wtorek, 28 lutego 2012

Miłość ze snów, czyli Szósty Agnieszki Lingas-Łoniewskiej


Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Tytuł: Szósty
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 332
PREMIERA: 28.02.2012


Agnieszka Lingas - Łoniewska po raz kolejny zawładnęła moim umysłem i sercem. Nie ukrywam, że znowu wsiąknęłam w powieść całą sobą. Jednak obawiałam się, czy nie będę czuła przesytu. Nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie z wypiekami na twarzy pochłaniałam kolejne strony. Jak się okazało powieść ta jest pierwszą w dorobku pisarki, więc tym bardziej byłam zachwycona, że już w Szóstym widać doskonały styl autorki. Wznowienie tej powieści było bardzo dobrym rozwiązaniem. Przejdźmy więc do treści. Nie będę zdradzać szczegółów, ale postaram się Was wprowadzić w mroczno-romantyczny klimat.

Mamy dwójkę głównych bohaterów Marcina Langiera i Alicję Szymczak, których losy od pierwszych stron książki jakoś się przeplatają. Jednak oni nie do końca zdają sobie sprawę, co szykuje dla nich los. Alicja jest szczęśliwą kobietą, która planuje ślub z Jackiem, którego zna od najmłodszych lat szkolnych. Przed ślubem w galerii handlowej przypadkiem wpada na Marcina, nie wie jeszcze, że za kilka lat ich drogi się zejdą. Po ceremonii zaślubin Ala z Jackiem udają się na krótki pobyt do Zakopanego. Uwielbiam te krótkie zdania w książce, które niepokoją czytelnika i sugerują, że zdarzy się coś niedobrego. I tak się dzieje, Jacek trafia do szpitala z ciężkimi obrażeniami po wypadku samochodowym. W tym samym czasie Marcin po rozmowie ze swoim starszym bratem, mdleje na ulicy i uderza głową o chodnik. Trafia do tego samego szpitala i na ten sam oddział, co Jacek. Kiedy walczy ożycie w jego snach pojawia się mężczyzna, który prosi go by zaopiekował się jego żoną. Mówi mu jak ona wygląda. Niedługo po tym Jacek umiera i pogrążona w rozpaczy Alicja nie wie, co ze sobą zrobić. Kiedy Marcin wybudza się ze śpiączki jego oczom ukazuje się kobieta ze snów, kobieta którą ma się zaopiekować. Widzi jej piękne blond włosy i smutne zielone oczy. Nie mówi jednak nikomu o swoim śnie i tłumaczy sobie, że były to omamy. Alicja także ma sen, w którym Jacek oświadcza, że jej nie zostawił i znalazł dla niej kogoś, kto się nią zaopiekuje. Oboje całkowicie oddają się pracy i jedynie chwilami myślą o swoich snach. Po sześciu latach ich drogi się połączą. Czy tym razem na stałe?

Marcin pracuje w policji i jest inspektorem w prestiżowej grupie Śląskiej Grupy Śledczej. Aktualnie prowadzą sprawę tajemniczych morderstw, których dokonuje psychopata. Jedynym śladem łączącym te morderstwa jest wygląd kobiet: o zielonych oczach. Do swojej grupy sprowadza najlepszego profilera, którym jest oczywiście Alicja Szymczak. I tutaj wszystko się zaczyna kręcić i gmatwać. Pożądanie, miłość, niewyjaśnione morderstwa…

Wartka akcja i naprawdę ciekawa fabuła nie pozwalają się czytelnikowi nudzić. Czy śledczy odnajdzie mordercę i kimon będzie? Umiejętne połączenie dobrej sensacyjnej powieści z elementami romansu uwiedzie niejednego czytelnika. Po prostu polecam i już zaczynam czytać Zakład o miłość, a niedługo pojawi się recenzja Zakrętów losu.

Recenzję można także przeczytać na stronie:">tutaj

Ps.PRZYPOMINAM O KONKURSIE I ZAPRASZAM DO UDZIAŁU.

Ptaki i ptaszęta


Autor: Lech Zaciura
Tytuł: Czyżyk i spółka.
Wydawnictwo: Skrzat
Liczba stron: 168

Mam słabość do ptaków. Zawsze lubiłam je obserwować i do dziś zastanawiam się, jaki właśnie ptak przelatuje nad moją głową. Autorem tej książki jest Lech Zaciura, który prywatnie jest wielkim miłośnikiem ptaków i jednocześnie wytrwałym obserwatorem, dlatego wiele cech ich zachowań jest jak najbardziej prawdziwa. Opisał życie ptaków, nie z punktu widzenia człowieka-obserwatora, ale z punku widzenia ptaków. I to jest naprawdę niesamowite w tej książce.

Bohaterami tych opowieści są oczywiście ptaki, które obdarzone są cechami ludzkimi. Porozumiewają się za pomocą języka niezrozumiałego dla ludzi. Mamy tutaj całe mnóstwo sikorek, czyżyków, dzięciołów, bocianów, sów, jastrzębi, kosów, orzechówek ale także poznamy mieszkańców pól i lasów np: wiewiórkę, kreta. Autor już we wstępie informuje czytelników, że pokazuje ptaki możliwie najprawdziwiej, czyli tak jak naprawdę zachowują się w przyrodzie w konkretnej porze roku. Ta książka to prawdziwa skarbnica wiedzy dla maluchów. Dziecko poznaje zwyczaje ptasie: zakładanie gniazda, wykluwanie piskląt, dobieranie w pary.

Wszystkie opowiadania zostały podzielone zgodnie z występującym porami roku, zaczynając od zimy. A zimą ptakom bardzo ciężko zdobyć pożywienie, a nie każdy karmnik jest bezpieczny. Czasem może w jego pobliżu znajdować się kot. Poznajemy szkołę sikorek. Każda pora roku to inne i wciąż nowe problemy. Wiosną ptaki walczą o miejsce w budkach lęgowych. Niezwykłym elementem książki są ilustracje Andrzeja Kłapyty, które są bardzo rzeczywiste dzięki czemu książka może pełnić rolę przewodnika po gatunkach ptaków. Książkę polecam bardzo mocno.

PS. PRZYPOMINAM O KONKURSIE!!!!!

A może na zajęcia do szkoły pana Kleksa?



Autor: Jan Brzechwa
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Wydawnictwo: Skrzat
Liczba stron: 178


Jan Brzechwa oprócz tego, że tworzył wiesze i wierszyki dla najmłodszych, to pomyślał także o starszych czytelnikach i napisał wspaniałą książkę o przygodach szalonego pana Kleksa. Akademia Pana Kleksa drukiem ukazała się w 1946 roku i od razu zyskała grono wielbicieli. Pan Ambroży Kleks, szalony i wielce sympatyczny nauczyciel, który potrafił nauczyć wszystkiego w niekonwencjonalny sposób, zyskał także moje uznanie. Akademia pana Kleksa jest pierwszą częścią trylogii o przygodach pana Kleksa. W latach następnych Jan Brzechwa napisał Podróże pana Kleksa i Tryumf pana Kleksa. Na podstawie Akademii… w 1983 roku powstał film, w którym w rolę pana Kleksa wcielił się znakomity Piotr Fronczewski. Nie muszę chyba nikogo zachęcać do przeczytania. Polecam przypomnienie sobie tej opowieści.

Do szkoły pana Kleksa trafia pechowiec Adaś Niezgódka. Zawsze spóźniał się do szkoły, nic mu się nie udawało, zapominał o odrabianiu lekcji. Do tego był niezdarny i czasem zachowywał się jak słoń w składzie porcelany, wszystko upuszczał i rozbijał. Jednak kiedy zabrudził atramentem spodnie, obrus i nowe ubranie mamy, rodzice postanowili oddać Adasia do szkoły pana Kleksa. Trzeba zaznaczyć, że była to bardzo wyjątkowa szkoła. Mogli się w niej uczyć jedynie chłopcy, których imię rozpoczynało się na literę A. Sama szkoła znajdowała się na ulicy Naleśnikowej. Budynek miał trzy piętra, na najwyższe piętro jednak uczniowie nie mieli wstępu. Tam znajdowały się wszystkie sekrety pana Kleksa. Pomieszczenia, które nie były użytkowane zostały pozamykane na klucz. Ambroży zamieszkiwał w szkole razem z Mateuszem, czyli szpakiem, który potrafił mówić, ale wypowiadał jedynie końcówki słów. Mateusz często zastępował w szkole pana Kleksa. Gdyż ekscentryczny nauczyciel był zajęty np. łapaniem motyli. Nie chciałabym streszczać całej powieści, bo nie ma w tym sensu. Przeczytamy tutaj o wielu szalonych, czasem niebezpiecznych przygodach, w których uczestniczą chłopcy z Akademii. Bardzo podobało mi się kiedy uczniowie przechodzili przez tajemnicze furtki, dzięki którym znajdowali się w jakiejś bajce. I tak np. odwiedzili Dziewczynkę z zapałkami, od której kupili zapałki. Każdego pewnie śmieszył fakt, kiedy pan Kleks przyklejał sobie na twarzy kolejne piegi, gdyż – jak twierdził- wpływają one na rozum i chronią przed katarem.

Książka wciąż jest aktualna i bardzo popularna wśród dzieci. Wspaniały, żartobliwy język i niezwykłe i baśniowe sytuacje są jak magnes i przyciągają czytelnika. Powieść doskonale trafia w dziecięce poczucie humoru, a pewnie i niejeden rodzic uśmieje się podczas czytania. Akademia pana Kleksa to niezwykły smakołyk dla wygłodniałej, dziecięcej wyobraźni. Polecam.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Pouczmy dzieci angielskiego









Autor: Wojciech Graniczewski, Ramon Shindler
Tytuł: Lippy and Messy 1, 2, 3
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: każda z książeczek 20


Wieczorynka, to nie tylko czas odpoczynku i wyciszenia przed snem, ale można ten czas także połączyć z nauką. I właśnie serial telewizyjny Lippy and Messy, który możemy śledzić w Telewizji Polskiej, przenosi nas do bajkowego świata, o którym opowiadają nam w języku angielskim główni bohaterowie. Nauka przez zabawę. Oprócz tego pojawia się także tajemniczy Czarodziej Wizzy. Muszę przyznać, że te bajeczki bardzo mi się spodobały. Dużym plusem jest fakt, że dialogi prowadzą rodowici Brytyjczycy, dzięki czemu dziecko ma kontakt z poprawnym wzorcem językowym. Wszystko wspomagane jest odpowiednimi sytuacjami i gestami, więc dziecko nie ma problemu ze zrozumieniem angielskich słówek i zwrotów. Piosenki i zabawne wierszyki bardzo szybko wpadają w ucho i dziecko nawet nie wie kiedy i jak śpiewa razem z bohaterami.

