PETER MAY "CZARNY DOM"
Wyspa Lewis położona jest w archipelagu Hebrydów
Zewnętrznych. To tutaj dwoje młodych ludzi, po zabawie zakrapianej
alkoholem udało się nad morze, do hangaru na łodzie i znalazło
zmasakrowane ciało mężczyzny zwisające z belek pod sufitem. Jak
się okazuje to było drugie morderstwo w tym stylu. Do pierwszego
doszło w Edynburgu, gdzie ofiarą był notariusz John Sievewright.
Tym razem morderca zabił miejscowego zawadiakę, kucharza Angusa
Macritchego.
Do śledztwa został przydzielony Fin Macleod,
policjant, który przebywał na urlopie z powodu śmierci swojego
synka Robbiego. Wraz z żoną Moną bardzo przeżyli stratę dziecka.
Jednak powrót do pracy i wyjazd na wyspę Lewis, na której spędził
lata dzieciństwa i młodości, a w końcu uciekł z powodu tragicznych wydarzeń, były mu na rękę.
Chciał uciec od żony, którą obwiniał o śmierć syna, a także
„powrócić do miejsca, gdzie życie wydawało się niegdyś
proste”
To
właśnie na Lewis wraz z ojcem udawał się na codziennie wyprawy
nad morze w poszukiwaniu przydatnych rzeczy, które były wyrzucane
na brzeg. Znosili do domu drewno, sieci rybackie liny. Matka
pracowała w gospodarstwie. Hodowała ziemniaki, rzepę. Te czasy Fin
wspominał z rozrzewnieniem, tęskniąc za nimi. Nie mógł się nimi
długo cieszyć, gdyż rodzice zginęli, a ona stał się sierotą,
gapą, popychadłem. Którym opiekowała się zdziwaczała ciotka i
ojciec jego najlepszego przyjaciela.
Akcja książki toczy się dwutorowo. Narratorem w obu
przypadkach jest Fin, który z jednej strony wspomina lata swojego dzieciństwa, a z drugiej próbuje
rozwiązać zagadkę morderstw. Dokładnie poznajemy jego kolegów,
ich zabawy, okres fascynacji Fina do Marsaili. Ponadto mężczyzna
wtajemnicza nas w swoje przemyślenia, rozterki, które targały nim
w młodzieńczym okresie jego
życia.
Książka miała być kryminałem, a okazała się
powieścią psychologiczno-obyczajową z wplecionym w treść
wątkiem kryminalnym. Autor dużą uwagę poświęcił opisom
przyrody. Tajemniczym, a zarazem pięknym szkockim krajobrazom,
tworzącym jakby inny świat na kuli ziemskiej, gdzie
„jedyny dźwięk wydawały mewy i morze, a woda
uwięziona w kamiennych rozpadlinach była krystalicznie czysta i
ciepła od słońca, wypełniona barwnymi skorupiakami
przywierającymi uparcie do czarnej skały”
To
właśnie z tych okolic, z tej wyspy pochodzi tradycja polowania na
głuptaki. Są to coroczne, sierpniowe, 2-tygodniowe wyprawy na skałę
An Sgier, która pokryta jest gniazdami ptaków głuptaków i ich
piskląt. Ich mięso ma niebywały smak. Odznacza się konsystencją
mięsa kaczki, a smakuje jak ryba. Wzdłuż rozpadlin i półek
skalnych ptaki maja gniazda. Polujący dzielą się na czteroosobowe
grupki. Jeden mężczyzna ma w ręce 2 metrowy kij z metalowymi
szczękami na końcu. Chwyta i wyciąga pisklęta z gniazd. Drugi
idący z boku trzyma pałkę, którą uderza z całych sił i zabija
pisklę. Trzeci maczetą obcina ptaszkom głowy i przekazuje
czwartemu, który układa pisklęta na stosy. W drodze powrotnej
wszyscy zabierają łupy do jutowych worków. Następnie skubią,
patroszą i peklują. Jednym słowem to podsumuję. Potworność!!
Dlaczego to robiono? Dla tradycji, smacznego mięsa, ale
głównie z chęci rozgłosu i pychy, bo „ Nikt inny na świecie
tego nie robi. Tylko MY”, tak mówią mieszkańcy wyspy Lewis.
