Książka
Piotra Łopuszańskiego „Warszawa literacka w PRL” to historia warszawskich
literatów widziana przez prawicowe okulary. Na okładce czytamy hasła: miasto,
ludzie, historia, fakty i anegdoty. I o tym właśnie możemy przeczytać u
Łopuszańskiego. A ponieważ w czasach PRL prawie całe życie literackie
koncentrowało się w stolicy, jest to właściwie historia polskiej literatury
współczesnej z czasów Polski Ludowej widziana przez pryzmat plotek i życia
prywatnego artystów.
Z
tej książki dowiemy się, kto był człowiekiem porządnym, a kto szują; kto pisał
donosy na kolegów, a kto ody do Stalina; kto był w partii, a kto się wymigał;
kto pisał dla kasy, a kto do szuflady; kto był heterykiem, a kto sodomitą; kto
był w AK, a kto w AL; kto przyszedł do
PRL z Armią Czerwoną, a kto wcześniej był na miejscu; kto był rozrzutny, a kto
łasy na pieniążki; wreszcie, kto był Polakiem, a kto Żydem (i jakie nosił
wcześniej nazwisko). I jeszcze, kto dostał mieszkanie od władz w Warszawie i w
jakim bloku, kto chodził po knajpach, a kto przesiadywał godzinami w
kawiarniach.
Czytałam
tę książkę poprzez pryzmat moich studenckich lektur z polskiej literatury współczesnej
i wykładów naszego docenta „od współczesnej”, który nas o wielu z powyższych faktów
poinformował w czasie stanu wojennego (z naciskiem na informacje o żydowskim
pochodzeniu polskich literatów, o zboczeniach seksualnych docent nas nie
uczył). Pamiętam owe lektury z literatury współczesnej jako baaardzo nudne i w większości kiepskie literacko. Do niewielu
z nich chciałabym wrócić, bo takie marne, zwłaszcza te z czasów socrealizmu.
I
tak teraz czytałam tego Łopuszańskiego i myślałam sobie, co z tej całej PRL-owskiej
literatury, która jest przypomniana w tej pracy, jeszcze się ostało i jest
chętnie czytane w Polsce i za granicą. Jestem pewna tylko dwóch autorów. To
jest Joanna Chmielewska (czyli Irena Kuhn z domu Becker) ze swoimi zabawnymi
kryminałami (szał w Polsce i w Rosji) oraz Zbigniew Nienacki (czyli Zbigniew
Nowicki) ze swoimi „samochodzikami”, które po śmierci Nienackiego są pisane przez
różnych młodych autorów. Nie wiem, jak wygląda sprawa z tekstami filozoficznymi
Władysława Tatarkiewicza (pisane w domu, do szuflady, zwłaszcza trzy tomy „Historii
estetyki” napisane po wyrzuceniu z pracy na uniwersytecie), czy dzisiejsi
studenci czytają jeszcze jego dzieła? Trzeba by sprawdzić w listach lektur na
uczelniach… Jak tam z Janem Parandowskim i jego tekstami o starożytnych
Grekach, w które uciekł przed szarą komunistyczną rzeczywistością? Czy w ogóle jeszcze
coś się ostało? Ktoś coś czyta ze sław PRL-u? Proszę się zgłaszać jeśli tak
jest!
Czytałam
„Warszawę literacką w PRL” dość wolno, rozmyślając o tym i o owym, co sama wiem
o tamtej epoce. Rozmyślałam też o tym, że właściwie niewiele w tej książce było
dla mnie zaskoczeniem, czy jakąś nowością, bo przecież kiedyś tam czytałam
prawie wszystko, co autor przywołuje w bibliografii. Od zawsze jestem
miłośniczką różnych wspomnień, pamiętników i książek plotkarskich, więc
czytałam je wtedy, kiedy wychodziły.
Myślałam
też o tym, że trochę zawiodłam się na tej książce, bo jej tytuł zapowiada co
innego, niż jest w środku. Nie, żebym miała pretensje do zawartości, bo w
sensie poprawnościowym jest w porządku. Ale przyjęty w niej układ
chronologiczny całości, czyli przedstawianie epok literackich po kolei, od
socrealizmu, poprzez odwilż w latach 1950., epokę gomułkowską, gierkowską i
czas „Solidarności” sprawił, że pewne fakty i zdarzenia się powtarzają. Bo w
każdej epoce byli przecież literaci, co donosili, pili, siedzieli w knajpach,
dostawali medale, ordery i premie od władzy.
Z
jednej strony jestem wdzięczna autorowi, że zebrał do kupy to wszystko, co różni
ludzi pozostawili w różnych prywatnych zapiskach, dziennikach, pamiętnikach i
tak dalej. Ale z drugiej strony, skoro tytuł mówi „WARSZAWA literacka w PRL”,
to sądziłam, że będzie to faktycznie książka o Warszawie, że będą opisane tam
różne punkty ważne dla literackiej Warszawy (kawiarnie, knajpy, wydawnictwa).
Spodziewałam
się układu takiego, jaki przyjęła w swej książce „Warszawa literacka lat
międzywojennych” Teresa Dąbrowska, zresztą prywatnie przewodniczka po Warszawie,
o której pisałam na blogu w grudniu 2015 roku. A tutaj, jakoś tej zapowiadanej
Warszawy jest bardzo mało. Widać tylko, że autor przespacerował się po
stolicy i osobiście porobił zdjęcia bloków i kamienic, w których mieszkali pisarze
w PRL-u (i jeszcze tablice pamiątkowe obfotografował). Pamiętam, że książkę
Dąbrowskiej przeczytałam jednym tchem jako zbiór opowieści o ciekawych
miejscach warszawskich. A tego Łopuszańskiego czytałam i dumałam, dumałam i
czytałam; marudziłam pod nosem, że wtórny, że się powtarza i że w ogóle mnie usypia to czytanie o drętwych,
zapomnianych pisarzach. No, ale wreszcie skończyłam.
Łopuszański
Piotr, „Warszawa literacka w PRL”, wyd. Bellona, Warszawa 2015