A co się tyczy serii książeczek, to przede wszystkim bardzo gorąco polecam. Jeśli nie jesteście jeszcze przekonani, czy poprzez zabawę można uczyć języka, to te książeczki na pewno Was przekonają. W środku znajdują się wskazówki dla nauczycieli bądź rodziców, więc nie musimy się martwić niczym. Znajdziemy tam propozycje wykorzystania ćwiczeń zawartych w książeczkach. Książeczki te są przygotowane dla dzieci, które jeszcze nie potrafią same czytać i pisać. Wobec tego wiele zależy od rodziców, którzy po prostu muszą odczytać dzieciom teksty. Oczywiście dobrze się postarać, żeby nauka angielskiego była przyjemnością, i żeby nie zmuszać dziecka, bo inaczej efektów nie zobaczymy. Znajdziemy w książeczkach kilka typów zabaw. Pierwszym jest kolorowanka. Dziecko koloruje kredkami zakreślone konturem elementy miejsc, przedmiotów i postaci. Osoba dorosła natomiast odczytuje proste teksty zamieszczone obok rysunków i powtarza je wraz z dzieckiem. Łączenie kropek i kolorowanie, czyli dziecko łączy kropki, a dopiero potem koloruje powstały obraz. Kolejnym typem zabawy są naklejki, które należy umieścić w odpowiednim miejscu, porównywanie obrazków, czyli staramy się, by dziecko udzieliło prostych odpowiedzi na pytania. Znajdziemy także labirynty oraz ilustracje piosenek. Oprócz tego do książeczek dołączone są płyty DVD.

Myślę, że warto zainwestować i dać szansę dziecku. I jednocześnie sprawdzić się w roli nauczyciela. POLECAM.

niedziela, 26 lutego 2012

Zwierzątka:)



Autor: Anna Casalis/ tekst polski Urszula Kozłowska
Tytuł. Wielka księga. Opowieści o zwierzątkach.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 54


Często bohaterami bajek są zwierzęta. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju zające, króliki, lisy, misie, świnki, krówki…są takie wdzięczne. Często przypisuje się im cechy ludzkie. Tym razem w moje ręce wpadła książka dość sporych rozmiarów, której bohaterami są właśnie zwierzęta z farmy Jeremiasza.

Historia skupia się na grupie przyjaciół-zwierząt, która zamieszkuje na farmie Jeremiasza. Życie płynie powoli, gospodarz dba o swoje zwierzęta, więc żadne z nich nie może narzekać. W gospodarstwie panuje porządek i wszyscy żyją ze sobą w zgodzie. Nad bezpieczeństwem całej farmy czuwa wierny pies Reks. Było cicho, spokojnie i sielsko, aż do dnia, gdy…Niespodziewanie na farmie pojawia się nowy mieszkaniec- osioł. Inne zwierzęta są oburzone, przecież osły są głupie, więc po co na farmie osioł. Mundi, bo tak właśnie nazywa się osioł, dał się zwierzętom we znaki, gdyż całymi dniami ryczał, wierzgał i walił kopytami w płot. Zwierzęta postanowiły się zbuntować i przedstawić swoje skargi Jeremiaszowi. Gospodarz zaprowadził osła do letniej obórki na wzgórzu. Mundiemu zrobiło się bardzo smutno. Żółwik Tolo próbował go pocieszyć. Mundi jednak w pewnej chwili zerwał się ze sznurka i pobiegł w stronę farmy, gdzie widział ogień i czuł dym. Ryczał, że farma się pali i dzięki czemu wszyscy mieszkańcy mogli bezpiecznie opuścić swoje mieszkania. Całe szczęście nikomu nic się nie stało. Od tej pory wszyscy zaczęli doceniać osiołka, a Jeremiasz podarował mu piękne miejsce w stajni, obok koni.

A co jeszcze wydarzy się na farmie? Pojawią się młode kurczęta, na których wyklucie z niecierpliwością czeka kogut Radek. Pojawi się także koń pociągowy Gustaw, który po prostu się zakocha w ślicznej klaczy Gwiazdce. Żółw Tolo urządzi na farmie wielki wyścig. Jak myślicie, kto wygra? I jak zwierzęta odkryły na farmie dziurę w płocie. Te i jeszcze wiele innych przygód znajdziecie w tej księdze.

Piękne ilustracje są jak magnes, który przyciąga dziecięcy wzrok. Do tego sztywne strony chronią książkę przed zniszczeniem. Polecam wszystkim maluchom.

PS. PRZYPOMINAM O KONKURSIE, W KTÓRYM MOŻNA WYGRAĆ MNÓSTWO KSIĄŻEK.

czwartek, 23 lutego 2012

KONKURS URODZINOWY!!!!



KONKURS URODZINOWY,KSIĄŻKI DO ROZDANIA
Witam wszystkich moich czytelników. Dziś z okazji mojego święta chciałabym się podzielić swoją radością, i dlatego postanowiłam pierwszy raz zorganizować konkurs. Myślę, że warto wziąć udział, bo nagrody czekają i już chcą znaleźć nowych właścicieli. W punktach podam najważniejsze zasady:

1. Udział w konkursie może wziąć każdy, kto posiada bloga.
2. Konkurs trwa od dziś do 8 marca, dokładnie do północy. W ciągu trzech dni od zakończenia ogłoszę wyniki.
3. Zadanie konkursowe: napiszcie proszę życzenia. Mogą to być życzenia urodzinowe, imieninowe, z okazji narodzin dziecka, z okazji dnia babci i dziadka, z okazji ślubu lub z każdego innego powodu, na jaki tylko wpadniecie. Forma dowolna.
4. Zwycięzcę wybiorę sama. Ale musicie pamiętać, że mam bardzo dobre serce i dlatego, im więcej osób weźmie udział w konkursie, tym więcej osób nagrodzę. Warto więc się postarać.
5. Osoby, które zostaną wybrane przeze mnie muszą się ze mną skontaktować w ciągu 5 dni od ogłoszenia wyników, w przeciwnym razie wybiorę na ich miejsce innych. Piszcie na mój e-mail: [email protected].
6. Nagrody, to chyba najważniejsze. Proszę wybrać z listy dwie pozycje:

- Gwen Hayes, Strąceni, wyd. Amber
- Wojciech Kuczok, Gnój, wyd. WAB
- Elin Hilderbrand, Piasek w butach, wyd. Świat Książki
- Manuela Gretkowska, Polka, wyd. WAB
- James Hamilton-Pateson, Dyskretny urok Fernet Branca, wyd. Bona
- Cat Patrick, Zapomniane, wyd. Prószyński i S-ka
- William R. Forstchen, Sekundę za późno, wyd. Bullet Books
- Nicole R. Dickson, Irlandzki sweter, wyd. Nasza Księgarnia
- Antonina Kozłowska, Kukułka, wyd. Otwarte
- Robb Maciąg, Rowerem przez Chiny, Wietnam i Kambodżę, wyd. Zysk i S-ka
- Szymon Hołownia, Tabletki z krzyżykiem, wyd.
- Sophie Hannah, Twarzyczka, wyd. G+J
- Rachel Cusk, Wariacje na temat rodziny Bradshaw, wyd. Wydawnictwo Literackie
- Haley Tanner, Vaclav i Lena, wyd. WAB
- Sara Gruen, Woda dla słoni, wyd. Rebis

7. Pod tym postem proszę zamieścić życzenia oraz podać dwie książki z listy.
8. I ten mały torcik, niech będzie banerkiem, który proszę umieścić na swoich blogach.
Powodzenia i zapraszam.

Ps. Do książek oczywiście będą dołączone prezenty-niespodzianki.

Wesoła krówka


Autor: Iwona Kocińska
Tytuł: Przygody krowy Balbiny
Wydawnictwo: Skrzat
Liczba stron: 184


Tym razem chciałabym zaproponować rodzicom i ich pociechom wspaniałą pozycję, która na pewno sprawdzi się podczas usypiania dziecka. Niezwykłe opowiadania o niezwykłej krowie Balbinie pozwolą każdemu maluchowi przenieść się w świat, w którym panuje ład i harmonia. Dziecięca wyobraźnia dokona całej reszty, przemieniając myśli w piękne sny.

Krowa Balbina mieszkała w gospodarstwie Babci i Dziadka. Skąd takie dziwne imię dla krowy? Otóż otrzymała je po pewnej sławnej gąsce. Balbina uwielbiała być rozpieszczaną, szczególnie przez dzieci, które odwiedzały gospodarstwo Babci i Dziadka. Jeśli jakieś dziecko nie chciało jej pogłaskać, to potrafiła się tym przejmować cały dzień. Trzeba zaznaczyć, że Balbina nie była taką zwykłą krową. Miała jeden róg i pół drugiego, a oprócz tego miała zabawną grzywkę w postaci czarno-białych loczków. Chodziła bardzo ostrożnie, zwracając uwagę na każdy krok, a było to spowodowane słabym wzrokiem. Co by tu jeszcze dodać? Aara, no tak do tego wszystkiego Balbina była ogromnym łakomczuchem, a jej ulubionym przysmakiem były białe rumianki. Przez to jej mleko pachniało rumiankami i było przy okazji doskonałym lekarstwem. Babcię często odwiedzali mieszkańcy wsi i prosili ją o kubek zdrowego mleka, które działało cuda. Dzięki leczniczym właściwościom mleka Balbina była sławna w całej okolicy. Oprócz tego krowa była niezwykle mądrym zwierzęciem, gdyż bardzo często przysłuchiwała się rozmowom Babci i Dziadka. Jej najlepszymi przyjaciółmi byli: pies Nestor i kot Filip.

Pies Nestor był wnukiem owczarka niemieckiego i szczycił się piękną, błyszczącą sierścią. Miał świetny węch i słuch, jak na psa przystało. Czuł się bardzo ważny, był w końcu stróżem na podwórku. Bardzo lubił biegać za traktorem i spacerować po łące z Balbiną. Kot Filip natomiast, postanowił udowodnić wszystkim, że potrafi zaprzyjaźnić się z psem. Chciał być po prostu taki sam jak krowa Balbina. Zresztą był troszkę do niej podobny, miał biało czarne łaty. A jego głównym zadaniem było polowanie na myszy i szczury, które pojawiały się w gospodarstwie.

Sami widzicie, że przygody z takimi bohaterami muszą być ciekawe. Czytając dowiecie się, co wydarzy się w gospodarstwie wiosną, na co zachoruje Nestor i jak zniesie chorobę. A oprócz tego w czasie wakacji pojawi się u dziadków mała Dorotka. Przeczytacie też o tym, jak się zbiera poziomki, o błotnej kąpieli, sianokosach. Znajdziecie też odpowiedź na pytanie, czy krowy jedzą żaby.

