Udało się! Dostałam pracę! Cieszę się jak wariat, jestem mega podekscytowana i szczęśliwa :) Zaczynam za trzy tygodnie :) Czas na totalny reset, trzy tygodnie bez myślenia o pracy! Ufff... co za ulga! :D
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Praca. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Praca. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 1 czerwca 2015
środa, 2 kwietnia 2014
Czy cięzka praca się oplaca?
![]() |
Źródło: internet |
Drugi dzień w pracy za mną. Czuję się na zmianę szczęśliwa, zmęczona i przerażona tym wszystkim co mnie czeka przez najbliższe 4 tygodnie, które upłyną pod znakiem ciężkiej pracy i zapewne wielu stresów. Przez 4 tygodnie mam w planach intensywny trening, i po każdej tygodniowej sesji przewidziany jest egzamin. Egzamin = kolejny stres... Ech... czy to życie musi się składać wyłącznie ze stresów? Trochę ich ostatnio za dużo w moim życiu. No cóż, life is brutal - podobno. Stresujące jest też to że językiem używanym w firmie jest angielski. Nikt nie rozmawia po polsku mimo że w grupie jest 80% Polaków. No cóż, jak dla mnie to trochę dziwne, ale może ludzie chcą się wykazać jacy to są super nauczeni języka jakby nie było coraz mniej obcego. Poza tym chyba nikt z nas nie ma pewności co będzie z nami po okresie próbnym. Nie powiedziano nam wprost że będzie selekcja ale chyba te egzaminy mają na celu eliminację najsłabszych ogniw. I znów stres... ja pierniczę!!!
A co do ludzi... Ogólnie rzecz biorąc towarzystwo jak na razie podchodzi do siebie nawzajem z lekką rezerwą, powoli się poznajemy, w czasie przerwy staram się z każdym pogadać ale nie jest to możliwe bo jest nas liczna grupka na szkoleniach. Jedni są bardziej otwarci, inni mniej. Stwierdziłam (niestety) że ja z wiekiem chyba coraz bardziej zamykam się w skorupie. Jeszcze kilka miesięcy temu nie miałam żadnego problemu z nawiązywaniem nowych znajomości, z zainicjowaniem rozmowy czy w ogóle z zaczepieniem kogoś. Teraz jakoś opornie mi to idzie. Starość , czy co? Jutro dzień trzeci. Oby był pozytywny i przyniósł jakieś optymistyczne perspektywy na piątek. Może okaże się że egzaminu nie będzie? Hmmm... byłoby super :) Ale pomarzyć można...
wtorek, 1 kwietnia 2014
Nowa praca...
Dziś zaczynam nową pracę. Stresuję się na maxa bo nie wiem co się tam będzie działo. Mam nadzieję że trafie na fajnych ludzi, z którymi będę mogła swobodnie się komunikować. Bo jak wiadomo atmosfera w pracy jest bardzo ważna, a ja jestem taką osobą dla której konflikty są bardzo wyniszczające. Tak więc lece wrzucić na grzbiet jakaś "biurową" koszulę, teczka pod pachę i spadam, żeby nie spóźnić się pierwszego dnia.
Aha, i to wcale nie żart - przecież dziś prima aprilis... :)
wtorek, 15 stycznia 2013
Jest! Jest ! Jest!
Dostałam nową umowę! HURAA!!! Na prawdę cieszę się bardzo :))) Co prawda umowa jest na czas określony - na dwa lata i kasa ta sama co poprzednio ale przez najbliższe dwa lata nie muszę się martwić o zatrudnienie. A co potem? Hmmm...mam nadzieję że znów przedłużą i będzie super :) Ale o to będę się martwić za dwa lata :) No a nową umowę trzeba oblać więc kolejka dla wszystkich :))
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Koniec czy początek??
