Tak bogatego w puste opakowania miesiąca chyba do tej pory nie
doświadczyłam. Oprócz kosmetyków, które regularnie używałam, wykończyłam
też takie, których końcówki zalegały mi na półkach, czekając nie
wiadomo na co. Poluzowanie się miejsca jest tylko pozorne - większość
zużytych kosmetyków zastąpiłam czymś nowym, a do zapasów wskoczyła cała
masa cudowności, które pokażę Wam w następnym wpisie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Batiste. Pokaż wszystkie posty
Comiesięczna kosmetyczna spowiedź musi obowiązkowo znaleźć się na blogu. Znowu zaszalałam z lakierami hybrydowymi, ale same wiecie, jak to wciąga. Tak ogólnie wrzesień okazał się dosyć racjonalnym miesiącem jak na mnie - kilku firmom odmówiłam testowania i recenzowania, ale hybrydom już tak łatwo odmówić nie mogłam ;)
Dostałam:
Obawiałam się, że będę ostatnia ze zużyciami lutego, ale jednak chyba nie jest ze mną tak źle. Jak pisałam na Facebooku, przez 2 tygodnie laptop był w naprawie - nasz mały łobuz mający zamiłowanie do kabli (więc standardowo jak na dziecko przystało) tak kombinował, że w końcu wyłamał gniazdo od zasilacza. Laptopa odzyskałam, a wraz z nim zdjęcia i szablon do ich podpisywania.
To lecimy, zanim zastanie mnie podsumowanie marca ;)
1. Ziaja Multi modeling - peeling do ciała
Może nie wybitnie ostry, ale ma dużo grubych drobin ścierających. Pachnie cytrusowo, ale nie jak odświeżacz do WC ;) Napiszę o nim jeszcze, razem z balsamem z tej serii.
2. Colway - kolagenowy żel do mycia
Okazał się bardzo wydajny, niemal aż do znudzenia :) Przyjemnie mył twarz i ciało. Do mycia włosów nie używałam. Więcej w recenzji.
3. Batiste - suchy szampon do włosów wersja Original
Bez wątpienia poratuje w awaryjnej sytuacji, jednak nie podoba mi się, że bieli włosy i matuje.
4. Dove - balsam do ciała z masłem shea
W skrócie: klejuszek i dodatkowo spływa ze skóry. Niestety nie polubiłam go przez to.
5. Avon Foot Works - peeling do stóp Manicure doskonały
Jako peeling do stóp - kompletne nieporozumienie. Manicure doskonały? Kogoś tu ewidentnie poniosło. Konsystencja jest bardzo rzadka i niewygodna do nałożenia, a co więcej drobinek na stopach prawie nie czułam. Za to do wypeelingowania ciała okazał się bardzo fajny.
6. Palmolive - żel pod prysznic werbena i bergamotka
Relaksujący i orzeźwiający zapach werbeny przełamany bergamotką - nie jest typowo cytrusowy, a lekko gorzkawy. Żel ma żelową, ale śliską konsystencję, dobrze się pienił, bez wysuszania skóry. Bardzo przypadł mi do gustu. Mam jeszcze jedną butelkę.
7. Avon Care - antyperspirant w kulce Invisible care
Działanie bardzo dobre, bez bielenia skóry i ubrań. Jednak zapach niezbyt przypadł mi do gustu - jest dosyć mocno kwiatowy i męczący.
8. Dove - maska do włosów farbowanych
8. Dove - maska do włosów farbowanych
Świetny kosmetyk! Włosy były po niej niesamowicie miękkie i błyszczące. Nie obciążała włosów, nie powodowała szybszego przetłuszczania czy oklapnięcia. Powrót zapewne będzie.
9. Eveline Argan Oil - peeling enzymatyczny do twarzy
Kupiony spontanicznie w sumie nie wiem dlaczego, skoro wolę mocne peelingi. I niespodzianka! Peeling bardzo przypadł mi do gustu. Po zmyciu skóra była cudownie gładka, miękka, bez żadnego przesuszenia czy ściągnięcia. Zapach ma słodkawy, ale odprężający.
10. Eveline - serum do rąk
Minitubka a męczyłam się z tym kremem-serum strasznie. Działanie miał mocno średnie, a zapach obezwładniający (w negatywnym sensie). Nie chcę więcej.
11. Lovely - Tusz False Lash
Niestety kolejna tuszowa porażka. "Coś tam" z rzęsami robił, ale zdecydowanie za mało jak na moje oczekiwania, a już na pewno nie był to efekt sztucznych rzęs.
12. Avon - czarna żelowa kredka do oczu
Kupiłam z myślą o używaniu na linię wodną, ale niestety w tej roli niezbyt się spisała z prostego powodu - spływała dając efektowne czarne plamy pod okiem. Kredka z gąbeczką jest o wiele lepszym rozwiązaniem (tej zużyłam już wiele sztuk).
13. Tołpa - próbka serum Hydrativ
Nie porwało mnie i może dobrze - nie będzie kusiło, aby kupić pełnowymiarowe opakowanie. Serum jest bardzo wodniste, trochę się klei a przy tym nie zauważyłam szczególnego nawilżenia.
14. Biały Jeleń - mydło nagietkowe
Przedostatnie mydło z sześciopaku, który kupiłam jakiś czas temu na Gemini. Nie ujęło mnie niczym szczególnym, skórę twarzy wysuszało, więc zużyłam do rąk.
Etykiety:
Suche szampony Batiste od kilku lat rządzą w blogosferze, a ja dopiero stosunkowo niedawno poczułam chęć poznania to co za cudo. Wcześniej niespecjalnie mnie ruszały.
Po kilku miesiącach wypsikałam go do końca, więc pora dołożyć co nie co od siebie :)
Wersji jest wiele, ja miałam Original - akurat na tą natknęłam się kiedyś w Biedronce.
Najważniejsze - szampon działa. Wiadomo, tradycyjnego mycia nie zastąpi, ale jednak bezsprzecznie poratuje w kryzysowej sytuacji. Włosy myję co 2-3 dni, nie czuję i nie widzę potrzeby częstszego mycia, jednak czasem jest tak, że wieczorem wydają się być ok, więc nie myję, a rano - masakra. Nie żeby były jakieś mega tłuste, ale jednak nie prezentują się najlepiej Wtedy taki szampon jest świetnym wyjściem. Spryskujemy włosy proszkiem, który pochłania tłuszcz i uzyskujemy odświeżoną fryzurę, którą możemy fajnie ułożyć zamiast smętnego oklapu. Włosy wyglądają z jednej strony lepiej, ale z drugiej... No właśnie ... to "ale". I to w zasadzie dwa. Po pierwsze - brązowe włosy niesamowicie bieli. Daje efekt wypłowiałych, czy wręcz siwych włosów, co nie wygląda ładnie. Po drugie - włosy są matowe, co w zasadzie ze świeżością się nie kojarzą.
Zapach ma dla mnie przyjemny - niby świeży, niby cytrusowy, taki miks, dosyć mocny.
Wydajność trudno mi ocenić. Używałam go sporadycznie i wystarczył na około siedem miesięcy.
Wersji Original dla ciemnowłosych nie polecę, ale sama mam zamiar kupić wersję do właśnie takich włosów.
Która wersja Batiste najbardziej Wam odpowiada?
Subskrybuj:
Posty (Atom)