Wszystkie historie opisane są prostym i zgrabnym językiem. Zdania nie są zbyt rozbudowane, dzięki czemu dziecko nie pogubi się i będzie potrafiło wszystko zrozumieć. Dziecko pozna zwyczaje panujące na wsi, pozna ich mieszkańców. Przede wszystkim nauczy się wrażliwości. Doskonałym uzupełnieniem całości są znakomite ilustracje Agnieszki Semaniszyn. Gwarantuję, że książka przypadnie do gustu każdemu dziecku. Polecam!

środa, 22 lutego 2012

Między młotem a kowadłem


Autor: Jayne Ann Krentz
Tytuł: Między słowami
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 224

To już moje kolejne spotkanie z tą autorką. I niestety nic z tego spotkania nie wyniosłam. Ale czasem tak już po prostu jest. Niewymagająca i mało skomplikowana fabuła kuszą po ciężkim dniu, więc uległam. I tak między obiadem a kolacją zdołałam przebrnąć przez ten zbitek zdań, bo powieścią tego nazwać nie można, ewentualnie historyjką. A ta jest naprawdę prosta i mało zaskakująca.

Rachel Wilder postanawia się zemścić na pewnym przystojnym (jak się później okazuje) detektywie, który niesłusznie oskarżył jej przyrodnią siostrę o oszustwa, których dokonywała w pracy. Rachel twierdzi, że Gail jest niewinna, a po oskarżeniu straciła pracę i wpadła w depresję. Tym bardziej pragnęła jej pomóc. Udała się więc na odludzie, gdzie znajdował się podniszczony dom słynnego zresztą, detektywa Chance’a. Kiedy zatrzymała samochód przed domem, on naprawiając dach oczywiście ją zauważył i myślał, że Rachel jest nową gospodynią, której bardzo potrzebował. Rachel nie stara się go wyprowadzać z błędu, dzięki temu oszustwu może dostać się do jego domu i dowiedzieć się jakiś szczegółów. Chance podejrzewa, że Rachel coś ukrywa i z całych sił pragnie poznać jej tajemnicę, ale najpierw chce zdobyć jej zaufanie. Jakie to romantyczne i szlachetne! Normalnie się rozpływam. Niestety nie należy do delikatnych i wrażliwych mężczyzn. Bardzo szybko dochodzi do pierwszego pocałunku, który oczywiście rozbudza pożądanie w obojgu. Nie jestem w stanie opisywać dalszych przewidywalnych momentów.

Jeśli jesteście ciekawi, jak rozwinie się związek Rachel i Chance’a, to w wolnej chwili możecie sobie poczytać. Język mało wyszukany, brak wciągającej akcji, no ale…Może ktoś się skusi.

wtorek, 21 lutego 2012

Ludzie listy piszą


Autor: Agnieszka Korol
Tytuł: Listy z jeziora
Wydawnictwo: Promic
Liczba stron: 311

Moją uwagę zwróciła przede wszystkim piękna okładka. Mały papierowy statek z biedronką na pokładzie, zapowiada spokój i harmonię. Spokojna tafla jeziora niczego złego nie zapowiada. Agnieszka Korol znana jest przede wszystkim z bajek dla najmłodszych, więc jej powieść bardzo mnie zaintrygowała już od samego początku. Powolutku zaczynamy wnikać w świat mazurskiej miejscowości, w której znajduje się pensjonat. Główną bohaterką jest Irena, która otrzymuje tajemnicze listy w zielonych kopertach z pogróżkami. Autorem tych listów jest niejaki Albert, takim imieniem właśnie podpisuje się nadawca listów. I jak sądzicie czyż początek nie wydaje się intrygujący? Jeśli tak to zapraszam do przeczytania.

Irena czuje się osaczona i wydaje jej się, że nikt nie jest w stanie jej pomóc. Do tego stopnia jest zdesperowana, że zaczyna podejrzewać, o te listy, każdego. Nie wie, kto może być ich nadawcą. Jej mąż już od dawna nie żyje, ale to właśnie jego imię widnieje na kartkach papieru. Od kogo więc są listy? Kto wpadł na taki pomysł? Czy Irena dowie się prawdy?

Irena prowadzi pensjonat, położony nad malowniczymi mazurskimi jeziorami. Pensjonat jest oazą spokoju, do której turyści wracają każdego roku. Ludzie tutaj spędzają czas daleko od sklepów, telefonów i zabieganego świata. Życie tutaj płynie własnym, wolniejszym torem. Spokój ten zostaje zaburzony prze tajemnicze zielone koperty, dostarczane codziennie przez listonosza, który żartuje sobie, że pewnie są to listy od tajemniczego wielbiciela. Osoba w tych listach szantażuje Irenę i wymusza na niej by opuściła pensjonat i wyniosła się z tego miejsca, w przeciwnym razie zdradzi jej mroczny sekret z przeszłości.

Niezwykle ciepła powieść, pozwoli nam na chwilę zapomnieć o problemach. Będziemy starali się za wszelką cenę zdemaskować nadawcę listów. Kto nim będzie? Nie mogę zdradzić, bo nie byłoby przyjemności z czytania. Czego mi zabrakło w powieści? Bardziej szczegółowych opisów przyrody. Ale to tylko moje subiektywne odczucie. Styl autorki jest prosty i jasny a fabuła rozwija się powoli. Polecam serdecznie!

poniedziałek, 20 lutego 2012

Sweter czy gansej?


Autor: Nicole R. Dickson
Tytuł: Irlandzki sweter
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 394


Jeśli macie ochotę poczytać o przyjaźni, miłości, strachu, nienawiści, o wspomnieniach które sprawiają ból, o dzierganiu swetrów, o historii, po prostu o życiu, to sięgnijcie po tę powieść. I dajcie się ponieść w cudowne miejsce, a mianowicie na wyspę u irlandzkich wybrzeży. Piękne widoki i serdeczni ludzie są fundamentem tej książki i chyba nie jedynym. Czego możemy się spodziewać od autorki, która uwielbia spędzać czas między półkami bibliotecznymi oraz buszować po sklepikach z egzotycznymi przyprawami? Otóż, wszystkiego. Sama autorka twierdzi, że intencją podczas napisania powieści było zgłębienie fenomenu miłości: tego czym jest i czym nie jest.

Rebecca jest jedną z głównych bohaterek, która wciąż patrzy w przeszłość, która nie była dla niej szczęśliwa. Przybywa na malutką wyspę, jako archeolog tkanin z zadaniem napisania książki o swetrach, a właściwie gansejach. Ganseje nie są zwykłymi swetrami, mówią wiele o właścicielu, jego cechach charakteru, życiu prywatnym, wadach i zaletach. Kobiety na wyspie od najmłodszych lat robią na drutach i same wymyślają niepowtarzalne wzory. W razie wypadku na morzu i wyrzucenia ciała na brzeg po gansejach można poznać kim jest ten człowiek. Rebecca ma dwa miesiące, by zdobyć od miejscowych kobiet jak najwięcej informacji na temat swetrów, a jednocześnie próbuje zmierzyć się z przeszłością. Na wyspę, z której zresztą pochodzi jej przyjaciółka, przybywa z córeczką Rowan. Na wyspie panuje specyficzny klimat, wszyscy się znają, pomagają sobie i poruszają się najczęściej na rowerach, które sieją postrach dla wszystkich. Jej przyjaciółka Sharon bardzo dużo opowiadała o Rebecce, wobec tego jak tylko się pojawia, wszyscy traktują niezwykle życzliwie i rozmawiają z nią, jakby byli jej przyjaciółmi. Każda informacja i zdarzenie zostanie zauważone i przekazane dalej. Jej córka od początku zaprzyjaźnia się rybakiem Seanem, który ma opinię dziwaka i samotnika. Sean stracił kiedyś wszystko, co kochał-dzieci i żonę. Wciąż żyje wspomnieniami i nie potrafi zapomnieć. Rowan natomiast zaczyna zbliżać się do niego, rodzi się między nimi przyjaźń.

Czy Rebecca odzyska szczęście u boku rudowłosego mężczyzny, który gra na irlandzkich skrzypcach? Do jakiego poświęcenia będzie zdolny samotny rybak? Czym jest przyjaźń, samotność, wybaczenie, radość, będziecie mogli się przekonać w czasie czytania. Barwne zwroty akcji, piękny krajobraz, spójna fabuła i doskonałą narracja są nieodłącznym atutem tej książki. Autorka miesza teraźniejszość ze wspomnieniami bohaterów, które wyjaśniają nam pewne sytuacje. Polecam!

Poczytaj mi mamo


Autor: Różni
Tytuł: Poczytaj mi mamo. Księga pierwsza.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 280


Pamiętam jeszcze z lat dziecinnych swoje pierwsze książeczki z tej serii. Do dziś przechowało się kilkanaście egzemplarzy. Ciekawe i pomysłowe okładki na zawsze zapadły mi w pamięć. I stąd moja ogromna radość, kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Nasza Księgarnia z okazji dziewięćdziesięciolecia zebrało w dwóch tomach najpiękniejsze historie, które wciąż uczą wrażliwości i pozostawiają uśmiech na twarzy. Dodatkowo Wydawnictwo wydało je w niezmienionej szacie graficznej. Naprawdę oszalałam z radości kiedy otrzymałam tę książkę i mogłam powrócić znów do tego magicznego świata mojego dzieciństwa.

Książeczki te traktują często o dzieciach mieszkających w bloku, o rodzącej się przyjaźni, o problemach najmłodszych, o zabawach na trzepaku, o tym jak pogodzić się z pojawieniem rodzeństwa. Oprócz tego bohaterami często są zwierzątka: koty, psy, myszy, jeże, ptaki, wiewiórki. Wszystkie historie SA niezwykle mądre, pouczające i do tego przepięknie zilustrowane, bez przepychu i przesady. W księdze pierwszej za pośrednictwem Danuty Wawiłow odnajdziemy wreszcie daktyle, które zaginęły. Historia o kocurze Bonifacym, który z niejednego pieca jadł chleb i psotnym Filomenie zachwycą zapewne kolejne pokolenie najmłodszych czytelników. A przygoda o jeżyku Kolczatku, który poszukuje wśród znajomych miejsca na zamieszkanie w czasie zimy, wzruszy każdego. Oprócz tego przeczytamy o pewnej smutnej przygodzie na balkonie, o Zaczarowanej fontannie. Wśród autorów nie zabraknie wspomnianej już przeze mnie Danuty Wawiłow, Joanny Papuzińskiej, Heleny Bechlerowej czy Janiny [Porazińskiej.

