wtorek, 31 stycznia 2012

W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie


Autor: Jan Brzechwa
Tytuł: Wiersze i wierszyki dla najmłodszych
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 32


Nawet najmłodszym trzeba zapewnić chwilkę z poezją. Tym bardziej, że Jan Brzechwa jest mistrzem słowa i potrafi przez poezję rozbudzić wyobraźnię malucha. Zresztą i dorosłego czytelnika potrafi zaskoczyć. Znany wierszyk W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie, niejednemu pewnie sprawia problem. I pewnie mało kto wie, że jego autorem jest właśnie Jan Brzechwa. Ciekawym jest fakt, że mimo iż tworzył dla dzieci, to bardzo się ich bał. Oprócz tego naprawdę nazywał się Jan Wiktor Lesman i był stryjecznym bratem jednego z najwybitniejszych poetów epoki modernizmu Bolesława Leśmiana. Ten, nie widząc w literaturze polskiej miejsca dla dwóch Lesmanów, wymyślił młodszemu kuzynowi pseudonim Brzechwa, który oznacza część strzały.

Na pytanie, dlaczego został pisarzem, Jan Brzechwa odpowiadał: Bo miałem ładny charakter pisma. Całe bruliony zapisywał swym pięknym, równym pismem. Wszystko pisał ręcznie, wiecznym piórem. Maszynę do pisania uważał za bezduszny przedmiot. Wiersze jego przepełnione są przede wszystkim dużą dawką humoru, opierają się na zaskakujących skojarzeniach czy dowcipnych sytuacjach. Bohaterami jego utworów są przeważnie zwierzęta. Znajdziemy w tym zbiorze m.in. wierszyk o żuku, który żony szuka, o żabie, która była schorowana i musiała (o zgrozo!) być sucha, co dla żaby nie było łatwym zadaniem. Oprócz tego przeczytamy wiersz Kos, w którym ptak boi się, że nabawi się kataru. Jednak doktor go uświadomił i powiedział, że do kataru trzeba mieć nos a nie dziób. Znajdziemy tutaj także jeden z pierwszych utworów, jakie stworzył Brzechwa, mianowicie Tańcowała igła z nitką. Jego utwory są wiecznie żywe, wciąż uczą i bawią nie tylko najmłodszych. Sam autor powiadał: Ludzie piszący dla dzieci wznoszą lekki malowniczy most, po którym mali czytelnicy chętnie i niepostrzeżenie przechodzą od swoich ukochanych książek do wielkiej poezji, do literatury klasycznej.

Piękne i proste ilustracje są dopełnieniem całości. Pozwalają maluchowi jeszcze bardziej wczuć się w te rymy, poczuć poezję całą duszą. Polecam!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Ręka pewnego pana



Autor: Renata Lis
Tytuł: Ręka Flauberta
Wydawnictwo: SIC
Ilość stron: 328





Bo przecież w człowieku nic nie ginie, co najwyżej zmienia swoją formę.



12 grudnia 1821 roku w Rouen przyszedł na świat Gustave Flaubert, jako syn Achille-Cleophasa Flauberta i Anne-Justine-Caroline Fleuriot. Jednak dopiero w 1970 roku urodziła się kobieta, która napisała fascynującą biografię niezwykłego pisarza-Renata Lis. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim i Szkołę Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. W świat Flauberta wstąpiła niewinnie zaczynając od pracy nad przekładem Legendy o świętym Julianie Szpitalniku i Herodiady.Warto wspomnieć, że Renata Lis nie jest romanistką. Wtedy zrozumiała, że jest to znakomity materiał na książkę, która będzie przemawiała do wyobraźni czytelnika, bez „mądrzenia się”, a przede wszystkim bardzo osobista. Książka zyskała bardzo pozytywne opinie w gronie krytyków, a także wśród czytelników, co dla autorki jest najcenniejsze. Ręka Flauberta zdobyła kilka nagród: nagrodę Biblioteki Raczyńskich, Warszawską Premierę Literacką, kwartalnik Książki. Magazyn do Czytania uznał ją jedną z siedmiu najlepszych nowości kwartału w Polsce, Poznański Przeglądu Nowości Wydawniczych ogłosił ją Książką Lata 2011.Do kogo jest skierowana ta pozycja? Przede wszystkim dla osób wrażliwych, którzy potrafią pomyśleć o życiu. Nie jest pozycja tylko o Flaubercie, ale także o obyczajach, zwyczajach, ludziach, domach, podróżach, uczuciach, o życiu w XIX wieku.

Ręka Flauberta to przede wszystkim wiele pracy i uwagi, które pisarka poświęciła autorowi. Warto wspomnieć, że Renata Lis wykorzystała w swojej książce listy i dzienniki Flauberta, które nie były w większości tłumaczone na język polski. Opierała się także na dziennikach i biografach francuskich. Prowadzi nas krętymi ścieżkami, by pokazać jak barwne i niezwykłe było życie autora Pani Bovary. Jest jednym z najbardziej znanych francuskich pisarzy XIX wieku. Przyciąga bardziej niż Hugo, Balzac czy Zola. Nie spodziewajmy się jednak, że znajdziemy tutaj jakieś nowe szczegóły i pikantne wątki z jego życia. Flaubert z tej książki intryguje. Wyłania się obraz dramatycznego i wrażliwego człowieka na tle końca świata. Na samym początku uwagę czytelnika zwraca tytuł książki. Nawiązuje on do pewnego wypadku, który miał miejsce w 1844, a wówczas dwudziestodwuletni Flaubert studiował prawo w École de Droit. Jego przyjaciel dzieli się takim wspomnieniem: W styczniu 1844 roku Gustave nagle przestał do mnie pisać. Nie wiedziałem, co myśleć o tym milczeniu, kiedy otrzymałem list od pani Flaubert, która informowała mnie, że jej syn zranił się w rękę i że sprawiłbym mu przyjemność, odwiedzając go. Spędziłem u niego luty. Mieszkał wtedy z rodziną przy rue Lecat, w należącym do Hôtel-Dieu w Rouen pavillon z ogrodem. Mieszkanie było ponure i niewygodne: wszyscy siedzieli sobie na głowach. Zastałem Gustave’a bardzo zbolałego, ramię miał obandażowane w następstwie silnego poparzenia prawej ręki, po którym została mu na całe życie blizna. Domownicy byli przygnębieni, w ciągłym pogotowiu, i niemal nigdy nie zostawiali go samego. Nawet w jego paszporcie znajdowała się adnotacja: znak szczególny - oparzenie na prawej ręce. Renata Lis prowadzi nas przez własne rozważania. Zastanawia się: czy na wpół obumarła, pożółkła i pomarszczona jak egipska mumia, czy nie próbuje nam przekazać jakiejś sobie tylko znanej, hermetycznej prawdy? Czy nie mówi o pisarzu, który powinien umrzeć dla świata, ale tylko w połowie? Czy nie mówi o piętnie, jakim są jego związki z królestwem zmarłych? Ręka Flauberta, kiedy tak o niej myślę, niepostrzeżenie zamienia się w rękę Adonisa(…).

Czym właściwie jest książka Renaty Lis? Czy aby na pewno biografią? Sama autorka mówi, że jest to fragmentaryczny portret pisarza, zbudowany z obrazów jego życia, które w jakiś sposób ją zainteresowały. Taki sposób nawiązuje także do romantycznej tradycji pisarstwa fragmentarycznego. Znawcy znajdą tutaj także nawiązania (m.in. stylistyczne) do Jarosława Marka Rymkiewicza. Lis stwierdza w jednym z wywiadów, że Ręka Flauberta jest więc – między innymi – moją rozmową z Rymkiewiczowską formą i moją rozmową z własną przeszłością. Dlatego słychać w niej czasem Rymkiewicza.

Co znajdziemy jeszcze w tej książce? Autorka dość wnikliwie śledzi także związki Flauberta z kobietami, które niewątpliwie miały wpływ na jego twórczość. Zapoznaje nas z jego najbliższą rodziną. W pewnym momencie czujemy się, tak jakbyśmy niemal tam byli. Renata Lis nie jest na pewno frankofilką. Bliżej jej natomiast do kultury Wschodu. Znajdziemy tu wiele pytań i trochę mniej odpowiedzi. Jak to się stało, że Flaubert został pustelnikiem? Co takiego wydarzyło się w życiu Flauberta, że jego serce urosło i suchy kamień nagrobny stał się ryczącą krową? Poznamy bliżej przyjaźń dwóch wielkoludów o wielkich sercach, czyli o przyjaźni, która połączyła Flauberta i Turgieniewa.

