Codzienność

Codzienność
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ikona. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ikona. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 września 2018

sobota

Weekend, a to oznacza zajęcia z malarstwa sztalugowego w ośrodku kultury. Z przyjemnościa pojadę, bo w tym tygodniu nic artystycznego nie robiłam. Czasu nie miałam, a strasznie mi tego brak. Może juz kolejny obraz skończę i przywiozę do domu. Na następne zajęcia muszę zabrać podobrazie, a juz w domu nowego nie mam. Jeśli dobrze pójdzie to kupię. Jeśli gorzej to coś zamaluję. Przy okazji zrobie zakupy, bo trzeba moim mężczyznom mięso kupić. Obaj są mięsożerni, co mi się nie podoba ale z czym nie walczę, bo to walka skazana na porażkę. Krzysiek w dodatku szczupły nie jest. Powinien co najmniej 10 kg zrzucić ale nie ma zamiaru. Joga tez go nie interesuje. Reiki i hipnoza tez nie, a szkoda, bo to dobre sposoby na stresy i nerwy. Moze gdyby o tym pomyślał to by sie mniej wściekał.

Jogę nadal ćwiczę i nie mam zamiar przestać. Odważyłam się i dołaczyłam dwa ćwiczenia w pozycji stojącej. Jedno to pies, a drugie polega na skłonie i połozeniu całych dłoni na płask obok stóp. Znalazłam dwa kolejne, które chcę dołączyć. Muszę je tylko opanować. Jedno to trójkąt i chyba dam sobie z nim radę. Drugie wygląda prosto ale chyba wymaga silnych nóg, a ja niestety takich nie mam. Nie wiem więc czy sobie z nim poradzę. Planuję kupić dwie kolejne książki o jodze. Niby mam gotowy zestaw i ciągle go ćwiczę ale z czasem przydadza się inne asany. Na razie ciało, a raczej stawy zaczęły współpracować. Już jestem w stanie dosięgnąć dłoni na plecach z jednej strony. To postęp :)




W niedzielę chciałabym iść na spacer do lasu. Chciałabym poszukać śladów jesieni. Może też zrobię kilka zdjęć. Jesień juz czuję i ja i moje zwierzeta. Pikuś jest ciągle głodny i koty też. Pikuś dostaje dodatkowo porcje mojej zupy, a koty puszkę mięsną. Ja już w domu tylko wietrzę, a później okna zamykam. Chodzę w poncho, getrach i myślę o skarpetach. Jesień ma być ciepła. To dobrze, bo u mnie jeszcze sporo pracy i w domu i koło domu. Odpoczynek zacznie się chyba dopiero w połowie października.

A na koniec ostatnia ikona



środa, 12 września 2018

środa

Kupiłam sobie sukienkę i sweter. Ciuszki są dobre na teraz ale kosztowały grosze, bo kupiłam je w sklepie z odzieżą używaną. Są jednak nowe. Nie mam spodni na zimę. Te dżinsy co miałam poplamiłam na zajęciach farbą i nie da się tych plam sprać. Zostały mi tylko leginsy w panterkę, w które wreszcie weszłam. Nie wiem czy jest sens spodnie kupować skoro mam chudnąć dalej, a zimą wychodzić raczej nie będę. Będą tylko wyjścia na zajęcia z malarstwa, a na nie mogę wkładać spodnie poplamione. Nowe i tak bym poplamiła.

Dziś były zajęcia z ikony. Jutro też będą. Praca sie posuwa do przodu.  Jestem zadowolona. Liczyłam na to, że wkrotce będą w tym samym miejscu warsztaty z akwareli, ale nic z tego. Niestety nie sa planowane w tym roku. Ponoć nie ma kiedy i nie ma instruktorka czasu, bo z jednej grupy ceramików zrobiły się dwie. Instruktorka mówiła, ze moze akwarelę zrobi w ferie albo w przyszłe wakacje jak znajdzie czas. Bardzo na to liczę. Lubię tą technikę choć jest raczej trudna.


