepełnosprawne pracują na równi z osobami sprawnymi. Żaglowiec ma stałą, doświadczoną załogę i osoby, które płyną pierwszy raz nie muszą być obeznane ze sztuką żeglarską. Wszystkiego uczą się na pokładzie. Rejsy głównie odbywają się na Morzu Północnym i na Atlantyku. Przez pokład statku przewinęło się już wiele tysięcy osób w wieku od 15 do ponad 70 lat. Bark bardzo często bierze udział w regatach i zlotach, co pomaga w rehabilitacji osób niepełnosprawnych. Początkowo zaskoczony byłem ilością wózków inwalidzkich na nabrzeżu .Informacja na temat Lorda Nelsona wyjaśniła mi wszystko. W naszym kraju walczymy o to by niepełnosprawni mogli normalnie żyć . W świecie tak zwana normalność niepełnosprawnych jest poza dyskusyjna . Można więc skupić się na czerpaniu radości z życia , nawet tego nie do końca beztroskiego.
Jedną z piękniejszych jednostek był też Cuauthemoc. To trójmasztowy bark meksykańskiej Marynarki
Wojennej. Ma ponad 90 metrów długości. Załoga to marynarze, kadeci Akademii Morskiej, którzy
ostatni rok nauki zazwyczaj spędzają na morskich praktykach. Żaglowiec jest jednym z bardziej malowniczych
i chętnie witanych w porcie – to dzięki paradom i popisom marynarskim,
egzotycznej urodzie kadetów, którzy cieszą się wielkim powodzeniem szczególnie
wśród pań, z którymi chętnie pozują do zdjęć.
Cuauthemoc - w języku Indian zamieszkujących obszary Meksyku to spadający orzeł. Takie imię też nosił ostatni władca Azteków, który wsławił się w bohaterskich walkach z hiszpańskimi najeźdźcami. Przepiękny galion na dziobie żaglowca przedstawia właśnie tegoż władcę Azteków. W trakcie postoju w Szczecinie szeroko otwarty dla zwiedzających . W 2007 roku na pokład weszło ponad 50 tyś zwiedzających .
A propos galionów
czyli rzeźb na dziobie żaglowca. Często to piękne ,bezwstydnie nagie
kobiety działające na wyobraźnię ,nie
tylko zamustrowanej załogi. Waldemar
Łysiak pisał chyba w Wyspach Zaczarowanych , że w trakcie rejsu odkrywców właśnie galiony
były elementem wymiany kultur po przywitaniu
przez śniadych tubylców u
wybrzeży Ameryki . Marynarze z lubością mogli posiąść egzotyczne piękności , rozgrzane w swojej prymitywnej
gościnności do przesady i bez
grzechu, bo pojęcie grzechu wpojono im
ogniem i mieczem trochę później . Tubylcy
natomiast oddawali się erotycznym czynnościom obserwując
galiony z białymi kobietami zdobiące dzioby żaglowców .Dla nich to był właśnie sex
egzotyczny , z całą magią białej damskiej skóry. Następnie W. Łysiak opisuje sex wymienny , a więc stosunki
za które marynarze płacili metalowymi gwoździami , które miejscowi wykorzystywali później jako groty do strzał.
Kiedy w ładowniach statków skończyły się gwoździe , marynarze
bezceremonialnie wyrywali je z pokładu . Dopiero interwencja kapitana i zakaz
opuszczania pokładu uratowały jednostki ,aby
umożliwić powrót do kraju. Jak widać znalazłem paralelę łączącą żaglowce z seksem. Teraz żaglowce były całkowicie bezpieczne ,
a międzynarodowe kontakty nawet te bardziej intymne nie wymagały pośrednictwa
gwoździ.
Korzystając z dobrodziejstwa firmy sponsorującej pobyt udaliśmy się w rejs wycieczkowym stateczkiem , gdzie od drugiej strony bez
wszechobecnych tłumów ,mogliśmy obserwować jak morska woda opływa je dookoła łagodnie pieszcząc burty. Widok naprawdę wspaniały i dodatkowo
działający na emocje . Dobrze że wycieczkę odbywałem razem z żoną , dzięki czemu mogłem korzystać i z widoków i z emocji
.Do tej pory tylko raz w dzieciństwie wypłynąłem z Międzyzdrojów gdzieś na „pełne” morze ,ale coś nie bardzo dopisała pogoda. Zostało
mi takie dziecięce wspomnienie że wszyscy rzygali od kołysania , na czele z
saksofonistą , który z racji pracy na statku powinien być odporny na kołysania.
Zdarzenie to nie wywołało u mnie żadnych traumatycznych doświadczeń , ale nie
było później okazji do powtórek . Rejsów po Zatoce : Krynica - Frombork nie można przecież brać
poważnie i zaliczać do tej samej
kategorii.
Coś dla ducha i coś
dla ciała . Nabrzeże zapełniło się budkami z
grillami i piwem . O ile kiełbasa grillowa jest mniej więcej taka sama w każdym zakątku
Polski, o tyle piwa bywają regionalne.
Zaprzyjaźniłem się z piwem Bosman . Bardzo przyzwoite piwo z przyzwoitą
ceną. Miało też pianę . Połączenie
przyzwoitości spowodowało ,że być może zbyt daleko posunąłem się w moich
piwnych sympatiach. Nieszczęściem moim było to
że zbyt daleko odszedłem również od
nabrzeża nasyconego bardziej
plastikowymi budkami toalet. Ponieważ piwo dość szybko człowieka porzuca ,
poczułem nagłą potrzebę udania się na
tzw stronę . Niestety , kiedy dopadłem w końcu
kawiarnię , okazała się nieprzyjazna. Kelner odmówił wydania klucza bez
zamówienia piwa. I to w takiej kolejności , najpierw piwo ,potem klucz.
Ponieważ u mnie ta kolejność nie wchodziła
w rachubę , próbowałem przekupić
kelnera. Bez rezultatu nawet dycha nie zmieniła jego decyzji . Że też tam
właśnie trafił mi się taki gość spod znaku „Nie biorę” .Resztkami sił opuściłem knajpę . Rozejrzałem
się dokoła . Wg uzyskanych informacji najbliższa restauracja znajdowała się 800
metrów dalej . Spacerkiem betka , ale ja
nie mogłem pozwolić sobie na spacer. Boże nie dam rady . Zrobiłem cię jeszcze mniejszy .Nerwowo rozejrzałem się
wokół .Jest !!! kawałek parku , jakieś zarośła
. Szczecinie wybacz . Pędem rzuciłem się w tą stronę . Wpadłem w jakiś krzak w
ostatniej sekundzie moich możliwości utrzymania świadomości. Ufff . Przysłoniłem się z lekka gałązkami i
oddałem się oddawaniu piwa Bosman. A że trwało to i trwało , rozejrzałem się
dokoła . Z jednej strony park , zieleniec krzaki i krzewy , z drugiej jakiś budynek z którego można mnie
było spokojnie obserwować poprzez zamontowany monitoring . Jakiś szyld .