Książka jest napisana z niezwykłą pasją, siłą i uczuciem. Niezwykle mądra, trochę pouczająca, zmuszająca do refleksji, mądra, dociekliwa, przenikliwa, dowcipna…Mogłabym tak wymieniać bez końca. Polecam wszystkim miłośnikom pisarstwa Flauberta oraz miłośnikom pisarstwa pani Renaty Lis. Nie da się przejść obojętnie obok tak wspaniałej książki. Pozwólmy przenieść się naszej wyobraźni w wiek XIX. Stwórzmy obrazy w swojej głowie, wczujmy się…

Co by było?


Autor: Isabel Abedi
Tytuł: Lucian
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 528


-Co by było, gdybyśmy nie przychodzili na świat sami? Co by było, gdyby z każdym człowiekiem rodził się anioł, towarzyszący mu od chwili narodzin aż do śmierci?[…]Nie możesz jednak o nic się obwiniać. Błagałam o swoje życie, a ty chciałeś mnie ratować. Ale nie mogłeś, ponieważ byłeś aniołem, a anioły nie są w stanie nic zrobić. Mogą tylko towarzyszyć. […] Może właśnie w tym momencie zapragnąłeś stać się człowiekiem i twoje życzenie się spełniło. A później, już jako człowiek, znalazłeś się pod moim oknem, bez linii papilarnych, bez wspomnień, za to ze snami. Potrafisz to sobie wyobrazić?

A Wy potraficie sobie coś takiego wyobrazić? Isabel Abedi stworzyła powieść niezwykle magiczną, która ucieka od schematu (może nie we wszystkich aspektach). Główną bohaterką jest Rebeka Wolff, spokojna i szczęśliwa nastolatka, która mieszka z matką lesbijką i jej przyjaciółką Wróbelkiem. Życie w Niemczech pozwala jej spełniać swoje marzenia. Chodzi do normalnej szkoły, ma wierną przyjaciółkę Suse, chłopaka Sebastiana. Ważnym momentem w tygodniu są środy, kiedy wraz z matką Janne i Wróbelkiem urządzają sobie Ladies Night In. Polega to na tym, że po kolei każda z nich decyduje, co będą robiły danego dnia. Czasem więc oglądają filmy, słuchają muzyki, malują. Tym razem mają posegregować swoje stare rzeczy z szafy i wybrać te, które można sprzedać na pchlim targu. Tego dnia Beka znajduje swojego misia Lu z dzieciństwa. I tej nocy ma koszmarny sen. We śnie widzi siebie leżącą na pluszowym, ciemnozielonym dywanie. Ściany pokoju wyłożone są drewnem a na łóżku leży kwiecista narzuta. Beka widzi siebie leżącą na podłodze, obok wszędzie mnóstwo odłamków szkła. Wydaje z siebie cichy jęk Proszę. Proszę nie…proszę…nie pozwól mi…Od tego snu jej życie się zmieni. Zbudzona krzykiem ze snu zrywa się z łóżka i otwiera okno. Na ulicy pod latarnią stoi chłopak i patrzy prosto na nią. Kim jest nieznajomy? Czy go zna? Czy na pewno spoglądał w jej okno? Pytania rodzą się w jej głowie i mimo, że stara się, to nie może zapomnieć o tajemniczym chłopaku. Zaczyna spotykać tajemniczego chłopaka wszędzie i nie wie dlaczego, ale czuje się przy nim bezpiecznie i spokojnie. Życie powoli się toczy, tajemniczy chłopak się pojawia, albo w jakiś niesamowity sposób Rebeca sama trafia na niego. Lucian, bo takie ma imię, które sam sobie wybrał, zdradza Rebece swoją tajemnicę-widzi ją w snach, jej przeszłość i przyszłość. Później akcja dość szybko toczy się dalej.

Jeśli chcecie przeczytać o miłości silniejszej niż śmierć, to musicie mieć tę książkę. Dobrze zbudowana fabuła, wszystkie wątki łączą się we wspólną całość. Dialogi przesączone tajemniczością i magią zachwycą każdego. Polecam wszystkim wrażliwym o dobrym sercu.

piątek, 27 stycznia 2012

jeszcze troszkę świątecznie


Autor: Lois Battle
Tytuł: Pensjonat
Wydawnictwo: Literackie
Ilość stron: 456



Ale jak długo można mieć nadzieję?


Święta to czas ciepła rodzinnego, smacznych i pachnących potraw i dyskusji. To czas powrotów do domu rodzinnego, w którym niestety po pewnym czasie stajemy się jedynie gośćmi, a on przeobraża się w pensjonat. Tytuł książki można zrozumieć trochę metaforycznie. Dzieci, kiedy dorastają, odchodzą z domu i zakładają własne rodziny, a dom rodzinny zawsze będzie dla nich schronieniem, ucieczką, zawsze przywita ich z radością i pozwoli na nowo się zadomowić, dom zmieni się w pensjonat.

Lois Battle amerykańska pisarka i autorka wielu bestsellerów po raz kolejny wprowadza nas w świat, który tylko z pozoru wydaje się piękny, ułożony i doskonały. Zapraszam więc na krótką wędrówkę po meandrach życia pewnej rodziny i ich przyjaciół. Czy miłość wszystko pokona? Czy otwarta i szczera rozmowa wpłynie korzystnie na stosunki panujące w rodzinie Josie?

Główną bohaterkę – Josie - poznajemy już na samym początku. Widuje się regularnie ze swoim przyjaciółkami na babskich wieczorkach, a trzeba dodać, że nie jest już młodą kobietą. Ma ponad siedemdziesiąt lat, jest jednak bardzo żywotną osobą. Podczas jednego z takich spotkań, jej przyjaciółka – Peatsy, traci przytomność. Zostaje zawieziona do szpitala, lekarze podejrzewają atak serca. Cała sytuacja sprawia, iż Josie zaczyna rozmyślać o swoim życiu, powolutku poznajemy coraz to nowe fakty z przeszłości. Jako, że jest to czas przedświąteczny postanawia zorganizować Wigilię właśnie u siebie, w pensjonacie. Chce zaprosić swoje córki, z którymi nie najlepiej jej się układa od momentu śmierci jej męża, byłego wojskowego. Niedomówienia, milczenie, brak szczerej rozmowy i bunt młodych kobiet spowodował oddalenie się od siebie bliskich sobie kiedyś kobiet. Pomimo tego udaje jej się zebrać wszystkie dzieci. Czy w końcu Josie zdobędzie się na szczerą rozmowę z Cam, Lilą i Evą? Każda z nich pamięta inne fakty z dzieciństwa, a było ono niełatwe. Ich ojciec był wojskowym, więc bardzo często zmieniali miejsce zamieszkania matka całkowicie poświęciła się rodzinie. Musiała się odpowiednio zachowywać i należeć do kółek, organizować bale charytatywne, tak jak przystało na żonę wojskowego. Takie dzieciństwo pozostawiło ślad w córkach. Cam, pracuje w wydawnictwie, niedawno porzucił ją chłopak, a oprócz tego okazuje się że jest w ciąży. Jak rozwinie i zakończy się ta część historii? Lilia to na pozór szczęśliwa żona Orriego, przewidywalnego męża i polityka oraz matka dwójki dzieci, z którymi nie za bardzo może sobie poradzić. Czuje się trochę sfrustrowana ciągłą monotonią codziennych obowiązków, których nikt nie docenia i nie dostrzega. Evie jest najmłodszą z sióstr i prawdziwą pięknością ojciec marzył, by była jego upragnionym synem. Niestety dziewczyna ma pecha w życiu, taka trochę ofiara losu, a dodatkowo na swoim koncie posiada kilka ślubów i rozwodów.

Jak zakończy się spotkanie rodzinne? Czy Wigilia nie będzie katastrofą? Wszystkie niedomówienia i wątpliwości zostaną wyjaśnione?

Język powieści jest bardzo nastrojowy i klimatyczny. Oprócz tego, że poznajemy fakty z teraźniejszego życia bohaterów, to także odkrywamy, dzięki wspomnieniom, ich lata dziecięce Co ważne- możemy również wgłębić się w umysły postaci, dowiedzieć się o czym myślą i dlaczego tak, a nie inaczej reagują w pewnych sytuacjach. Ciekawe, czasem także zabawne, dialogi i taka troszeczkę powolna akcja pozwala nam się bardziej wczuć w okoliczności wydarzeń. Książka pełna humoru, smutku, nostalgii i nadziei, że zawsze może być lepiej oraz o kobietach, które są motywem przewodnim. Polecam.