Meble do sypialni juz przyszły i część stoi na miejscu. Są z sosny i w kolorze naturalnym. Do tego będzie część bielonych. Sypialnia nabiera wdzięku. Remont, czyli malowanie będzie jednak dopiero w przyszłym roku. W tym roku nie chcę Krzyśka zadręczyć. Powinnam jeszcze kupić 2 lampki nocne, kilim lub dywan na ścianę i 2 chodniki. Lampki mają byc tradycyjne, na stary styl, drewniane z abażurami z tkaniny. Mile widziane frędzle:) Dywan albo kilim musi być, bo ściana jest bardzo zimna, a jeszcze nie ocieplona. Chodniki muszę dobrać do dywanów. 
Powoli zaczynam myśleć o meblach do pokoju dziennego. Chce drewniane i raczej stare, choć nie wykluczam malowania na biało lub brązowo. Chciałabym kupić dół kredensu z lat 50, o ile mama nie da tego po babci i biblioteczkę. Może też witrynę albo regał na książki. Zakup tego ostatniego jest uzależniony od drzwiczek dla kotów. Jeśli uda się je zamontować w drzwiach to ok. Jeśli trzeba będzie na ścianie to problem, bo obok mebel stanie tylko bardzo wąski, a stare meble są szerokie raczej.

poniedziałek, 10 września 2018

poniedziałek

Weekend był dość pracowity. Pomalowałam farbą szafę, zrobiłam nalewkę z jabłek zebranych na podwórku i trochę zarobiłam. Szafa jeszcze jest nie skończona, bo trzeba ją polakierować i skończyć malowanie góry i nózek. Zrobie to gdy będzie już stała w sypialni. Farby starczy. Trzeba będzie zanim się ją umieści na miejscu, pomalować na biało ścianę, bo jak sie znam szafa nie będzie ruszana bardzo długo. Ta stara stała w miejscu ponad 30 lat. Jabłek trochę jeszcze jest. Jem po kilka dziennie. Są przepyszne. Jabłonkę sadził jeszcze mój dziadek.
Kilka dni temu znalazłam na podwórku drzewo klonu. Drzewko jest piękne ale rośnie w fatalnym miejscu, bo koło ściany domu i drzwi. Trzeba je będzie przesadzić ale nie bardzo mam pomysł gdzie. Drzewko jest niewielkie, bo ma około 40 cm ale liczę na to, że szybko urośnie. Roślinka jest dla mnie cenna, ponieważ mozna liście i gałazki wykorzystywać w rytuałach miłosnych, pieniężnych i długowieczności. Coś dla mnie i cieszę się, ze natura mi ją podarowała.

Jutro będzie tydzień jak ćwiczę jogę. Cwiczę codziennie po 20 minut. Jestem okropnie zastana, ale coś powoli ruszyło i idzie do przodu. Jest maleńki postęp. Ambitna specjalnie nie jestem i bardzo trudnych ćwiczeń typu stanie na głowie nie zamierzam wykonywać. Chciałabym jednak wrócić do dawnej sprawności jeśli się uda. Chcę robić kwiat lotosu, zakładać nogę na szyję, moze robić szpagat, może łapać dłonie za plecami. Jeszcze niedawno niktóre z tych ćwiczeń byłam w stanie zrobić. Nie wiem jednak czy to realne bym wykonywała je z powrotem. Młoda nie jestem i stawy mi dokuczają.
Jeśli chodzi o dietę to marzę by zobaczyć 86 kg na początku października i 80 na początku stycznia 2019 roku. To będzie jeszcze otyłość ale liczę, że przy tej wadze moja sylwetka stanie sie bardziej kształtna. Na razie wyglądam koszmarnie, choć powoli talia zaczyna się ujawniać.

Dziś byłam na warsztatach. Ikona sie maluje...



wtorek, 27 marca 2018

ikona i reszta...

Ostanie warsztaty ikony za mną. Ikonę mam już w domu i bardzo mi się ten mój wyrób podoba. Ciekawe jak wyjdą następne, bo to z pewnością nie jest ostatnia. Tą, którą zaczęłam w domu skończę po świętach. Wtedy też kupię dodatkowe pigmenty i inne materiały do ikon typu deska i złocenia. Teraz złocenia chcę kupić miedziane i srebrne, bo mi się spodobała ikona złoto-srebrna.



Poza tym wysłałam wiersze do antologii i pracuje nad następną. Chcę wszystko przesłać do wydawnictwa pod koniec tygodnia. Ten rok jest dla mnie bardzo bogaty jeśli chodzi o wydane książki. Jeśli nic się nie zmieni wezmę udział w 8 antologiach z wierszami i jedną z prozą.

