Teksty umieszczane na tym blogu, są mojego autorstwa. Kopiowanie i wykorzystywanie ich w innych miejscach, tylko za zgodą autorki

piątek, 30 grudnia 2011

Na koniec roku


Andrzej Bursa Nadzieja"

Jeżeli nam się uda to cośmy zamierzyli
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w doniczkach
naszych kameralnych rozmów
i zaściankowych umysłów
rozświetlą szeroki widnokrąg
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy geniuszami

bo inni powiedzą to za nas
i aureole
tęczowe aureole
... ech szkoda gadać
Panowie jeśli się to uda

To zalejemy się jak jasna cholera

Ten wiersz wisiał u mnie nad biurkiem i zawsze przed sesją zerkałam na niego nieśmiałym okiem, bo jakoś tak mnie bojowo nastawiał i uskrzydlał myśli. Dlatego myślę, że będzie to dobry akcent na pożegnanie Starego Roku. Wyjeżdżam, nie będzie mnie chwileczkę, więc życzę Wam wszystkim szampańskiej zabawy w Noc Sylwestrową, a Nowy Rok niech Wam przyniesie mnóstwo kulturalnych zadowalajek. Ciao! :)

środa, 28 grudnia 2011

Justine Picardie "Coco Chanel. Legenda i życie"


 


Autorka: Justine Picardie

Tytuł: Coco Chanel. Legenda i życie
Przekład: Katarzyna Karłowska
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Rok wydania: 2011





Jak napisać biografię osoby, która już za życia tworzyła swoją własną legendę? Jak znaleźć prawdę wśród tysiąca kreacji? Jak odróżnić fakty od konfabulacji?
Można w nieskończoność szukać całej prawdy o Gabrielle Chanel i nigdy nie znaleźć ostatnich brakujących elementów, bo kiedy cięła swoją historię na kawałki, to potem rozsiewała te kawałki gdzie popadnie, gubiąc jedne szczegóły, ukrywając inne, maskując swoje ślady" - pisze w jednym z rozdziałów Justine Picardie, która podjęła próbę zajrzenia pod podszewkę legendy jednej
z największych dyktatorek mody.

Biografka prześledziła bardzo rzetelnie wszystkie aspekty życia sławnej projektantki, zmierzyła się również z mitami, które na swój temat tworzyła jej bohaterka. Jeżeli jesteście ciekawi skąd wziął się pseudonim Coco, dlaczego na guzikach projektowanych przez Chanel znajdują się głowy lwów, jakie znaczenie dla Mademoiselle miała liczba 5, co oznaczają motywy astrologiczne w zaprojektowanej przez Coco biżuterii i jaka jest geneza jej słynnego i rozpoznawalnego na całym świecie logo - zajrzyjcie do książki Justine Picardie.

Dla Chanel wolność była najwyższą wartością, całe życie starała się być niezależna, a swoją postawą próbowała uświadomić innym kobietom, że to jak wyglądają i pachną jest ich nierozłączną cechą, wyróżnikiem, który stawia je ponad mężczyznami. Coco podbiła świat, nawet Ameryka legła u jej stóp, ubierała największe gwiazdy kina, projektowała stroje dla Ballets Russes- najpopularniejszego w latach dwudziestych baletu rosyjskiego, przyjaźniła się największymi artystami i politykami. Miała klasę i niespożytą energię. Ciągle była w ruchu- polowała, jeździła konno, łowiła ryby, podróżowała, przez własny upór z nizin społecznych wspięła się na szczyty światowej society. Jej nazwisko kojarzone jest ze słynnymi perfumami, które uwielbiała Marylin Monroe, to właśnie Chanel uwolniła kobiety z gorsetów, bo uważała, że wolność przejawia się również w sposobie ubierania, a jej „mała czarna" stała się symbolem elegancji połączonej z prostotą.

Picardie dotarła do przyjaciół Coco,  rozmawiała z Claude Delay oraz z Gabrielle Labrune - siostrzenicą Chanel,  bazowała również na wspomnieniach Paula Moranda- pisarza, z którym Coco była w bliskiej relacji. Pisarka odwiedziła również miejsca ważne dla dyktatorki mody- m. in. sierociniec w Aubazine, apartament w Ritzu, przeszperała archiwa i choć wykonała porządną reporterską robotę, to nie znalazła odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania.