Znowu Muminkowo


Autor: na podstawie opowiadań Tove Jansson
Tytuł: Muminki i urodzinowy guzik.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 32


Chyba każdy z nas lubi urodziny, no dobra może nie wszyscy. Ale jak byliśmy dziećmi, to urodziny były prawdziwym świętem. Tort, świeczki, goście, prezenty…Prezenty to chyba już każdy lubi dostawać, prawda?

Tym razem przenosimy się do rodziny Muminków. Muminek z samego rana obudził się w znakomity humorze. Tego pięknego, słonecznego dnia przypadał dzień jego urodzin. W kuchni Mama Maminka i Tatuś Muminka jedli śniadanie. Kiedy zobaczyli Muminka od razu złożyli mu życzenia. I oczywiście szczęśliwy Muminek otrzymał wspaniałe prezenty. Od taty dostał urodzinowy poemat, a od mamy złoty guzik. Muminek był tak uradowany i szczęśliwy, że postanowił jak najszybciej pochwalić się przyjaciołom wspaniałym podarunkiem. Nad rzeką spotkał Włóczykija, który coś strugał i niestety nie miał czasu. Muminek więc odnalazł Ryjka, który także był zajęty. Postanowił więc odnaleźć Pannę Migotkę i Małą Mi. Były na plaży i zbierały muszelki. Ale one także nie miały czasu, by zobaczyć prezent Maminka. Muminkowi zrobiło się bardzo smutno, że nikt nie złożył mu życzeń. Wraca do domu i mama przygotowuje dla niego urodzinowy podwieczorek, który jednak nie sprawia radości Muminkowi. Jednak po chwili słychać wołanie. Muminek wychodzi na dwór, a tam są wszyscy jego przyjaciele. Byli zajęci ponieważ przygotowywali niespodziankę dla Maminka. Jaką? Przeczytajcie sami.

Historia napisana prostym językiem. Dodatkowym atutem oczywiście są ilustracje. Mała Mi zawsze mnie rozśmieszała swoim wyglądem. Na przyjaciół zawsze można liczyć. Pamiętajcie.

czwartek, 26 stycznia 2012

La,la,la,la,la.....


Autor: Dorota Gellner
Tytuł: Zuzia lalka nieduża i inne piosenki…
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 14


Czekałam na tę książkę z wielką niecierpliwością. Drzemie we mnie niespełniona artystka. Zawsze marzyłam, żeby pięknie śpiewać i grać na jakimś instrumencie. Książeczka ta zawiera bowiem mini pianino, więc sami widzicie, że moje marzenia mogły choć po części się spełnić. Stara a głupia. Trudno. Nie doceniłam jednak swojego męża, także artysty niespełnionego, który pierwszy dorwał książkę i… nie mógł przestać grać. Śmiechu było co niemiara.

Książka, a dokładniej śpiewnik zawiera kilka piosenek autorstwa Doroty Gellner. Na każdej stronie znajduje się tekst piosenki umieszczony jest pod pięciolinią. Na pięciolinii natomiast widnieją numerki od 1 do 14, które oznaczają konkretny dźwięk na klawiszach. Muszę przyznać, że mi to kiepsko szło, bo ja to raczej słuchu muzycznego i poczucia rytmu nie mam. I zanim znalazłam kolejny klawisz, to upływała dłuższa chwila. A jest to książka dla dzieci! A ja biedaczka nie dawałam sobie rady, w przeciwieństwie jednak do mojego męża.

Wszystkie strony są sztywne i znajdują się na nich także kolorowe ilustracje. Jednak w tym przypadku najważniejsze są nutki. Pozycja naprawdę rozwijająca (nawet dorosłych!). Jedynym minusem jest, to że dźwięk tego pianina jest zbyt głośny. Przydałaby się regulacja. Ale to takie małe uchybienie. Jeśli więc macie ochotę zagrać i zaśpiewać sami i zrobić szoł na niejednej imprezie, to ta pozycja jest dla Was. Ja wracam do ćwiczeń…

Ogórek, ogórek, ogórek
zielony ma garniturek
i czapkę, i sandały, zielony, zielony jest cały.

środa, 25 stycznia 2012

Świat wokół nas


Autor: Iwona Czarkowska
Tytuł: Świat wokół nas.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 18


Wciąż poznajemy świat. Ciągle odkrywamy nowe rzeczy, nowe zjawiska, które nas zachwycają i wzbudzają nasze zainteresowanie. Kiedy na świecie pojawia się dziecko, wszystko dla niego jest obce i nowe. Ksiązka ta pozwoli maluchowi choć odrobinkę poznać kawałek świata, a przede wszystkim będzie mogło posłuchać wspaniałych dźwięków natury, zwierząt oraz współczesnej cywilizacji.

Atrakcją książki są przede wszystkim przyciski dźwiękowe (a jest ich aż 30), które są wspaniałym uzupełnieniem lektury. Książka sama w sobie nie posiada wiele treści, bo w tym przypadku nie to jest najważniejsze. Podzielona jest na kilka rozdziałów. Pierwszy nosi tytuł Na wsi. Poznamy tutaj charakterystyczne zwierzęta zamieszkujące na tym terenie, jak konie, krowy, świnie czy koguta. Znajdziemy tutaj jedynie podstawowe informacje o zwierzętach np.: co lubią jeść, co najczęściej robią. Oczywiście oprócz zwierząt na wsi możemy także zobaczyć wspaniałe maszyny takie jak ciągnik czy kombajn. Ale przede wszystkim możemy poznać, jakie dźwięki wydaje np.: świnia. Muszę przyznać, że dźwięki te są bardzo miłe dla ucha i przed wszystkim bardzo autentyczne. Kolejny rozdział przedstawia dźwięki natury, z którymi możemy się spotkać w lesie. Mamy więc ptaki, burzę czy rechot żaby. W dżungli natomiast usłyszymy małpę, wodospad. W tym rozdziale wydaje mi się, że powinno być więcej dostępnych dźwięków, no ale nie można mieć wszystkiego. Na kolejnej stronie zwierzęta na sawannie zaskoczą nas swoimi głosami: lew, słoń. Mój mąż zauważył, że słoń na przycisku, to słoń indyjski, a nie afrykański. Taki mały błąd może zdarzyć się każdemu. Ten mój mąż, to taki drobiazgowy.

Jeśli macie ochotę poznawać świat zmysłem słuchu, to zapraszam serdecznie. I polecam śpiewająco.

wtorek, 24 stycznia 2012

Bradzo trudno mówić o sobie


Autor: Marcel Pagnol
Tytuł: Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki.
Wydawnictwo: Esprit
Liczba stron: 316


Marcel Pagnol francuski filmowiec, dramaturg, prozaik. Urodzony w 1895 roku, podaję tą datę gdyż jest ona ważna, by zrozumieć jego autobiograficzną książkę. A w powieści: nie będę mówił o sobie ani źle, ani dobrze, ponieważ to nie o mnie będę mówił, ale o dziecku, którym już nie jestem. Znałem niegdyś tę małą postać; rozpłynęła się w czasie, jak wróble, które znikają, nie pozostawiając szkieletu. Zresztą owo dziecko nie jest tematem tej książki, lecz świadkiem bardzo błahych zdarzeń. Z tego krótkiego fragmentu już można się dowiedzieć, czego będzie dotyczyła książka i jaką drogą podąży pisarz. Będzie to droga usłana radością dnia codziennego, lekkością wiosennych motyli, ciepłem dziecięcego serca. Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki to dwa pierwsze tomy cyklu Wspomnienia z dzieciństwa. Pierwotnie były wydane jako dwie osobne książki mimo, że granica między nimi jest bardzo płynna, wręcz niewidoczna. Dlatego teraz bardzo się cieszę, że mogłam za jednym zamachem przeczytać obie części.


Tematów poruszanych w tej książce jest mnóstwo i nie sposób wspomnieć o wszystkich. Postaram się jednak skupić na tych najciekawszych i najważniejszych (oczywiście, z mojego punktu widzenia). Nikt nie musi polegać na moim punkcie widzenia! Prowansja widziana oczami dziecka i opowiedziana w tak prosty i jednocześnie magiczny sposób, że trudno oderwać się od lektury, więc ostrzegam. Rodzinę Marcela poznajemy w momencie, kiedy wybierają się na wakacje do małej, francuskiej miejscowości. Spokojna i rozważna mama Augustyna, ojciec Józef, brat Paweł i malutka siostrzyczka, będą głównymi bohaterami. Wspomnienia dzieciństwa są piękne. Być może jest to bardzo trywialne zdanie, ale kryje w sobie całą prawdę i tajemnicę. Wszystkie spostrzeżenia i doświadczenia opowiadane są przez dorosłego już Marcela. Dzieciństwo to przede wszystkim ciepło, wspaniałe przyjaźnie, cudowne chwile z rodzicami. Dowiadujemy się o jego pierwszych fascynacjach literackich, pierwszych prawdziwych przyjaźniach. Taka sielanka…Warto więc przeczytać i dać się ponieść. Piękny i subtelny styl na pewno Wam w tym pomoże. Polecam

Życie nauczyło mnie, że ojciec się mylił, bo naprawdę słabi jesteśmy wówczas, gdy jesteśmy uczciwi.