Jeśli chodzi o inne sprawy to straciłam dwa miejsca stałej pracy i szukam kolejnej stałej lub dorywczej. Przydałoby się trochę zarobić, bo lato się zbliża i praca na dworze. Trochę pieniędzy będę potrzebować. Są do krycia papą dwie drewutnie. Trzeba by też położyć nad kuchnią warstwę waty szklanej, żeby wnętrze było cieplejsze. W sypialni nad którą wata jest, było w tym roku w duże mrozy 12 stopni bez ogrzewania, a w kuchni tylko 3. To spora różnica przecież. Problem z tym będzie, bo trzeba trochę strychu uprzątnąć. Będzie musiał to zrobić Krzysiek, bo on wie co jest potrzebne. Będzie klął...:(

Dziś Krzysiek jedzie na zakupy, bo święta coraz bliżej. Problem mam z owsem. Za nic nie chce rosnąć. Jutro może jak lepiej się poczuję, zabiorę się za malowanie gęsi, które mają ozdobić stół świąteczny. Na razie siedzę pod kołdrą i o wyjściu do pracowni nie marzę.

niedziela, 25 marca 2018

Wszystkiego po trochu...

Znowu robię logo i sprawia mi to przyjemność. Działam na starym laptopie, bo na nowym jeszcze corel nie jest wgrany. Nie wiem czy się uda wgrać, bo moja wersja jest stworzona pod windows 8, a ja teraz mam 10. Na corela 7 mnie jednak nie stać. Podobnie jak na tablet graficzny z wyświetlaczem. To moje hobby jest dość drogie niestety. Zarabiać na tym nie zarabiam, bo konkurencja jest bardzo duża, a ja początkująca jestem. Kiedyś chciałam skończyć kurs grafika w ESKK, ale zrezygnowałam, bo ja chcę robić tylko logo, okładki, papier listwy i wizytówki. Inna działalność mnie nie interesuje. 
Poza tym moja koteczka po sterylizacji czuje się dobrze. Je, bawi się, ale jest bardzo spokojna. Przedtem kręciła się pod nogami i była bojowa. Teraz się wyciszyła tylko nie wiem czy na stałe.

Źle się czuje za to ja. Sebastian zaraził mnie i jestem przeziębiona. Boli mnie gardło i mam początki kataru. Jemu już przeszło a ja cierpię. Wczoraj rano tak mnie gardło bolało, że ani mówić nie mogłam.

Dziś mam ostatnie zajęcia z ikony. Czy ikonę przyniosę do domu nie wiem, bo ponoć ma być poświęcona. Poza tym mam wysłać umowy na dwie antologie i trzy obrazy na wystawę. Dzień będzie aktywny.










wtorek, 20 marca 2018

wtorek

Sebastian dziś przyjechał. Będzie u nas dwa tygodnie. Coś koło domu zrobi i odpocznie. Ma mi założyć uszczelki na drzwi, ma zrobić zasuwkę i powiesić kilka obrazów. Wyręczy Krzyśka, bo on do niczego się nie bierze.
Ja nadal maluję i pisze wiersze. Dziś mam skończyć ostatni obraz vedic art do łazienki. 
Wczoraj jednak ikony nie skończyłam. Będą jeszcze jedne zajęcia w przyszłym tygodniu. Ikona mi się podoba. Jestem z siebie zadowolona. Na razie nie bardzo mam czas na to by popchnąć do przodu prace z ikoną domową. 


wtorek, 13 marca 2018

Ikona, vedic art i dieta

Wczoraj byłam na warsztatach ikony, a Krzysiek siedział w domu i pilnował ognia w piecu i kurierów. Mają przyjść moje ozdoby- gęsi i paczka z jedzeniem wegetariańskim. Paczka będzie już 4, a to oznacza że stuknęło mi 3 miesiące na diecie ichtiowegetariańskiej. Na razie nie przytyłam i dieta mi służy. Jem dużo w tym słodycze, a konkretnie ciastka typu eklerów i nie tyję. Mięsa mi nie brakuje i tak ma być. Zwierzęta przeze mnie nie cierpią. No prawie, bo jem jajka i nabiał no i ryby. :( Z tego jednak nie zrezygnuję niestety. Co do ciastek to nie weszły na stałe do mojej diety, bo gdy Krzysiek prace skończy skończą się i one.
Co do odchudzania to zrobię jeszcze jedno podejście do diety dr Dąbrowskiej. Mam nadzieję, że skoro teraz mięsa nie jem, a ryby jem rzadko, to nie będzie się organizm zbytnio buntował i słabo mi się nie zrobi. Może jakoś wytrwam i parę kilo zrzucę. Przydało by się ale nic na siłę. :) Z dietą chcę ruszyć po świętach, od razu gdy dostawcy warzyw zaczną jeździć. Gdyby mi wyszło i schudłabym to dietę powtórzę pod koniec lata. Może w sierpniu. Na cuda się nie nastawiam ale może...

