Przejdź do głównej zawartości

Posty

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

Najnowsze posty

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied...

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze. 

obrazki

Najlepiej manifestuję się w obrazkach. Kolekcjonuję ilustracje osobistych przeżyć w postaci zdjęć. Jak rzucą hasło - stwórz obrazek, zrób zdjęcie, to ja pierwsza. Jak przyjdzie założyć konto, stronkę powołać do życia, to owszem zaczynam, ale też kończę na obrazkach. Tak jest generalnie, jednak za słowami również przepadam. Lubię słowa i ilustracje do nich. Trzeba jednak przyznać, że obrazy są pierwotne. Najpierw widzimy, potem uczymy się werbalizować to co widzimy. I ja się zakotwiczyłam na tym pierwotnym przekazie. Takie kulturalne lenistwo. Wracam ze spaceru, a tu kot. No i musiałam wycelować weń migawką. Podobno w chwili śmierci widzimy stykówkę obrazów, które za życia rejestrowały nasze oczy i zapamiętywał mózg.  No zobaczymy... 

wynurzenia

 Gdy najdzie mnie ochota na pisanie w wannie to z niej nosa nie wyściubiam. No i naszła mnie niedawno, więc wołam znad piany do L.  Tu następuje chwilowe zatrzymanie i szybki rachunek, ile słów powinno paść i jakich? - Podałbyś mi proszę zeszyt co leży w prawym górnym kwadracie regału w sypialni. Ma szary brzeg, a z przodu jest Marylin Monroe Mija minuta i wchodzi. Z zeszytem! I z długopisem!! Wow. Tylko, że ten długopis akurat jest felerny i pisze pięć sekund max, kontynuuję więc... - A przyniósł byś inny długopis, ten to wyrzuć. Na regale przy łóżku, na drugiej półce od dołu, jest niebieski kubek i w nim długopisy. Weź ten czarny w różowe ciapki.  Czekam chwilkę i ...mogę sobie pogratulować  Latami dojrzewałam do konkluzji, że w rozmowie z mężczyzną, perfekcyjne wyrażanie się skraca drogę o połowę. Przestałam być drobiazgowa, stałam się dokładniejsza. Nie mogłam już patrzeć na przykurcz nóg, podpór rąk i nieruchome spojrzenie do wnętrza kuchennej szafki w poszukiw...

droga donikąd?

 Jestem fanką popękanego bruku z grzywą traw, dziur w płocie, zarośniętych działek, opuszczonych siedzib. Miejsca gdzie człowiek machnął ręką i porzucił, stają się przyjaźnie dzikie i naturalne.  Znikam w chaszczach, ruinach, całej tej pozornej niedoskonałości i jednocześnie się tam odnajduję. To jak naturalne środowisko gdzie następuje bezbolesne utożsamienie, nie ma potrzeby dopasowania, równego pociągnięcia eyelinerem i udowadniania, że też potrafię.   Te miejsca prowadzą donikąd, a jednak odkrywają jakieś prawdy i uczą.   Mnie uświadamiają, że wolałabym się poddać biegowi rzeczy niż stanąć w szranki z życiem.  Trochę to jednak smutne...  Bo z  jednej strony można zainspirować się mocą i nieustępliwością natury, z drugiej stać się jej bezwolną ofiarą. Tylko jak bycie ofiarą sił natury wygląda z perspektywy, że jednak jesteśmy jej częścią? Piosenka Harlem River snuje się za mną co jakiś czas.  Sama rzeka snuje się przez Manhattan w NY, jest...