Rodzinka


Autor: Augustyn Szczawiński
Tytuł: Spoko! To tylko rodzinka.
Wydawnictwo: Kefas
Liczba stron: 328


Macie ochotę na spotkanie z szaloną rodzinką Wesołowskich? Jeśli tak zapraszam na pełną humoru i śmiechu lekturę dla większych dzieci (ale dla dorosłych także).

Wszystkie perypetie poznajemy z punktu widzenia głównego bohatera Szymka, który ciągle jest pełen nadziei, że w końcu któryś interes taty się uda i będą mogli w końcu kupić nowy samochód, a on sam otrzyma upragnionego zwierzaka-psa. Trzeba jednak przyznać, że tata-August jest troszeczkę szalony i jego pomysły na biznes także. Któż o zdrowych zmysłach chciałaby założyć hodowlę dżdżownic kalifornijskich? No tak, nie brzmi to zachęcająco. Pieniądze na rozkręcenie całego interesu pożyczył tata od babci Sabiny, która od początku wiedziała, że to nie może się udać. I nie udało się, dżdżownice po prostu uciekły. Poznajemy losy kilku bohaterów, przyjaciół i rodziny. Ciekawą postacią jest sąsiadka Roma, która jest wróżą, ale ze względu, że ma katolicką rodzinę nie może postawić tarota. Wszyscy bohaterzy budzą wielką sympatię, mimo swoich wad nie da się ich nie polubić.

Książka napisana jest barwnym językiem, zabarwionym dużą dawką humoru. Poznajemy rzeczywistość i realia polskiej rodziny. Jest to pozycja ponadczasowa, ponieważ wszystkie problemy, z którymi zmaga się rodzina Wesołowskich, nie są problemami obcymi dla innych rodzin( brak pracy, choroby, długi, alkoholizm). Wspaniałym uzupełnieniem książki są ilustracje autorstwa Renaty Wrześniak. Nie są kolorowe, ale za to emanuje z nich radość i wesołość. Zachęcam więc do przeczytania.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Ja? Księżniczką? Wampirów?


Autor: Beth Fantaskey
Tytuł: Przyrzeczeni
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 408


Kolejna pozycja wkraczająca na tereny nadnaturalne, gdzie wyobraźnia musi działać silniej i intensywniej. Tym razem rumuńskie wampiry opanowały mój umysł na jeden wieczór (tylko!). A szkoda, bo chętnie poczytałabym sobie jeszcze o dalszych losach.

Ona jest zwykłą amerykańską nastolatką, która kocha zabawę, konie i matematykę. Jest osobą, która w swoim życiu kieruje się logiką i akceptuje tylko, to jest wytłumaczalne i możliwe. Kiedy w szkole Jessiki zjawia się tajemniczy uczeń z Rumunii, całe jej spojrzenie na rzeczywistość ulega zmianie. Otóż Lucjusz jest rumuńskim wampirzym księciem, a Jessika jest jego narzeczoną. Powiedzcie sami, jak tu uwierzyć w takie brednie. Trzeba jednak zaznaczyć fakt, że Jessika została adoptowana, i tak naprawdę pochodzi, tak jak Lucjusz, z Rumunii i nazywa się Anastazja Dragomir.

Lucjusz przybył, by zdobyć Anastazję i przede wszystkim wypełnić pakt, który został dawno temu zawarty między ich rodzinami. Oczywiście Lucjusz, zamieszkuje w domu Jessiki, więc jego zalotom trudno się oprzeć. Jednak Jessika go odrzuca i całą tą paplaninę o wampirach, i o tym że jest księżniczką. Jej analityczny umysł nie potrafi sobie z tym poradzić. Cały jej świat zostaje wywrócony do góry nogami. Lucjusz z biegiem czasu odsuwa się od niej, a Jessika natomiast zaczyna powoli wierzyć w swoje przeznaczenie, w wampiry. Jednak… No właśnie jeśli chcecie poznać losy dwójki bohaterów zapraszam do przeczytania.

Książkę czyta się bardzo szybko, a to ze względu na dobry i solidny styl, który prezentuje Fantaskey. Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani, niczego im nie brakuje. Narrację prowadzi Jessika, jednak jej wywody przerywane są listami Lucjusza, które kieruje do swojego wuja. Dzięki czemu wiemy więcej i mamy możliwość spojrzenia na pewne sytuacje z dwóch punktów widzenia. Wydaje mi się to cennym zabiegiem, który wzbudza w nas jeszcze większą ciekawość. A co najciekawsze, będzie kontynuacja tej powieści. Polecam na długie, jeszcze jesienne, wieczory.

piątek, 20 stycznia 2012

Aniele Boży...


Autor: Carolyn Jess-Cooke
Tytuł: Zawsze przy mnie stój.
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 315


Smutek…Po przeczytaniu tej książki moją duszę zalała fala smutku. I w głowie wciąż kołatała mi się myśl, że rzeczywiście nigdy nie możemy niczego zmienić. Nasze życie możemy przeżyć tylko jeden raz i musimy się pogodzić z naszymi nie zawsze trafionymi wyborami. Wiem, wiem, trudne sytuacje nas hartują, wzmacniają nasz charakter. Ale mimo wszystko wciąż wierzymy, że jeśli tylko mielibyśmy szansę wiele byśmy zmienili. Margot, bohaterka powieści, wraca na ziemię jako swój Anioł Stróż.

W zaświatach spotyka się z tajemniczą kobietą - Nanditą, która wyjaśnia gdzie się znajduje, i co ją czeka. Ma zostać własnym Aniołem Stróżem: niektórzy Aniołowie Stróże są wysyłani na ziemię po to, aby strzegli swojego rodzeństwa, swoich dzieci i osób, które im były bliskie za życia. Ja wróciłam do Margot. Do samej siebie. Jestem swoim Aniołem Stróżem, klasztornym skrybą spisującym biografię żalu, plączącym się we wspomnieniach, porwanym przez tornado przeszłości, której nie mogę zmienić. Nandita wyjawia jej cztery zasady, którymi musi się kierować: zawsze musi być blisko Margot, musi ją chronić, prowadzić dziennik, i przede wszystkim ma kochać Margot. Dla Ruth (takie imie przyjmuje) jest to wędrówka, która na pewno nie będzie łatwa, wręcz przeciwnie, jeszcze trudniejsza.

Ruth stoi z boku, wciąż blisko Margot i boli ją serce, że nie niczego nie może zmienić, naprawić, nie może polepszyć własnego losu. Jest to niezwykle trudne zadanie, patrzeć po raz kolejny na własne porażki i potknięcia. Poznajemy całą historię Margot, od narodzin, poprzez pobyt w sierocińcu, aż do dorosłości, aż do śmierci. Książkę mimo, że porusza trudny temat, czyta się szybko. Chciałam czytać i jednocześnie przestać. Czułam jakiś taki wewnętrzny ból. I wciąż pytał się w myślach, dlaczego Ruth nie może niczego zmienić? Piękna fabuła, przeszywająca smutkiem, ale mimo wszystko dająca nadzieję, że ktoś obok nas jest i czuwa nad nami. Być może teraz śpiewa nam pieśń duszy albo krzyczy byśmy czegoś nie robili. Bądźmy czujni i miejmy otwarte serce. Nie jestem w stanie niczego więcej napisać. Zapraszam do przeczytania.

środa, 18 stycznia 2012

Muminkowo


Autor: koncept literacki postaci Tove Jansson
Tytuł: Muminki, mała księga słowa.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 14


Malutka książeczka dla najmłodszych czytelników. Chyba każde dziecko zna Muminki. Pamiętam ze swojego dzieciństwa, jak oglądałam wieczorami Dobranockę: Smerfy, Gumisie i Muminki, to były moje ulubione bajki. Tylko Muminki czasem były zbyt smutne. Nie wiem dlaczego właśnie tak je zapamiętałam.