Piękne, nowe wydanie historii z naszego magicznego dzieciństwa, gdzie wszystko było prostsze. Warto zapoznać się z tą pozycją i przekazać prawdy w niej zawarte dalej i dalej. Polecam gorąco.

niedziela, 19 lutego 2012

Biała jak...ściana


Autor: Alessandro D’Avenia
Tytuł: Biała jak mleko czerwona jak krew
Wydawnictwo: Znak literanova
Liczba stron: 308

Kolejna książka z tajemniczym tytułem, który przyciąga jak magnes. Ze mną tak się stało, moją uwagę zwrócił właśnie tytuł powieści. Nie znałam wcześniej innych recenzji i opinii na jej temat. Postanowiłam sama się przekonać, co skrywa w sobie ta książka. Zgadzam się z autorem, który twierdzi:

Napisałem tę powieść przede wszystkim po to, by dać do zrozumienia, że pisanie to nie tylko zadanie domowe, ale przygoda, która pozwala lepiej poznać samego siebie. Poza tym po to, by zmusić dzieciaki do przeczytania przynajmniej jednej książki w życiu.

W Internecie znajdziemy wiele pochlebnych informacji na temat samego autora. Jego powieść bardzo szybko stała się bestsellerem (ponad 170 tysięcy sprzedanych egzemplarzy). Urodził się w Palermo na Sycylii i pierwszymi rzeczami, jakie zobaczył i poczuł, były kolory i zapachy rodzinnej ziemi. Literatura zaczęła go interesować dopiero w liceum. Do czytania zachęcali go nauczyciele. i dzięki nim zapałał miłością do literatury i obrał jako kierunek studiów filologię klasyczną, i to w Rzymie. Obronił doktorat i rozpoczął pracę jako nauczyciel greki i łaciny. Oprócz tego rozpoczął studia scenopisarskie i od tego momentu nauczał młodzież przede wszystkim tego, co łączyło się z mediami. W wolnych chwilach pracował nad powieścią, którą najpierw mieli okazję przeczytać jego znajomi i uczniowie. W tym roku ma się także ukazać film na podstawie powieści, na którym pracuje sam autor. I z wielką niecierpliwością czekamy na kolejną powieść.


Przejdę, więc do fabuły. Powiem szczerze, że cała powieść wydała mi się taka jakaś dziecinna. Bohaterem jest szesnastoletni Leo, ale chwilami zachowuje się jak dzieciak, a nie jak zbuntowany i zakochany nastolatek. Z tą miłością radzi sobie lepiej. Jest zakochany w koleżance ze szkoły Beatrice, miłością pierwszą i prawdziwą, czerwoną jak krew.

Pewien królewicz podczas śniadania zranił się w palec przy krojeniu twarogu. Kropla krwi spadła na ser. Królewicz powiedział do swojej matki:
- Chciałbym, żeby moja żona była biała jak mleko i czerwona jak krew.
- Synku, kto jest biały, nie jest czerwony, a kto jest czerwony, nie jest biały. Ale szukaj takiej żony, może znajdziesz.

Leo niewątpliwie znalazł właśnie taką dziewczynę, jednak dopiero później zrozumiał, co oznaczają owe słowa. Beatrice jednak nie wie o jego uczuciu, które staje się sensem jego życia. Leo uczęszcza do klasy humanistycznej i przyjaźni się s Sylwią, która jest dla niego wielką podporą. Tylko jej zdradza swoje pragnienia. Jest normalnym uczniem, który gra w drużynie piłkarskiej, oprócz tego uwielbia grać na gitarze. Jednak nie możemy zapominać, że jest wielkim romantykiem i w momencie, kiedy pojawia się w szkole nowy nauczyciel zwany Naiwniakiem, Leo zaczyna poszukiwać swojego marzenia. Nie jest to łatwe. Wie, że tylko Beatrice jest dla niego najważniejsza. Ona jest czerwienią, zupełnym przeciwieństwem bieli, której Leo tak nie znosi. Piękna dziewczyna o zielonych oczach i rudych włosach całkowicie zajmuje serce Leo. Jednak niespodziewanie tą siłę, którą w sobie ma i czerwień zaczyna atakować i niszczyć biel…Biel, która niszczy jej marzenia o podróżach, nauczeniu się języków i gry na instrumencie. Leo dostaje numer telefonu od Silvi i pisze do Beatrice sms-y. Jednak nie otrzymuje żadnych odpowiedzi. Silvia jest doskonałą słuchaczką i powierniczką tajemnic i marzeń, z nią Leo może rozmawiać o wszystkim. Jednak jest tak zafascynowany, że nie zauważa, że Silvia oczekuje od niego czegoś więcej. Nie chciałabym zdradzać więcej z fabuły, żeby nie zepsuć wrażenia, jakie niewątpliwie pozostawia po sobie ta powieść. Jeśli chcecie się dowiedzieć rozwiązania, to przeczytajcie, bo każda rzecz jest kolorem. Każde uczucie jest kolorem.

Książka napisana niezwykle poetyckim językiem. Dosłownie można płynąć przez poszczególne słowa, zdania. Doskonałe opisy uczuć są wspaniałą ucztą dla czytelnika. Tylko tak jak wspomniałam bohaterowie są dla mnie zbyt dziecinni. Mimo wszystko i tak polecam. Warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, co dla nas jest bielą, a co czerwienią.

Kłócić czy się nie kłócić?


Autor: Ewa Żeromska
Tytuł: Kłótliwy poradnik partnerski.
Wydawnictwo: Samo sedno
Liczba stron: 190


Autora Ewa Żeromska jest znanym seksuologiem, pedagogiem i doradcą rodzinnym. Współpracuje jako ekspert m.in. z Polskim Radiem, Rozmowami w toku. Tym razem oddaje w ręce czytelnika doskonały poradnik, o tym jak się kłócić. Autorka wiele stron poświęca wielu aspektom kłótni i stara się to robić z pozycji obserwatora, a nie osoby pouczającej. Musimy sobie uświadomić, że kłótnia jest swego rodzaju sztuką i ma swoje zasady. Można je sprowadzić do swoistego dekalogu:

1. Kłótnie są nieuniknione.
2. Nie tłamś i nie kumuluj w sobie presji.
3. Kłóć się na temat i konkretnie.
4. Panuj nad słownictwem.
5. Panuj nad emocjami.
6. Nie wywołuj awantur przy świadkach.
7. Nie korzystaj z pośredników, nie angażuj osób trzecich.
8. Nie bój się przyznać do błędu.
9. Przepraszaj.
10. Daj się przeprosić.

Pewnie wszyscy sobie zdajemy sprawę z tych zasad, ale w czasie kłótni zapominamy o nich. Ewa Żeromska w niezwykle lekki i zabawny sposób udowadnia, że wszyscy kłócimy się o to samo i prawie zawsze tak samo. Niestety jesteśmy tylko ludźmi. Znawcy tematu, którzy usiłują klasyfikować kłótnie, wyróżniają ich następujące rodzaje:

- oczyszczające
- zaczepne
- obronne
- niszczące i druzgocące
- bezsensowne

Mnie się najbardziej podobają kłótnie bezsensowne, czyli kłótnie o nic. Zresztą nie ma związku bez kłótni, więc nie powinniśmy się przejmować drobnymi sprzeczkami. Martwić się możemy dopiero wtedy, kiedy tych sprzeczek i kłótni nie ma. A o co najczęściej się kłócimy: o dzieci, o pieniądze i ich wydawanie, o rodziców, o seks. Autorka każdy rodzaj sporu ilustruje zabawnymi scenkami, przy których czasem na głos mówiłam, e u mnie rzeczywiście wygląda to tak samo. Oprócz scenek, znajdują się także komentarze, z których można wyciągnąć wnioski.

Warto zajrzeć do tej książki, pomoże nam zrozumieć pewne zależności i zachowania. Nie musimy czytać jej od razu w całości. Możemy sobie dozować informacje i czytać np. po jednym rozdziale. Każdy z rozdziałów dotyczy innego tematu, o który często się kłócimy. Możemy więc wybrać sobie interesujący nas dział. A na zakończenie słowa warte zapamiętania:

Warto, naprawdę warto starać się o siebie nawzajem każdego dnia. To nie muszą być fanfary i bukiety róż. To zwykłe życie, ale z życzliwością, uśmiechem, pogodą ducha i nieustającą umiejętnością wsłuchiwania się w potrzeby drugiej osoby.

Jeśli tego będziemy się trzymać, to będzie tylko lepiej. Książkę polecam!

piątek, 17 lutego 2012

Tosi, tosi łapci...


Autor: Wydawnictwo Wilga
Tytuł: Kolorowe rymowanki
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 55

Wszyscy zapewne pamiętamy ze swojego dzieciństwa śmieszne wyliczanki, pioseneczki i różnego rodzaju rymowanki. Niektóre nie mały całkowicie żadnego sensu, a inne były czasem nawet drastyczne, ale wtedy nikt się tym nie przejmował. Jeśli więc macie ochotę przypomnieć sobie kilka ciekawszych wierszyków, to zapraszam serdecznie do lektury. Dla mnie to była naprawdę niezapomniana przygoda.

Co znajdziemy w tej kolorowej książce? Kolorowe rymowanki, które pomogą naszym dzieciom w ćwiczeniach pamięci. Cóż tak nie cieszy rodziców, jak dziecko które recytuje pięknie wierszyk. Małymi kroczkami zostaje wprowadzany w świat, w którym nauka jest nieodłącznym jego elementem. A najlepiej uczyć przez zabawę. Jeśli więc dziecko jest dla Was najważniejsze, to pozwólcie mu bawić się słowem i rozwijać wyobraźnię, nie tylko językową. Ale teraz więcej szczegółów. Na początku możemy zaśpiewać dziecku znaną kołysankę A-a-a …kotki dwa, która przeniesie malucha w świat snu i marzeń. Znajdziemy także słynny wierszyk, który wymaga także od rodziców lekkiej aktywności fizycznej, czyli Sroczka kaszkę warzyła. Podczas recytowania można dziecko łapać po kolei za paluszki od ręki lub stopy. Moją córkę bardzo to bawi, szczególnie moment w którym sroczka odlatuje. Na kolejnych stronach, które są bardzo kolorowe i przyciągają uwagę małego czytelnika, znajdziemy rymowankę Ślimak, ślimak, wystaw rogi, Kółko graniaste, które pamiętam z czasów zerówki. Tosi, tosi łapci moja córeczka już potrafi pokazać, czasem jej się myli z pokazywaniem pa!pa!, ale jesteśmy na dobrej drodze. Muszę przyznać, że ten wierszyk ma mnóstwo wersji, ponieważ ja znam trochę inną niż ta, która jest w książce. I bardzo dobrze, dzięki niej dowiedziałam się czegoś nowego i zaczynam to wprowadzać w życie. Nie będę opisywała i wymieniała wszystkich rymowanek, bo nie w tym sensu.

W każdym razie mogę szczerze polecić tę pozycję rodzicom jak i dzieciom. Piękne i wyraziste ilustracje są zapewne dodatkowym atutem. Myślę, że zbiór ten wzbogaci nasze pociechy o kilka nowych wersów, które zapewne będą powtarzane w kółko. Polecam i jednocześnie jestem ciekawa, jakie Wy pamiętacie z lat dziecinnych wyliczanki i rymowanki? Może macie ochotę się nimi podzielić? Zapraszam Was do wspomnień.

czwartek, 16 lutego 2012

Bez przebaczenia, ale czy bez miłości?


Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Tytuł: Bez przebaczenia.
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 340


Wpadłam jak śliwka w kompot. Moje pierwsze spotkanie z tą autorką i od razu jestem zatopiona. W czasie czytania targały mną tak sprzeczne uczucia, że musiałam kilka razy krzyknąć: Nie!!! Nie rób tego!!! Zachowywałam się jak jakaś nastolatka czytająca listy czytelników w Bravo. Widocznie taki miałam dzień, że chłonęłam wszystko co było napisane i w dodatku uwierzyłam, że taka wyidealizowana postać, jak Piotr Sadowski, może istnieć. Normalnie czyste szaleństwo. Nie wiem skąd, aż tyle zachwytów, bo w sumie powieść jest przewidywalna i wiemy, że mimo wszystko dobrze się zakończy. Zresztą jakby miało być inaczej, to nie wiem, czy byłabym w stanie wstać dziś rano. Ale dobra dość tej paplaniny bez sensu. Chciałabym Wam w kilku zdaniach ( więcej nie będę mogła chyba napisać) nakreślić fabułę powieści, po którą trzeba sięgnąć.

Piotr jest żołnierzem zawodowym. Niezwykle zdolny i utalentowany, a do tego nieziemsko przystojny, dobrze zbudowany. Czy nie marzymy właśnie o takim mężczyźnie? Może i jest zbyt idealny, ale mi wcale to nie przeszkadzało w tej powieści. Zakochuje się w Paulinie, na którą specjalnie wpada w bibliotece. Paulina ma wrażliwą i artystyczną duszę, jest wolnym ptakiem. Marzy by zostać malarką. Jednak jej plany krzyżuje niespodziewana śmierć matki, braciszka i ojczyma, którzy giną w wypadku samochodowym. Zamieszkuje ze swoim biologicznym ojcem, którego w ogóle nie zna i który strasznie ją traktuje. Surowe zasady i podział obowiązków niczym w wojsku jest jak chleb powszedni. Ojciec jest oczywiście wojskowym. Paulina nie rozumie dlaczego ojciec tak bardzo jej nienawidzi. A może tylko jej się tak wydaje? Może ojciec skrywa jakąś tajemnicę? W każdym razie Piotr i Paulina zakochują się w sobie i wyzwalają w sobie nawzajem szaleńcze uczucia miłości i pożądania. I kiedy nam się wydaje, że wszystko się dobrze układa bach… dramat, zerwanie, płacz, ból, oszukiwanie własnego serca. Niedomówienia niszczą ogień miłości, do którego Paula nie chce się przyznać. Ale tak jak napisałam książka kończy się szczęśliwie. Nadejdzie dzień kiedy ich drogi znowu się spotkają. Czy tym razem ich miłość przetrwa? Czy los wystawi ich jeszcze na próbę? I jaką tajemnicę skrywała Paulina przed Piotrem? Dlaczego list napisany do Piotra nie dotarł do niego i kto maczał w tym palce? Dowiecie się tego jeśli przeczytacie.

Książka napisana lekkim i łatwym językiem. Piękne opisy i dialogi są dużym plusem tej powieści. Drażniło mnie tylko to, że autorka była bezlitosna i wciąż podkładała kłody pod nogi swoim bohaterom. Jednak cóż jest silniejszego niż miłość, ta pierwsza, szalona, prawdziwa. Polecam!

Recenzję można też przeczytać tutaj: http://www.webook.pl/recenzja-1174

wtorek, 14 lutego 2012

Najtrudniej przetłumaczyć miłość


Autor: Tomáš Zmeškal
Tytuł: List miłosny pismem klinowym
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 400

Tomáša Zmeškala bardzo często porównuje się do Hrabala i Topola. O tych autorach mam nadzieję niedługo Wam coś napiszę i mam nadzieję, że literatura czeska przypadnie Wam do gustu. Kiedy tylko powieść ukazała się w Czechach od razu krytycy zaczęli się zachwycać i nie odmawiali mu talentu, który niewątpliwie jak na debiut literacki jest naprawdę imponujący. Wielka historia powojennych Czech tworzy jedynie tło do przedstawienia prawdziwej miłości. Tomáš Zmeškal jest synem Czeszki i Kongijczyka, dlatego jego widok może zadziwić, gdyż nie wygląda jak typowy Czech. Studiował literaturę angielską na Uniwersytecie w Londynie. Po studiach powrócił do Pragi, gdzie pracował jako tłumacz, adiunkt na Uniwersytecie Karola, lektor i pedagog. Książka jego została nagrodzona prestiżową nagrodą literacką im. Josefa Škvoreckého. A czego dokładnie dotyczy powieść?

Jest to historia Josefa i Květy, którzy poznali tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej na wykładach czeskiego językoznawcy profesora Hroznego. On to w 1915 roku odczytał teksty zapisane pismem klinowym, które uważane są za najstarsze pisemne zabytki języków indoeuropejskich. Oboje zaczynają się interesować tym pismem i co za tym idzie także sobą nawzajem. Zakochują się sobie, organizują ślub. Są młodzi szczęśliwi i pełni marzeń i planów na przyszłość. W 1950 roku na świat przychodzi ich córeczka Alicja. I w tym momencie idylla się kończy. Josef zostaje niespodziewanie aresztowany za działalność przeciw państwu. Květa za wszelką cenę stara się uwolnić męża. Niestety spotkała człowieka -Hynka, który po prostu ja wykorzystał. Oddała mu swoje ciało, zaznała upokorzenia i bólu, którego nie sposób opisać. Mimo wszystko ta znajomość dawała jej także przyjemność. I nawet kiedy Josef wrócił, jego żona nadal utrzymywała kontakty z Hynkiem. Nie mogło to jednak zostać niezauważone przez Jozefa, który dowiedział się wszystkiego. I w tym momencie cudowne małżeństwo zaczęło się chylić ku upadkowi. Córka czuje się zupełnie zagubiona, p o10 latach wiezienia odzyskała ojca, z którym nie miała dobrego kontaktu. W czasie czytania kolejnych stron poznajemy także wielu innych bohaterów, którzy swoją obecnością sprawiają, że miłość Josefa i Květy nie jest tak banalna i nudna. Poznajemy bliżej Alicję, jej męża i syna. Zmeškal nie jest historykiem, więc stara się nam pokazać zwykłych bohaterów z dnia codziennego. Pokazuje jak polityczna rzeczywistość kształtowała życie bohaterów. Jest to świat komunistycznych absurdów, świat który niszczy relacje międzyludzkie. O ironio! Josef pośmiertnie zostaje odznaczony medalem za odwagę i przeciwstawienie się dyktaturze. Każdy z bohaterów jest inny, kreuje swój własny świat. Świat, w którym każdy mówi własnym językiem, wykonuje dziwne gesty, każdy jest wyjątkowy i trochę dziwny. Mamy więc szalonego cukiernika, który zwraca się do wszystkich „bracie” lub „siostro”.

Książka pełna dowcipu, ironii, wrażliwości. Nie można przejść obok tej historii obojętnie. Powieść głęboka i dająca do myślenia, eksperymentująca z formą, która nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Polecam!

Dla dzieci





Autor: Jan Brzechwa, Urszula Kozłowska
Tytuły: Jajko, Chrząszcz, Jak rozmawiać trzeba z psem, Entliczek-pentliczek, Pieseczek, Pingwinek
Wydawnictwo: Skrzat
Liczba stron: każda po 6


Postanowiłam w jednej recenzji zamieścić informacje o kilku książeczkach. Ze względu na swoje małe rozmiary i objętość, wydaje mi się dość sensowne. Zresztą wszystkie należą do jednej serii Bajki dla malucha. Musze przyznać, że wydawnictwo Skrzat stanęło na wysokości zadania i wydało doskonale się prezentującą serię, zarówno pod względem graficznym jak i merytoryczno-literackim. Wybór przezabawnych historyjek jest bardzo duży, począwszy od znanych i wciąż lubianych wierszyków Jana Brzechwy czy Urszuli Kozłowskiej, znajdziemy także utwory Stanisława Jachowicza, czy troszkę mniej znani Renata Opala lekarka-pisarka, Wiesław Drabik, autor ponad stu książeczek dla dzieci. Nie zabraknie też utworów Juliana Tuwima, Aleksandra Fredry czy Marii Konopnickiej. Mam nadzieję, że uda mi się przeczytać swojej córce wszystkie pozycje i to jeszcze zanim wyrośnie.

Książeczki są wskazane dla najmłodszych czytelników, którzy mimo wszystko najwięcej uwagi zwracają na ilustracje. Ilustracje są bardzo kolorowe i zawierają bardzo wiele szczegółów, dzięki czemu maluszek doskonale wie, co się dzieje, nawet jeśli nie potrafi jeszcze czytać. Wszystkie ilustracje są doskonałym uzupełnieniem treści i przede wszystkim są zabarwione humorem i dowcipem. Dziecięca wyobraźnia ma duże pole do popisu. Wszystkie wierszyki w serii przede wszystkim uczą i pokazują jak ważni w życiu są przyjaciele i rodzina. Czasem też ostrzegają przed kłamstwem, które zawsze ma krótkie nogi, uwrażliwiają lub po prostu bawią i rozśmieszają do łez.

Treść tych wierszyków zna każdy rodzic, który ma małe dziecko. Pamiętamy je ze swojego dzieciństwa. Pamiętamy zapewne wierszyk Jajko, w którym Brzechwa próbuje stwierdzić, czy jajko jest rzeczywiście mądrzejsze od kury. Kura prosi jajko, żeby było … głupsze. Jajko nie zwraca uwagi na pouczenia mamy. Historia jajka jest smutna, wskoczyło do garnka z gorącą wodą i się ugotowało. Wniosek z tego taki, żeby zawsze słuchać mamy. Chrząszcz natomiast niejednemu sprawia kłopot, bo któż z taką wprawą może powtórzyć kilka podobnych dźwięków (głosek dźwięcznych i bezdźwięcznych): W Szczebrzeszysznie chrząszcz brzmi w trzcinie… Bardzo ciekawe łamańce językowe sprawią dziecku i rodzicom dużo zabawy i śmiechu. A jeśli nie wiecie Jak rozmawiać trzeba z psem, to po przeczytaniu tego wierszyka już będziecie wiedzieć. Pies jeśli jest dobrze traktowany i poświęca mu się trochę czasu, to potrafi się odwdzięczyć, bo kogo nie cieszy aportujący piesek. A wierszyk o czerwonym stoliczku, na którym stał koszyczek, pewnie też znacie. Ja często ten wierszyk recytuję swojej córce. Doskonały układ rymów sprawia, że łatwo go zapamiętać. Urszula Kozłowska proponuje natomiast dwa wierszyki Pieseczek, który uciekł z podwórka przez dziurę w płocie i poznał kawałek innego świata. Drugim utworem jest Pingwinek, który chciałby być ptakiem. Może i latać nie potrafi, ale za to w wodzie jest bardzo zwinny i szybki.