![]() |
Źródło: internet |
Dziś dobiegła końca moja trzymiesięczna umowa na okres próbny i... no właśnie, i nic. Wielkie nic, a właściwie to wielka niewiadoma bo nie dostałam żadnej informacji czy zostaję na pokładzie tego okrętu czy może zostanę wyrzucona za burtę. Zawiodłam się i rozczarowałam postawą moich przełożonych że tak beztrosko podeszli do tematu i nie przejęli się tym że ja się stresuję bo znalazłam się w niepewnej sytuacji. Nie było żadnego słowa na temat moich dalszych losów w tej firmie. Targają mną cały dzień skrajne emocje, złość przeplata się ze strachem i niepokojem. Nie wiem co będzie jutro, może rano okaże się że będę musiała się spakować, zabrać wszystkie rzeczy z biurka i wrócić do domu :( Och... mam nadzieję że nie... no ale to okaże się jutro ... Jutro będzie moim być albo nie być.... Oby BYĆ!
środa, 24 października 2012
W skrócie
Kiedy ma się zajęcie czas jeszcze szybciej ucieka...Ja zajęcie mam teraz w mojej pracy i mam wrażenie że wskazówki na zegarku przesuwają się szybciej niż wcześniej. Nawet nie wiem kiedy i już jest środa a co za tym idzie wielkimi krokami zbliża się weekend ... :) Można będzie znów trochę odpocząć po pracowitym tygodniu. Jak na razie pracuje mi się dobrze mimo że robię coś co dotąd było dla mnie tylko czarną magią. Powoli wdrażam się we wszystkie procesy i odczuwam dużą satysfakcję z tego, że moja wiedza się poszerza praktycznie z każdą minutą :) W zespole mamy nowa osobę od poniedziałku więc jest "świeże mięcho" na którym "Sępy" skupiły swoją uwagę przez co ja mam odrobinę lżej - no ale szału nie ma, ciągle jestem na językach, prawie jak jakiś celebryta. Szkoda tylko że prawie robi wielka różnicę. A dziś praktycznie w ogóle nikt nie skupiał na mnie swojej uwagi, nie milkły rozmowy kiedy przechodziłam obok, nikt nie wlepiał we mnie wzroku - dlaczego? A to dlatego że mieliśmy dziś w firmie próbną ewakuację :) Nagle zawyły syreny, rozległy się komunikaty o natychmiastowym opuszczeniu budynku i wszyscy musieli tak jak stali wyjść jak najszybciej na zewnątrz. Trwało to około pół godziny i gdyby nie to że w pośpiechu zerwałam kurtkę z wieszaka to chyba bym zamarzła :) A jutro też szykują się w firmie atrakcje - obchodzimy jakiś jubileusz firmy więc mają być różnego typu przemówienia przez pól dnia a to oznacza że jutro będzie mało pracy :)) Ale z drugiej strony pewnie będzie trzeba wszystko nadrobić w piątek - no ale o to będę martwić się w piątek :)) A teraz pyszna herbatka i książka w ciepłym łóżeczku :)
![]() |
Źródło: internet |
piątek, 19 października 2012
Zasłużony relax :)
No i minął pierwszy tydzień pracy - niestety niezbyt pracująco bo nie mam jeszcze nadanych dostępów do wielu programów. Nieco lepiej poznałam moje koleżanki - wrażenia bardzo mieszane i chyba jeszcze wszystko się zmieni - na poznanie kogoś potrzeba dużo czasu. Są niestety takie dziewczyny które wkurzają mnie niemiłosiernie swoim podejściem do mnie - próbują mi pokazać że skoro jestem nowa to mam się ich słuchać i nie wychylać z jakimi kolwiek pomysłami , najlepiej cicho siedzieć , przytakiwać i nie pytać o nic. Są dwie takie które pracują tam chyba od początku świata i myślą że pozjadały wszystkie rozumy, że powinnam je podziwiać i wielbić na każdym kroku. Próbują mnie "testować" wypytując co o kim myślę - pewnie tylko dlatego żeby potem rozsiewać ploty że "nowa" kogoś obgadała - ale jestem wyczulona na takie podchody i nie daję się czym oczywiście dwa dinozaury są wielce zawiedzione. :) Poza tym reszta załogi całkiem OK, dziewczyny raczej w moim wieku i całkiem normalne. W poniedziałek