Wilga proponuje milusińskim pięknie wydaną książeczkę, w której Muminki nauczą dzieci ich pierwszych słów. Na kartonowych stronach znajdują się obrazki a pod nimi odpowiednie podpisy. Natomiast na stronie obok jest przedstawiona sytuacja, w której dane słowo oznaczające przedmiot, występuje w roli głównej. Chyba trochę zagmatwałam? Już tłumaczę. Mamy więc na jednej stronie narysowaną muszelkę a obok widzimy, jak Muminek zbiera muszelki na plaży. I wszystko byłoby naprawdę ciekawe, ale wydaje mi się, że obrazki są zbyt małe. Malutka muszelka, kwiatek ,kubek powinny zająć większą część strony, a nie tylko jej mały kawałeczek. I jeszcze sam wybór słów jest mało trafiony. Nie wiem kto decydował o ich wyborze. Powinny jakoś się ze sobą łączyć, albo powinny być to znane słowa. A mamy tutaj ni stąd ni zowąd słowo: farba. Cała książeczka wydaje się trochę mało przemyślana. Ale jeśli kochamy Muminki, to nawet tych kilka błędów nas nie zniechęci. Zresztą książeczka ma się podobać dzieciom, a barwne ilustracje na pewno przypadną im do gustu.

wtorek, 17 stycznia 2012

Poezjowanie


Autor: Julian Tuwim
Tytuł. Lokomotywa i inne wiersze.
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba stron: 48


Spotkania z poezją od zawsze były dla mnie czymś wspaniałym i pełnym emocji, których nigdy nie dostarczyła mi powieść. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Tak jest od najmłodszych lat i już się przyzwyczaiłam do tego. Tym razem proponuję Wam przeczytanie i przypomnienie sobie kilku wspaniałych utworów Juliana Tuwima.

Tuwim- poeta wszechstronny, obdarzony wspaniałym poczuciem humoru, zabarwionym ironią. Takim go widzę, mimo że nie raz można spotkać się z wielkim smutkiem w jego utworach, ale o tym może innym razem.

Z lat dziecinnych pamiętam, że każde dziecko potrafiło wyrecytować Lokomotywę. A ilość dźwięków wykonywanych buzią była zaskakująca. Czy teraz jakieś dziecko potrafi nauczyć się czegoś na pamięć? Pewnie tak, ale śmiem sądzić, że to są wyjątki. Miało być wesoło, a ja tu jakieś wywody społeczne wprowadzam. Przepraszam. Dżdżu wodnisty puszek, czyli słynny wierszyk Kapuśniaczek, w którym opisy deszczu są naprawdę imponujące. A ile siły trzeba, by wyciągnąć Rzepkę? I babcia, i dziadek, i wnuczek, i Mruczek, i Kicia, i Kurka wszyscy ciągną i wyciągnąć nie mogą. Pamiętam, że zawsze ten sznurek ciągnących przyprawiał mnie o śmiech. A pamiętacie przygody pana Maluśkiewicza, najmniejszego człowieka na świecie? Pan Maluśkiewicz wszystko już poznał i wszystko widział oprócz wieloryba. Zrobił więc łódeczkę z połówki orzecha, wystrugał wiosła z zapałek i wyruszył w podróż. I wieloryba spotkał, pomylił go z wyspą. Jednak najcudniejszym wierszem pod względem językowym jest O panu Tralalińskim. W tym wydaniu znajdziecie także Zosię Samosię, murzynka Bambo, Ptasie radio czy historię o zagubionych okularach pana Hilarego.

Na uwagę zasługują bardzo proste ilustracje. Nie ma przepychu, nic nie jest przesadzone, wszystko z umiarem. Zapraszam więc do poezjowania.

Kochane misie


Autor: Aniela Cholewińska-Szkolik
Tytuł: Bajki o misiach z czterech stron świata.
Wydawnictwo: Book House
Liczba stron: 80


Wszyscy wiemy i to nie od dziś, że mamy cztery strony świata. I w każdej z tych czterech stron świata mieszka sobie miś, bo misiów też jest mnóstwo. Jeśli chcecie poznać wesołe i smutne przygody misiów z całego świata, to zapraszam serdecznie do lektury.

W stolicy Francji-Paryżu mieszka miś Petit, którego ulubionym zajęciem jest zabawa ze swoją przyjaciółką Sophią. Dziewczynka marzy o złocistej parasolce w zielone groszki. Petit ma bardzo dobre serducho i obiecuje przyjaciółce, że kiedyś kupi jej wymarzoną parasolkę. Jedynym jego problemem jest brak pieniędzy. Spacerując koło katedry Notre Dame widzi ulicznych artystów malujących zabytki. Później sprzedają swoje dzieła turystom. Petit przynosi pod katedrę swoje farby i papier i …. niestety nie wie od czego dokładnie zacząć. Miś Petit poprosił o kilka rad jednego z artystów. Jesteście ciekawi, czy miś zarobi pierwsze pieniądze i sprawi niespodziankę swojej przyjaciółce?

W Wielkiej Brytanii mieszka sobie misiu imieniem Promyk. Takie trochę przekorne imię, biorąc pod uwagę jaka pogoda panuje w Anglii. Zdecydowana przewaga deszczu i mgły, po prostu angielska pogoda. W tym opowiadaniu Londyn pokryty jest śniegiem. Miś Promyk trochę się nudzi, gdyż jego koleżanka Katy musiała się udać na herbatkę do sąsiadki pani Williams. Nie wiedział czym się zająć, by szybciej płynął mu czas powrotu Katy. Patrzył przez okno i obserwował płatki śniegu. Dowiedział się kiedyś, że ponoć nie ma dwóch identycznych płatków. Otworzył szeroko i okno i przyglądał się jak biały puch pokrywa świat. Co stało się potem i komu urządził miś spotkanie przy herbatce?

W Indiach zamieszkuje miś Maju Dżi, a Australii Fikus, w Brazylii Wesołek, w Japonii Nao. Misiów co niemiara. Spokojnie można zaczytać się przez kilka chwil. Doskonałe ilustracje łączą się idealnie z tekstami. Najbardziej podoba mi się, że na pierwszej i ostatniej stronie znajduje się mapa świata i podpisy gdzie jaki miś mieszka. Można przy okazji maluchowi pokazać kawałek świata, wytłumaczyć co to jest mapa. Pozycja obowiązkowa, polecam.

piątek, 13 stycznia 2012

Uważaj na swoje sny


Autor: Kelly Creagh
Tytuł: Nevermore. Kruk.
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 455


Tak, nawet ja skusiłam się, by przeczytać tę książę. Zamówiłam ją jednak bez większego przekonania. Kiedy ją otrzymałam zaczęłam wertować, podczytywać. I zaczęło się. Wiedziałam, że muszę ją jak najszybciej przeczytać. I moja mała przygoda się rozpoczęła. Na początku warto zatrzymać się na samej postaci Edgara Allana Poego. Uwagę jednak skupimy na tajemniczej i wciąż niewyjaśnionej śmierci pisarza. Różne więc wersje podaje nam autorka książki (tajemniczy demon, alkohol, wybujała fantazja?). A o czym jest powieść?


Popularna w szkole czirliderka (jak mi się podoba to słowo zapisane po prostu po polsku) Isobel Lanley , która ma wspaniałą grupę przyjaciół, z dnia na dzień zmienia się w odludka. A wszystko zaczyna się od lekcji, na której pan Swanson ogłasza swój słynny projekt do przygotowania. Uczniowie muszą pracować w parach. I oczywiście pary te dobrał nauczyciel. I na kogo mogła trafić Isobel? Tak, nie mylicie się. Trafiła na największego dziwaka w klasie, o którym krążyły różne plotki: Mówiono, że czasami rozmawia sam ze sobą, że uprawia czary i że ma złe oko wytatuowane na lewej łopatce. Że mieszka w podziemiach opuszczonego kościoła. Że sypia w trumnie. Że pije krew. To był Varen. Oprócz tego jego fizyczność i ubiór też były dość charakterystyczne: czarne włosy, ćwieki w skórzanej kurtce, agrafki powtykane gdzie się da, nefrytowe oczy, w których można utonąć. Kto by pomyślał, że drogi tych dwojga, tak odmiennych ludzi, w końcu się zejdą. Są zmuszeni ze sobą współpracować, mimo że Isobel wciąż myśli, jak namówić nauczyciela do zmiany partnera. Kiedy przysiada się do niego w ławce, jeszcze nie wie, że całe jej życie ulegnie zmianie. Tematem ich pracy ma być E.A. Poe.