Wytężyłem wzrok aby odczytać napis : Komenda ( i to jaka ! ) Policji
w… Niespotykanemu szczęściu , a
może temu że wszyscy funkcjonariusze byli w terenie zawdzięczam , że
skończyłem to co zacząłem. Adrenalina
skoczyła mi na maksa. To tak jakbym
wlazł do klatki w zoo i klepnął lwa w tyłek . Lwa bynajmniej nie interesowało
by to, że robię tak pierwszy raz w
życiu. Oddalałem się biegiem od miejsca mojej nielojalności wobec
miasta , które mnie gościło . W oddali słyszałem jeszcze zdanie skierowane pod moim adresem :
Te gościu , kozak
jesteś !
Może i tak ale wtedy z akcentem na koza .. Wypierniczyłem się jeszcze potykając o jakiś wykrot czy korzeń. Po świeżo skoszonej trawie
pojechałem jak piłkarz na polu karnym . Do knajpy dotarłem cały zielony, na
łokciach i kolanach . Ale spodnie miałem
suche . Najwięcej radości z mojego widoku :
zielonego ludzika , z trawą za uchem miała moja własna ślubna
małżonka. Trudno , tak jest ze swoimi , są najsurowszymi recenzentami naszego życia . Od tamtej pory
pamiętam : Manifestując swoje uczucie do
piwa nie oddalam się na bezpieczną odległość
od trójkącika Piwo tak na mnie działa. Niestety.
Czwarte z równym powodzeniem mógłbym
wlać od razu do pisuaru . Ten sam efekt.
I tak z powodu zwykłej
fizjologii odszedłem od
tematu żeglowania , Ale przecież dzięki niej mogę powiedzieć : nic co ludzkie nie jest mi
obce.
|
16 czerwca 2009
| |
W zeszłym tygodniu w ramach tradycyjnej
wolnej soboty, tradycyjnie też doszło do
wymiany zdań między mną , a młodszym dziedzicem mojego nazwiska. Młody dał
ciała jak to młodzież w tym trudnym wieku. Otóż jego babcia a moja teściowa
powróciła z wielkim hukiem z Irlandii gdzie wizytowała była
swojego syna a zarazem mojego szwagra który od dwóch z górą lat w ramach
emigracji wykłada wino i whisky na
półki korporacyjnego domu handlowego.
Młody po pierwsze wyraził niezadowolenie z
prezentu jaki otrzymał od babci a następnego dnia przygadywał babci gdy
ta z wypiekami na twarzy opowiadała o
wizycie w katedrze świętego Patryka w
Dublinie .Zawsze byłem
bezkompromisowy złośliwy i
uszczypliwy ale to co wyczyniał
młody przeszło moje wyobrażenia.
Odciągnąłem go na bok .Co ty wyprawiasz ? spytałem. Dlaczego jesteś taki
złośliwy wobec babci?
Mam to po tobie – odpowiedział
Synu ! - Byłem złośliwy ale nigdy
nie przekraczałem granicy dobrego
wychowania.
To jaki mam być ? spytał młody
Jaki ? - chodź do pokoju.
Wlazłem w Internet odszukałem
piosenkę Dezyderata w wykonaniu Artystów Piwnicy Pod Baranami . Na youtubie odszukałem teledysk
Młody doszukał sobie słowa , oto
one jeżeli nigdy nie słyszeliście
zapraszam do przeczytania . Jeżeli znacie nie zaszkodzi przypomnieć
sobie :
Przechodź spokojnie przez hałas i
pośpiech
i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy o ile to możliwe bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie wysłuchaj też innych, nawet tępych i nieświadomych oni też mają swoją opowieść oni też mają opowieść unikaj głośnych i napastliwych unikaj głośnych są udręką ducha niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla ciebie źródłem radości bądź ostrożny w interesach bądź ostrożny w interesach na świecie bowiem pełno oszustwa bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia ani też nie podchodź cynicznie do miłości bo ona jest wieczna jak trawa bo ona jest wieczna... unikaj głośnych i napastliwych unikaj głośnych są udręką ducha przyjmij spokojnie co ci lata doradzą z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj a więc żyj w zgodzie z bogiem czymkolwiek on ci się wydaje w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat jest to piękny świat... znalezione w starym kościele św. Pawła w Baltimore datowane 1692r. przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat jest to piękny świat...
Synku tylko i
aż tyle , reszta jest nie istotna.
|
14 czerwca 2009
| |
Długi weekend
.Dzięki dobrodziejstwu urlopu i
konsekwencji działania , w środę zaraz
po pracy razem z całą najbliższą rodziną
obrałem azymut na Gorce. Bokami , objazdami i sobie wiadomymi skrótami po około
dwóch godzinach na horyzoncie zamajaczył
i krzyż miejscowej kalwarii . dokładnie oświetlony , który jak latarnia
morska z odległości kliku kilometrów
wita mnie ciepłym światłem.
Już w domu.
Po otwarciu furtki okazało się , że moje koszenie trawy dwa tygodnie wcześniej
zdało się przysłowiowemu psu na buty. Zewsząd wystawały przerośnięte źdźbła i rośliny dwuliścienne , których nie zdążyłem
potraktować opryskiem. Kwietniowa temperatura zmotywowała mnie do rozpalenia kominka. Przy
trzasku płonących smolnych szczap i kieliszku wina z Corbiers
poczułem się jak w domu. Minął dzień
W czwartek już rano dotarła do mnie świadomość mnogości prac jakie na mnie czekają. Dobrze
że jest święto , łatwiej mi będzie pogodzić się z tym wszystkim. W myśl zasady
co boskie Bogu a cesarskie cesarzowi ,po południu wieś przydymiła się z lekka .Grille
pracowały pełną parą opiekając kiełbaski , goloneczki w zależności od zamiłowań kulinarnych i nikt
nie komentował komu lub czemu zawdzięcza
ten nowy polski obyczaj. Ja wylądowałem u znajomych doktorów .Nowe ziemniaczki z grilla w połączeniu
ze świeżą bryndzą były fantastyczne. Szczególnie że konsumpcji
towarzyszył nam koncert trznadla , któremu zupełnie nie
przeszkadzało że śpiewa do kotleta.
