Są takie historie, które po przeczytaniu zostają z nami na zawsze, czy tego chcemy, czy nie. "Bestia. Studium zła" Magdy Omilianowicz zdecydowanie należy do tej kategorii.
Dla tych, którzy nie słyszeli o tym tytule - jest to książka z gatunku non-fiction, zapoznająca nas z postacią Leszka Pękalskiego, nazywanego "Wampirem z Bytowa". Coś Wam dzwoni? I słusznie, bo nawet jeśli nie kojarzycie jego nazwiska, to pewnie gdzieś tam obiła się Wam o uszy ta historia. Tym bardziej przerażająca, że zgodnie z wyrokiem sądu, Pękalski ma szansę wyjść z więzienia za trzy lata - mimo, że praktycznie każdy, kto się z nim zetknął twierdzi, że raczej nie ma szans, żeby nie zabił znowu.
Magda Omilianowicz włożyła w swoją książkę ogrom wysiłku i chwała jej za to. Tym bardziej, że temat jest cholernie ciężki. Jestem naprawdę "zaprawiona" w lekturach, które obfitują w okrutne i często wręcz makabryczne opisy zbrodni, ale przyznam się, że "Bestię" musiałam czytać na raty, bo coś mi się "robiło" w środku podczas czytania - dlatego uprzedzam, że to nie jest ani przyjemna, ani łatwa pozycja. Czytając ją mamy trochę uczucie jakby ktoś obok nas przeciągał metalowym gwoździem po tablicy (wzdrygnęliście się na to wyobrażenie? no właśnie).
A co można powiedzieć o samej fabule? Wydaje mi się, że najbardziej przerażające w tej lekturze (poza realną perspektywą bliskiego wyjścia na wolność jej "bohatera") jest to, jak bardzo nie wygląda on ani nie kojarzy się z potworem. Oczywiście mając za sobą liczne lektury z zakresu kryminologii (zwłaszcza zajmujące się charakterystyką seryjnych zabójców) zdaję sobie sprawę z tego, jak doskonale psychopaci potrafią się maskować i jak bardzo normalnie wrażenie często sprawiają (stąd teksty "och, w życiu bym się nie spodziewał/a, że on jest zdolny do czegoś takiego!"), ale z Pękalskim jest inaczej. Sprawdźcie sobie przy okazji jego zdjęcia, a zobaczycie, co mam na myśli. Tu mamy bowiem niesamowity paradoks - jest to bowiem człowiek, który praktycznie od dziecka był uważany za opóźnionego, był taką chodzącą sierotą, chuchrem i ciamajdą, wzbudzającą litość przemieszaną z obrzydzeniem (nie znosił się myć). Jednak w momencie kiedy wybierał się na swoje "polowanie", nikt nie miał z nim szansy - okazywał się szybki, sprytny i zaskakująco silny. Tak samo w więzieniu - sposób, w jaki stara się manipulować wszystkimi, z którymi ma do czynienia (z autorką książki włącznie), jest w pewnym stopniu nawet imponujący - Pękalski opowiada o zbrodniach bez cienia zażenowania (przyznał się do 67, przy czym potem zmienił wszystkie zeznania, a ponieważ zabójstwa, o które się go podejrzewa, zostały dokonane na przełomie kilkunastu lat i do czasu jego aresztowania spora część materiału dowodowego została uszkodzona albo zagubiona, zdołano mu przypisać ostatecznie "tylko" jedno, ostatnie zabójstwo oraz gwałt, za które dostał razem 25 lat), jednocześnie bez przerwy podkreślając, jaki jest biedny i chory i próbując wzbudzić litość i zrzucić winę na społeczeństwo. To jest właśnie najciekawszy aspekt - z książki wynika, że jest to człowiek, który nie odczuwa najmniejszych wyrzutów sumienia i jedyną rzeczą, której żałuje, to to, że wpadł. Chociaż z drugiej strony pobyt w więzieniu chyba mu służy, bo on jest trochę jak dzikie zwierzę, które odczuwa wyłącznie potrzebę zaspokojenia swoich prymitywnych instynktów - głodu, zmęczenia i seksu (to ostatnie oczywiście obecnie we własnym zakresie). Nie interesuje się niczym, w żaden sposób nie sprawia też wrażenia, że chciałby normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Nie widzi także chyba nic złego w tym, że (prawdopodobnie) pozbawił życia kilkadziesiąt niewinnych osób - wielokrotnie podkreślał, że być może wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby udało mu się znaleźć żonę, z którą mógłby regularnie uprawiać seks (ma obsesję na tym punkcie), albo chociaż zrealizować zakup dmuchanej lalki z seks shopu (tu akurat część lekarzy, którzy wypowiedzieli się na ten temat, jest skłonna się z tym zgodzić - być może faktycznie na pewnym etapie wyciszyłoby to zabójcze instynkty Pękalskiego i tym samym uratowało życie chociaż części ofiar).
Powiem tak - jeśli ktoś interesuje się chorą psychiką, tym jak myśli i działa ktoś taki, jak Pękalski, to gorąco zachęcam do lektury, bo jest naprawdę świetna. Należy jednak pamiętać, że mimo że autorka opierała się na autentycznej dokumentacji ze śledztw, rozmawiała z rodzinami ofiar, ludźmi zaangażowanymi zarówno w same śledztwa, lekarzami, jak i osobami, które osobiście znały/zetknęły się z Pękalskim, a także samą "Bestią", to spora część tej książki jest fabularyzowaną wersją tego, jak poszczególne zbrodnie mogły wyglądać. Swoją drogą to właśnie te fragmenty są chyba najmocniejsze i najbardziej zapadają w pamięć. Jeśli więc czujecie się na siłach, żeby zmierzyć się z tym, do czego zdolny jest człowiek, poszukajcie tej książki, bo warto wiedzieć, że zjawisko sadystycznych seryjnych zabójców to nie jest wymysł amerykańskich scenarzystów, a prawdziwe życie niejednokrotnie zostawia fikcję daleko w tyle. No i jak wspomniałam w tytule tego posta - bestia często jest bliżej niż myślisz...