W zdaniach ważny jest czas.
Jeśli coś robimy najprzód, następną rzecz należy zrobić później, nie w tym samym momencie. Jesteśmy rozpięci w czasie jak nasze zdania teraźniejsze i przeszłe.
Oglądam w zadziwieniu pierwsze siwe włosy na skroniach i wygrzewam nogi w słońcu. Przyszły dziś do mnie poczochrać się trzy stwory. Absolutnie osobno i rozdzielone czasem, razem zaistnieć by bez pogryzienia nie mogły. Najpierw mucha - ospała i z krzywym skrzydłem. Odrzucam ją, ona wraca i włazi uparcie na kolano, pakuję ją do filiżanki z popękanym szkliwem - pije sok jabłkowy i się uspokaja. Ucieka na widok kota.
Kot ciora się o nogę, ugniata spodnie i kładzie się ostatecznie w upiaszczonej niecce. Żółte ślepia ustawia jak słoneczniki do słońca. Po półgodzinie przychodzi pies, kot czmycha. Pies napiera na mnie wielkim łbem, jak mały konik. Kicha i kładzie się w tej samej plamie zimnej ziemi, którą kocha kot. Ale to przecież bezzwierzęca wydma musiała być wprzódy, by zalegnięcie spełnić się mogło.
Cudowne i bezcudowne chwile mają łańcuch kolejności. Kocham każde ogniwo bez szelestu sprzeciwu.