Niczym jeden z tenorów prężył się i
nadymał pozując do fotografii w całej
swojej żółto zielonej krasie .Z imprezy wyszedłem podbudowany ponieważ w sprawie gór coś zmienia się na dobre. Pełno
w tej chwili informacji o tym , że góry
masowo rozjeżdżane są motocyklami
terenowymi i quadami. Do czasu kiedy jazda po górach byłą domeną grupki zapaleńców , wszystko było mniej
więcej w porządku. Po woli jednak rozrywka ta zbłądziła pod strzechy i zaczęła się prawdziwa tragedia . Nie ma już
cichych i spokojnych szlaków. Na plecakach i turystycznych butelkach można z
powodzeniem nalepić sobie ostrzeżenie znane do tej pory wyłącznie z samochodów
: Uważaj motocykle są wszędzie. Być może
świadomość zagrożeń , a może potrzeba
oryginalności spowodowała nowe hobby –
konie. Miejscowa elita przesiada się z
motocykli na konie .Wiejskie perszerony i małe bieszczadzkie koniki dostają
siodła i szlachetnieją . Ponieważ coraz mnie poletek na których sieje się zboże
dla własnych potrzeb , a coraz więcej łąk za które Unia dopłaca ,miejsc do tej końskiej fascynacji nie brakuje. Mniej nawozów więcej natury .Pojawiają się zające , których populacja kiedyś ogromna zaczęła nagle spadać . Okazuje
się że dla swego menu zając potrzebuje czternaście różnych roślin. A z
niektórymi my ludzie walczyliśmy, bo to chwasty. Teraz mniej chemii ,więcej łąk i więcej zajęcy. Pojawił się ponoć i
borsuk który jest wyznacznikiem czystości
środowiska. Jeżeli to idzie w tym kierunku , to popieram.
W piątek od
rana koszenie . Nowa kosiarka hałasując do 112 decybeli obsypywała mnie co rusz mokrą zmieloną trawą ,
przypominając mi , że posiadanie gospodarstwa na wsi to nie bułka z masłem. W
ramach integracji na początku mojej
wiejskiej historii postanowiłem nauczyć
się kosić po chłopsku , jak ojciec z ojca jak dziad z dziada .Kupiłem kosę . drewniane kosisko , nawet osełkę do
ostrzenia. Ćwiczyłem wytrwale za chałupą i już po tygodniu byłem gotów . W pełnym rynsztunku pojawiłem się na skarpie.
Zamach ,cięcie, zamach cięcie, jakoś szło. I kiedy już zaczynałem wierzyć, że
jestem genialny i utalentowany noga osunęła mi się na bardzo stromej łączce. Sturlałem się razem z kosą na drogę przebiegającą poniżej. Wstałem sprawdziłem
swój stan. Dzięki Bogu nie wbiłem sobie nigdzie kosy .Otrzepałem resztki
trawy ,złożyłem kosę .Jedno ostrzeżenie wystarczy .Po południu kupiłem podkasz arkę i tak jest do dzisiaj . Dopiero
miesiąc po moim wypadku , kiedyś przy
kielichu, poprzedni właściciel przyznał się ,że też nie raz zjechał na tyłku ze skarpy.
Kiedy
wydawało mi się że wyczerpałem plan dnia
, sąsiad postanowił mi sprzedać trochę
drewna do kominka .Skwapliwie skorzystałem z tej propozycji .ponieważ do
zimy drewno przeschnie . Targowanie
, a właściwie kupcenie jak to się mówi przebiegło tradycyjnie. Żona
Jaśka zrobiła nam po drinku .Przepis jest prosty: bierzesz
wysoką szklankę wlewasz do połowy
wódkę
własnej produkcji , dolewasz tyle samo Pepsi i wrzucasz dwie kostki lodu
.Przy trzecim kieliszku lód jest już nie
istotny. Szczere z założenia podejście Jasia
do gościnności określiła nasza wspólna znajoma : Pierwszego drinka pijesz z gościnności , drugiego na własną
odpowiedzialność , a trzeciego po upewnieniu się że ktoś wskaże ci drogę do domu. Wytrzymałem
po męsku trzy drinki doceniając gościnność Jaśka a także przystępność ceny drewna
. W trakcie naszej transakcyjnej posiadówki jego najstarszy
syn przywiózł wspomniane pnie , krojąc je następnie na kloce trzydziesto centymetrowej długości w sam raz do kominka . Inny sąsiad z
własnej inicjatywy zaczął rąbać mi to drewno na kawałki. Staszek od czasu do
czasu wykonywał odpłatnie pewne prace na moją prośbę. Teraz nie zdążyłem nawet poprosić
.Znowu trzeba będzie wypić ,płacąc Staszkowi. Tutaj zasady są proste. Zamawiasz -wypijesz ,Odbierasz - wypijesz, jak
dziękujesz- stawiasz , jak przepraszasz- stawiasz. Tak więc wiesz od razu co masz zrobić
w jakiej sytuacji .Prowadząc aktywne życie musisz jednak kontrolować wątrobę . Pomijając stan
na zajątrz bardzo dobrze się tutaj czuję
.Załatwianiu formalności z drewnem towarzyszyły
rozmowy na tematy ogólne , ograniczone do własnego osiedla. Dzięki temu
wiem już co w trawie piszczy.
W sobotę od
rana porządkowałem drewno w drewutni .Po odrzuceniu kupy takiego śmieciowego drewna , okazało się
że mam jeszcze dość dużo przesuszonego buka
dzięki czemu najbliższe święta obejdą
się bez dodatkowych zakupów. Świerk
doschnie, buk suchy , jednym słowem
kupuj węgiel latem .Zebrałem się w
sobie i przy użyciu mojej małej spalinówki
pociąłem
wszystkie badyle , gałęzie i krzaki jałowca ,które leżały bezładnie od
pewnego czasu. Grubsze gałęzie pójdą do
kominka , cieńsze nawet pokryte igiełkami przeznaczę do grilla
.Pstrągi mają po nich świetny aromat.
Zaraz potem
pojawił się Staszek któremu zapłaciłem za rąbanie drewna , cena była ludzka wypiliśmy więc piwo na owocne zakończenie
usługi .Dokupiłem jeszcze u Staszka miotłę drapachę z wierzbowych gałązek .Było czym posprzątać po cięciu i rąbaniu .Starszy wniósł całe pocięte
drewno po kilku stromych stopniach a ja
ułożyłem je wewnątrz drewutni .
Po robocie . I
tylko z biegiem dnia coraz bardziej nawalały mi naciągnięte mięśnie. Nie obyło się bez naproxenu , który żona wtarła mi w bolące ramię . Z jednej strony to wina urzędniczego życia ,
a rzuciłem się na robotę jak szczerbaty na suchary
. Z drugiej jednak strony dwa lata temu wyłożyłem się na nartach tak konkretnie, że do dzisiaj nie wiem jakim cudem obojczyk wytrzymał
. Przez następne pół roku podnoszeniu
ręki towarzyszyło chrupnięcie w barku .
A szybkie zmęczenia pozostało do dzisiaj.
Wieczornej
wizycie sąsiadów towarzyszył mi ten cholerny
ból ale i tak usłyszałem hit wieczoru.
Staszek leci do Ameryki .Nie nie ten co rąbał mi
drewna , ale inny ten na którego mówią
Staszek z Górnego Pola. Staszek jak to sam powiedział , będzie miał przesiadkę
we Francji albo we Frankfurcie. Staszek wyznał że jedzie w celach turystycznych Staszek to temat na książkę , a może nawet dwie. Gdybym
był celnikiem na lotnisku w Chicago i gdybym od wyżej wymienionego Staszka na pytanie o cel podróży usłyszał odpowiedź turystyczny – umarł bym ze śmiechu
Staszek jedzie do Ameryki. Czy Ameryka jest na to gotowa?.