Z tych wspomnień, archiwalnych tekstów, wywiadów, rozmów wyłania się portret kobiety, która była bardzo energiczna, ale też niesamowicie samotna. Ojciec oddał ją do sierocińca, a sam wyjechał na podbój Ameryki. Przez całe życie Chanel otoczona była licznymi kochankami (byli wśród nich m.in. rosyjski książę Dymitr Pawłowicz Romanow, kompozytor Igor Strawiński, drugi książę Westminsteru -Hugh Richard Arthur), ale nigdy nie wyszła za mąż i nie miała dzieci, choć plotkowano, że siostrzeniec, którym sie opiekowała tak naprawdę był jej synem. Podejrzewano ją o kolaborację z Niemcami w czasie wojny oraz oskarżano o antysemityzm. Niektórzy zarzucali jej homoseksualne skłonności. Picardie rozprawia się z tymi pomówieniami badając problematykę z wielu perspektyw.

Istotną i ciekawą częścią biografii napisanej przez Picardie są portrety osób, które pojawiły się w życiu Coco Chanel. Biografka przedstawia koleje życia
m. in. Igora Strawińskiego, Marii Pawłowny, Misi Stert, Boya Campela oraz wielu innych postaci, które w okresie belle epoque brylowały na salonach.

„Coco Chanel legenda i życie" to misternie skonstruowany portret jednej
z największych dyktatorek mody, to książka, która zasługuje na uwagę również ze względu na przepiękne wydanie. Mnóstwo w tej publikacji zdjęć przedstawiających nie tylko samą bohaterkę, ale również jej dzieła. 

Dziękuję Wydawnictwu za egzemplarz recenzyjny książki.

wtorek, 27 grudnia 2011

TOP 10- Literatura non-fiction- podsumowanie 2011 roku


Zbliża się koniec roku, więc dla większości z nas jest to czas podsumowań. Ja takich podsumowań nie robię przed Sylwestrem, ale tak mnie jakoś natchnęło
 i postanowiłam się podzielić z Wami swoimi hitami z gatunku non-fiction. Literatura faktu w tym roku była dla mnie szczególnie ważna, pojawiły się ciekawe pozycje, a moje ukochane wydawnictwo Czarne po raz kolejny udowodniło, że książki reporterskie stanowią w nim najlepszą serię. Przyznam, ze nie przeczytałam jeszcze biografii Miłosza autorstwa Franaszka oraz listów Lema i Mrożka, ale książki już czekają na swoją kolej. A tymczasem tak przedstawiają się moje typy (kolejność jest przypadkowa)

1.  Magdalena Grzebałkowska, Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego, wydawnictwo Znak.
2. Joanna Olczak-Ronikier, Korczak, wydawnictwo W.A.B.
3. Mariusz Szczygieł, Niedziela, która zdarzyła się w środę, II wydanie, wydawnictwo Czarne.
4. Mario Vargas Llosa, Jak ryba w wodzie, wydawnictwo Znak
5. Tadeusz Konwicki, W Pośpiechu rozmawia z Przemysławem Kanieckim, wydawnictwo Czarne,
6. Filip Springer, Miedzianka. Historia znikania, wydawnictwo Czarne
7. Ewa Winnicka, Londyńczycy, wydawnictwo Czarne
8. Agnieszka Drotkiewicz, Jeszcze dzisiaj nie usiadłam, wydawnictwo Czarne
9. Halina Korolec-Bujakowska, Mój chłopiec, motor i ja, wydawnictwo W.A.B.
10. Karel Čapek, Listy z podróży, wydawnictwo W.A.B

A Wy jakie macie typy?

niedziela, 25 grudnia 2011

Mój dzień w książkach

Na blogu u Lirael pojawiło się jakiś czas temu zaproszenie do literackiego podsumowania roku w formie zabawy. Wystarczy uzupełnić poniższy schemat tytułami książek, które przeczytaliśmy w 2011 roku.

Zaczęłam dzień (z) _____.
W drodze do pracy zobaczyłam _____
i przeszłam obok _____,
żeby uniknąć _____ ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy _____.
W biurze szef powiedział: _____.
i zlecił mi zbadanie _____.
W czasie obiadu z _____
zauważyłam _____
pod _____ .
Potem wróciłam do swojego biurka _____.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam _____
ponieważ mam _____.
Przygotowując się do snu, wzięłam _____
i uczyłam się _____,
zanim powiedziałam dobranoc _____ .

