Obserwatorzy

sobota, 27 lutego 2016

Remont pokoju dla Dzidziusia czas zacząć :*

Dlaczego tak jest, że raz chce mi się wszystko a zaraz potem nie chce mi się nic?  Czy to przez ciążę? A może przez pogodę? A może jeszcze przez coś innego? Sama nie wiem. Wiem tylko, że moje życie teraz to istna sinusoida. Z dołu do góry i z góry na dół... Z nastrojem jest podobnie, raz jestem wesoła zaraz wszystko się zmienia i albo jestem przygnębiona albo zła. Ech... to chyba jednak ciąża. Dobrze, że jest na co zwalić ;) W związku z tymi moimi zmiennościami wszelakimi zastanawiam się jak ja przeżyję remont, który nas czeka od przyszłej środy. Najbardziej martwi mnie sprzątanie jak będzie już po wszystkim. Większość pracy na pewno będzie na barkach mojego męża, ale czarno widzę sprzątanie w jego wykonaniu. Miałam poprosić o pomoc teściową, ale ta (jak na złość) wylądowała dzisiaj w szpitalu. Moja Mama też nie pomoże bo za daleko mieszka i nie ma z kim zostawić chorej Babci. Jednym słowem jesteśmy skazani sami na siebie. :( W takich sytuacjach zawsze jest mi przykro, że mieszkam tak daleko od mojej kochanej Mamy. Często jest też tak że i ja nie mogę jej w porę pomóc jak ona czegoś potrzebuje. No ale nie o tym ten post. Zaczynamy remont - mam nadzieję że nie potrwa dłużej niż tydzień. Już się nie mogę doczekać kiedy wszystko pownosimy do pokoju Maluszka, łóżeczko, meble, kiedy poukładam wszystkie ubranka i inne gadżety na swoim miejscu. Długo zastanawiałam się jakie kolory wybrać do pokoju Małego i ostatecznie stanęło na tym, że mebelki są białe a kolor ścian - zgodnie z napisem na puszce - piasek pustyni. Zastanawiałam się nad szaroniebieskimi ścianami, teraz modne są różne skandynawskie smutasy, ale doszłam do wniosku że chciałabym ciepły kolor, który fajnie otuli wnętrze. Do kupienia zostały jeszcze firanki, ewentualnie zasłony - tu ciągle szukam inspiracji, nie mogę się zdecydować co wybrać, no i nie mamy jeszcze żyrandola. Wbrew pozorom, zakup fajnego żyrandola do pokoju dziecięcego to nie lada wyzwanie. Niby jest tego sporo ale tak na prawdę badziewie. Zastanawiam się też nad jakąś fajną naklejką na ścianę, może samochody, albo pociągi , albo drzewo i na nim sowy...? Ech... podejmowanie decyzji dla kobiety w ciąży to nie lada wyzwanie.