W przyszłym tygodniu ostatnie już zajęcia z ikony. Co później jeszcze nie wiem. Chciałabym akwarelę albo oleje. Interesuje mnie też witraż ale ma być ponoć dopiero w lecie.

Nadal piszę wiersze i maluję. W niedzielę mój wiersz zdobył kolejne wyróżnienie na grupie na Facebooku. Wyróżnienie administratora grupy zdobył też felieton. Do tej pory napisałam tylko dwa, ale może to się zmieni, bo coś mnie do nich ostatnio ciągnie.






poniedziałek, 26 lutego 2018

Ikony i III miejsce w konkursie

Zima daje mi ostatni popalić. W pokoju gdzie siedzę mam 18 stopni, bo piec nie wydala.😞 Wczoraj dogrzewałam grzejnikiem. Koniecznie muszę ten pokój zmniejszyć o około 6 m 2. Będzie mniejsza powierzchnia do grzania to i cieplej będzie. Pokój jednak straci urok, bo teraz z wnęką wygląda ciekawiej. W nocy też marznę. Niby wieczorem jest w sypialni 15 stopni ale rano robi się 10, a ja nawet piżamy nie mam tylko śpię w podkoszulce. Mam dość tych mrozów choć się dopiero zaczęły. W dodatku martwię się  Krzyśka i zwierzęta bezdomne i psy przy budach. Oby do wiosny...😃

Praca nad moim ikonami powoli posuwa się do przodu. Ikona anioła, którą tworzę w domu będzie gotowa chyba szybciej niż ta warsztatowa. Maluję ją przecież prawie codziennie. Pracowicie i w skupieniu kładę warstwa po warstwie. Oglądam też masę ikon w internecie. Nie wszystkie ikony mi się podobają. Jakoś nie trafiają do mnie te jaskrawe, kontrastowe np. o żywo czerwonych ramach i jaskrawo zielonych szatach. Wydają mi się zbyt nowoczesne i nie sprzyjają wyciszeniu. Podobają mi się za to te z patyną, albo imitacją patyny. 
Poniżej kolejne etapy tworzenia mojej ikony domowej...





Nadal tez piszę wiersze i sprawia mi to olbrzymią frajdę. Ostatnio mój wiersz zajął III miejsce na warsztatach. Strasznie się cieszę, że się spodobał. Szczerze mówiąc na miejsce nie liczyłam, bo temat był popularny i dużo wierszy wpłynęło... No ale się udało...🌝




***
Gwiazdy odwróciły twarz
jesteś tuż obok i cię nie ma
nieobecny duchem cichy daleki
skradasz się jak kot
ciągle za plecami na granicy cienia
kąsasz
gdy próbuję wtargnąć
do twojego świata
przestałam się już skarżyć
samotność zabrała uczucia
i tylko czasem
myśli szukają drogi do przeszłości

sobota, 24 lutego 2018

wolne ale nie całkiem

Dziś odpoczywam tak na niby, bo jednak pracuję czyli piszę. Nie wróżę jednak, ponieważ chcę od ruchu odpocząć. Dziś i jutro spędzę dni w ciszy domu, bez kontaktu z ludźmi poza bliskimi i tymi których lubię. Potrzebuje tego czasem. Praca z kartami to praca niełatwa. Ma się styczność z problemami ludzi, a to wibracje trudne. Czasem to ból, czasem cierpienie, czasem choroby, samotność i skomplikowane relacje. Niby wróżka powinna się od tych złych emocji dystansować, ale nie zawsze się to udaje. Czasem o problemie osób, którym radzę myślę jeszcze później, gdy już nie jestem dostępna na portalu. 

Od kilku dni w wolnym czasie pracuje nad ikoną w domu. Praca posuwa się do przodu. Wczoraj położyłam złocenie i sankir. Dziś będę malować szaty i położę kolejna warstwę sankiru. Jutro już chcę zacząć nakładać światła na twarz. Na razie z pracy jestem zadowolona i już planuję kolejne ikony. Chcę mieć w domu jeszcze 6 czyli po trzy w pokoju dziennym i w sypialni. Planuje kupić jeszcze inne kolory złoceń i dodatkowe pigmenty. Zrobię to jednak dopiero wtedy gdy kupię meble do kuchni. 



