Dziś jest 20 sierpnia, a to oznacza że to właśnie tego dnia dokładnie rok temu ja i mój Mężulek powiedzieliśmy sobie sakramentalne TAK. Kiedy dziś wspominam ten dzień, a zwłaszcza te chwile kiedy w kościele ślubowaliśmy sobie "miłość, wierność i uczciwość małżeńską" to przepełnia mnie szczęście i uczucie że mój ślub był tak bajkowy jak sobie wymarzyłam... Wchodziliśmy do kościoła przy dźwiękach pięknych skrzypiec, otoczeni byliśmy osobami które nas kochają , zawsze wspierały i wspierają, z wielką pewnością i bez zastanowienia wypowiadaliśmy słowa przysięgi no bo to przecież oczywiste że będziemy zawsze razem, mimo przeszkód i trudności których mam nadzieję nie będzie na naszej drodze. Było pięknie i jest w dalszym ciągu. Patrząc na ten rok, który już za nami mogę powiedzieć że było różnie, były wzloty i upadki, było to przysłowiowe "docieranie się" ale widzę że z każdym dniem coraz bardziej uczymy się siebie, coraz więcej dowiadujemy o sobie samych - chociaż ktoś mógłby powiedzieć że już więcej się nie da po tylu latach znajomości, coraz częściej rozumiemy się bez słów i z każdym dniem kochamy się jeszcze bardziej.
Nasze pierwsze małe święto obchodziliśmy z małym falstartem bo wczoraj (ale wczoraj była niedziela więc więcej wolnego czasu na przyjemności) i postanowiliśmy uczcić je chyba w najbardziej banalny i tradycyjny sposób jaki mógłby przyjść do głowy. Najpierw poszliśmy do kościoła a potem na wielkie lody, następnie wspólny obiadek (przygotowany razem) i oglądanie filmu w romantycznych objęciach... Było cudnie, i szczerze mówiąc to już nie pamiętam takiego dnia żebyśmy mogli go w całości poświęcić tylko dla nas. No i wreszcie się udało. I tak na koniec to życzyłabym nam aby każdy następny rok naszego małżeństwa nie był gorszy od poprzedniego i żeby przy obchodach następnej rocznicy była nas już trójka...