Dzisiejszy
przyjazd teściowej to jakby odtrąbienie końca
weekendu , chociaż dopiero od rana , to co mamy na zewnątrz można nazwać dobrą pogodą . Teściowa ma znowu szczęście .
posiedzi dwa tygodnie razem ze swoją przyjaciółką i jej psem. A za dwa
tygodnie jak przyjadę po nie, trawa
podobnie ja dwa dni temu prosić się będzie o koszenie , przerośnięta
ponad miarę .W przyrodzie to się nazywa cykl. Ech !
|
12 czerwca 2009
| |
Współczesna technologia
komputerowa pozwala na spełnianie wielu swoich fantazji. I nie mówię
tutaj o stronach do których dostęp można wykupić SMS-em
za 19,90 + Vat . Zyskujemy w ten
sposób dostęp do galerii zdjęć oraz wielu filmów nawet w technologii HD .
Kończę bo za chwilę zaczniecie zastanawiać się skąd jestem tak dobrze
poinformowany. Cóż molgłęm gdzieś o tym przeczytać .Na przykład . Wracając
zaś do tematu korzyści z technologii . Całkowicie
bezpłatnie , w ramach jakieś z usług Google mogę napisać cały duży tekst , a następnie za pomocą jednego klawisza przetłumaczyć go na wiele
języków świata . Wiele mnie nie interesuje tylko francuski, ze względu
na fakt posiadania wiernych
przyjaciół z południu tego pięknego kraju.
Cztery dni temu odebrałem list po polsku , pisany ręką mojego
francuskiego „brata” .Gościu zagooglował
automatem tekst z francuskiego na
polski .Oto wynik ( w trosce o prywatność
pominąłem pewne szczegóły ),
brzmienie w oryginale
… Hi friends!
Witaj mój bracie! Tłumaczenie przez google piszę w języku francuskim i będzie samodzielnie tłumaczenia w języku polskim! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Annya wreszcie pozbyć jej ból pleców. W tym domu jest wciąż w budowie (1 rok), a wynik będzie naprawdę wielki ... Wreszcie! Następnie poczekać na 15 lat! Duże pokoje: istnieją 4 i każda z nich ma własną łazienkę ... Toalety: istnieją 5! Kuchnie: Istnieją 2 (ale 3 miesiące w starej kuchni będzie mojego biura). Wiadomości jest 50m ²! Nowa konstrukcja jest w całości z drewna (Cedar Kanady zewnętrznej ściany) i duże zatoki okna i bardzo wydajne izolacji. Należy zwykle nie potrzebują ogrzewania (choć nadal kładzie) Na ziemi, będzie gliniane (jak w pozostałej części domu) Mamy również zbudował taras, 80 m, które mogłyby Annya tan gdy przyjdziesz! Prace zostaną zakończone ... w miesiącu listopadzie .... jest długi, bardzo długi, ale w końcu ma w domu ponad ....! Going to musiał sprzedać wiele, wiele, wiele ton soya zapłacić za to wszystko .... ale zobaczymy! I kiss you i powiedział, że wkrótce! Eric
Jest mój mail, co jest zrozumiałe w języku polskim? Nie wiem, i wolą nie
wiedzieć! …..
Przy czytaniu zabawy było co
niemiara . Do tej pory zwykle pisaliśmy sobie po angielsku, ale Eric
postanowił wznieść się na wyżyny. I wspiął się . A czy my Polacy jesteśmy w
czymś gorsi ? Napisałem po polsku o tym jak zrozumiałem tekst i klik ,
Google przetłumaczyło go w lot na
francuski. Poczta mailowa w parę chwil
przerzuciła go dwa tysiące kilometrów na południowy zachód . Wczoraj wieczorem
zadzwoniła żona Erica ,pogadała sobie z moją żoną ( Obie używają francuskiego
jak swego, przy czym jego żona ma to
wrodzone , moja nabyte ).Pół godziny chichotały wyjaśniając co mieliśmy na
myśli pisząc do siebie listy , a co zrobił z tego Google.
W zeszłym roku pozwoliłem sobie na takie tłumaczenie
tekstu pewnego zaprzyjaźnionego Rumuna ,
węgierskiego pochodzenia który napisał do mnie po angielsku. Tekst był
z pomyłkami i bezduszna maszyna
zamiast „wielkie dzięki „ przetłumaczyła mi „ duży zbiornik” Zoli troszkę się rąbnął , a maszyna jak
maszyna jest glupia ,tylko konstruktor
był inteligentny Pamiętajmy o tym
wypiekami na twarzy powtarzamy zafascynowani techniką
: „love machines , cyber sex
„ czy tym podobne określenia .
Mnie w dalszym ciągu fascynuje żywy człowiek
.
|
09 czerwca 2009
| |
Kiedy wracam myślą do akademickich czasów , do tej całej sfery dydaktycznej niezbędnej i
nieuniknionej przebiegam przez nią
szybko jak zdjęcia z albumu cioci Zosi
szybko przerzucam zdjęcie jedno po drugim .Mijają mi twarze , urywki zdań
,myśli przewodnie i rubryki w indeksie. Wszystko to zlewa się w jedną różnokolorową masę .O wiele lepiej sytuacja
wygląda gdy wspominam imprezy ,
wydarzenia i działania tak zwanego studenckiego życia rozrywkowego. Imprezowało
się ,trzeba to przyznać i pewnie gdyby
nie konieczność uczęszczania na zajęcia
stoczylibyśmy się z tej równi pochyłej
którą jest toksyczny związek człowieka z alkoholem. Imprezowało się ,
piło wino , słuchało płyt które syn działacza partyjnego zwoził z Zachodniego
Berlina. I tacy progresywni , lub tacy Cohenowsko rozmarzeni
kochaliśmy cały świat. A czy cały świat kochał również nas? Z tym bywało
różnie. Gdy tak wertuję pamięć natrafiam
na historię obok której nie przechodzę
spokojnie ,ponieważ zachowałem się jak ostatni szczeniak , raniąc czyjeś
uczucia. Niechaj to dzisiejsze wyznanie przyczyni się do uciszenia
sumienia własnego . W ramach niesamowitego szczęścia trafiłem do akademika Nowy Żaczek
gdzie w dwu osobowym pokoju zamieszkiwałem sam. Właściwie to nie sam
,ponieważ w jakiś dziwny sposób
waletował w nim fajny jak się potem okazało facet studiujący geografię
niejaki Jurek. Jurek był egzemplarzem
samym w sobie . W trakcie pobytu ze studencką praktyką w Moskwie nabył drogą
kupna marynarkę w kolorze krwisto czerwonym ,przetykaną gęsto złotą nitką .