Ostatnio wreszcie kupiłam książkę o ikonie. Długo kupowałam, bo nie była dla mnie tania. To bardzo obszerne opracowanie, treściwe i pięknie wydane. Przejrzałam ją na warsztatach i wiem, że warto ją kupić.
Poza tym t nadeszła fala mrozów. W nocy jest -13 stopni. Nie marznę jednak mimo, że nie palę w centralnym. Wczoraj za to dwie godziny grzałam grzejnikiem w sypialni. Nabiło do 15 stopni, a to dość dla mnie. Dziś zrobię tak samo. tylko kwiatków mi żal, bo zmarzły w kuchni. Nie mam już dwóch dracenek i cytryny. Szkoda. Dracenki pięknie przez lato urosły, a cytryna kwitła. Może ją spróbuję uratować?

niebo i piekło

odszedłeś
wściekły niedostępny
rzuciłeś moim sercem o bruk
rozpadło się
jestem w piekle
cierpienie tarmosi myśli
cisza skowyczy i nakłada pęta
miotam się złorzeczę
a jeszcze tak niedawno
byłam w niebie
otulona jednością
spełniona
zaczarowana rozkoszą i ciepłem
piekło i niebo krzyk i westchnienie
splecione ze sobą
jak bóstwa miłości
tak mi blisko do nich i tak daleko

środa, 21 lutego 2018

Artystycznie

Na warsztatach z ikony oczywiście byłam i bardzo fajnie spędziłam czas. Ikona mi idzie. Na razie pierwszy etap malowania jest gotowy. W przyszłym tygodniu kolejne zajęcia. W domu mam wszystko co do ikony potrzebne i może wkrótce wezmę się za jakąś. Powinnam to zrobić, bo do kuchni potrzebuję nad drzwi trzy, a będę miała tylko dwie z warsztatów.



Wczoraj byłam na zebraniu w Stowarzyszeniu Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Zebrania teraz odbywają się bliżej, bo dojechać mogę tylko jednym autobusem. Może będę na nich bywać częściej. Ostatnio przez to, że nie byłam straciłam możliwość wzięcia udziału w wystawie pejzażu. Mam kilka obrazów tego typu. Szkoda. Teraz znowu jest wystawa ale temat mnie już nie interesuje.

Dziś już siedzę w domu. Pracować będą dopiero wieczorem. Wcześniej może pomyślę o wierszach i malowaniu. Może nawet za ikonę się wezmę. Wiersze piszę i na grupy i na warsztaty. Piszę też książeczkę dla dzieci ze zgłoskowcami. Czy ją kiedyś wydam nie wiem ale fajnie mi się pisze.

***
i ja jestem kobietą
nie przepraszam że przestałam 
lśnić młodością
mój kochanek czas
nie liczy siwych włosów
dla niego młodość czy dojrzałość
pachną tak samo
spójrz na mnie
tulę namiętność do piersi
ujmuję w dłonie zmysły i płonę
czasem tylko pokaleczone serce
łka gubiąc się we wspomnieniach

poniedziałek, 12 lutego 2018

nowy tydzień, nowe wyzwania

Wczorajszy dzień był spokojny. Dużo spałam, pisałam wiersze i czytałam, a wieczorem malowałam. Nie pracowałam. Wzięłam za to udział w dwu warsztatach poetyckich. Tematem jednych był karnawał, a drugich natura rzeczy. Powstały trzy wiersze na drugi warsztat, które zamieszczam niżej. To miniaturki. Zauważyłam, że lubię pisać miniaturki.

***
serce z ametystu
lśni i fascynuje
tajemnicze
jak fioletowy płomień
trafiłam z nim do stwórcy
sięgnęłam duszy
uciszyłam tańczące myśli
w medytacji nieśpiesznie
odpływam w sen przynoszący ukojenie


Karty tarota

tajemnica ukryta w archetypach
droga do duszy na skróty
wczoraj jak w lustrze
ujrzałam przyszłość
olśnienie
fatamorgana spragnionego umysłu
dzisiaj trwam w krainie pachnącej ułudą
niczym Kasandra
i jak ona tęsknię za wiarą
niewtajemniczonych



Figurka anioła

w biel splątana 
czysta jak dusza dziecka 
delikatna i krucha jak istnienie 
wczoraj  ukoiła duszę 
zagubioną potarganą przez wiatr 
dziś wysłuchała otuliła ciepłem 
jutro może doda życiu barw 
figurka anioła 
ile w niej  tajemnicy i magii 
ten tylko pozna 
kto uwierzy

Dziś będzie dzień aktywny i w ruchu. Muszę niestety wyjść z domu, bo wybieram się na warsztaty ikony do sąsiedniego miasta. Dawno z domu nie wychodziłam i nie uśmiecha mi się to ani trochę ale pojadę. Temat warsztatów to Matka Boska z Dzieciątkiem. Chcę tą ikonę mieć. Ciekawa tylko jestem czy warsztaty się odbędą. Zapisało się pięć osób i nie wiadomo czy wszystkie wezmą udział. Jeśli nie to pewnie warsztatów nie będzie. Szkoda by było.