Myślę, że seria ta na pewno spodoba się i rodzicom i dzieciom. Sztywne strony ochronią książeczki przed ewentualnym zniszczeniem i … zjedzeniem. Chociaż niektóre dzieci i z tym sobie poradzą. Polecam więc bardzo serdecznie. I zapraszam do zapoznania się z całą serią. Warto!

poniedziałek, 13 lutego 2012

Zapachy świata


Autor: Melissa De La Cruz
Tytuł: Zapach spalonych kwiatów
Wydawnictwo: Znak literanova
Liczba stron: 303


Pewnie większość z Was zna autorkę z serii książek o wampirach Błękitnokrwiści. Uwielbiana przede wszystkim przez młodzież, ale tym razem wydaje mi się, że tą powieścią trafi do szerszego grona czytelników. Muszę przyznać, że polski tytuł powieści trochę mnie zaskoczył, ale w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa. Otóż oryginalny tytuł to Witches of East End, polskie tłumaczenie jest zdecydowanie bardziej poetyckie i trzeba przyznać, że sam tytuł już przyciąga, a w dzisiejszym świecie literatury jest to ważny element, który ma wpływ na promocję. Dodatkowo uwagę potencjalnego czytelnika przyciąga okładka. Może nie jest jakaś oryginalna i wyrafinowana, ale jednak pewna magia gdzieś się unosi. Przejdźmy więc do fabuły.

Cała historia opowiedziana jest z perspektywy trzech kobiet- Joanny oraz jej dwóch córek Freyi i Ingrid. Każdy rozdział opisuje historię jednej z kobiet. Poznajemy jej myśli, pragnienia, przeszłość. Trzeba jednak zaznaczyć, że niektóre sytuacje i zdarzenia się przeplatają i możemy poznać daną sytuację z kilku punktów widzenia. Kim są owe kobiety? Hmm… Z początku wydaje nam się, że są zwykłymi mieszkankami prowincjonalnego miasteczka North Hampton. Miasteczka, w którym każdy każdego zna, i w którym nic ciekawego się nie dzieje. Jak się później okazuje wszystkie są czarownicami, ale nie mogą wykorzystywać swojej magii, gdyż tajemnicza rada im tego zabroniła.

Na przyjęciu zaręczynowym Freyi i Brana niespodziewanie płonie bukiet kwiatów. Nie jest to jednak zwykły pożar, jest to ogień namiętności Freyi do…brata narzeczonego Kiliana. Na własnym przyjęciu ulega czarowi pożądaniu oddając się Kilianowi. Czy można kochać dwóch mężczyzn jednocześnie? Oprócz tego Freya jest osobą dość odważną i postanawia wprowadzić z powrotem do świata ludzi trochę magii. Pracuje w barze i wobec tego postanawia przygotować specjalne drinki miłosne. Druga z sióstr Ingrid jest przeciwieństwem swojej siostry, cicha i spokojna, a pracuje w bibliotece. Ona natomiast pomaga ludziom w inny sposób. przychodzą do niej kobiety z różnymi problemami: niepłodność, choroby niewiadomego pochodzenia, zdrada męża. Rysuje pentagramy i wiąże tajemnicze supełki. Joanna natomiast magię wprowadza do dnia codziennego, sprawia, że zabawki Tylera, którym się opiekuje, ożywają, przypalone ciasto po wypowiedzeniu zaklęcia jest na powrót pięknie upieczone. Oczywiście zdarzyło jej się raz przelecieć na miotle i w mieście mówiono, że pojawiło się UFO. Wszystkie wiele ryzykują, gdyż swoim zachowaniem mogą ściągnąć niebezpieczeństwo na siebie.

Jak zakończy się prowadzenie tajemnej magii i czarów? Kogo wybierze Freya? I dlaczego odczuwa tak silne przyciąganie do Kiliana? Czy martwe ptaki znalezione przez Joannę na plaży oznaczają zbliżające się niebezpieczeństwo? Co takiego odkryje Ingrid w projektach architektonicznych? Czy do rodziny Beauchampów powróci ojciec? Na te i wiele inny pytań znajdziecie odpowiedzi. Niektóre zapewne Was zaskoczą, inne będą przewidywalne, ale mimo wszystko warto się zaznajomić z tą pozycją.

Akcja powieści rozwija się powoli i tak naprawdę nic nie wróży nadchodzącego niebezpieczeństwa, no może martwe ptaki na plaży i wyciek tajemniczej substancji do morza. Elementy magii są doskonale wplecione w treść. Wszystko czytelnikowi wydaje się możliwe. Umiejętnie wplecione dialogi w opisy sytuacji nie pozwalają czytelnikowi się nudzić. Zakończenie powieści jest intrygujące. Sami musimy je sobie wyczarować. Polecam!

czwartek, 9 lutego 2012

Stanice Tajga


Autor: Petra Hulova
Tytuł: Stacja Tajga
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron:


Niedawno czytałam wypowiedź pewnej lekarki, że na rozwój choroby Alzheimera bezpośrednio wpływa siedzenie w fotelu i nic-nie-robienie. Dla mnie właśnie owo nic-nie-robienie jest najważniejsze. Ten zawrót głowy, gdy w środku nareszcie nie mam nic do roboty, kiedy wreszcie utoruję sobie maczetą przez dżunglę idiotyzmów drogę do nicości. Bo tam to jest. Kamienie szlachetne tego czegoś, gdy mamy farta. Innym razem tylko porażający smutek. Czasem wrażenie, że to wszystko jest jedną wielką pomyłką. Ta metoda i pisanie w ogóle. Tylko im dłużej zajmuję się pisaniem, tym trudniej jest skręcić w inny zaułek.

Petra Hulova tym razem jako prozaik-podróżnik pokazuje życie, nie w Czechach i nie o Czechach, ale na Syberii i o Rosjanach. Zaskakujące? No pewnie, że tak. W końcu jeśli powieść jest napisana przez Czeszkę, to powinna dotyczyć Czech. Petra kilka razy odwiedziła Rosję i postanowiła napisać powieść właśnie o tym rejonie:

Od dawna chciałam napisać powieść, o kimś, kto chce gdzieś odejść, i już nigdy nie wrócić. I właśnie w sobie poczułam podobną chęć- może tęsknotę- odejść i już nie wrócić.

A skąd się wzięła sama Petra? Otóż urodziła się w 1979 roku w Pradze. Ukończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie Karola w stolicy Czech; przez rok mieszkała w Mongolii, a jej kariera literacka rozpoczęła się w 2002 wydaniem debiutanckiej powieści Paměť mojí babičce (polskie wydanie pt. Czas czerwonych gór, W.A.B., 2007), która stała się jedną z najpopularniejszych książek dekady w Czechach. Pracuje jako krytyk literacki i często pisze do czeskiego czasopisma kulturalnego Respekt. Na pytanie, czy pisanie ją zmieniło, odpowiada, że zmieniło ją przede wszystkim wielkie zainteresowanie czytelników jej powieściami. Jednak targały nią różne emocje od radości po strach. I często zadawała sobie pytanie, kim właściwie jest, przecież pisarka to nie jest żaden zawód? Całe szczęście, że nie zaprzestała pisać. Uffff….Dobrze nie będę się, aż tak rozpisywała o samej autorce. Mam tu pisać o książce i spróbować zachęcić Was do jej przeczytania. Przejdźmy więc do sedna.

Syberyjska tajga, mało przyjazna człowiekowi, lecz zwabia do siebie duńskiego podróżnika Hablunda Dorana. Jego celem jest zapoznanie się z kulturą syberyjskich enklaw oraz chciałby sfilmować niezwykle tajemniczy obrzęd, zwany Kawaszi. Dociera do wioski Charyń, która jest raczej dziurą niż dużą wsią. I w tym miejscu najczęściej odgrywa się akcja powieści. Niezwykle dokładne i plastyczne opisy oddziałują na naszą wyobraźnię: małe obejścia buraczarzy, którzy wytwarzają coś tajemniczego z buraków, porzucone domy, chaty zbudowane z byle czego, poczta. Mieszkańcy doskonale wtapiają się w teren, potrafią żyć w tajdze, znają ją dobrze. Jeśli ktoś jej nie zna, nie powinien się w nią zapuszczać. Z jednej strony fascynuje, z drugiej może stać się pułapką dla uciekinierów z łagrów. Jeśli ktoś pojawił się w tym miejscu, był już na nie skazany. Po wielu latach śladami Hablunda podąża Erskine, młody student antropologii. Myśli, że ta podróż będzie dla niego wielką szansą na karierę naukową. Jednak obaj tak naprawdę nie wiedzą, jak się zachować, mieszkańców traktują z wyższością. Chcą poznać ten świat, ale obserwowanie go z boku nic nie daje. Trzeba zacząć żyć jak wszyscy, wtopić się w miejscowy klimat. Oprócz tego poznamy kilku innych bohaterów i ich losy, przyjrzymy się koleji transsyberyjskiej.

Konstrukcja powieści jest niezwykle interesująca. Poszczególne rozdziały zatytułowane są imionami głównych bohaterów. Powoli poznajemy ich losy i odkrywamy tajemnice. Wszystko zaczyna się łączyć i tworzy doskonałą całość. Polecam każdemu!

wtorek, 7 lutego 2012

Pamiętanie


Autor: Cat Patrick
Tytuł: Zapomniane
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 311


Mamy okazję zapoznać się z kolejnym debiutem. Powiem szczerze, że z dużym zaciekawieniem sięgam po nowych pisarzy. Tym razem jednak trochę się zawiodłam. Przyznaję się bez bicia, że pomysł na książkę jest naprawdę oryginalny i przypadł mi do gustu. Jednak strona językowa jest po prostu fatalna, no dobra, może nie fatalna, ale kiepska. Cat Patrick nie ma doświadczenia w pisaniu i widać to na wszystkich stronach tej powieści, ale stara się z całych sił. Przyznam szczerze, że lepszy może być z tej opowieści film. Już prawa do ekranizacji powieści wykupił Paramount Pictures.


Dla mnie czytanie oznacza pamiętanie.