Towar ekstrawagancki nawet jak na nasze warunki ,więc z tą Moskwą to pewnie
była ściema. Marynarka za to gwarantowała mu powodzenie na każdej imprezie ,
ponieważ w najsłabszym nawet świetle
połyskiwała tęczowymi punkcikami
wokół tworząc fantastyczną aurę wokół Jurka. W takiej aurze zerwać panienkę
było całkowicie nieskomplikowane. Wracając zaś z podbojów stawał Jurek przed drzwiami naszego pokoju spoglądał na
zegarek i wpasowując zawsze aktualną
godzinę śpiewał fragment piosenki zapomnianego pewnie już zespołu Andrzej i
Eliza : jest czwarta rano , może już piątej pół. Bywała więc szósta albo
siódmej pół itp. Jurek miał jeszcze
jedną pozytywną cechę przepadał gdzieś na całe tygodnie a ja organizowałem swój czas według własnego
uznania. Oj organizowałem , a gdy sesja zaczęła zbliżać się z szybkością
huraganu rzuciłem się na naukę jak
szczerbaty na suchary. Organizowano nawet takie dwójki czy trójki na wzór
murarskich aby szybciej wykonać to swoje
trzy zet: zakuć , zdać , zapomnieć. Rozglądałem się wokół siebie
w oszukiwaniu naukowego partnera gdy
podeszłą do mnie Janina ,
koleżanka z grupy. Była starsza ode mnie o jakieś dwa lata , masywnie
zbudowana i posiadająca tak zwany nie nachalny typ urody. Jako kobieta nie fascynowała mnie
nigdy . Była jednak typem dobrego
człowieka i z tego powodu kręciła się zawsze w naszym kręgu wzajemnej
adoracji towarzyskiej. To ona sama zaproponował mi wspólną naukę. Nie miałem wyboru, zgodziłem
się .W pracowitej atmosferze zgłębialiśmy wiedzę a trzeciego wieczora…
Trzeciego wieczora Jasia przyszła do
mojego pokoju szlafroku , wygodnie i domowo. Zwlekała ze sobą jakiś prowiant i przygotowała kakao .
Kolacyjka oderwała nas od problemów winy i kary .Atmosfera z początku
luźna powoli gęstniała stając się nie do wytrzymania. Janina powoli
realizowała plan z którym przyszła . Ja
byłem już świadomy tego planu i robiłem wszystko aby się nie zrealizował .
Zamiast wprost powiedzieć nie zacząłem wymyślać .Nie chciałem skrzywdzić Jaśki ,
Nike potrafiłem być też uczestnikiem jej planu. Ja potrzebuję chociaż odrobiny
uczuć wyższych. Położyłem się w końcu
na łóżku z kamienną twarzą . Ona siadła
przy mnie patrząc mi prosto w oczy zbliżała swą twarz do mojej .
Jest mi
źle- powiedziałem
Powiedz co
cię trapi , ulży ci zaproponowała Ona
Wiesz
zakochałem się i jestem z tego powodu nieszczęśliwy. Wiem że ona ma innego ,
ale w niczym mi to nie przeszkadza .Trudno .Będę kochał ją w głębi serca,
cichutko , miłością wielką i tragiczną.
Janina
położyła mi dłoń na włosach i gładząc po policzkach odrzekła :
Mój ty
nieszczęśniku jest tyle dziewczyn które
były by zachwycone takim uczuciem. A ty ,ty kogo sobie wybrałeś. Zakochałem się
w Adze .Łgałem jak z nut dla uwiarygodnienia mojego opowiadania łza
spłynęła mi w kącik oka, a następnie
leniwie po policzku spadając na poduszkę. Patrzyłem w dal nieobecnym wzrokiem . Tutaj dla informacji
powiem że Aga to była super dziewczyna .Dobrze
zbudowana , nieźle ubrana i
wyemancypowana ja na tamte czasy . Gaceni na skinienie zawsze czekali w pobliżu. Do tego
imprezowiczka , brydźystka i
uczestniczka paru organizowanych u mnie imprez. Trafnie wybrana jako przykład uczucia niemożliwego do
spełnienia. No naprawdę mogłem cierpieć ile dusza
wytrzyma. Joanna wyprostowała się i wyszła . Uff ulżyło mi . Obyło się
bez kłopotliwej sytuacji i ofiar , tylko trochę zrobiłem z siebie idiotę .
Za wcześnie
jednak było na zacieranie rąk. Drzwi otwarły się a w nich zgodnie obok siebie
stała Janina i Aga. O Boże zapomniałem
że to Janina przyprowadziła ją do mnie
na pierwszą imprezę. Obie pochodziły z tego samego miasta.
Antoni chce
ci coś powiedzieć – rzekła Jania zwracając się do Agi
A do mnie
powiedziała : No powiedz jej nie męcz się to ci naprawdę ulży.
Nie zmienia
się koni w połowie przeprawy. Cały czerwony powtórzyłem te wszystkie słowa o
uczuciu ,szalonym i nagłym.
Ale ja mam
już chłopaka powiedziała Aga wyraźnie spłoszona . I wtedy to zauważyłem że ten
cały jej tupet , ta pewność siebie
uleciały gdzieś . Aga siedziała również zdenerwowania i lekko spłoszona.
Będę Cie
kochał platonicznie ,to m i musi wystarczyć. – podsumowałem.
Wy , wy
wszyscy jesteście zdrowo rąbnięci powiedziała
i wybiegła z pokoju.
Przykro mi że
tak ulokowałeś uczucie powiedziała pełna
zrozumienia Jasia , zebrała naczynia po kolacji i wyszła do siebie. Zostałem
sam . Trwało to dobrą chwilę nim doszedłem do siebie.
I było by
wszystko w porządku gdybym zachował tą
wydarzenie w zakamarkach jedynie
swojej pamięci. Ale nie jak ten debil zapragnąłem podzielić się tą informacją z
moim jak mi się wówczas wydawało
przyjacielem . Było minęło ale powróciło jak bumerang.
Jakieś trzy
tygodnie później siedząc w Mozaice na kawie zaczęliśmy jakąś jak zwykle głupią
dyskusje. Wtedy to podsumowując jakąś kwestię Janina powiedziała :
- zrobię to
tylko nie z Antonim, bo potem powie że
mu chciałam wleźć do łóżka.
Gdyby mnie
wtedy walnął w twarz zawodowy bokser ,policzki nie paliły by mnie tak mocno jak
w tej chwili . Gdyby w pobliżu była jakaś dziura , bądź gdybym potrafił
się zapaść pod ziemię zrobił bym to niechybnie i bezwarunkowo. Nie wiem ile
jeszcze osób w towarzystwie znało to opowiadanie ale nikt nie pytał o co chodzi.
Jasiu jeżeli jakimś
cudem przeczytasz ten tekst , wiedz o tym że gryzie mnie to do dzisiaj !
Dużo pracowałem
nad tym aby umieć zachować w sobie to co
tajemnicą powinno zostać.
Nauczyłem się również że nie jest ujmą dla honoru
mężczyzny odmówić kobiecie , pod warunkiem że zrobi to w kulturalny i taktowny sposób.
Nie ma
zwierzeń które zapadają raz uczynione ,zapadają
się jak w grób.
Nawet ksiądz
któremu opowiesz coś na spowiedzi gotów
zrobić z historii temat niedzielnego kazania , delikatnie zmieniając imiona głównych bohaterów .
