Tranzytem przez Serbię
Przejazd przez Serbię, przez kolejne bałkańskie państwo, traktowane jest przeze mnie trochę po macoszemu. Jakość tak wychodzi, że jest to jak na razie najczęściej tranzyt czy to do lub z Grecji, Bośni czy Czarnogóry. Ale taki przejazd nie musi być nudny. Do tego często coś się dzieje, wyskakują zabawne historyjki, które powodują powstanie zbioru ciekawych wspomnień i anegdot. Do najczęściej wspominanych należy opowieść o korkach na granicy serbsko-węgierskiej, o szukaniu źródła zapachu papryki, o emerytowanym przewodniku w Belgradzie, o kolejce jeżdżącej po ósemkach czy o pseudo-zamku w polu kukurydzy. Pod czas pierwszej podróży przemierzałam Serbie autokarem i na szczęście nie był to tylko monotonny przejazd tych prawie 600 km do granicy Grecji. Kolejny raz pokonałam podobną trasę już samochodem, taka podróż daje więcej możliwości do zobaczenia ciekawych miejsc.