Akcja
powieści toczy się leniwie, a mimo to książkę czyta się szybko.
Nie ma czasu na nudę i zniechęcenia z powodu braku żywo toczących
się wydarzeń i zagadek kryminalnych. Urzekający jest styl i język
jakim posługuje się autor. Tylko nadmierne używanie wyrazu
„Jezus”, które wypływało z ust bohaterów, oraz nieliczne
przekleństwa wywoływały u mnie niesmak.
„Czarny dom” jest pierwszą częścią trylogii.
Pierwszą bardzo udaną, dlatego jeśli uda mi się w przyszłości
zakupić kolejne dwa tomy, na pewno je przeczytam.
Wyspa Lewis
Książkę
przeczytałam w wersji e-book:
Papierowa
wersja:
stron: 464
wydawnictwo:
Albatros
rok wydania:
2014
Moja ocena: 8/10
Książkę przeczytałam w
ramach wyzwań:
„Klucznik”,
„Rekord 2014” ,”Z półki 2014”, Historia z trupem”,
„W 200 książek dookoła świata”, „Z literą w
tle”, „Czytamy powieści obyczajowe”
„100 książek, które trzeba przeczytać przed
śmiercią”
„Czytamy opasłe tomiska”, „Grunt to okładka”, „Czytamy kryminały”, „W prezencie”,
„Europa da się lubić”
IWONA MENZEL "SZEPTUCHA"
Tajemnicze
puszcze, bagna, łąki i pola, a wśród nich rozrzucone urokliwe
wioski i kresowe miasteczka, gdzie czas jakby się zatrzymał.
Właśnie tutaj we wsi Wianuszki mieszkała szeptucha Oleszczukowa.
Kiedy
lekarz nie widział ratunku, a ksiądz nie wiedział jak pomóc,
pacjenci zwracali się do Oleszczukowej babcinki, bo była ostatnia
deska ratunku. Leczyła modlitwą i naturalnymi sposobami.
„Zapach
dymu z ziół i szept babci. Pomóż i ocal tego tu sługę Bożego
od niemocy, zawiści, zazdrości. Zdejmij z niego choroby, guzy,
narośle...”
Oleszczukowa
wierzyła, że „Bóg obdarzył ją szczególną łaska” podobnie
jak kiedyś jej babkę i matkę.
Narratorem
w książce jest Hania Oleszczuk zwana Olesią którą wychowywała
babcia, szeptucha . Olesia pomagała babci. Zbierała zioła, łowiła
w stawie pijawki. Pewnego dnia dziewczynka podając jednemu z
pacjentów kubek zimnej wody poczuła zimny prąd i ujrzała rychłą
śmierć pana Iwasiuka. Przerażona opowiedziała o tym babci, która
uspokoiła dziewczynkę, że nikt na ziemi nie posiada takiego daru.
Jakie zdziwienie a przede wszystkim przerażenie ogarnęło Olesię,
gdy Iwasiuk zmarł następnego dnia, w dodatku w okolicznościach,
które wcześniej dziewczyna ujrzała w swoich widzeniach. Dodatkowo
okazało się, że potrafi odczytywać treść listu trzymając go w
ręce, ale w zaklejonej kopercie, lub na podstawie zdjęcia
powiedzieć, gdzie znajduje się osoba na nim sfotografowana. Babcia
mówiła o niej, że „Pan Bóg ofiarował jej wielki dar, za który
powinna być mu wdzięczna”
I
rzeczywiście po śmierci babci mogła dzielić się z innymi swoim
darem.. W pewny sensie zajęła miejsce babci i próbowała pomóc
potrzebującym. Czy dała sobie radę i czy przyniosło jej to sławę
i szczęście??
„Szeptucha”
jest pełną tajemniczości, dziwów, strachów powieścią,
przepełnioną legendami i prawdziwymi historiami, które
przekazywane były z pokolenia na pokolenie.
Autorka
w bardzo realistyczny sposób opisuje podlaską wieś. Mentalność
mieszkańców ich prostotę, wścibskość, niechęć do sąsiadów,
przepych nowobogackich, a nawet język którym się posługują.
Ukazuje dwa oblicza ludzi, którzy z jednej strony wydają się być
pobożnymi mieszkańcami, wzywającymi często Matkę Bożą do
pomocy, a z drugiej strony wierzącymi w zabobony, obgadującymi
wszystkich dookoła,źle życzącymi każdemu komu się lepiej
powodzi, przepełnionymi zazdrością.