Co zaś się
tyczy Jurka , mojego waletowicza to kila lat temu widziałem go w Teleekspresie , gdzie
pokazywano go z tej okazji , że samochodem przejechał obie Ameryki z końca w koniec. Jeżeli był w
swojej połyskującej marynarce ,to na pewno zrobił furorę gdziekolwiek się
pokazał .
C d7 G d7 G7 C
Jest trzecia rano, może już czwartej pół, a w dach bije jednostajny szum. C d7 G d7 G7 C I wycieraczki jedna tam druga tu, w kółko tańczą taniec swój. C7 F f C I abym zdążyć mógł na czas, jesienny szpaler z drzew przy drodze trzyma straż C d7 G d7 G7 C F Tak życie moje biegło mi, naprzód wciąż, z kąta w kąt, nigdy nie patrzyłem w tył. C7 F f C Pół świata gonię od trzech dni, po latach znalazł mnie, twój bardzo krótki list. C d7 G d7 G7 C I odtąd tylko jedno wiem - Kocham Cię, niech się dzieje to co chce.
|
07 czerwca 2009
| |
Z dawien
dawna deklarowałem że blog ten jest
wolny od polityki . Pełno tu za to wspominek, a wybory to okazja do jednej. W czasach kiedy
głosowanie ,obowiązkowo bez skreśleń oznaczało
pełne poparcie dla władz rządzącej wtedy jedynej partii, której towarzyszyły w postaci figowego listka
dwa stronnictwa . Harcerze i smutni panowie chodzili po domach i informowali :
Dzisiaj wybory a pan pani jeszcze nie oddali
głosów .
W takiej
atmosferze wchodzenie do kabiny ,za kotarę w celu dokonania skreśleń , albo pobranie i nie wrzucenie głosu do urny
urastało do rangi działań
kontrrewolucyjnych. W tych to czasach
zdarzyła się pewna historia przemilczana przez media i podręczniki historii , a
ponieważ znam ją jak to się mówi z wiarygodnych źródeł nie zawaham się jej teraz użyć .
Lata
siedemdziesiąte Komisja Wyborcza w szkole podstawowej , w niewielkiej wsi w
pobliżu miasta, kiedyś powiatowego po
reformie administracyjnej z 1975 r. po
prostu miasta.
Wszystko
przebiegało zgodnie ze scenariuszem. Komisja wyborcza , listy , karty i urna. I
zgodnie z obowiązkiem wobec prawa zbudowano
kabinę dla ewentualnego wrogiego
elementu . Umieszczano ją jednak na samym końcu ,w rogu dużego
pomieszczenia , aby zniechęcić ewentualnych
amatorów . Zgodnie ze
scenariuszem pierwsza też od lat
pojawiała się stara Sochowa . Od
lat odbierała kwiaty wręczane przez komisję
dla pierwszego głosującego. Wszyscy to
rozumieli i nawet dawali jej szansę , ponieważ komisja wyborcza była chyba jedyną lub jedyny ciałem które jej kwiaty dawało. Po porannej mszy pojawili się pierwsi chętni .Szast prast
obywatelskie postawy , odbiór karty , trzy kroki , urna wrzut i załatwione .
Głosujemy bez skreśleń ! krzyczały hasła. Gdzieś
koło dziewiątej zaległa chwilowa cisza
potem pojawił się Jankowski ten co to mieszka pod lasem i od czterech lat nie
rozmawia z teściem ,podobno z powodu jakichś zapisów ziemi czy czegoś takiego .
Wziął kartę i udał się do kabiny . Po
chwili wyszedł z niej i opuścił lokal .
A głos ?
Nie wrzucił
kartki , szerokim łukiem ominął urnę i oddalił się . Po nim wszedł następny i procedura nie
wrzucenia głosu powtórzyła się . W oczach komisji wyborczej pojawił się strach
, skóra na plecach ścierpła jak od zimna . Toż to jakiś wysyp elementu wrogiego
, kontrrewolucyjnego . To woda na młyn
imperialistów z Bonn . Toż to ten szary
element sypiący piasek w tryby socjalizmu i sikający do mleka zdrowemu
Polskiemu Chłopu. Po godzinie
tego bezradnego przyglądania się wyczynom ludu , ktoś z komisji
zaciekawiony zajrzał do kabiny do której karnie
zgłaszali się po kolei wszyscy wyborcy. Oczom jego ukazał się następujący widok
:
W kabinie z
powodu braku innego odpowiedniego mebla , za stolik służyła maszyna do szycia. Taka starego typu na dekoracyjnych metalowych nóżkach obudowana drewnem którą napędzało się siłą nóg . Początkowo przykryta
zielonym suknem które zsunęło się na podłogę teraz oczom ukazało się drewniane wykończenie
powierzchni oraz obco brzmiący napis
Singer .
Na blacie znajdowała się dwie deski które tworzyły jakby drzwiczki , przez które
wyciągało się drzemiącą w środku maszynę . Pomiędzy
tymi deskami znajdowała się szpara szerokości kilku milimetrów z wystającą z niej na kilka centymetrów białą kartką . Członek wysokiej komisji ostrożnie
wyciągnął i rozłożył wzdłuż zgięcia.
Byłą to najprawdziwsza karta do głosowania . Szybko zaciągnął
kotarę i otworzył drzwiczki do maszyny .Wewnątrz
znajdowało się około stu identycznych
kart do głosowania. Pieczołowicie złożonych
leżących jedna koło drugiej. Szybko pozbierał karty i gdy w lokalu nie
było nikogo komisyjnie , po chwili narady wrzucili
kartki do urny. Ciekawe oko komisji
zauważyło że na co drugiej kartce widoczne były ślady skreśleń .
Prawda okazała się prozaiczna . Chłopi uznali że urnę dla ich wygody
dostarczono do kabiny ,widząc szparę w
blacie tam wtykali swoje głosy. Jeden
drugiemu ,jeden drugiemu podpowiadali to rozwiązanie i tak szeptana informacja mogła okazać się przyczyną zawału serca obwodowej komisji wyborczej.
Błyskawicznie wymieniono mebel i reszta głosowania odbyło się już bez przeszkód .
Radosne informacje dziennika telewizyjnego podały nazajutrz informację , że oto w dniu wczorajszym ( tamtejszym wczorajszym ) w głosowaniu wzięło udział 99,3 % głosów A
bez skreśleń głos oddało 99,7 % .
Dzisiaj już
nie produkują takich maszyn a stoliki
przerobiono na stylowe toaletki
,czy grillowe stoliki. Pomysłowość ludzka w dalszym ciągu nie ma jednak
granic .
|
05 czerwca 2009
| |
Wieczorne piwo w gronie znajomych . Dokładnie w męskim
gronie znajomych. Tylko męskie tematy i tylko męskie piwo , bez żadnych takich cynamonowych czy jabłkowych klimatów. Czas leci
i albo szybciej pijemy te piwa z
upływem wieku , albo zostaliśmy tak
zdominowani przez swoje piękniejsze
połowy że po dwóch szklankach zaczęło się nerwowe spoglądanie na zegarek i gra
uników . Do domu , do domu. Ja na
to nad wyraz rzadkie ostatnio spotkanie w gronie starych kumpli przygotowałem się
starannie , więc czas nie był dla mnie żadnym fetyszem . Żona też celebrowała swoje znajome. Kiedy więc już prawie wszyscy nasi znajomi obrali azymut na
drzwi , a ja zostałem jeszcze na chwilę
nad nie dopitą szklaneczką , usłyszałem z drugiej strony: Choćbym mówił językami anielskim i ludzkim a
miłości bym nie miał , byłbym jak o ta miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący . Słowa dobiegły mnie z końca stołu .