Każdy z nas marzy, by poznać swoją przyszłość. Jesteśmy ciekawi, co przyniesie nam los, w kim się zakochamy, czy będziemy mieli dzieci, jak długo będziemy żyli, czy wygramy na loterii, czy pokłócimy się z najlepszą przyjaciółką. Wiele pytań, które pozostają bez odpowiedzi. A co byście zrobili, gdyby było to możliwe? Pamiętajmy jednak, że nie ma nic za darmo. W zamian za przyszłość oddalibyśmy przeszłość. Zapomnieć o wielu smutnych i przykrych chwilach przecież też byśmy chcieli. Hm? Trudno się zdecydować. Nasza bohaterka nie musiała decydować sama, los zdecydował za nią. Wskutek wypadku samochodowego straciła pamięć. Przestała pamiętać, w co była wczoraj ubrana, co robiła w szkole, jak wygląda jej przyjaciółka, z kim rozmawiała, o czym myślała…Nic, po prostu pustka. Jednak w snach widziała skrawki swojej przyszłości. Pamiętała, więc wszystkich bliskich ludzi nie z przeszłości i wspomnień, ale z przyszłości. London, bo tak nazywa się główna bohaterka, by pamiętać, każdego dnia przed położeniem się spać spisuje najważniejsze fakty. A potem budzi się i wszystko zaczyna na nowo. Pewnego dnia w czasie alarmu przeciwpożarowego na terenie przed szkołą London nawiązuje rozmowę z pewnym chłopakiem. Oczywiście, tak jak się domyślacie zakochują się w sobie. Wszystko jest pięknie. Oprócz chłopaka London ma także wspaniałą przyjaciółkę Jamie, z którą niestety się kłóci, ale potem się godzą. Wszystko naprawdę piękne. London jednak prześladuje pewien sen. Znajduje się na cmentarzu, widzi siebie, swojego ojca, który zresztą z nimi nie mieszka, matkę, i pewną kobietę, która okazuje się jej babcią. London odkrywa, że matka ją oszukuje i ukrywa przed nią kartki, które kiedyś wysyłał do niej ojciec. Znajduje także kopertę ze zdjęciami, na których widzi swoją babcię. Postanawia ja odnaleźć. Jednak kiedy dostaje informacje, okazuje się, że babcia już nie żyje, a sen z cmentarza nie jest wizją przyszłości, ale prawdziwym wspomnieniem z przeszłości. Wszyscy we śnie stoją nad grobem jej brata, o którego istnieniu nie miała pojęcia. Jeśli jesteście ciekawi, jak zakończy się cała historia, czy London odzyska pamięć i skąd jej chłopak Luke wie o jej inności, to przeczytajcie.

Jak już wspomniałam wyżej pod względem językowym i stylistycznym książka prezentuje się kiepsko. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie (London). Prosty język i krótkie zdania. Akcja toczy się powoli, niby są krótkie rozdziały, które mają wprowadzić dynamizm w powieści, ale wszystko jest mało przemyślane. Decyzję pozostawiam więc Wam.

Kotek Rudek


Autor: Holly Webb
Tytuł: Gdzie jest Rudek?
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 128


Książeczki Holly Webb wzruszają nie tylko najmłodszych, ale starszych także. Zawsze byłam wrażliwa na cierpienie zwierząt, szczególnie tych opuszczonych, które zamieszkują w schroniskach. Warto napisać, że autorka bardzo pozytywnie wypowiada się o takich miejscach. Schronisko to miejsce dla zwierząt, które znajdą tu ciepło, jedzenie i miłość. Mówi także, że jest to miejsce przejściowe i dalszy ich los zależy od człowieka i jego dobrego serca.

Tym razem poznajemy małą bohaterkę Rózię, która na farmie Pani Bowen, znajduje swojego wymarzonego kota. Nazywa go Rudek, bo ma rudą sierść, tak jak jej włosy. Pani Bowen jednak musi sprzedać farmę i oddać do schroniska wszystkie swoje zwierzęta. Widzimy jak między dziewczynką, a małym kotkiem rodzi się więź. Kiedy farma zostaje sprzedana mała Rózia namawia mamę, by przygarnęły do siebie Rudka. Idą więc do schroniska, ale jak się okazuje rudego koteczka w nim nie ma. Wielka tęsknota i miłość sprawia, że Rózia postanawia odnaleźć Rudka. Czy uda jej go odnaleźć? Czy poczuje się szczęśliwa i zadowolona?

Oczywiście polecam książkę wszystkim dzieciom, które marzą o zwierzaku. Książka ta wywołuje wielkie emocje i wzrusza do głębi. Warto przeczytać tę pozycję.

Piesek Czaruś


Autor: Holly Webb
Tytuł: Czaruś, mały uciekinier.
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 135


Pewnie niejedno dziecko marzyło, by mieć zwierzaka w domu. Nie zawsze jednak zdaje sobie sprawę z tego, że jest to duża odpowiedzialność. Holly Webb w swoich książeczkach, pokazuje życie opiekunów (najczęściej dzieci) i ich zwierzaków (kotów i psów). Traktują o odpowiedzialności, miłości i wielkim zaangażowaniu w opiekę nad zwierzęciem. Duża czcionka jest na pewno zachętą do samodzielnego czytania przez dziecko.

Bohaterem tej książeczki jest labrador Czaruś. Mieszka on ze swoim właścicielem, panem Nowakiem, który ze względu na swoją chorobę nie może zapewnić Czarusiowi odpowiedniej opieki. Przede wszystkim nie może zabrać go na długi i wyczerpujący spacer. Czaruś ma w sobie niewyobrażalną energię. Tak się składa, że o takim właśnie przyjacielu- psie marzy mała sąsiadka Zosia. Pan Nowak niestety musi się udać do szpitala i co najgorsze zostawić pieska. Ale z kim? Oczywiście pies na czas choroby znajduje dom u swoich sąsiadów, czyli u Zosi i jej braci. Dzieci bardzo przywiązują się do Czarusia i jest im bardzo smutno, kiedy muszą się z nim rozstać. Ale jeśli chcecie się dowiedzieć dokładnie, co się wydarzy, to zapraszam do przeczytania. Czy Czaruś zostanie z Zosią i jej rodziną czy może wróci do swojego pierwszego właściciela? Polecam!

poniedziałek, 6 lutego 2012

Joga


Autor: Leslie Kaminoff
Tytuł: Joga. Ilustrowany przewodnik anatomiczny
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Liczba stron: 272


Hmm…tym razem chciałabym Was namówić na jogę. Nie wiem, jak wyglądają Wasze spotkania z jogą, bo ja, jak wiecie, od kilku lat jestem z nią za pan brat. A książka jest przede wszystkim dla czytelnika, który koniecznie chce dowiedzieć się wszystkiego. Niezwykle precyzyjne ilustracje są tego dowodem. Można więc od razu zobaczyć, co dzieje się z naszym ciałem podczas wykonywania danego ćwiczenia.

Autorem książki jest Leslie Kaminoff, który posiada ponad dwudziestoletnie doświadczenie w dziedzinie jogi i jest znanym i cenionym nauczycielem jogi w nowojorskiej szkole. Oprócz tego wykłada anatomię w Nowym Jorku, a także doradza licznym szkołom jogi w zakresie anatomii. We wstępie oczywiście możemy wyczytać, że książka ta nie jest jednak wyczerpującym i kompletnym studium ludzkiej anatomii ani obszernej nauki jogi. Wydaje mi się jednak, że zawiera naprawdę wiele interesujących informacji, które mogą zaciekawić nawet laika. W książce są zawarte takie informacje dotyczące ludzkiej anatomii, które są kluczowe i wartościowe dla osób praktykujących jogę. Trzeba wiedzieć, że joga to nie tylko sekwencja odpowiednich ćwiczeń, ale przede wszystkim synchronizacja tych ćwiczeń z oddechem. I tutaj następuje wnikliwe wyjaśnianie takich magicznych słów jak: prana, apana, sukha i innych. W pierwszym rozdziale przeczytamy o anatomii oddechu z perspektywy jogicznej. Wiem, że wszystko to może się wydawać zagmatwane, ale w tej książce wszystko jest wyjaśnione prostym językiem, więc każdy ma szansę zrozumieć. A później jest już tylko ciekawiej.

Kolejny rozdział dotyczy pozycji stojących. Każda zaprezentowana pozycja jest wnikliwie opisana. Przede wszystkim określony jest stopień trudności, dzięki czemu każdy będzie mógł spróbować. Następnie kluczowe struktury, czyli po prostu jakie partie ciała biorą udział w ćwiczeniu. Oprócz tego znajdziemy informacje o pracy stawów, o sposobie oddychania, dodatkowych wariantach danej pozycji, przeciwwskazaniach. Musimy pamiętać, że nie wszystkie pozycje w jodze mogą wszyscy wykonywać. Szczególnie traktowani są ludzie z chorobami i urazami pleców i kręgosłupa lub osoby z wadami ucha wewnętrznego. Wszystkie ćwiczenia są opatrzone znakomitymi ilustracjami. W kolejnych rozdziałach poznamy ćwiczenia w pozycji leżącej na brzuchu, na plecach, pozycji klęczącej, siedzącej. Polecam gorąco. Może ktoś dzięki tej książce zacznie wgłębiać się w tajniki jogi?

sobota, 4 lutego 2012

Na Syberię


Autor: Per Petterson
Tytuł: Na Syberię
Wydawnictwo: WAB
Liczba stron: 272


Per Petterson zadebiutował w 1987 roku zbiorem opowiadań Aske i munnen, sand i skoa, zachwycił nas jednak powieściami Przeklinam rzekę czasu i Kradnąc konie. Zanim jednak dojrzał do tego, by zostać prawdziwym pisarzem imał się wielu różnych zajęć. Był księgarzem, tłumaczem, krytykiem literackim, pracownikiem fizycznym. W Norwegii jest cenionym i uznanym prozaikiem. Literatura skandynawska nie powinna nam się kojarzyć jedynie z kryminałami, przynajmniej od teraz. Chłodna i niezwykle wyważona książka wciąż intryguje i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Bohaterami powieści jest rodzeństwo: brat i siostra. On- Jesper jest odważnym buntownikiem, marzącym o podróży do ciepłego kraju, jakim jest Maroko. Ona zapatrzona jest w starszego brata jak w obrazek. Ciągle się z nim bawi, przy nim zasypia, a każde jego słowo jest święte. Mimo, że wciąż jest jej zimno marzy, trochę przekornie, o podróży na Syberię. Imię siostry jest dla czytelnika nieznane. Powoli poznajemy jej dzieciństwo, dorastanie w północnej Danii, jej kontakty z rodziną. Względny porządek burzy wojna i niestety drogi rodzeństwa się rozchodzą. Bohaterka jest tym załamana, nie potrafi nawiązać z nikim bliższych kontaktów, zwłaszcza z mężczyznami. Czuje się osamotniona i zagubiona, jej życie nie ma celu. Czuje, że jej życie właśnie się skończyło: mam dwadzieścia trzy lata, a życie już się skończyło. Pozostała tylko resztka. Dodatkowo w całej powieści czuć przeraźliwy chłód i to już od pierwszych stron:

Zrywa się wiatr, zasłaniam dłonią policzek, bo wieje mrozem, napływają chmury i ledwie coś można zobaczyć.