Wizja współpracy nie podoba się także grupie przyjaciół Isobel, a przede wszystkim jej chłopakowi Bradowi. Wystarczy kilka dni, by jej przyjaciele odwrócili się od niej. Isobel dostrzega, że jej najbliżsi zachowują się wobec Varena bardzo opryskliwie. Zachowują się jak smarkacze. Isobel od pierwszego spotkania z Varenem zaczyna miewać dziwne i dość tajemnicze sny, widzi duchy, zjawy. Nie wie już co jest rzeczywistością, a co tylko wytworem jej wyobraźni. Ale czy oby na pewno była to tylko jej wyobraźnia? Czy inny świat, który miała okazję poznać?

Najbardziej zdenerwował mnie fakt, że będą dalsze tomy przedstawiające losy bohaterów. Nie można już napisać jednej książki? Wciąż tylko kontynuacje, biedny czytelnik musi wyczekiwać. No, ale to taka moja małą dygresja. Powieść mimo wszystko jest trochę schematyczna, ale mimo wszystko autorka więcej uwagi poświęca twórczości Poego, niż miłości Isobel i Varena. Ciekawym zabiegiem jest wplatanie w powieść fragmentów wierszy Poego. Książka naprawdę wciąga i czyta się ją bardzo przyjemnie, wszystko dzięki dobremu i przejrzystemu stylowi, odpowiednim dialogom i ciekawym opisom. Pomysł na książkę też bardzo mi się spodobał, dość oryginalny, jednak…Dobra już nie będę marudzić. Polecam i kropka. Koniec. Tak po prostu koniec. Tyle.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

A jak zdrowie?


Autor: Urszula Lemańska
Tytuł: Grupa krwi a odżywianie
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Liczba stron: 224


Czy wiesz jak jesz? Czy jesz zdrowo? Jeśli nie to warto zwrócić na to uwagę. Dziś chciałabym Wam polecić książkę, która przedstawia ogólne zasady diety zgodnej z grupą krwi. Autorka zwraca uwagę na najlepsze produkty dla danej grupy. Przepisy są jedynie propozycjami, które oczywiście można zmieniać według własnych upodobań. Oczywiście jeżeli chcemy rozpocząć dietę, musimy pamiętać, żeby powoli eliminować produkty, które nie są zalecane i wprowadzać te najbardziej odpowiednie dla naszej grupy. Przede wszystkim produkty powinny być naturalne. Jeśli tylko rozpoczniemy dietę, to możemy być pewni, że wejdzie nam ona w krew. Autorka po kolei opisuje każdą z grup krwi i podaje najodpowiedniejsze produkty.


Grupa krwi 0:
- najpowszechniejsza i jednocześnie najstarsza grupa krwi na świecie (43,3 % populacji)
- osoby z taką grupą krwi cechują się dużą wytrzymałością fizyczną (dzięki naszym przodkom) oraz potrzebują intensywnych ćwiczeń, mają silny układ odpornościowy, łatwo przyswajają mięso ze względu na wysoki poziom kwasu żołądkowego
- osoby takie są podatne na chroniczne zapalenie jelitowe, artretyzm
- przedstawiciele tej grupy nie tolerują produktów pszenicznych
- wysoce wskazane produkty: baranina, cielęcina, wołowina, dorsz, śledź, orzechy włoskie, groch, brokuły, kapusta, sałata, por, figi (wymieniłam tylko kilka przykładowych produktów)

Po krótkiej charakterystyce każdej z grup krwi znajdują się bardzo ciekawe i proste przepisy. Myślę, że każdy się na coś skusi.


Grupa krwi A:
- przodkowie osób z tą grupą krwi byli rolnikami, współcześni ludzie z tą grupą krwi są przeważnie wegetarianami
-osoby takie słabo trawią białko mięsa
- grupa A dla dobrego funkcjonowania potrzebuje dużo tłuszczu
- osoby te powinny spożywać orzechy i pestki z dyni
- głównym składnikiem ich pożywienia powinny być owoce i warzywa
- wysoce wskazane: karp, łosoś, tofu, masło orzechowe, gryka, owies, wafle ryżowe, brokuły, cebula, dynia, chrzan, karczochy, ananas, cytryny, jeżyny, czosnek, imbir

Grupa krwi B:
- grupa ta powstała na wyżynach Himalajów
- osoby z tą grupą krwi podatne są na zespół chronicznego zmęczenia, stwardnienie rozsiane
- osoby te powinny zjadać produkty zawierające kultury bakterii (jogurty, kefiry)
- doskonałymi produktami są oczywiście warzywa
- wysoce wskazane: królik, flądra, szczupak, makrela, mleko owcze, soja, buraki, kalafior, pietruszka, banany, winogrona
- osoby z tą grupą krwi mają silny układ odpornościowy, ale mimo wszystko potrzebują magnez
Grupa krwi AB:
- najmłodsza z grup i najmniej popularna (2-5 % populacji)
- grupa AB powinna wykluczyć całkowicie ze swojej diety mięsa konserwowe i wędzone, gdyż takie produkty mogą powodować raka żołądka
- dobrym źródłem białka jest tofu, niektóre ryby i nabiał
- osoby z tą grupą krwi mają skłonności do chorób serca
- wysoce wskazane produkty: indyk, jesiotr, dorsz, szczupak, jogurt, kefir, czerwona fasola, bakłażan, kalafior, ogórki, śliwki, kawa

Na samym końcu znajduje się wykaz ważnych produktów. Książka napisana jest przystępnym językiem. Myślę, że warto zajrzeć i zadbać o siebie. Polecam.

czwartek, 5 stycznia 2012

Złota księga bajek


Autor: różni
Tytuł: Złota księga bajek.
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 384


I po raz kolejny chciałabym Was zaprosić w cudowną podróż dookoła świata. Piękne i jak zawsze pouczające bajki zachwycą najmłodszych jak i tych starszych czytelników. A chyba warto czasem powrócić do bajek z naszego dzieciństwa i przekonać się, jaki wspaniały jest świat i ludzie, jak odróżnić dobro od zła.

W środku znajdziemy baśnie braci Grimm czy baśnie Andersena. Każdy wybór bajek i baśni poprzedza krótka notka biograficzno-informacyjna o danym autorze. Dowiemy się kilku najważniejszych informacji (np: pierwsze wydania baśni, podstawowe dane biograficzne). Mamy więc okazję po raz kolejny przeczytać historię o trzech małych świnkach, które nie chciały otworzyć drzwi wilkowi. Oprócz tego przeczytamy o Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach czy o Jasiu i Małgosi. Wśród baśni Andersena znajdziemy takie perełki jak: Brzydkie kaczątko, Calineczka czy Dziewczynka z zapałkami.

W dalszej części znajdziemy także najbardziej znane baśnie pochodzące z Anglii. Jedną z najbardziej znanych w naszych kręgach jest oczywiście baśń pt: Guliwer. Nie była to jednak w zamyśle autora książka przeznaczona dla dzieci. Autor chciał jedynie przedstawić w niej ośmieszyć życie społeczne i polityczne w jego kraju. Jednak sposób w jaki to zrobił zachwycił najmłodszych i baśń weszła do klasyki literatury dziecięcej.

Na kolejnych stronach znajdziemy słynne bajki Ezopa, których głównymi bohaterami są zwierzęta. Znamy przecież chwalipiętę zająca, który twierdził, że biega szybciej niż ktokolwiek inny na świecie. Dokuczał żółwiowi i naśmiewał się z jego powolności. W końcu stają do wyścigu. Historia kończy się znakomitym morałem: śpiesz się powoli, kochany zającu! Na pewno słyszeliście też o bajce Lis i kruk, w której kruk ukradł kawałek sera i zasiadł na gałęzi. Tak się stało, że pod drzewem znalazł się lis, który oczywiście miał ochotę na ser. Zaczął więc chwalić kruka, jaki jest piękny, jakie ma piękne oczy. W końcu chce usłyszeć piękny śpiew kruka, który kracze i w tym momencie ser wypada mu z dzioba. Na stronach tej książki znajdziemy także wspaniałą bajkę Pinokio. Historia wystruganego z kawałka drewna chłopczyka. Drewno, które podarował szewcowi przyjaciel było niezwykłe, drewniany chłopczyk ożył. Pinokio próbował stać się grzecznym dzieckiem, jednak nie najlepiej mu to wychodziło. Genetto jednak w niego wierzył i to go trochę mobilizowało.

Charles Perrault z kolei zachwyca nas nowoczesnym językiem w swoich bajkach (jak na tamte czasy). Nie był oryginalnym autorem, gdyż przerabiał wszystkie bajki, które usłyszał. Nadawał im jednak nowatorską formę, co sprawiało, że stawały się coraz popularniejsze na całym świecie. Znamy przecież Czerwonego Kapturka czy Kota w butach.