Dziś mamy 28 tydzień i 6 dzień ciąży

czwartek, 4 lutego 2016

Cukrzyca ciążowa - dieta musi być... i dyscyplina

W cukrzycy ciążowej bardzo ważna jeśli nie najważniejsza jest dieta i samokontrola. Ja po wizycie w poradni chorób metabolicznych nauczyłam się kilku ważnych wskazówek jak sobie pomóc w walce z cukrem we krwi jedząc odpowiednie produkty. Ważne jest to aby dieta była dostosowana do potrzeb kobiety w ciąży, i trzeba pamiętać o tym że nie może to być taka sama dieta jak dla osoby chorej na cukrzycę która w ciąży nie jest. Odpowiednia wartość kaloryczna posiłków dla mnie to teraz bardzo ważna rzecz, bo przecież Junior nie może być wiecznie głodny z powodu mojej cukrzycy. Nie u wszystkich ciężarnych dieta przynosi oczekiwane rezultaty, ale u dużej liczby dziewczyn w ciąży pozwala to ominąć kłucie się codziennie zastrzykami z insuliną. Ja cały czas walczę o to aby i u mnie to poskutkowało - rezultaty są jak na razie różne ale staram się i wytrwale stosuję dietę. 
Dieta sama w sobie nie jest zła, bo w zasadzie to co jem powinno się jeść jeśli chce się prowadzić zdrowy tryb życia. Duża ilość warzyw, z owocami trochę gorzej bo trzeba uważać na fruktozę, chude mięso, zupy - nie jest źle. Kluczowa jest też ilość posiłków, jem ich aż 6 w ciągu dnia. Ostatni dość późno bo około 21:30. Przy aktywnym trybie życia może być to uciążliwe, odczuwam to zwłaszcza w dni, kiedy muszę na dłużej wyjść z domu.  Wtedy niestety muszę zabrać do torby pojemniki z jedzeniem oraz glukometr żeby sprawdzić w ciągu dnia poziom cukru. Nie należy do przyjemnych mierzenie cukru na przykład w centrum handlowym no ale - co zrobić. Jedyne co mogę zrobić to przyzwyczaić się do tego. Pomiarów cukru w ciągu dnia jest 6 - pierwszy na czczo a potem po 5 posiłkach za każdym razem godzinę po. Po ostatniej kolacji nie mierzę już cukru - na szczęście. :) Posiłki jem tez o określonych godzinach - do 8:30 śniadanie, 10:30 II śniadanie, 13:00 obiad, 16:00 podwieczorek, 18:00 kolacja, 21:30 II kolacja. Nieznaczne poślizgi 10-20 minut są dozwolone, ale staram się zawsze trzymać wyznaczonego schematu - rygor jak w wojsku, niestety ta choroba wymaga ode mnie dużej samodyscypliny. 
Co do samych posiłków to najgorsze jest to, żeby wymyślić sobie z dozwolonych produktów coś, co będzie smaczne i będzie mieściło się w normach dozwolonych do spożycia. Tu trzeba się wykazać niekiedy dużą kreatywnością, a że ja zawsze miałam problem z tym "co na obiad" to męczę się podwójnie. Obiady teraz gotuję dla siebie na 3-4 dni. Nie trzeba wtedy za dużo kombinować, pozostałe posiłki są prostsze bo można tam wpleść jakiś owoc, jogurt naturalny czy żytni chleb - ale też bez większej euforii bo każdy produkt musi być zważony i zgodny z tabelką która wisi na mojej lodówce i zerkam na nią ciągle. Muszę zważyć wszystko co będę chciała zjeść, proporcje muszą być zachowane. Już mniej więcej wiem że kromka chleba to ok 30g a jedno kiwi to 120g ale i tak waga to mój przyjaciel, stoi na blacie w kuchni i korzystam z niej kilkadziesiąt razy dziennie. Co do napojów to wodę i herbatę - oczywiście bez cukru - mogę pić w nieograniczonych ilościach. Nie piję słodkich soków owocowych, napojów gazowanych, słodkich jogurtów - wszystko podnosi poziom cukru w gwałtowny sposób. Odstawiłam oczywiście też słodycze - nawet gorzką czekoladę, chociaż podobno w przypływach niepohamowanej ochoty na cukier raz na kilka dni można zjeść kosteczkę. Pszenne pieczywo też odeszło w zapomnienie ale z tym nie miałam najmniejszego problemu bo żytni chleb smakuje mi nawet bardziej :) Poza tym żadnych panierowanych i smażonych rzeczy - jeśli już to grilowane bez panierki, gotowane , na parze albo duszone najlepiej w sosie własnym. I tak dalej i tak dalej... Zasady są w miarę proste i logiczne jeśli popatrzeć na to zdroworozsądkowo, po 2 tygodniach zaczyna to wszystko nabierać logiki i  nie jest takie trudne jak się na początku wydaje ale niestety organizacyjnie daje czasami kopa. Walczę i mam nadzieję że ominie mnie insulina.

 Dziś mamy 25 tydzień i 5 dzień ciąży
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...