Tej zimy wszystko zamarza na kość. Śnieg leży na ulicach, śnieg na polach, a kiedy wiatr wieje nisko od północy, rozdmuchując śnieg na boki, błyszczący lód rozciąga się aż po wysepki Hirsholmene. Już wcześniej był mróz, ale nie taki, a od dwudziestu lat nikt nie widział tyle śniegu.



Zimno i chłód potęguje się z każdą kolejno pojawiającą się postacią. Na uwagę zasługuje matka, która wciąż wygrywa na pianinie psalmy własnego autorstwa. Dla domowników jednak nie jest to rozrywka, jednak nikt nie potrafi jej zwrócić uwagi. Bohaterka jedynie podsumowuje swoją matkę słowami: Moja matka widziała świat obrazami, a obrazy pochodziły ze starego Testamentu. Więcej chyba nie trzeba dodawać. Dom, który tak naprawdę nigdy nie był prawdziwym domem. Ojciec, który wciąż przebywał w samotności, toksyczna babcia, samobójcza śmierć dziadka, a do tego wszechogarniające zimno, tworzą dom, z którego trzeba trzymać się jak najdalej, odejść.

Mimo wszystko Petterson zaskakuje dość szybkim rozwojem akcji, która niestety jest chwilami zbyt przewidywalna. Powieść jest przede wszystkim niezwykle spójna i uporządkowana. Polecam!

czwartek, 2 lutego 2012

Biedny Flipek



Autor: Wanda Chotomska
Tytuł: Flipek znajduje przyjaciół.
Flipek szuka mamy.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 24


Postanowiłam te dwie książeczki zrecenzować wspólnie, ponieważ przewija się w nich jeden motyw-poszukiwania mamy. Każdy z nas najlepiej czuje się przy mamie, bo mama przecież jest najwspanialsza na świecie: przytuli, pogłaszcze, pocieszy. Każdy mały chłopiec pewnie nie raz powiedział, że chce się ożenić z mamą.

Flipek jest małym, białym króliczkiem, który pewnego dnia został porwany przez wiatr i w związku z tym nie wie, gdzie znajdują się jego rodzice. Sam w wielkim i niebezpiecznym lesie postanawia ich odnaleźć. I tak zaczyna się jego leśna wędrówka.

Na samym początku trafił do rodziny jeżów, którzy go przygarnęli. Pan jeż natomiast postanowił się poradzić mądrej sowy i zapytał się, co można zrobić dla króliczka, żeby poprawić mu humor. Nic tak nie poprawia humoru, jak… przyjęcie! I tak też się stało. Na przyjęcie przybyły zwierzęta z prezentami: miś przyniósł kubek miodu, borsuk marchewki z ogrodu. Świstaki natomiast świstały i zapraszały wszystkich do tańca. Pewnego dnia Flipek zdał sobie sprawę, że mimo iż dobrze jest mu w rodzinie jeżyków, to jednak chciał odnaleźć własną mamę. Wyruszył w dalszą podróż. Jednak zdarzył się mały wypadek i Flipek wpadł do lodowatej wody. Uratował go wielki niedźwiedź, który zabrał go do swojej misiowej rodziny. U misiowej mamy mieszkało się dobrze, ale jednak własna mama, to zupełnie co innego. Wiał silny wiatr i króliczek nie ustawał w poszukiwaniach. Jednak rozchorował się, na wietrze przemarzły mu uszy. Wiewiórka zadzwoniła więc po doktora świstaka, który przybył razem z pielęgniarką gąską. Opatrzył uszy Flipka, zabandażował je i dał mu syrop. Doktor w nagrodę, że Flipek był tak dzielny i wypił syrop postanowił sprawić mu drobny prezent. Poprosił bobra – stolarza, by zrobił drewniany wózek. Dzięki czemu Flipek będzie mógł w nim wozić swojego Przytualczka (tak nazywa się jego maskotka). I w tym miejscu kończy się pierwsza część przygód biednego Flipka.

W kolejnej części Flipek trafia na pole marchewek i uświadamia sobie wtedy, że jest bardzo głodny. Zaczyna jeść, ale przyłapuje go na tym krowa. Flipek bardzo przeprasza za swoje zachowanie i krowa lituje się nad nim. Zaprasza go do siebie, gdzie częstuje go sałatką z pomidorów i tortem z marchewki. Po posiłku wyrusza dalej. Nie jest mu łatwo, płacze. Następnie trafia do borsuka, który zaprasza Flipka na gorącą herbatę. Proponuje mu, żeby mówił do niego dziadku. Flipek bardzo się cieszy, bo nigdy nie miał dziadka.

Czy Flipek odnajdzie w końcu swoich rodziców i znów poczuje miękkie futerko mamy? Książeczki napisane pięknym językiem. Ilustracje dodatkowo wpływają na uczucia czytelnika. Dobrym rozwiązaniem są zamieszczone na początku książki rady dla rodziców. Każda bajka to przede wszystkim doskonały temat do rozmów z dzieckiem. Znajdziemy tutaj kilka przykładowych pytań, które odnoszą się do tekstu. Dzięki nim dziecko nauczy się czytać ze zrozumieniem. Nie jest to łatwa sztuka dla wszystkich, więc ćwiczenie takie na pewno będzie doskonałą zabawą. Polecam wszystkim.

Mój dom


Autor: Delphine Durand
Tytuł: Mój dom
Wydawnictwo: Entliczek
Liczba stron: 44


Książka obraz. Takie właśnie mam pierwsze skojarzenie. Kiedy otwierałam książkę nie sądziłam, że aż tak mnie zaskoczy. Moje oczy skakały z obrazka na obrazek. Głowa napuchnięta, przez którą chciała wyskoczyć wyobraźnia. Niczym dziecko doszukiwałam się wciąż nowych szczegółów. I nie potrafiłam tego ogarnąć. Autorką książki jest słynna francuska ilustratorka Delphine Durand, więc nie powinniśmy się dziwić, że stworzyła tak fantastyczną książkę.

W każdym domu na pewno znajdziemy meble, kuchenkę, wannę lub prysznic, dywany, szafy, stoliki, kwiaty. Można tak wymieniać bez końca. Jednak każdy dom skrywa w sobie wiele tajemnic. W każdym kącie i zakamarku mieszkają magiczne potwory, ale takie przyjazne. Zapraszam więc teraz na odkrywanie domu, który jak się okazuje jest domem samej autorki.

Delphine Durand niczym znakomity przewodnik oprowadza czytelników po tajemniczych i nieco magicznych miejscach w domu. Możemy więc poznać wielu jego mieszkańców. Poznamy Plucie, które lubią pływać łódką; Mustafa, który zgubił bucik i stara się go odnaleźć w Biurze butów znalezionych. Udaje się nawet do wróżki Moniki. Jak w każdym mieszkaniu, tak i w tym znajdziemy mnóstwo przedmiotów, klamotów , wihajstrów, dzyndzyków, pipsztyków- dynksów. Autorka zaznacza, że wszyscy jej mieszkańcy są bardzo sympatyczni. Sympatię każdego wzbudzi Potarganiec, który w końcu pójdzie do fryzjera, Pan Bławatek czy Śmierdziulka, która śmierdzi. Jednak moimi ulubionym bohaterami są Berenika Kiełbaska, Antoni Kiszka i Szymon Salceson. Zastanawiają się co mogą zrobić i różne pomysły przychodzą im do głowy m.in. chcą uczesać żyrafę, oglądać telewizję. I co najgorsze przez wrota międzywymiarowe przenoszą się w końcu do światów równoległych. W domu znajdziemy także dziwne zwierzęta: ptak w galotach, długi pies i wiele innych, które niezwykle oddziałują na naszą wyobraźnię i wciąż się zastanawiamy, do czego to jest podobne? Wiele uwagi poświęciła autorka tzw. Gluciom. Wyróżnia kilka rzadkich okazów: gluć długi, kudłaty, w galotach, ogoniasty (zresztą bardzo rzadko występujący) i gluć długonogi. A kim są glucie:

Glucie na mają określonego kształtu.
Glucie są gluciowate.
Glucie mają dziurki w nosie
przez co głupio wyglądają
w końcu przecież glucie są głupie
Glucie nie mają sierści (na ogół)
Glucie mają pokraczne nóżki
każdy Gluć na ogół
podobny jest do innego Glucia


Nie muszę chyba jeszcze bardziej zachęcać Was do przeczytania/obejrzenia tej książki. Zabawa słowem na pewno przypadnie do gustu najmłodszych czytelników, którzy być może bardziej zrozumieją sens nowych słów. Wielki ukłon należy się także tłumaczowi Markowi Puszczewiczowi, który nie miał łatwego zadania. Wydaje mi się jednak, że poradził sobie znakomicie. Dowcip i humor to nieodłączni towarzysze, którzy przejawiają się w języku i w ilustracjach. Polecam gorąco.

środa, 1 lutego 2012

Baśniowo


Autor: tekst polski Piotr Rowicki
Tytuł: Skarbiec pełen baśni.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 186


Po raz kolejny chciałabym Was zaprosić w podróż po pięknych baśniach, które nadal nas w interesują i intrygują, a przede wszystkim uczą. Książka ta może być doskonałym prezentem dla najmłodszych czytelników, którzy odnajdą w niej wiele znanych i starych historyjek. W końcu baśnie opowiadano od zawsze w różnych stronach świata. Baśnie, w których możemy odnaleźć prawdziwe uczucia radości i smutku, lęku i poczucia bezpieczeństwa. Baśnie są takie prawdziwe, bo nie oszukują, mówią i pokazują całą prawdę o świecie, który jest i trochę dobry i zarazem trochę zły.

W tomie znajdziemy przepiękną baśń o Śpiącej królewnie, która przebiła sobie palec wrzecionem i zemdlała. Zapadła w sen, który trwał i trwał i tylko pocałunek królewicza miał ją zbudzić ze snu. Pierwotnie baśń ta była dłuższa i miała inny tytuł: Słońce, księżyc i Talia. Równie znaną baśnią jest Brzydkie Kaczątko. Od zawsze ta historia mimo dobrych chęci wywołuje u mnie smutek. Andersen mówił otwarcie, że jest to utwór autobiograficzny. Oprócz tego w zbiorze tym znajdziemy baśnie: Jaś i magiczna fasola, Żabi książę, Grajek z Hamelin, Jaś i Małgosia, Nowe szaty cesarza, Kopciuszek. Piękne ilustracje zwracają uwagę czytelników na wiele szczegółów. Myślę, że bardzo ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie na końcu książki kilku podstawowych informacji o baśniach ze zbioru. Znajdziemy tutaj m.in. ciekawostki o pierwszych wydaniach, ich autorach, różnych wersjach tej samej baśni. Taki dodatek niewątpliwie uzupełnia wiedzę i daje możliwość spojrzenia na dane historie z pewnej perspektywy. Czasem nawet pomagają zrozumieć i dostrzec ukrytą prawdę. Polecam wszystkim.