mam zacząć pracę przy jakimś poważniejszym projekcie więc może wreszcie coś się zacznie dziać. Ale mimo tego że w pracy niewiele jak na razie się dzieje to jakoś nie mogę sobie poukładać mojego dnia tak żeby się z wszystkim wyrobić - w domu przez korki na drogach jestem przed 18 i potem nie wiem w co ręce włożyć więc zazwyczaj jemy z M. kolację, myjemy się i wskakujemy do łóżka żeby następnego dnia nie wstawać po 5-ciu drzemkach w budziku... Planowałam że w weekend nadrobię zaległości w sprzątaniu, zakupach, praniu , gotowaniu ale plany zmieniłam. Postanowiłam nie przejmować się przesadnie przyziemnymi sprawami i poza praniem nie robić nic tylko relaxować się po tygodniu pracy :)) A co! Wolno mi :)
A najbardziej cieszy mnie fakt że nie będę musiała wstawać o 6 rano tylko wyśpię się porządnie :))) Chowam dzisiaj wszystkie budziki, alarm w komórce też już wyłączyłam i będziemy się z M. wylegiwać jutro do oporu, aż nas kości od leżenia rozbolą :)
Oboje potrzebujemy wytchnienia po tym tygodniu, mój M. w pracy miał ciężki tydzień a na dodatek wczoraj miał wypadek samochodowy i oboje mieliśmy przez to bardzo nerwowy dzień. Na szczęście nic mu się nie stało, tylko samochód lekko ucierpiał - ale samochód to rzecz nabyta, dzięki Bogu M. jest cały i zdrowy. Tak więc jutro choćby sie waliło i paliło nic nas rano z łóżka nie wyciągnie... :))
poniedziałek, 15 października 2012
Pierwszy dzień w pracy :)
Dziś mój pierwszy dzień w nowej pracy... Jestem zdenerwowana, mam w głowie mętlik, nie wiem co mnie czeka, jacy ludzie, jaki szef? Czy będzie mi tam dobrze... ? Hmmm... mam wiele wątpliwości i więcej myśli na sekundę niż okien w moim bloku... (a jest ich bardzo bardzo dużo)... Jak to będzie? ech... Mam nadzieję że nie tak strasznie jak na tym zdjęciu... :)
![]() |
Źródło: internet |
Uśmiech i do przodu!
Dopisane godz. 19.00
No i przeżyłam... Jestem cała i zdrowa - zarówno na ciele jak i umyśle :)
Stresu zawsze u mnie więcej niż cała sytuacja warta no ale cóż, ten typ tak ma.
Zostałam przedstawiona całemu zespołowi i każdemu z osobna. Co do osób z którymi będę współpracować to na razie nie mogę nic konkretnego powiedzieć - po pierwszym dniu nic o nikim nie wiem, a oceniać po pozorach nie mam zamiaru więc zobaczymy. W moim zespole jest 17 osób - same babki w przedziale wiekowym 30-60 lat więc będzie wesoło :) No ale co się spodziewać po księgowości, facetów tam jak na lekarstwo. Jest ich kilku w innych zespołach ale raczej nie będę miała z nimi okazji pracować - inny dział. Moja bezpośrednia przełożona trochę "dziwna", jakby flegmatyczna , bardzo głośno mówi i śmiesznie chodzi - obym nie miała z nią żadnych spięć.
Dziś w zasadzie nie robiłam nic poza wypełnieniem tony papierów swoimi danymi osobowymi i złożeniem miliona autografów. Nie mam jeszcze dostępów do systemu więc pewnie się ponudzę jeszcze kilka dni.
Zauważyłam że panuje w tej firmie korporacyjny zwyczaj jedzenia lunchu w barku na dole lub przynoszenia sobie obiadu (dosłownie dwóch dań) do odgrzania w pracy. W czasie przerwy pachnie w całym biurze, dziś królował szapach bigosu :) Ciekawe jak będzie jutro :)) Muszę pomyśleć nad swoim manu bo cały tydzień na kanapkach to nie będzie zbyt dobry pomysł... Może jakaś sałatka? Albo naleśniki? Hmmm...
Fajnym pomysłem jest ekspres do kawy do dyspozycji pracowników - nic tak nie pobudza do pracy jak mocna kawka :)
Jutro drugi dzień - oby bezstresowy :)
Dopisane godz. 19.00
No i przeżyłam... Jestem cała i zdrowa - zarówno na ciele jak i umyśle :)
Stresu zawsze u mnie więcej niż cała sytuacja warta no ale cóż, ten typ tak ma.