Kolejny rozdział zawiera bajki Wschodu, z których najpopularniejszym zbiorem są Baśnie tysiąca i jednej nocy. Lampa Alladyna czy Alibaba i czterdziestu rozbójników wciąż zachwyca czytelników na całym świecie. Jednak do dziś niewiadomo, kto jest ich autorem i kiedy dokładnie powstały. Wiemy tylko, że narratorką baśni jest młoda żona króla, która aby uniknąć śmierci, codziennie zaczyna opowiadać wspaniałą baśń, ale jej nie kończy. Istnieje hipoteza, że baśnie te wywodzą się z historii przekazywanych ustnie w okresie od XII do XVI wieku.

Na samym końcu znajdziemy bajki prosto z Rosji. Iwan Kryłow swoją przygodę z bajkami rozpoczął od tłumaczeń baśni La Fontain’a na język rosyjski. W końcu także sam zaczął pisać, czerpiąc inspiracje m.in. z bajek Ezopa. Obok Kryłowa drugim ważnym bajkopisarzem był Aleksander Afanasjew.

Piękny jeżyk i doskonale wkomponowane ilustracje są prawdziwym pokarmem dla naszej duszy i wyobraźni. Warto rozpocząć przygodę już dziś. Polecam.

środa, 4 stycznia 2012

Zabawa w rymy


Autor: Agnieszka Frączek
Tytuł: Rymobranie
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 32


Uwielbiam zabawę słowem, a w szczególności w wydaniu Agnieszki Frączek. Po raz kolejny na małą chwilę stałam się dzieckiem, śmiałam się w głos i z każdym kolejnym przeczytanym utworem byłam pełna podziwu i troszkę (ale tak troszeczkę) zazdrościłam autorce doskonałego pomysłu. Wydawnictwo Wilga przekazuje w ręce czytelników kolejny tom ze Złotej i Platynowej serii, w którym znalazły się niezwykle zabawne rymowane wierszyki oraz cudowne ilustracje Macieja Szymanowicza. I przedstawiam Wam jeden z moich ulubionych fragmentów, byście mogli się przekonać z czym mamy do czynienia:

- Jaki jest więc wynik badań?
- Ząbek był własnością gada.
- Dinozaura?
- Ależ skąd!
Proszę spojrzeć na ten ząb!
Wyrósł w paszczy u żarłoka
jakich mało!


- A! u smoka?
- Nie… Ten gad ciut więcej żarł.
- Jak się zwał?
- Dinożarł.


Agnieszka Frączek wykłada językoznawstwo w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jest doktorem nauk humanistycznych oraz autorem licznych prac naukowych z dziedziny językoznawstwa. Zadebiutowała w 2003 roku zbiorem wierszyków dla dzieci Co ja plotę? Agnieszka Frączek bawi się słowami, przekręca, skręca, zamienia, odmienia, rozdziela słowa i tworzy żartobliwe nowe słówka, które nabierają nowych znaczeń i przede wszystkim otwierają drzwi dla naszej wyobraźni. Mamy więc byczka, który eleganckie ma bykini, potwórko, na którym można spotkać wiedźmę z córką; i prawdziwą kotostrofę, krasmarudka, który wciąż marudzić musi; Kchę-Drżyrafę; poszczekalnię, w której biega pełno piesków.

Odrobina humoru, absurdu sprawia, że książka ta zachwyca zarówno małych jak i dużych. Mnie zachwyciła wszystkim. Polecam, bo warto przeczytać.

wtorek, 3 stycznia 2012

Sen to czy jawa?


Autor: Różni
Tytuł: Kraina wierszy
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron: 148


Postanowiłam ją odnaleźć. W końcu musi istnieć naprawdę. Serce, dusza i moja wyobraźnia mówią, że mam rację. Wierzę. Wyruszam bladym świtem, kiedy jeszcze na polach unosi się delikatna mgła. Słońce powoli budzi się do życia i napełnia mnie nową energią, dodaje sił. Idę powoli leśną ścieżką i jestem zawiedziona, bo wszystko wygląda zupełnie normalnie. Drzewa, liście, trawa, ptaki, wiewiórki… Po kilku słonecznych minutach nadal znajduję się w lesie, lecz zamiast sosen i dębów wokół rosną wielkie litery alfabetu. Widzę piękne i brzuchate B, proste i dystyngowane A, czarodziejskie Ę, radosne U. Tak, zbliżam się do upragnionej Krainy wierszy. Czuję lekkie zdenerwowanie i podniecenie jednocześnie. A co jeśli mnie nie wpuszczą do Krainy? Muszę się tam dostać. Zaczęłam iść coraz szybciej, w końcu zaczęłam biec, by jak najszybciej znaleźć się przed książkową bramą otwierającą drogę do Krainy. Nie musiałam biec długo, więc nie byłam zmęczona. Nagle moim oczom ukazała się brama i …czy to możliwe? była otwarta i zapraszała mnie do wejścia. Weszłam nie zastanawiając się długo.

Jak tylko przekroczyłam próg, od razu z lewej strony zobaczyłam rozbrykaną Małpę w kąpieli, biegała jak szalona. A obok niej stał i przyglądał się tym fikom Murzynek Bambo, który wcale nie mieszka w Afryce. Mieszka w Krainie wierszy. Szłam powolutku, by móc zobaczyć wszystkie cudowne obrazy. Nade mną słyszałam śpiew Słowika, który koił moją duszę. Na ścieżce tuż za zakrętem spotkałam Grzesia, który niósł worek piasku. Nawet nie próbowałam mu powiedzieć, że w tym worku jest dziura. Postanowiłam wziąć sobie małą garść piasku, tak na pamiątkę. Na leśnej polanie zobaczyłam Kaczkę Dziwaczkę, z kokardą na samym czubku. Wyglądała zabawnie. Uśmiechnęłam się do niej i poszłam dalej. Moim oczom ukazała się maleńka gospoda. Postanowiłam tam zajrzeć, ale tylko przez okno, żeby nikogo nie przestraszyć. Przy stole zobaczyłam Muchy samochwały, jejku jak one się przekrzykiwały. Nabijały się z pająków. Postanowiłam nie słuchać dalej tych przechwalanek i udałam się w dalszą podróż. Bajka to czy nie, ale moim oczom ukazały się maleńkie Krasnoludki. Jednak to prawda, że one istnieją wszędzie. Szłam dalej podśpiewując: My jesteśmy krasnoludki hop-sa-sa, hop-sa-sa. I gdy tak śpiew płynął z mojego wnętrza usłyszałam czyjś śmiech. No, tak pewnie zbliżam się do domku Królewny Śmieszki, która nie może przestać się śmiać. Wolę jednak ją ominąć, bo jeszcze zacznę się śmiać i nie będę mogła tego zatrzymać. Aż tu nagle drogą mknie Straż pożarna. I wszystko zaczyna dziać się tak szybko, że nawet nie wiem kiedy znajduje się znów w zwykłym lesie.


Nad moim uchem dzwoni budzik. Przeciągam się leniwie na łóżku i wciąż myślę o swoim wspaniałym śnie. Och, szkoda, że to był tylko sen. Powoli podnoszę się z łóżka a z moich dłoni wysypuje się złoty piasek….



PS. Wplećmy trochę poezji do naszej prozy życia.

Skąd to wszystko


Autor: Zofia Beszczyńska
Tytuł: Skąd się biorą wilki?
Wydawnictwo: Mila
Liczba stron: 42


Dziś chciałbym Wam zaprezentować kolejną książeczkę z serii Perełki Mili. Tym razem Zofia Beszczyńska wprowadza dzieci w prawdziwy świat fantazji. Myślę, że i my znajdziemy w niej coś dla siebie. Opowieść z pogranicza baśni i prozy poetyckiej będzie na pewno rozkoszą dla duszy i wyobraźni.

Bohaterką jest mała Ania, która nudząc się pewnego dnia, zaczęła się zastanawiać skąd się biorą zwierzęta? Postanawia więc wyruszyć we wspaniałą podróż do Afryki. Dla dziecięcych marzeń nie ma rzeczy niemożliwych. Ania nie martwiła się tym, że nie wiem właściwie jak się ma dostać do tej Afryki. Wyrusza ścieżką powstałą we własnej wyobraźni. Na początku wszystko wydawało się swojskie, ale po pewnym czasie znalazła się w tajemniczym ogrodzie. Znajdowała się tam fontanna, pełno suchych liści i omszałe kamienie wszystko sprawiało, że ogród robił wrażenie opuszczonego. Jej oczom ukazał się piękny widok, z małego owocu wykluł się mały chłopczyk-elf. Ania już wiedziała, że elfy wykluwają się z orzechów. Słyszała jeszcze śpiew ślimaków (tak, ślimaki śpiewają). W swojej podróży Ania spotkała też Annabellę, dzielną dziewczynkę na grzbiecie lwa. A wiecie skąd się biorą lwy? Phi! Bardzo proste-lwy wyrastają z traw na sawannie. Ania była zdumiona, bo przecież nie były jeszcze w Afryce. I gdy tylko o tym pomyślała, Annabella pstryknęła palcami i w jednej chwili zniknął las, w którym przebywały. I w jednym momencie miały nad głowami czyste afrykańskie niebo. Piękna opowieść, którą warto przeczytać. Jeśli chcecie się dowiedzieć z czego powstały żyrafy, hipopotamy i jak zakończyła się znajomość z tajemniczym Tęczakiem, to polecam.

