223.FOTO STORY. STORY EIGHT - DWA
Dla niej zaczęło się w piątek. Bo przyjechała jedna ciocia z wielkim pudłem ciastoliny. Potem był ten dzień, gdy poszła zbierać z Tatą kasztany, a ja kończyłam tort i ustawiałam w równym rządku muffiny i butelki ze słomkami. I były dzieci. I każdy dostał swój klej i swoje wycinanki – ze zdjęciem, bo żadne jeszcze nie czyta. Balony, sok jabłkowy, misiowe gruszki, puzzle w każdym kąciku pokoju i tort numer 1 – brzoskwiniowy. A kolejny dzień to już Dziadkowie, tort-piaskownica (wyszperany w internecie), z którego zjadła kota, ptaszka i pół zjeżdżalni. I „Sto lat” („Ja nie lubię śpiewać sto lat!”) i najważniejsze miejsce przy stole. I każdy gość w dłoni zacisnął pakiecik z kostką gorzkiej czekolady – na odchodne, na zapamiętanie. I wszystkie Dzieci ze żłobka też – ale to już w poniedziałek, w ten dzień, gdy faktycznie było urodzinowo. Były resztki tortu, prezent od Rodziców, wieczorne wyjście na rower, wtedy, gdy już się zapaliły latarnie i szybkie pójście do łóżka – wykończeni emocjami...