Dobrze by było, gdyby linkować tytuły do recenzji, ale ponieważ nie wszystkie książki, które w 2011 roku przeczytałam recenzowałam, postanowiłąm zrezygnować z linkowania. A oto mój dzień w książkach:

Zaczęłam dzień (z) Klaudyną w szkole. 
 W drodze do pracy zobaczyłam Coco Chanel
 i przeszłam obok Rio Baru
 żeby uniknąć Babskiego gadania
 ale oczywiście zatrzymałam się przy Momo
 W biurze szef powiedział: I ktoś rzucił za nim zdechłego psa. 
 i zlecił mi zbadanie Wyznań księży alkoholików. 
 W czasie obiadu z Korczakiem 
 zauważyłam Papugę Flauberta
 pod  Drwalem  . 
 Potem wróciłam do swojego biurka, bo Jeszcze dzisiaj nie usiadłam
 Następnie, w drodze do domu, kupiłam Domek trzech kotów
 ponieważ mam Białą Marię.
 Przygotowując się do snu, wzięłam Japoński wachlarz
 i uczyłam się, że Życie jest bajką
 zanim powiedziałam dobranoc Matkom, żonom, czarownicom.

piątek, 23 grudnia 2011

Święta

Ja tak tylko jedną nogą wdpetuję, by Was świątecznie uściskać i pochwalić się, że pierwszy raz pomagałam Tacie przy robieniu faszerowanego karpia. A to nie lada sztuka, bo to i skórę trzeba zdjąć z rybki i farsz zrobić. A z tym ściąganiem skóry to trza się namęczyć i jak nie macie dobrego noża to lepiej zostawić karpia w spokoju. A nawet jak nóż jest dobry to można troszeczkę po dziurawić karpika. No ale jak na pierwszy raz to aż tak wielu dziur nie porobiłam... No dooobra, trochę przy gotowaniu tego farszu wypłynęło...no trochę więcej niż trochę... Oj, ale farsz jest pyszny :) Za rok już się wprawię.

A tymczasem zostawiam Was z moją ukochaną kolędą i pastorałką. Życzę spokojnych i białych świąt. I dobrego trawienia. A tymczasem lecę ubierać choinkę.

środa, 21 grudnia 2011

Tadeusz Konwicki W pospiechu rozmawia z Przemysławem Kanieckim


 


Autor: Tadeusz Konwicki
Tytuł: W pośpiechu rozmawia z Przemysławem Kanieckim
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2011





Panie Przemku, ale w ogóle, jeśli będziemy kontynuować te rozmowy, musi być Pan na to przygotowany, że będą zmienne, uzależnione od nastroju biednego pana Konwickiego. To wynika z tego, że jak pan wie, ja jestem w pośpiechu.
W pośpiechu duchowym, fizycznym trochę mniej".

Przemysław Kaniecki sporo czasu poświęcił na zgłębianie życia i twórczości Tadeusza Konwickiego, czego efektem była napisana przez niego praca doktorska o pisarstwie autora „Małej apokalipsy".  Można zatem uznać, że jest on specjalistą od Konwickiego, młodym ,ale za to lubianym przez autora:
 „ Doznałem Panie Przemku kochany olśnienia, czyli iluminacji, a przy okazji dokonałem ważnego odkrycia naukowego. O co chodzi. Nagle uświadomiłem sobie, że ja z panem rozmawiam jak z rówieśnikiem, do tego jeszcze gorzej, bo
z Kolonii Wileńskiej". Po takim wyznaniu zyskujemy pewność, że wywiad- rzeka, którym niewątpliwie jest książka „W pośpiechu" jest rozmową szczerą, niemalże intymną, autor „Sennika współczesnego" otwiera się przed młodym doktorantem, choć ciągle podkreśla z kokieteryjną skromnością, że jest wstydliwy i tylko niepotrzebnie pan Przemek marnuje na niego czas.

„W pośpiechu" to swoiste opus magnum, to skarbnica przemyśleń na tematy nie tylko artystyczne, choć te pojawiają się dość często. Tadeusz Konwicki dzieli się z Kanieckim swoimi poglądami, jego wypowiedzi są niekiedy brutalne, często dowcipne, momentami refleksyjne. Panowie rozmawiają o starości, o biologii, o nieprzystawalności doświadczeń międzypokoleniowych,  o ogromie wszechświata, o tym, że gołębie to spryciarze, którzy żerują na Biblii oraz o innych powodach, dla których te ptaki nie budzą sympatii w autorze „Kroniki wypadków miłosnych". Pytania zadawane z wyczuciem przez Kanieckiego są zdeterminowane nastrojem i kondycją Konwickiego. Często sam  pisarz przejmuje inicjatywę, podpuszcza swego młodego rozmówcę, rozgaduje się, z lubością opowiada o swoim stosunku do mediów, do śmierci. Kaniecki z kolei świetnie potrafi wyczuć swojego bohatera, dzięki czemu udaje mu się poruszyć kilka tematów tabu -  dotyka wspomnień związanych z partyzantką, podpytuje o bliskich.