Jest to świat, w którym wszystko jest możliwe. Wszystko się tutaj miesza i nie wiemy już czy sen czy jawa i gdzie jest rzeczywistość. Polecam.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

A może Fernet Branca


Autor: James Hamilton-Paterson
Tytuł: Dyskretny urok Fernet Branca
Wydawnictwo: Bona
Liczba stron: 316


Z czym kojarzy się Wam Toskania? Oczywiście ze słońcem, winem, oliwkami, miłością, leniwym wypoczynkiem, znakomitym jedzeniem, zapierającym dech w piersi widokami. A skojarzenia biorą się przede wszystkim z literatury, która propaguje właśnie taki schematyczny obraz. Jeśli tego oczekujecie od tej książki, to od razu ostrzegam, że tego nie otrzymacie. Dyskretny urok Fernet Branca napisany przez amerykańskiego pisarza może nasze piękne wyobrażenie zmienić. A ile tu śmiechu i zabawnych sytuacji, nie da się o wszystkich wspomnieć. Ale może troszkę wprowadzę Was w ten świat.

Gerald jest pisarzem i zajmuje się głównie spisywaniem biografii celebrytów. Niewątpliwie jest inteligentny, ale także nieco cyniczny. Uwielbia eksperymenty w kuchni. Przygotowuje np.: potrawy z mięsa …. kociego, a na powitanie nowej sąsiadki przynosi jej lody o smaku czosnkowym. Postanawia udać się w spokojne i zaciszne miejsce, by skupić się na pracy. Agent nieruchomości, zresztą niezbyt uprzejmy, wynajmuje mu dom w pobliżu, którego znajduje się także inna willa, niestety zamieszkała. Gdzie więc ten upragniony spokój? Jego sąsiadką okazuje się kompozytorka Marta. Pochodzi z Wojnowii (cóż za nazwa) jednej z byłych republik radzieckich. Niestety Marta nie ma gustu kulinarnego, a przede wszystkim muzycznego. Do tego jest hałaśliwa, wścibska i pije w dużych ilościach Fernet Branca. Sami widzicie, że z tego może powstać jedynie niezła mieszanka wybuchowa. Nie darzą siebie wielką sympatią. Nie mają o sobie najlepszego zdania. Komedia pełna omyłek. Naprawdę nie mogłam chwilami przestać się śmiać.

Co tu się dzieje? Mamy tu lądowanie helikoptera w ogrodzie Marty, walkę o płot, spotkanie z wokalistą popularnego zespołu, który wierzy w UFO. o wszystkich tych sytuacjach opowiadają nam bohaterowie na zmianę, dzięki czemu możemy poznać ich dokładniej. Paterson w prześmiewczy sposób traktuje wszystkie wcześniej powielane schematy wspaniałej Toskanii, pełnej słońca i dobrego jedzenia. Ba! autor oczywiście wplata w tekst przepisy kulinarne, jednak raczej nie będziemy mieli ochoty na ich wykonanie. Któż z nas zdobędzie np.: mięso z wydry czy z wędzonego kota (tu chyba byłoby prościej). Oprócz tego autor posługuje się dziwnymi miarami i wielkościami, nie wspominając już o dziwnych składnikach np.: pojedyncza nitka szafranu, 377 g mąki, 151 g kaszy manny, 149 g cukru kryształu, 99 g zmielonych migdałów, 6 łyżek mdłej oliwy z oliwek, 451 ml mleka, 1 kropelka nafty, 1 młody żółwik szylkretowy, 1 pióro myszołowa. Z czego jeszcze nie kpi Paterson? Och… chyba wyśmiewa wszystko, co tylko się da. Kpi z filmu włoskiego oraz z muzyki.

Nagromadzenie nieprawdopodobnych zjawisk i sytuacji podkreśla prześmiewczy charakter powieści. Intryga, humor, podwójna narracja, ciągłe zwroty do czytelnika są głównym atutem tej książki. Jeśli mamy dość mdłych opowieści o wspaniałej Toskanii, to książka ta zapewni znakomitą odmianę i inne spojrzenie. Jeśli chcecie trochę oczyścić się z tych schematycznych wyobrażeń napijcie się Fernet Branca i do czytania. Polecam.

Dotknąć prawdy


Autor: Antoinette van Heugten
Tytuł: Dotknąć prawdy
Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 480


Powiem tak, a właściwie napiszę. Spodziewałam się zupełnie innej książki. Przede wszystkim bardziej skupionej na samej chorobie, którą jest autyzm. Oczekiwałam bardziej książki psychologiczno-obyczajowej. A dostałam dość dobrze skonstruowany kryminał. Fabuła jest dość prosta.

Syn prawniczki- Max- trafia do szpitala psychiatrycznego. Daniele zauważyła, że jej syn od jakiegoś czasu jest bardzo agresywny i nieobliczalny. Do tego wyczytała w jego pamiętniku, że chłopiec myśli o samobójstwie. Dla matki jest to duże przeżycie. Postanawia więc umówić się na spotkanie z doktorem Leonardem, który kieruje właśnie Maxa do szpitala psychiatrycznego. Z początku Danielle myśli, że jest to jedyny ratunek dla syna. Jednak z dnia na dzień przestaje w to wierzyć. Ze szpitala otrzymuje informacje o agresywnym zachowaniu syna. Najgorsze jednak jest to, że szpital zaczyna utrudniać jej kontakty z Maxem. Jednak elementy z dziedziny psychologii są w tej powieści okrojone. Prym wiedzie przed wszystkim śledztwo, spisek i tajemnica, tak jak w kryminale być powinno.

Sytuacja staje się dramatyczna, gdy po raz kolejny lekarze odmawiają jej wglądu w dokumenty syna, postanawia nocą włamać się do szpitala. I co odkrywa? Podejrzewa, że lekarze fałszują dokumentację Maxa. Postanawia wyciągnąć syna z placówki, jednak sąd jej na to nie pozwala. Sąd wydał nakaz, by nie zbliżała się do Maxa i nie mogła tymczasowo podejmować żadnych decyzji. Daniele nie może się z tym pogodzić i mimo wszystko postanawia odebrać syna. Kiedy jednak znowu znajduje się w szpitalu jej oczom ukazuje się makabryczny widok. Znajduje zakrwawionego syna w pokoju innego pacjenta, który niestety nie żyje. I tu zaczyna się prawdziwy dramat i wyścig z czasem. Kto zabił? Czyżby jej chory syn? Wszystkie ślady jednak wskazują, że mordercą był Max. Matka nie potrafi się z tym pogodzić. Twierdzi, że Max nie byłby w stanie popełnić taką zbrodnię. Nikt nie wierzy w słowa Daniele, która twierdzi, że w czasie morderstwa na oddziale był tylko jej syn i zamordowany pacjent. W końcu jednak pomocą służą jej Tony Sevillas (prawnik) oraz jego znajomy policjant, a obecnie detektyw Doaks. Z dobrze zapowiadającej się powieści obyczajowej przenosimy się m.in. na salę sądową, gdzie rozgrywa się cała akcja.

Dobry kryminał z dobrze zbudowanymi postaciami i ciekawie nakreślonym przebiegiem całej rozprawy jest mimo wszystko doskonałą lekturą. Mimo wszystko, ponieważ…momentami niektóre sytuacje są troszeczkę naciągane. Chodzi mi tutaj o dziwne zbiegi okoliczności, a także trochę zbyt abstrakcyjne sytuacje, w których Danielle chciała obejść nakazy sądowe bądź oszukać policję. Ale to są takie moje drobne uwagi. Doskonałe dialogi i znajomość słownictwa sądowego są dużym plusem tej książki. Moją uwagę zwróciło także, że autorka dość często porównuje swoich bohaterów np.: do zjawisk atmosferycznych, warzyw czy przedmiotów codziennego użytku. Chwilami jest to dość zabawne. A jaki jest finał i jak zakończy się cały proces? Wystarczy przeczytać. Polecam.