Po powrocie będę pilnie pracować czyli pisać teksty i wróżyć. Powinnam też w końcu zacząć pisać wiersze dla dzieci. Wymarzyłam sobie książeczkę dla maluchów. To mają być zgłoskowce. Część wierszy już jest ale nie wszystkie się nadają, bo chcę napisać książeczkę o wsi. Myślę, że taka tematyczna będzie lepsza.


niedziela, 22 października 2017

niedziela

Dziś wstałam strasznie późno. Nie napisze o której, bo wstyd. Za to się wyspałam za wszystkie czasy. Dziś odpoczywam ale i wróżę. Później zrobię rogaliki krucho - drożdżowe. Są pyszne i szybko się je robi. Zjem kilka, a że nie schudnę to trudno. Co do diety to wprowadziłam pewne zmiany, bo nie chudłam. Teraz na co dzień jem do 50g węglowodanów dziennie. Raz, góra dwa razy w tygodniu jem do 120g. W tym tygodniu to były pierogi i będą rogaliki. W przyszłym może chleb domowy i np. kopytka. Pieczywa kupnego nie jem wcale. Kilka kilo już schudłam ale nadal waga budzi moje przerażenie nieomal. Jest wysoka ale do górnego pułapu tym razem nie dobiłam. Opamiętałam się wcześniej. Marze o tym by jeszcze choć z 10 kg zrzucić. Czy się uda czas pokaże. Fakt jest faktem, że na normalnej diecie(około 1600-1800 kalorii) tyje bardzo szybko. Nie wolno mi już też chyba jeść węglowodanów. Teraz przytyłam prawie 10 kg od nich właśnie, a głownie od chleba.

Jutro mam zajęcia z rysunku ikonowego. Chyba przedostatnie, bo jest zbyt mało chętnych i zamiast nich ma być kaligrafia. Szkoda. Na razie strasznie z materiałem lecimy, bo babeczka chcę byśmy miały pojęcie jak ikony powstają. W tym tygodniu miałyśmy zadane do domu trzy rysunki Maryi. Co do ikony to będę sobie musiała radzić sama. Na razie kupiłam pigmenty naturalne. Mam jeszcze to i owo kupić w ciągu paru dni. Między innymi podręcznik. Na razie mam stworzyć trzy ikony do mojej kuchni. Później zobaczę. Pewnie będą następne. Mieszkanie duże i jest gdzie je umieszczać.


Kupiłam też półkę  na talerze do kuchni... Jest używana ale stan idealny... W planach mam zakup nowych kubeczków. Z kubeczkami jest tak, że kocham takie na stary styl. Najlepiej by były w kwiatki. Jest ich trochę w internecie ale ceny spore, bo i po 40 zł plus przesyłka. Tak drogich nie kupię. Ostatnio wyczaiłam jednak jeden sklep gdzie całkiem ładne kubeczki są po niecałe 10 zł. Kupię wiec.



poniedziałek, 9 października 2017

poniedziałek

Dziś Sebastian ojechał do domu, a mnie jest smutno. Znowu będę po całych dniach sama i nie będzie z kim pogadać. Krzysiek już teraz prawie z sypialni nie wychodzi. Zawsze był mrukiem ale teraz już jest mrukiem do potęgi. Bardzo lubię jak Sebastian jest. Lubię z nim gadać. Już nawet telewizję nauczyłam się tolerować. Z Krzyśkiem jest coraz gorzej. Ostatnio drży mu ręka i mówi do siebie jakieś bezsensowne słowa. Przestał też zupełnie myśleć. Boję się jakiegoś wypadku.

Poza tym znowu jestem na diecie, bo przytyłam koszmarnie dużo. Chce tym razem zrzucić 10 kg. Może w trzy miesiące. Oby się udało. Może się uda, bo kombinuje tym razem nie tylko z kaloriami i węglowodanami ale i białkiem. Jem go wyjątkowo dużo, bo 1 g na kg wagi. Węglowodanów jem mało, bo do 120 g. Nie wiem czy to nie jest za dużo czasem. Gdy odchudzałam się wiosną jadłam do 50 g. Wtedy dość łatwo schudłam ale wtedy był też ruch czyli 9-12 kilometrów na rowerze i joga. Teraz nie ćwiczę i ćwiczyć nie będę. Roweru nie znoszę, a od jogi się nie chudnie. W dodatku po jodze wysiadły mi stawy i bolały jak diabli.

