Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryż. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 2 lutego 2010

Żeby było zielono...

Dziś nie mam za wielu słów.
Dziś mam trochę zieleni.
Wiosny w doniczce. 
Patrząc w okno widzę najpierw wiosnę, a potem szarą biel tej zimy.

Dziś mam też głowę pełną ciepłych myśli, której otulają te smutniejsze.
Ciepłych, zielonych myśli. Które mam nadzieję - gdzieś tam rozkwitną z całą mocą. 
Bardzo bym chciała.

Mam też kubek z gorącą herbatą. Z bardzo żółtą cytryną. 

Chciałabym obdarować cały mój świat tą wiosną, tą zielenią, tym ciepłem. 
Słońce z cytryny wycisnąć i podać dalej.

Po zimie zawsze przychodzi wiosna.



Mam też ryż z pesto. I ze szczypiorkiem. 
Przepis wypatrzony najpierw u Lisiczki_bez_kitki, która to wypatrzyła do w książce Delii Smith. Przepis można też znaleźć u Delii na stronie. Spragniona wiosny - zamiast parmezanu użyłam szczypiorku tak jak Lisiczka.



SAŁATKA RYŻOWA Z PESTO

potrzebujemy:

pesto

50 g świeżej bazylii
1 ząbek czosnku
1 łyżka orzechów piniowych
6 łyżek oliwy z oliwek
25 g startego parmezanu
szczypta soli


sałatka

225 ml ryżu do risotto (arborio)
450 ml bulionu (może być z kostki)
sok z 1 cytryny
2 łyżki oliwy z oliwek
sól i pieprz
pęczek szczypiorku / parmezan / bazylia

działamy:

Pesto - miksujemy bazylię, czosnek, orzechy piniowe i oliwę z oliwek na gładką masę. Dodajemy starty parmezan i mieszamy.
Sałatka - odmierzamy 225 ml ryżu i mieszamy go z 1/4 pesto, tak by wszystkie ziarenka pokryły się sosem i zawartą w nim oliwą. Przekładamy ryż na patelnię i zalewamy gorącym bulionem.  Mieszamy, a następnie przykrywamy i gotujemy na wolnym ogniu przez około 20 minut -  aż ryż wchłonie cały płyn. 
Przesypujemy ryż do miski, mieszamy z pozostałym pesto, oliwą z oliwek i sokiem z cytryny, doprawiamy solą i pieprzem.
Podać możemy zarówno na ciepło, jak i na zimno. Posypane szczypiorkiem, posypane parmezanem, posypane bazylią. Smacznego!


piątek, 27 listopada 2009

Mamut. I risotto.

Kuchnia to moja całkiem świeża pasja. Moją już mniej świeżą pasją jest film.
Czy raczej filmów oglądanie. I oglądam całkiem dużo jak myślę, choć ciągle za mało.
Z filmami jest jak z książkami. I z potrawami. I z podróżami.
Ciągle pojawiają się nowe. Obrazy. Słowa. Smaki. Krajobrazy.
Próbuję zaczerpnąć z tego jak najwięcej - ze świadomością porażki jednak.
Nic nie trwa wiecznie.Wybieram więc. Kryteria wyborów są różne.
Cel do osiągnięcia jeden. Wewnętrzne poruszenie. Zmysłów.
Lubię to, co wchodzi w głowę. W emocje.

Ostatnio trafiłam na film Mamut. Skuszona nazwiskiem reżysera i aktora z pierwszego planu. Na pewno nie jest to pozycja wybitna. Tylko że ostatnio mało wybitnych filmów się pojawia. Mamut ma w sobie piękne obrazy. Ciekawą muzykę. Historię. Budzi pytania. Nawet złość przez moment. Czy naprawdę musimy sprawiać, że nasz świat jest tak okrutny? Mnie w każdym razie poruszył.

[I pozwolił na odkrycie Cat Power. Się zasłuchuję.]
[I znowu obudził tęsknotę w nas za podróżami. Najlepiej dookoła. Na długo.]





Kulinarnie...
kulinarnie dalej włosko. Jakoś tak pospolicie. Bo prosto? ale przecież smacznie :)
Risotto. Risotto to jednak wcale nie taki prosty ryż.
Choć właściwie też nic przesadnie trudnego.
Sofritto. Tostatura. Cottura. All'onda. Mantecare.

[Dla spragnionych wiedzy na temat risotto polecam Arka]

FASOLKOWE RISOTTO
(dla czterech osób)

Potrzebujemy:
4 łyżki oliwy
1 cebula, pokrojona w kosteczkę
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
175 g ryżu naturalnego
600 ml bulionu warzywnego
1 czerwona papryka, pokrojona w kostkę
2 łodygi selera, pokrojonego na mniejsze kawałki
250 g pieczarek, na cienkie plasterki pokrojonych
450 g czerwonej fasolki z puszki, odsączonej i opłukanej
3 łyżki świeżej pietruszki
50 g orzeszków nerkowca

Działamy:
Połowę oleju podgrzewamy w dużym garnku. Wrzucamy cebulę i dusimy przez około pięć minut. Dodajemy połowę naszego czosnku, kolejne dwie minuty dusimy. Następnie dodajemy ryż i smażymy przez około minutę - do zeszklenia. Dodajemy nasz bulion ze szczyptą soli, mieszamy i dalej pod przykryciem gotujemy około 35-40 minut - do momentu aż nasz bulion zostanie wchłonięty.
Tymczasem rozgrzewamy pozostały olej na patelni. Na patelnię wrzucamy paprykę i seler - mieszając smażymy na małym ogniu przez około 5 minut. Następnie dodajemy pieczarki i pozostały czosnek, przez kolejne 4-5 minut smażymy.
Nasz gotowy już ryż przekładamy na patelnię, dodajemy fasolkę, pietruszkę i orzeszki. Doprawiamy solą i pieprzem. Naszą mieszanką dobrze podgrzewamy, przekładamy do miseczek (dobrze jeśli są wcześniej podgrzane), przyozdabiamy pietruszką i podajemy. Smacznego!




