Rozsiadłam się z brzuchem pełnym brukselki i z zamiarem. Zamiar wycelowany jest w pewien projekt literacki. Jejciu jejciu, czy ja oby nie porywam sie na Mount Everest swych możliwości. Do tej pory listę wyzwań jakich się podejmuję wypełnia tzw proza, ale życia - oporządzić dom, o rodzinę zadbać i nie dać się zwariować w pracy. Teraz wyzwanie to złapanie weny, przywiązanie rzeczonej do biurka i dokarmianie. Czym ja karmić by nie odeszła? A wszystko zaczęło się kilka godzin temu od zaproszenia Bebeluszek a. W głowie powstał rwetes, a wrzaskliwe myśli obudziły uśpione ambicje, które, do licha;), nie chcą dać za wygraną! Do sedna. Otóż po prawej stronie ekranu dostrzec możecie zielony baner -blogerzy piszą książki - w który należy kliknąć, by się zapoznać ze szczegółami i dać się uwieść, do czego gorąco zachęcam. Blogowa galaktyka, którą zdążyłam przyłączyć w ramy własnego mikrokosmosu zna się na pisaniu, oj tak :) Wielu z was to utalentowane gwiazdy...