Dziś byłam na zajęciach z ikony. Szkicowałyśmy Pantokratora. To doskonała nauka szkicu. Praca polegała na wykonaniu dwóch szkiców twarzy. Instruktorka uważa, że mi idzie coraz lepiej.



Zaczęłam trochę zakupów do łazienki robić. Kupiłam matę z bambusa i cudny stołek. Wybrałam kolejne rzeczy i mam zamiar je stopniowo kupować.



niedziela, 1 października 2017

niedziela

Dzień luźny, bo nic do pracy nie mam poza zrobieniem kilku słoików gruszek w syropie. Dużo czasu mi to nie zajmie. Może też napiszę jakieś opowiadanie i pójdę zobaczyć czy można zerwać dziką różę. Potrzebuję ją na nalewkę i do herbaty Później wolne i zajmę się tym co mi sprawia dużą frajdę. Może coś namaluję, a może napiszę wiersz. Jutro już ruch, bo zaczyna się remont łazienki. Myślę by najpierw zrobić część z toaletą, a dopiero później brać się za tą z wanną. Gdzie się będę kąpać w czasie remontu? Nie wiem ale wytrwać jakoś muszę.

Od jutra mi się też zaczynają zajęcia całoroczne z ikony. Strasznie jestem ich ciekawa. Mamy się między innymi uczyć rysunku w stylu ikony- postaci, draperii. Ciekawe czy po tym roku będę w stanie sama ikonę stworzyć od podstaw. No nie wiem nie wiem. Łatwe to chyba nie jest. Żeby sobie jeszcze pomoc planuję kupić książkę. Książka jest droga ale ponoć wartościowa. Ma ją też moja instruktorka więc najpierw może przejrzę. Ona jeśli chodzi o ikony uczyła się w Supraślu. Tradycyjną wiedzę ma więc z pierwszej ręki. 




piątek, 29 września 2017

piątek

No i Sebastian mi ma zamiar zrobić remont w łazience zamiast brata Krzyśka. Tak wyszło, bo brat Krzyśka się obraził, gdyż chcę w łazience nierówne ściany, drewno na jednej ścianie w toalecie i nie zgodziłam się na akrylową wannę, którą mi chciał założyć. Nie mogłam ustąpić, ponieważ kocham wnętrza na stary styl, rustykalne z duszą, a nie cierpię nowoczesnych, bezosobowych pudełek, które się jemu podobają. On chciał zrobić po swojemu albo wcale i żadne argumenty do niego nie trafiały, a ja się chce czuć dobrze w swojej łazience. To chyba normalne. Sebastian zrobi mi tak jak ja chcę i to mi się podoba. Ciekawe kto mi teraz meble skręci? Pewnie też Sebastian, bo bratu Krzyśka już się nie podobało, że chcemy kupić drewniane meble. Według niego to wymysł, bo z płyty tańsze. Ja z płyty nie chcę, bo u mnie wnętrza trudne i płyta się szybko rozpada, a ja nie mam zamiaru za pięć lat nowych mebli kupować. Moda mnie nie interesuje i meble mają być trwalsze. Drewniana szafa stała u mnie trzydzieści lat, a wcześniej czterdzieści u mojej cioci. Takie meble lubię. Meble mają być solidne i ponadczasowe...

Ostatnio pracy w domu mam mniej. Posprzątane już wszystko i poprane. Teraz zostały tylko okna do mycia, zabezpieczenie okienek od piwnicy i usunięcie trawy z okolicy grobów. W moim kalendarzu lista prac do wykonania teraz krótsza. Odetchnęłam, bo mam czas na to co lubię robić np. na pisanie wierszy i malowanie...

Deszcz jesienny

deszcz kaleczy niebo
srebrzystą strugą
łza za łzą...
spływają niespiesznie
zimne i tajemnicze
krople pachną jesienią
i tęsknotą
dostrzegam w nich radosne jarzębiny
i odbicie twoich oczu



czy widzisz
w kałuży pod różą
wirują ostatnie płatki
zapach z nich uleciał
wczoraj
gdy rozpieszczało je słońce
czy nasza miłość też przeminie
wraz porą upałów
czy przetrwa
aż deszcz poda dłonie
płatkom śniegu

A na koniec obrazy - pastele suche i pierwsza ikona. Już prawie skończona... Jestem z siebie zadowolona...




