Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KRYMINAŁ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą KRYMINAŁ. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 stycznia 2017

Anna Fryczkowska " Starsza pani wnika"



 


Autorka: Anna Fryczkowska
Tytuł: Starsza pani wnika
Wydawnictwo: Prószyński i Sk-a
Rok wydania: 2012




Anna Fryczkowska po raz kolejny udowadnia, że nieobce jest jej poczucie humoru. Ci, którzy znają wcześniejsze książki autorki, z pewnością się nie zawiodą, ci zaś, którzy właśnie dzięki lekturze tej akurat powieści zawrą znajomość z twórczością pisarki, prawdopodobnie zaliczać się będą odtąd do jej fanów. Fryczkowska bowiem z pewnością umie opowiadać. - pisze na swoim blogu Bernadetta Darska. Niestety, nie zgadzam się z nią i muszę przyznać, że bardzo się cieszę, że moja przygoda z tą autorką zaczęła się od „Z grubsza Wenus", bo, gdybym najpierw przeczytała „Starsza pani wnika", to już bym po powieści Fryczkowskiej nie sięgnęła.

Za ten kryminał pisarka otrzymała nagrodę na festiwalu literatury kobiecej „Pióro i pazur" i ja to rozumiem, bo powieść jest dobrze napisana, postaci są barwne, niektóre wkurzające, inne wzbudzające sympatię. Świetnie została oddana relacja Jara, dorosłego faceta, i jego babci Haliny, która nie pozwala mu dorosnąć i wiecznie wciska nosa w życie wnuka. Nie dlatego, że jest wścibska, ale dlatego, że go kocha i uważa, że Jareczek jest życiową ciapą, więc potrzebna mu  pomoc.

I babcia pomaga, choć wnuk się niczego nie domyśla.

A wszystko zaczęło się od tego, że Jaro założył firmę detektywistyczną. I tu mam pierwszy zgrzyt, bo Jaruś w ogóle nie ma wykształcenia kierunkowego, ale jak s wymyślił, tak został dedektywem, wiadomo-zawód, który może wykonywać każdy, jak sobie tylko tak postanowi.

No nic, idźmy dalej- dochodzi do krwawego morderstwa i Jaro przez przypadek zostaje wplątany w rozwikłanie zagadki. A babcia oczywiście mu pomaga, podsuwając tropy, o czym wnuczuś nic nie wie.

Śledztwo się toczy, dochodzą kolejne pytania, fabuła się zapętla coraz bardziej, czytelnik kluczy i się zastanawia o co chodzi, kto to mógł zrobić i gdy już ma jakiegoś podejrzanego, okazuje się, że to jednak nie ten/ta. Czyli- sprytnie prowadzona narracja i jak na dobry kryminał przystało, zwodzenie czytelnika, podsuwanie fałszywych tropów, wciąganie go w akcję. To się autorce udało. I wszystko byłoby ok, gdyby nie wciśnięte, mam wrażenie, że na siłę, fragmenty okrutnego znęcania się nad kotami.

Jest w książce świr z chorą wyobraźnią i bestialsko tępi koty, które dokarmia babcia Jara i jej koleżanki. Po chusteczkę są te makabryczne opisy?! Nic nie wnoszą do akcji, jedynie niesmak. Ja jako kociara, czytając te okropne fragmenty, za głowę się łapałam i tuliłam mojego Oskarka, bo sobie nie wyobrażam, żeby ktoś tak bezbronnemu stworzeniu robił krzywdę dla własnej uciechy i to jeszcze filmował!
Nie rozumiem tego zabiegu i nie chcę go zrozumieć.

Bernadetta Darska pisze, że ta książka jest dowcipna i nie jest odosobniona w swych odczuciach, ale ja się pytam: gdzie jest to poczucie humoru? Dla mnie ta książka jest przeraźliwie smutna, okrutna i niestety, nie polecam jej ludziom wrażliwym i kochającym zwierzęta.