Z tych rozmów wyłania się portret człowieka, który potrafi spojrzeć na siebie z dystansem, choć widać, że lubi kokietować. Autor zaprasza Pana Przemeczka na herbatkę i ciasteczka (czekoladowe herbatniki- takie jakie lubi pan Przemuś), a czasami nawet na coś mocniejszego.  Pali przy tym ogromne ilości papierosów i co chwilę wypomina swemu młodemu przyjacielowi, że zadaje mu nudne pytania.  Dla mnie ta książka jest również zapisem pięknej przyjaźni, jaka narodziła się między rozmówcami. Dzieli ich ponad pięćdziesiąt lat, a rozumieją się doskonale.  Nie ma między nimi relacji uczeń-mistrz. Konwicki często podkreśla, że nie jest specjalistą od swojej twórczości, często nie pamięta wielu rzeczy, często ze zdziwieniem otwiera oczy, gdy Kaniecki interpretuje jego dzieła.

Wywiad ten Kaniecki poprzeplatał swoistymi interludiami w postaci fragmentów scenariuszy, różnych artykułów i form prozatorskich pisanych przez Konwickiego na przestrzeni lat. Jest to uzupełnienie, które daje namiastkę twórczości Konwickiego dla tych, którzy nie znają tego autora, choć szczerze wątpię w to ,że tacy ludzie się gdzieś uchowali.

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu Czarne.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Michał Witkowski "Drwal"

Michał Witkowski po raz kolejny pokazuje, że jest mistrzem w budowaniu fabuły, po raz kolejny jawi się jako sprytny polonista, który erudycją popisuje się poprzez kryptocytaty z Gombrowicza, sprzedaje nam mroczną historię najeżoną absurdalnymi i dowcipnymi anegdotkami.
Witkowski vel. Michaśka Literatka w swych powieściach skupiał się do tej pory na mniej lub bardziej specyficznej grupie społecznej. Jego „Lubiewo” zostało okrzyknięte pierwszą polską powieścią gejowską, w „Barbarze Radziwiłłównie z Jaworzna-Szczakowej” wrocławski pisarz wciskał nos między cinkciarzy, cwaniaków i złodziei, w „Margot” natomiast dobrał się do środowiska celebrytów i subkultury tirowców. Z „Drwalem” – najnowszą powieścią Michaśki – sprawa wygląda nieco inaczej.  

Cały tekst do przeczytania na stronie e-czaskultury. Zapraszam!

Wydawnictwu Świat Książki dziękuję za egzemplarz recenzyjny powieści.

piątek, 16 grudnia 2011

Pisarz jaki jest nie każdy widzi

Wydawnictwo Czarne obchodzi swój jubileusz 15 - lecia. Z tej okazji uraczyło swych czytelników zwierzeniami swoich autorów. Mnie powalił Mariusz Szczygieł ze swoimi zbiorami trójwymiarowych ulotek i kartek i Justyna Bargielska ze swoją słabością do kolczyków.
Filmiku ze Szczygłęm nie udało mi się wrzucić, ale ciekawych odsyłam pod tego linka
Miłego oglądania :)


czwartek, 15 grudnia 2011

Mo- Yan "Obfite piersi, pełne biodra"


 


 Autor: Mo Yan
Tytuł: Obfite piersi, pełne biodra

Przekład: Katarzyna Kulpa

Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2007



Czytając liczne pozytywne artykuły, dotyczące twórczości tego chińskiego literata z ciekawością sięgnęłam po opasłe tomisko, jakim jest powieść „ Obfite piersi, pełne biodra”. Zachęcający tytuł sugeruje, że rzecz dotyczy kobiet, więc pomyślałam, że książka być może przedstawia z ciekawej perspektywy sytuację Chinek np. w kulturowo-społecznym kontekście. Trzeba przyznać pisarzowi, że próbował, starał się, być może nawet bardzo, ale dobrymi chęciami, jak to mówi słynne porzekadło, piekło jest wybrukowane. Bo proza Mo Yana jest piekielnie makabryczna, pisarz wykazuje niemalże obsesyjną skłonność do epatowania czytelnika obrazami rodem z filmu „ Martwica mózgu”, ocierając się przy tym o granice dobrego smaku. W tej powieści zawarte są niemalże wszystkie dewiacje począwszy od gwałtów, poprzez kazirodztwo i pedofilię, na nekrofilii kończąc. Jeżeli ktoś, więc się nastawia na wnikliwą wiwisekcję kobiecej duszy srogo się zawiedzie.