czwartek, 21 września 2017

czwartek

Pogoda już typowo jesienna z tym, że bardziej chyba listopadowa. Gdzie się podziała złota polska jesień. Do złotej jeszcze trochę wprawdzie brakuje, bo u mnie liście nadal zielone ale słońce mogłoby czasem zza chmur wyjrzeć. W domu palę w piecu od ponad tygodnia. Był z tym problem, bo Krzysiek nie chciał drzewa na rozpałkę rąbać. Twierdził, że jest ciepło i że we wrześniu nie ma jeszcze sezonu grzewczego. Była oczywiście awantura i patyki porąbał. Rozpalam ja o ile mi pozwoli. Zwykle nie, ponieważ uważa że za dużo gazet i patyków zużywam. Jak ja mam dość tej jego oszczędności. Powiedziałabym skąpstwa nawet...W życiu wcześniej takiego człowieka nie spotkałam...:(

Wczoraj byłam oczywiście na warsztatach pisania ikon. Prace nad moja ikoną posuwają się do przodu. Mnie się to coraz bardziej podoba. Wczoraj było malowanie szat itd. Było tez trochę teorii i oby do przodu. W przyszłym tygodniu jeszcze jedno spotkanie i trzeba będzie ikonę skończyć. Później od października regularne spotkania co tydzień. Tak sobie myślę, że ta nauka rysunku charakterystycznego dla ikon pomoże mi też i ułatwi malowanie aniołów. Ciągle o tym myślę, bo to temat dla mnie bardzo wdzięczny. A może powinnam się specjalizować w ikonach z aniołami?

A na koniec kolejny wiersz i zdjęcie ikony jeszcze nie skończonej...

Wrześniowo

Idzie wrzesień łąką lasem
grzybów  pełne kosze niesie
rydze zbieram tuż za sadem
niech się wproszą na śniadanie
 
przy tarasie kasztan broi
już owoce rzuca lśniące
jarzębina się rumieni
nawłoć tańczy w pełnej krasie
 
brzoza liśćmi złoci miedze
mgły poranne pieszczą twarze
 astry wrzosy śliwki piękne
babie lato daje w darze
 
wnet październik już nastanie
i jesieni poda dłonie
natura już oczy zamknie
zima senną ją zastanie



piątek, 15 września 2017

Piątek

W środę udało mi się z trudem ale jednak, wziąć udział w warsztatach pisania ikon. Czaiłam się na te warsztaty chyba od dwóch lat. W zeszłym roku się nie udało i w tym roku tez o mało co a bym je przegapiła. Zaczęły się bowiem o tydzień wcześniej niż miały się zacząć. Teraz tez był problem z dojazdem, bo jest objazd z powodu remontu drogi i autobusy do centrum nie dojeżdżają. Całe szczęście, że się zorientowałam wcześniej i zamówiłam taksówkę. Tym samym luksusowy ale drogi dojazd był w obie strony i taki będzie pewnie przez rok. Jeździć będę, bo chcę wziąć udział w warsztatach rysunku sztalugowego. Jak się ostatnio dowiedziałam będą tez zajęcia z rysunku ikon. Też mnie kuszą ale w tym roku w dwóch zajęciach nie dam rady wziąć udziału.
Jeśli chodzi o ikonę to mi idzie. Zajęcia bardzo mi się podobają i technika też. No i ta muzyka w tle. Piękna i wyciszająca. Uwielbiam taką. Tym samym mam nowe hobby. Już się szykuję do zakupu materiałów. 
Tak sobie myślę, że czas zacząć bardziej intensywnie działać. Trzeba by jednak zacząć się w czymś specjalizować. Wszyscy mi radzą akwarelę, którą lubię. Kocham też pastele suche. Pokochałam chyba ikonę. Reszta to chyba będzie tylko dodatek. No może do przyszłego roku, bo o zajęciach w ośrodku kultury z malarstwa sztalugowego jednak myślę. We wrześniu chyba konsultacji z malarstwa nie dam rady załatwić, bo czasu braknie przez porządki i przetwory. Może za to w październiku na dwie się zapiszę?

A na koniec o nowych kartach Lenormand i zdjęcia ikon, a w zasadzie etapów powstawania ikony. Karty kupiłam od razu dwie talie i myślę o następnych. Jestem maniaczką jeśli o karty chodzi i kupuję na zapas. Tarota mam sporo talii. Lenormand zapasu nie mam. E co tam. Jedni kupują ciuchy i kosmetyki, a ja książki i karty:)



Zmykam, bo zaraz mam inicjację w Engel Ki i musze się przygotować...:)