Zostałam przedstawiona całemu zespołowi i każdemu z osobna. Co do osób z którymi będę współpracować to na razie nie mogę nic konkretnego powiedzieć - po pierwszym dniu nic o nikim nie wiem, a oceniać po pozorach nie mam zamiaru więc zobaczymy. W moim zespole jest 17 osób - same babki w przedziale wiekowym 30-60 lat więc będzie wesoło :) No ale co się spodziewać po księgowości, facetów tam jak na lekarstwo. Jest ich kilku w innych zespołach ale raczej nie będę miała z nimi okazji pracować - inny dział. Moja bezpośrednia przełożona trochę "dziwna", jakby flegmatyczna , bardzo głośno mówi i śmiesznie chodzi - obym nie miała z nią żadnych spięć.
Dziś w zasadzie nie robiłam nic poza wypełnieniem tony papierów swoimi danymi osobowymi i złożeniem miliona autografów. Nie mam jeszcze dostępów do systemu więc pewnie się ponudzę jeszcze kilka dni.
Zauważyłam że panuje w tej firmie korporacyjny zwyczaj jedzenia lunchu w barku na dole lub przynoszenia sobie obiadu (dosłownie dwóch dań) do odgrzania w pracy. W czasie przerwy pachnie w całym biurze, dziś królował szapach bigosu :) Ciekawe jak będzie jutro :)) Muszę pomyśleć nad swoim manu bo cały tydzień na kanapkach to nie będzie zbyt dobry pomysł... Może jakaś sałatka? Albo naleśniki? Hmmm...
Fajnym pomysłem jest ekspres do kawy do dyspozycji pracowników - nic tak nie pobudza do pracy jak mocna kawka :)
Jutro drugi dzień - oby bezstresowy :)
poniedziałek, 8 października 2012
No i stało się!!!
Początek
tygodnia jeśli chodzi o pogodę nie rozpieszcza nas wcale - deszcz,
zimny wiatr i temperatura nie przekraczająca 10 stopni Celcjusza. Ale
mnie to nie rusza, gdyż dziś dostałam wiadomość, która rozgrzała mnie do
czerwoności. Była to wiadomość na którą czekałam bardzo długo i
szczerze mówiąc zaczynałam wątpić, że dostanę kiedykolwiek taki telefon.
I właśnie dziś, deszczowy poniedziałek których prawie nikt nie lubi
okazał się dla mnie najwspanialszym dniem i nad moja głową wreszcie
zaświeciło słońce. Dlaczego?
DOSTAŁAM PRACĘ!
Po
tylu miesiącach starań, wysyłanych CV, godzinach spędzonych na różnych
stronach internetowych z ogłoszeniami pracodawców wreszcie udało się. Zaczynam
w przyszły poniedziałek. Jeszcze nie dotarło to do mnie że moje
siedzenie w domu wreszcie się skończy, że zacznę zarabiać i jak dobrze
pójdzie to w przyszłym roku pojedziemy na prawdziwe wakacje! :))
Teraz przez głowę przechodzą mi myśli o tym że przed
pójściem do pracy będę musiała trochę wzbogacić moją garderobę o nowe ubrania i buty bo to co mam w szafie jest już lekko znoszone a
przez ostatni rok w ramach oszczędności nie szalałam z kupowaniem ciuchów.
No
i ciekawe w jakim zespole będę pracować, czy dogadam się z nowymi
kolegami, czy dam sobie rade z nowymi obowiązkami... W sumie nigdy nie
pracowałam w takiej wielkiej korporacji więc wszystko będzie dla mnie
nowością. Miejmy nadzieję że będzie OK. :)))
środa, 3 października 2012
Pudło!
