Od jakiegoś czasu sporo fajnych rzeczy robię. I tak po pierwsze skarpetki szydełkiem, po drugie skrzyneczkę na wszystko co jest mi potrzebne do wyrobu biżuterii i wianki z winobluszczu. Ze skarpetkami był problem bo za skarby świata nie mogłam dojść jak się robi piętę. Robiłam i prułam chyba z 6 razy aż w końcu wyszła a dalej już poszło łatwo. I jedna skarpetka już gotowa., druga w trakcie a zamówienia już są bo i mama i Krzysiek chcą dla siebie po parze. Obym tylko zdążyła zrobić im skarpety przed zimą. Wianki robię dwa na raz. Jeden będzie do przedpokoju z kwiatami z sumaka, trawą, gałązką tui a drugi do kuchni z dodatkiem warkocza czosnku. Jutro idę na łąki po trawy to szybko skończę o ile klej, który kupiłam się sprawdzi. Najgorzej się ma sprawa ze skrzyneczką bo była już prawie gotowa ale jeszcze nie polakierowana gdy Rozi wpadła do kuchni i przebiegła po niej zostawiając paskudne ślady. No i teraz kombinuję, cieniuję, zaklejam i zamalowuję a co z tego wyjdzie jeszcze sama nie wiem. A wczoraj zrobiłam zawieszki...
Wczoraj skończyłam i wysłałam na portal 3 wiersze do antologii, która ma się ukazać na święta a dzisiaj siedziałam i kombinowałam ze zdjęciami, żeby można je było dać na okładki do moich książek tych, które obecnie piszę...Wyszły według mnie nieźle i będę robić wszystko, żeby się na okładkach znalazły bo nie cierpię tych nowoczesnych okładek w formie grafik w esy floresy...
A na koniec dwa wiersze...Pierwszy pisany był na warsztaty i w zamyśle miał być sielanką...
Upojna jesień
miły mój spójrz
spektakl na niebie
śle zaproszenie
sięgnij chmur
wyłuskaj klucz dzikich gęsi
żegnających ostatnie wonie lata
schwyć ciepło słońca
odbite od kryształu rosy
uwięzionej w oranżu liści
dotknij mojej dłoni
ujmij mocno
pobiegniemy ku lasom szkarłatem naznaczonych
upojeni miłością
i jesienią
a nimfy w mgle zatańczą z zachwytu
Piękno jesieni
Piękno jesieni
schwytana w aksamit ramion
porannych mgieł
omotana miękkością
otulona nostalgią
szukam w wyobraźni
myśli słów i zwrotów
zdolnych opisać
urok jesieni
oczarowana
gorącym lśnieniem barw
pragnę
pochwycić żółć i szkarłat liści
w kolebkę stulonych dłoni
i tak trwać i trwać w zachwycie
aż szept kropli deszczu
utuli mnie do snu
Dobrej nocy...