Akcja powieści rozpoczyna się ok. 1900 roku i rozciąga się prawie na cały wiek XX. Autor „Krainy wódki” nawiązuje do tradycji sagi, prezentując na ponad sześciuset stronach dzieje rodu Shangguan. Kobiety, wywodzące się z tej rodziny, cechują tytułowe obfite i pełne kształty, ale nie tylko fizyczność decyduje o tym, że wyróżniają się spośród innych mieszkanek Dalanu. To właśnie Shangguan Lu, matka Ośmiu Sióstr i jednego syna (bohatera- narratora- Jintonga) jest głową rodziny, silniejszą od swego męża, który, notabene ginie już na początku powieści. Mo Yan stara się odwrócić schemat patriarchalnej rodziny, ukazując heroizm i niesamowite poświęcenie bohaterki, która musi zapewnić byt rodzinie w bardzo trudnych warunkach, to właśnie matka jest żywicielką swych dzieci i wnuków, mężczyzna natomiast zostaje sprowadzony do roli rozpłodowego byka oraz żądnego krwi bandyty.

Dzieje chińskiego klanu są ukazane na tle historycznych i politycznych przemian. Czytelnik ma, więc okazję poznać tragiczne losy wojny japońsko- chińskiej, licznych powstań, walk między partyzantami, a oddziałami wojskowymi, a wszystko to podane zostaje w iście naturalistycznej konwencji zaczerpniętej rodem z dziewiętnastowiecznej prozy. Opisy są tu, bowiem bardzo sugestywne, pisane mięsistym językiem, nie stroniącym od wulgaryzmów. Pełno tu krwi, rozbryzganych mózgów, wylewających się jelit, zgniłych i rozsypujących się ciał, no, ale zgodne to przynajmniej z duchem poetyki oraz tematyki, więc braku spójności pisarzowi zarzucić nie można.

Mo Yan stara się również ukazać narodziny komunizmu w Chinach. Dlaczego piszę, że się tylko stara? Otóż narrator, którym jest Jintong- młody chłopak, jedyny syn Schangguan Lu, zdaję się być mało zainteresowany otaczającą go rzeczywistością. Jedyną rzeczą godną jego uwagi stają się kobiece piersi, to na ich temat snuje liczne rozważania, przez co powieść staje się swoistym traktatem o tej właśnie części kobiecego ciała. Z początku może to i zaciekawić czytelnicze męskie grono, ale zapewniam, że z czasem opisy stają się nudne i wręcz pretensjonalne. Poza tym pomysł na kreację bohatera, który do trzynastego roku życia ssie mleko matki, bo cierpi na przedziwną chorobę, a mianowicie, jego organizm nie przyjmuje innego pokarmu, jest zupełnie nieumotywowany. No chyba, że Mo Yan na przykładzie swego bohatera próbuje powiedzieć czytelnikowi, że dla mężczyzny najważniejszą częścią kobiety są jej piersi, które w tym momencie stają się symbolem życia, przez to, że wytwarzają życiodajny pokarm?

Kolejną tradycją, do której nawiązuje chiński autor jest realizm magiczny. Naturalistyczne opisy licznych pogromów są przeplatane scenami pisanymi w poetyce oniryzmu. Zastosowanie tej konwencji posłużyło pisarzowi do zaprezentowania licznych wierzeń i zabobonów, które panują na chińskiej prowincji, są to chyba najciekawsze i najbardziej udane fragmenty w całej powieści.

„Obfite piersi, pełne biodra” to proza mięsista, pisana wyrazistym językiem, zawierająca makabryczne sceny, ocierające się o pornografię, balansująca na krawędzi obrazoburstwa. Jeżeli ktoś lubi teksty nasiąknięte krwią, wypełnione ludzkimi wnętrznościami, to powieść w sam raz dla niego.