Rzeczywiście siedział tam Janusz , a że trwał w pozie niedbałej ni to
obywatel rzymski, ni to
menel podgórski nie zauważyłem go z za pustych szklanek.
Co cię tak
wzięło na klasyków?
Życie .Życie
udowadnia że klasycy są ponad czasowi.
Janusz był
moim znajomym od trzydziestu z górą lat .Mniej więcej w tym samym czasie angażowaliśmy się
uczuciowo i porzucali stan kawalerski. Do końca nie byłem pewien kto kogo motywował do tych działań , czasem jednak ,
jak kobiety opowiadają sobie wrażenia z
życia my wymienialiśmy swoje doświadczenia. Zawsze jednak
zachowując margines intymności , abyśmy mieli poczucie prywatności małżeńskiego związku . Z czasem kiedy proza dnia coraz brutalniej
zaczęła wkraczać na salony związku
,wspomagaliśmy się nawzajem , przynajmniej
dobrym słowem. Dzięki kontaktom z Jankiem
stwierdziłem wielokrotnie , że nie powinienem się jeszcze udawać na
terapię ponieważ pewne zachowania tak
moje jak partnerki wpisują się w pewien
schemat działań , w jakąś rolę
pisaną przez życie. Z niedopitym piwem
przesunąłem się naprzeciw kumpla ,on poprawił się nieco na dębowej ławie czekając na jakiś znak
gotowości do słuchania .
- Jak to więc
z tymi instrumentami ? Spytałem zgodnie
z oczekiwania
-
Okazało się więc że jestem jako ten cymbał brzmiący , bo nie zdecydowałem się zabrzęczeć miedzią - rozpoczął
filozoficznie . W ostatnią sobotę wybrałem się ze swoją ślubną małżonką na
pomiar biustu. Mnie tam ten pomiar nie jest potrzebny , bo przez nasze wspólne lata zapamiętałem te
jej cycuchy tak , że z pamięci mógłbym odwzorować je w trzech wymiarach . Ale to ponoć ważne dla biustonosza. Rozwój cywilizacji powoduje jakieś zamiany genetyczne i piersi nie są już takie wymiarowe jak
kiedyś. Dopasowując się do męskich wyobrażeń przy małym obwodzie pod
biustem mają duże miseczki. Nie ma już dużej trójki , i nie
porównasz biustu do jedzenia , melony, jabłka , pomidory , czy jajka , nawet te
sadzone. Ponoć w naszym mieście są dwa
takie specjalistyczne punkty , gdzie można to zmierzyć i dobrać według rad
fachowca w spódnicy. W młodości gdybym nie był facetem mógłbym być
biustonoszem , ale teraz widzę nową alternatywę – mierniczy biustu - jak to
brzmi ! Dotarliśmy na miejsce , lekko tylko błądząc na nowym osiedlu. Sklep
pełen gwaru i ruchu Wewnątrz pomiędzy stanikami przesuwają się kobiety , do tego znajome i koleżanki kierowniczki. Mogę Ci tylko powiedzieć byłem
w mniejszości. Byłem jedynym facetem w całym sklepie . Nie mogłem znaleźć sobie
miejsca i wyglądałem tu trochę jak zagubiony fetyszysta , czy gość który pilnie
potrzebuje rozmienić sto złotych. Moment skrępowania minął po chwili tak u mnie
jaki i u kobiet, które zgromadzone wokół ławy na czerwonych kanapach , rozprawiały
o nowych modelach , kolorach i tylko
wtajemniczony mógł się domyślić , że nie chodzi o samochody. Nie
złapałem wszystkiego i dalej nie wiem który biustonosz jest wypasiony , a który
odjechany . Z tą niewiedzą przyjdzie mi już chyba umrzeć . W pewnej chwili
jedna z pulchnych klientek powiedziała
do koleżanki wyciągając coś z reklamówki : zobacz co kupiłam Michałowi na
urodziny . Podniosłem oczy z nad folderu
, w torbie tkwił czarno czerwony, mocno koronkowy gorset. Szczęściaż z
tego Michała pomyślałem wracając do
reklamy bielizny .Idealne nogi w
idealnych pończochach .Idealne biusty otulone mgiełką koronek .Całość wyglądała
jak obietnica raju. I jeżeli tam ma wyglądać Raj , to już dzisiaj gotów jestem
zgłosić akces. Ale chwilunia Jasiu- pomyślałem. Przecież ty siedzisz tutaj a
twoja kobieta mierzy piersi . Kupi stanik w prezencie dla Ciebie. Że nie masz
dzisiaj urodzin? . Nie szkodzi .Ileż raz Ona , Twoja żona otrzymała kwiaty bez okazji . Buty , a i jeden beret chociaż nie był on wcale żadną sugestią wieku.
Ponoć prezenty bez okazji są najważniejsze. W ciągu dwóch godzin jakie
spędziłem w sklepie doszedłem do całkiem ekstrawaganckich modeli. Nawet się
trochę podjarałem , gdy zza kotary wyszła żona .Okazuje się że nie ma
odpowiedniego modelu i trzeba zamówić .
Szybko przyjęto zamówienie , towar dotrze profesjonalnie na środę . Mnie akurat
środa nie specjalnie interesowała. Zacząłem trochę prowokować pytaniami o
uniwersalność miar pomiędzy producentami. Od słowa do słowa pognaliśmy do Galerii.
Tutaj funkcjonują ze cztery sklepy , a
więc na pewno coś się dobierze . Raz po raz
powtarzana procedura wybierania ,zamawiania i mierzenia. Gdzieś w
okolicy trzeciego sklepu trafiliśmy na
to o co chodzi. Mierzenie , mierzenie ,wybieranie . Z zegarkiem w ręku po dwóch
godzinach galerii stanik był ustrzelony.
Podziwiałem siebie
- mówił Janusz. Ja który nie
czeka u fryzjera jeżeli czeka jeszcze ktoś przed nim . Który zdrowieje widząc
kolejkę do lekarza. Ja ! .Wytrzymałem cztery godziny mieszania w ciuchach . Chyba
tylko świadomość nagrody utrzymywała mnie na miejscu .
-
Wezmę te dwa Jaśku - powiedziała żona.
-
To dobierz sobie majtki do kompletu.
Żona
od razu podchwyciła. A jakie myślisz figi czy stringi ?
-
Stringi - podpowiedziałem.
-
Sfinansujesz mi chociaż połowę ? zapytała filuternie .
