Na początek wyznanie - jestem fanką (a właściwie psychofanką) tego pana i sama nie mogę uwierzyć w to, że aż do dziś nie obejrzałam jeszcze jego najnowszego filmu (czyli "To Rome with Love") - zupełnie nie wiem, jak to się stało!
No, ale właśnie to nadrabiam :) I niestety z bólem przyznaję, że nie trafi on do grona ulubieńców (mam taką swoją małą listę tytułów, do których wracam regularnie i które po wielu latach i wielu seansach uwielbiam nadal tak samo) - chyba tak naprawdę spodoba się on wyłącznie italomaniakom, pozostali po prostu obejrzą i zapomną...
A jako miły dodatek do filmu - nowa świeczka - jeszcze nigdy nie miałam świec Brise (ta firma kojarzyła mi się wyłącznie z zapachami do toalet, no sorry), ale przy okazji wizyty w Rossmanie skusiłam się na jakąś limitowankę i oto co mi świeci i pachnie:
Sam zapach jest bardzo ładny, tylko niestety albo z moim nosem jest coś nie tak, albo on jest naprawdę delikatny - czuję go właściwie tylko kiedy wyjdę z pokoju i do niego wrócę. Ale cóż - jestem przyzwyczajona do raczej intensywnych aromatów Yankee Candle, więc może to to...
Niestety nie udało mi się ustalić składu tej świeczki i nie mam pojęcia, czy wdycham sobie właśnie coś w miarę naturalnego, czy też samą chemię, która w chwili, kiedy piszę te słowa, bezlitośnie morduje moje szare komórki...
Mam nadzieję, że spędzacie równie przyjemny wieczór!