Dziś miałam "przyjemność' odbyć kolejną rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy ... Przyjemność wątpliwa gdyż praca z pozoru fajna okazała się pułapką. Na wstępie zaskoczyło mnie to że jakieś 3 dni temu wysłałam swoją aplikację i już wczoraj przemiła pani zadzwoniła i śpiewającym głosem zaprosiła mnie na rozmowę. Zdziwienie było wielkie bo takie tempo nie zdarza się często, ale jeszcze większe niż zdziwienie było rozczarowanie kiedy dziś podczas tego spotkania dowiedziałam się na czym tak na prawdę miała by polegać moja praca... Ja wyobrażałam sobie ją raczej jako biurową, ze swoim biurkiem i stojącym na nim telefonem a tu niespodzianka. Okazuje się że posada doradcy ubezpieczeniowego to nic innego jak konieczność posiadania swojego samochodu, telefonu z dużą ilością darmowych minut, ogromnej liczby znajomych z których stworzymy sobie swoją własną bazę klientów i - na koniec najlepsze - założenia własnej działalności gospodarczej! No a jeśli o zarobki chodzi to w ogóle porażka bo nie ma stałej pensji tylko wszystko jest zależne od wielkości sprzedaży. Przy takiej pracy, jeśli ktoś nie ma gadanego to można nie wydolić i psychicznie nie wytrzymać! Poza tym usłyszałam że jest kilku stopniowy proces rekrutacji i w zasadzie nie wiadomo czy się spodobam dyrektorowi no ale mogę próbować... Po drodze jeszcze testy osobowości, kompetencyjne i inne takie cuda... Z każdym słowem przemiłej pani z kadr coraz niżej opadała mi szczęka... A kiedy zatrzymała się na podłodze okazało się że to już koniec rozmowy (w zasadzie wyglądało to bardziej jak spotkanie informacyjne na którym ja zostałam informowana o tym co mnie czeka jeśli się zdecyduję) i mam czas do jutra na zastanowienie się i odpowiedź czy wchodzę w to czy nie. Mam się spodziewać telefonu rano. Po tym wszystkim byłam lekko oszołomiona więc grzecznie podziękowałam, pożegnałam się i wyszłam. A jutro przez telefon powiem NIE. Cóż, znam siebie i wiem że nie dla mnie taka robota. Wolę być zdrowa niż znerwicowana. Szukam dalej...
![]() |
Źródło: internet |
czwartek, 27 września 2012
"W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem..."
Czasami skacząc po kanałach w telewizorze trafię na "Świat według Kiepskich". Wiem że ten serial ma tyle samo zwolenników co przeciwników jednak chyba każdemu z nas zdarzyło się obejrzeć - chociażby ukradkiem - przynajmniej jeden odcinek. Ferdek to główny bohater. I ja ostatnio zaczęłam widzieć duże podobieństwo między sobą a nim. Dlaczego? Hmmm... pomyślmy. Całe dnie siedzi w domu i kombinuje co by tu zrobić żeby coś zrobić i się nie narobić - mnie powoli to dopada. Poza tym Ferdziu jest długotrwale bezrobotny - ja także. Zaczynam wierzyć w jego złotą myśl, którą z uporem maniaka powtarza swojej ukochanej Halince, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem. To samo zaczynam myśleć o sobie... No bo jaki jest inny powód tego że przez ponad rok nie mogę znaleźć pracy? No w zasadzie powodów może być dużo, np. że nie spełniam wymagań, albo że jestem zbyt głupia na niektóre stanowiska na które aplikuję, albo że kryzys jest, albo że jestem mało atrakcyjna i nikt ze mną nie chce pracować... Tak mogę wymieniać w nieskończoność, ale czy nie lepiej powiedzieć sobie właśnie że "w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem"?
Od dziś obniżam poprzeczkę, banki, firmy outsourcingowe, firmy ubezpieczeniowe, księgowość idą w odstawkę. W końcu sprzedawca w sklepie spożywczym , kasjer czy telemarketer to tez praca , może zarobki niskie ale być może w tych zawodach będę miała więcej szczęścia...
P.S. Od wczoraj jestem na antybiotyku... Lekarz stwierdził że mam zapalenie krtani i coś ze strunami głosowymi :( Zrobiłam wymaz z gardła, bo być może powodem takich częstych infekcji są bakterie, które sobie żyją w moim gardle. Wyniki dopiero za tydzień jak laboranci wyhodują coś - albo nic - z pobranych próbek. Zobaczymy.
piątek, 14 września 2012
I dupa zbita... :(
Chciałam dobrze z wyszło jak zwykle... A raczej do dupy... Dostałam wiadomość że niestety ale nie przeszłam testów rekrutacyjnych. Chce mi się kląć! Jestem wściekła a zarazem smutna i płakać też mi się chce... Ja na prawdę muszę być do dupy skoro nigdzie nie jestem w stanie się dostać...
Subskrybuj:
Posty (Atom)