*Zdjęcie z filmu pochodzi ze strony www.allmoviephoto.com.
** Przepis pochodzi z książki "Vegetarisch. Die kostlichsten Rezepte"

środa, 11 listopada 2009

Zawsze wraca.

Poranek po kolejnej już nocy w pociągu. Za oknem monotonny wydawać by się mogło krajobraz. Lasy ustępują jeziorom, jeziora ustępują lasom, od czasu do czasu pojawia się czerwony drewniany domek i łąk kilka dookoła. Zbliża się piętnasta godzina naszej podróży, a oprócz wskazówek zegarka zmienia się powoli krajobraz dookoła nas, w oddali widać góry. Czujemy, że jesteśmy coraz bliżej naszego celu, że to już prawie, tuż, tuż. Przed nami jeszcze tylko przymusowy godzinny postój na jakiejś małej stacji gdzieś na północy Szwecji. Mamy tylko nadzieję, że będzie tam miejsce, w którym nabrać będzie można wody, bo zapasy na wyczerpaniu, a brzuchy zaczynają się powoli domagać śniadania. Zastanawiamy się nad wyborem dania, którym rozpoczniemy dzisiejszy dzień. Nie trwa to długo, bo i wybór mamy ograniczony - kaszka czy zupka. Pociąg zwalnia i powoli wtacza się na stację. Malutką, dwie pary torów zaledwie.
Wysiadamy nie spodziewając się niczego. Małe miasto na północy Szwecji. Przemysłowe. Jakaś Kiruna. 



Jesteśmy absolutnie pozytywnie zaskoczeni.
Mieszkańcy Kiruny zapraszają wszystkich wysiadających z pociągu na poczęstunek. Na kawę i na herbatę. Na bułeczki kardamonowe*. Na sok. Dzieci do zabawy. Dorosłych do poznania historii tego małego miasteczka. Wszystko to za zwykłe dziękuję. Za uśmiech. Z dobroci serca.
I Kiruna przestaje być "jakaś". Wbija się mocno w naszą pamięć. Tym razem możemy tam zostać tylko chwilę, nasz pociąg do Narviku zaraz odjeżdża, ale z pewnością i z przyjemnością tam wrócimy.



Wierzę głęboko, że dobro, które czynimy - do nas wróci.
Wierzę, że czas, który innym poświęcimy - również wróci.
Wierzę, że uśmiech, który komuś podarujemy - też kiedyś otrzymamy.

Mieszkańcy Kiruny** chyba doskonale zdają sobie z tego sprawę.
[choć na pewno na dodatkowych turystów też liczą, co absolutnie mi nie przeszkadza, bo  po prostu warto tam trafić]

A ja - bo tor mojego myślenia wyglądał mniej więcej tak: dobro - uśmiech dziecka - dzieciństwo - zapraszam na ryż z jabłkami i bananami - inspirowany przepisami  znalezionymi tutaj.



RYŻ ZAPIEKANY Z JABŁKAMI, BANANAMI I RODZYNKAMI

Potrzebujemy:
3/4 szklanki ryżu
półtora szklanki mleka
cukru waniliowego 2-3 łyżeczki
cukru zwykłego około 7 łyżeczek (wszystko zależy od smaku jabłek, jakich używamy)
2-3 jabłka
banan
kilka rodzynek
odrobina cynamonu
szczypta soli
trochę masła
2 białka i jedno żółtko

Działamy:
W garnku gotujemy mleko z cukrem waniliowym i odrobiną soli, następnie do zagotowanego wsypujemy ryż. Na bardzo małym ogniu gotujemy około 30-35 minut - ryż powinien nam wchłonąć prawie całe mleko. Nie przykrywamy całkiem pokrywką. 

Jabłka - obieramy, kroimy w plasterki bądź w kosteczkę, posypujemy 2 łyżeczkami cukru. Na patelni rozgrzewamy masło i smażymy jabłka przez około 10 minut. Pod koniec smażenia dodajemy rodzynki i banana (w plasterkach). 
Ryż zdejmujemy z ognia, dodajemy trochę cukru, żółtko, odrobinę masełka, wszystko dokładnie mieszamy.
Przekładamy ryż do naczynia żaroodpornego (z braku odpowiedniego żaroodpornego - użyłam keksówki i powyżej podane ilości idealnie mi się tam wpasowały). Na ryż kładziemy naszą owocową mieszankę. 
Białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy dwie łyżeczki cukru.
Piankę układamy na jabłkach. Wstawiamy do gorącego piekarnika (tak około 180 stopni u mnie było) i zapiekamy około 5 minut.
Smacznego!




*Bułeczki kardamonowe wyglądały dokładnie tak jak te u Liski - [klik]
**Mapka Kiruny pochodzi z oficjalnej strony miasta.