158. POCIĄG STOP!
„DZICY”
(TŁ. MICHAŁ
SŁOMKA)
CENTRALA, POZNAŃ
2012
ILUSTROWAŁA
LUCIE
LOMOVÁ
Zima
1908 roku. Po tej stronie świata, w Europie, w Pradze pojawia się
Alberto Vojtěch Frič. Wraca z dalekiej podróży
– jest biologiem, botanikiem, podróżnikiem, który zapuszcza się
w dzikie rejony świata i życie sprowadza do mikroskopowego
szkiełka. Z odległego Paragwaju nie wraca sam – ze statku
wysiadają we dwóch – on, przystojny, dystyngowany, dobrze ubrany
Europejczyk. I ten drugi, który w eleganckiej białej koszuli
wygląda jak przebieraniec, jego długie, gęste czarne włosy lśnią
w słońcu i nie potrafi poruszać się po ulicach. To Indianin –
Czerwiusz. Jego plemię zostało daleko, wydaje się, że za
siedmioma górami, lasami, morzami i tak jakby za siedmioma życiami.
Jego plemię powoli znika, bo rozpanoszyła się w nim choroba –
taka, której Alberto nie rozpoznał, nawet zamykając między dwoma
szkiełkami i powiększając milionkrotnie. Uznał, że jedyną
nadzieją na przeżycie, jest zabrać jednego odważnego mężczyznę
i pomóc mu w bardziej cywilizowanym kraju.
Ta historia
poruszyła mnie do głębi – okładka komiksu mówi wszystko.
Czerwiusz, chcąc ratować swoje plemię, sam musi siebie zatracić.
Połyka go Europa i choć walczy, początkowo zaciekle, potem
kapituluje. Nagi staje przed biała koszulą i melonikiem, nagi w nie
wchodzi, bo taka jest konwencja. Na salonach, na których musi bywać,
żeby uzyskać pomoc, nikt nie spodziewa się dzikusa w pióropuszu,
z bosymi stopami i futrem wokół bioder. Ekscytacja ze spotkania z
dzikim też musi mieć swoje ramy – żeby móc później opowiadać
znajomym, że stało się oko w oko z prymitywnym człowiekiem,
trzeba najpierw go ubrać – na salony tylko w krawacie. Jeśli
słuchać o polowaniu – tylko w spodniach i muszce. W całej Pradze
jest jedna jedyna osoba, która rozumie się z Czerwiuszem. I nie
jest to Alberto. Przy całym szacunku i podziwie dla jego pracy,
miałam ochotę nawrzeszczeć na niego. On też, wracając do kraju,
wchodzi w rolę – to opiekun dzikiego, zarzeka się, że nie jest
jego panem, ale wydaje rozkazy. Mianuje się przyjacielem Indian, a
nie chce przyjaciela słuchać. Od momentu przekroczenia granicy, nie
potrafi patrzeć na Czerwiusza w taki sam sposób jak w środku
dżungli – zawstydza go, mierzi, wyprowadza z równowagi. A
przecież Czerwiusz jest tylko sobą, dokładnie takim samym jak
przed podróżą – w jego żyłach płynie inna historia, inne
zwyczaje – nie widział nigdy śniegu, jeśli ktoś daje mu
pieniądze za śpiewy na ulicy, to bierze, nie zastanawiając się
nad tym, czy to żebry, łatwiej jest mu chwycić w dłoń sztukę
mięsa, niż kroić je nożem i podtrzymywać widelcem. Jest dziki, w
samym środku swojego jestestwa, a Alberto chce go ujarzmić –
dokładnie tak samo, jak cała reszta. Różnica jest taka, że za
jego dyscypliną stoją szlachetne pobudki. Ta osoba, która z
Czerwiuszem umie rozmawiać, to mała dziewczynka z biednej dzielnicy
– wzruszające, gdy się poznają i okazuje się, że coś ich
łączy – i Czerwiusz i Vendulka miewają wszy...
Ta historia
zdarzyła się naprawdę. Czerwiusz istniał i odwiedził Pragę,
Alberto był młodym zapaleńcem, który te Pragę przed nim
otworzył. Ale sprawił też, że Czerwiusz się zmienił – stał
się człowiekiem pomiędzy – ani Europejczyk, ani ten dziki. Jak
na Europejczyka, wie za mało, nie wspominając o kolorze skóry,
który stawia go schodek niżej we wszystkich europejskich
rezydencjach – jest tam ciekawostką, hitem jednego sezonu, nikt
nie traktuje go, jak równego sobie. Ale nie jest już także dziki
do ostatniej kostki w swoim ciele. Zobaczył za dużo – samoloty,
zamarznięte jezioro, sztućce i pociągi i nic nie mogło już
sprawić, że z siatkówki oka znikną te obrazy. A w gęstej,
dusznej dżungli pociąg nie ma prawa jeździć – nawet, jeśli
torami są wyłącznie słowa. Czerwiusz wyklęty – chciał tylko
uratować swoich bliskich, a okazało się, że musiał w zamian
oddać siebie.
1 % od ceny okładkowej komiksu jest
przeznaczony dla czeskiego Stowarzyszenia CHECOMACOCO, która wspiera
programy pomocy dla Indian z plemienia Czamakoko (hiszp. Chamacoco).
A
komiks do kupienia w autoryzowanym sklepie Centrali PictureBook.pl
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za słowa do prywatnej kolekcji...