Filuternie ponieważ dzień wcześniej
sfinansowałem jej coś , co daje w
przeliczeniu na staniki jakieś pięć par . Dzisiaj ograniczyłem się więc jedynie do towarzystwa i dodającego otuchy komentarza. Spakowaliśmy
ciuchy i odjechaliśmy do domu.
Ponieważ
wyczerpał się mój limit sklepowej cierpliwości
, nie chciałem wchodzić do żadnego męskiego sklepu. Dosyć na dzisiaj w trosce
o moje zdrowie psychiczne. Dojechaliśmy
do domu . Potem był jeszcze drineczek , jeden i drugi . I cholera jasna tak wyczerpał się program
wieczoru. No nie , wymieniliśmy jeszcze
zdania w pewnej kwestii która nas podzieliła . Jakby jakiś złośliwy chochlik lub obrończyni moralności wiktoriańskiej maczali
w tym palce . W geście utrzymania swojego status Quo Miłość moja wzięła
prysznic i poszła spać . A ja najarany
jak norka , zostałem tak sobie przed sobotnim telewizorem. Ok. Każdy ma
swoje złe dni. Ja miałem ranek i na pytanie dlaczego jestem taki zły nie
potrafiłem logicznie i delikatnie odpowiedzieć. Pozostawiając
emocje , uwalniając słowa patrzyliśmy na siebie tak trochę inaczej niż
w sobotnie przedpołudnie . Rano w poniedziałek żona ubrała komplet, narzuciła na to resztę i pobiegła do pracy. Ja też ,tylko mnie nie chciało się biegać. W każdym
razie do żadnego sklepu z bielizną już nie idę . Działają na mnie destrukcyjnie.
-
Jasiu , a nie mogłeś powiedzieć jej tego wprost. Na przykład : chciałbym gdybyś to ubrała dla mnie dzisiaj
wieczorem ?
-
Mówiłem ,Kochanie zaskocz mnie ! To mało ?
-
Ja nie będę się prosił. Prośba wyłącza emocje.
-
A może Ona pomyślała , Ja nie będę się domyślała - podsumowałem.
-
Wiesz szkoda że nie zapłaciłem za ten komplet
, miała by powód powtórzył Janusz.
-
Ten powód nazywa się wdzięczność -
przypomniałem - Ale wdzięczność to
kłopotliwe uczucie . Nie chciałbym seksu z wdzięczności.
Podsumowując
– pomyślałem - wdzięczność , zobowiązania tak często wypierają miłość z emocji. Jak dla mnie zbyt często .
Jaśku
dopij swoje piwo . Może żona dla Ciebie przeznaczyła ten drugi komplet.
Może?!
|
02 czerwca 2009
| |
Kiedy byłem dzieciakiem lubiłem słuchać opowiadań mojego dziadka. Nie doceniałem jeszcze nauki płynącej z tych opowiadań ,nie zawsze potrafiłem złapać głęboki morał wynikający z opowiadań. Dziadek nie strzępił języka na darmo . Ten gefrajter austriackiej armii miał w zwyczaju porozumiewać się raczej komendami niż potokiem słów . Pisałem o nim w notatce zatytułowanej „Mój dziadek nie z Wermahtu „. Wracając jednak do opowiadań . Wtedy wyciągałem z nich proste wnioski , z biegiem czasu odnajdywałem drugie dno. Tak było z historią o księżycu . Na początku myślałem , że chodzi tylko o gadulstwo kobiet .
Dwaj skłóceni ze sobą sąsiedzi spotkali się któregoś dnia na zrywce drzewa, głęboko w lesie . Trudno tu było spotkać przypadkowego grzybiarza czy sierotki zbierającej leśne runo. O ile pobyt jednego związany był z drzewem , o tyle drugi uknuł sprytny plan. Noc jeszcze trzymała mocna a tylko księżyc w pełni oświetlał polanę , tworząc towarzyszące postaciom długie mroczne cienie . W tej scenografii jeden zabił drugiego , znienawidzonego sąsiada uderzając go siekierą w głowę . Upozorował przemyślnie urazy powstałe przez drzewo , które osunęło się drwala . Sąsiad konał powoli i prosił o darowanie życia .Oprawca spokojnie
skręcił w bibułce papierosa i patrząc umierającemu w oczy, raz po raz
zaciągał się gryzącym dymem . Czekał tak aż życie uleci z człowieka
całkiem . Umierając y kiedy zdał sobie sprawę z beznadziejności sytuacji powiedział do swego zabójcy :
Odpowiesz za to , odpowiesz przed sądem.
A niby jak ? - spytał kpiąc z lekka wredny sąsiad - nie ma świadków .
Księżyc będzie mi świadkiem -powiedział i skonał .
Ponieważ rzeczywiście nie znaleziono świadków , wypadek był dobrze upozorowany a sprawie śmierdziało jeszcze to, że chodziło o wycinkę drzew z pańskiego lasu, ukręcono łeb sprawie zwalając wszystko na nieostrożność człowieka. Zabójca bezkarny chodził po świecie nie bojąc się gniewu Boga i ludzi. Od tego zabójstwa minęło ponad dziesięć lat kiedyś w jasną księżycową noc chłop leżał w łóżku razem ze swoją kobietą .Księżyc świecił jasno, tak jasno jak tamtej feralnej nocy. Popatrzył na powierzchnię planety usianą plamami i uśmiechnął się do siebie.
Dlaczego się śmiejesz ? zapytała czujna żona
Facet początkowo próbował zbagatelizować pytanie, ale kobiety potrafią być konsekwentne.Opowiedział więc w największej tajemnicy o rozliczeniu z sąsiadem i o księżycu
świadku . Zaklinał żonę aby nie powiedziała nikomu, a ona w największej
tajemnicy opowiedziała o tym swojej najlepszej przyjaciółce zaklinając
ją z kolei aby pod żadnym pozorem… W ciągu tygodnia historia dotarła gdzie trzeba . Sąsiad zabójca został aresztowany i osądzony. Wobec przyznania się do winy oskarżonego, należało tylko ogłosić i wyegzekwować sprawiedliwy wyrok. Tak to Księżyc zaświadczył o mordzie którego dopuścił się pewny siebie sąsiad.
Z biegiem czasu zrozumiałem że nie chodzi tutaj o gadatliwość kobiet , a o coś znacznie ważniejszego . O to że sprawiedliwość chodzi różnymi drogami, ale wcześniej czy później wyciągnie swój miecz.
To daje nam wiarę wsens życia To samo powiedział mi kilkanaście lat później w trakcie swoich wykładów, wtedyjeszcze doktor , a obecnie profesor.Zoll. Że w prawie mniej jest ważnawysokość kary , najważniejsza jest jej nieuchronność. Dziadek nie kończył Uniwersytetu , ba podpisywał się z lekkim wysiłkiem .Nie znał też profesora , podejrzewam że i profesor nie znał mego dziadka. Samoopowiadanie starsze też było od mojego dziadka. Skąd więc ten wspólny wniosek ?
|