Olena jako narratorka
przedstawia pełna gamę mieszkańców Wianuszek, charakteryzując
dokładnie każdą postać z osobna i przedstawiając jej historię
rodzinną. Dodatkowo obserwujemy aktualne wydarzenia, w których
dziewczyna bierze udział. Jej próby leczenia mieszkańców,
problemy z akceptacją w tym środowisku, z racji swoich
nadprzyrodzonych umiejętności a także nieustanne poszukiwanie
osoby bliskiej sercu, która byłaby dla niej wsparciem i otuchą.
Szczerze
mówiąc jestem zauroczona tą nietuzinkową powieścią. Jakże inną
od wszystkich, które ostatnio miałam przyjemność przeczytać.
Inną ze względu na fabułę, ale również i język, jakim
posługuje się autorka. Ciekawy, pełen porównań i wplecionych
wyrazów z gwary podlaskiej. Aż miło było czytać dialogi, gdzie
mieszkańcy prowadzili dyskusje a wyrazy, które wypływały im z
ust wywoływały uśmiech na mej twarzy.
I
tylko jeden mały minus za to, że czasami można było się pogubić w
treści książki, dlatego że często akcja przeskakiwała z czasów
współczesnych do bardzo odległych, bo sięgających aż XIX wieku.
Nie zawsze od początku wiadomo było o kim będzie dana historia i jak się
ma do całości powieści.
Wiem,
że owa książka wywołuje sprzeczne odczucia wśród tych co ją
czytali. Jedni bardzo chwalą inni wręcz są zniesmaczeni. Dla mnie
pierwsze spotkanie z twórczością pani Menzel jest bardzo udane.
„Szeptuchę” z czystym sercem zaliczam do grona ulubionych
książek.
Książkę
przeczytałam w wersji e-book:
Papierowa
wersja:
stron: 312
wydawnictwo: MG
rok wydania:
2014
Moja ocena: 9/10
Książkę
przeczytałam w ramach wyzwań:
„Rekord
2014” ,”Z półki 2014”, Historia z trupem”,
„W 200 książek dookoła świata”, „Z literą w
tle”, „Czytamy powieści obyczajowe”
„100 książek, które trzeba przeczytać przed
śmiercią”, „W prezencie”,
„Polacy nie gęsi...”, „Europa da się lubić”, "Od A do Z"
KRYSTYNA MIREK "POJEDYNEK UCZUĆ"
„Szczęśliwa kobieta ma być
szczupła, spełniona zawodowo, zakochana we wspaniałym mężczyźnie i koniecznie
powinna urodzić dziecko, o którym będzie opowiadać, że jest sensem jej życia”
Czy w tym rzeczywiście tkwi
sedno szczęścia?
30-letniej Mai początkowo tak
się wydawało. Owszem szczupła była, szybko otrzymała pracę
sekretarki po ukończeniu handlu zagranicznego, wiodła życie u boku
przystojnego Adama, prezesa jednej z
krakowskich firm, a do tego mieli co prawda nieplanowanego ale
grzecznego i kochanego syna Krzysia. Coś jednak było nie tak, bo
Maja zamiast opływać w szczęściu i spokoju, miała żołądek
skręcony z nerwów, oczy zamykały jej się ze zmęczenia,
towarzyszył jej na co dzień stres i smutek. Dzień zaczynała w
biegu i tak też go kończyła. Do tego prześladowały ją
niepopłacone rachunki, problem ze znalezieniem opieki dla synka, a
także brak perspektyw na zalegalizowanie związku z Adamem. A
przecież pragnęła tak niewiele. Odrobinę poczucia bezpieczeństwa,
miłości, stabilizacji a nie obojętności
i arogancji jaką otrzymywała od partnera. W dodatku wygodny Adaś
znudzony namiastką życia rodzinnego wziął pewnego dnia spakował
rzeczy i po prostu uciekł, a jakby tego było mało w wyniku
nieporozumienia Maja straciła pracę.
„Pojedynek uczuć” to
powieść realna, taka naturalna, bo opisuje wiele problemów z
którymi na co dzień boryka się wiele osób. Wiele kobiet w
dzisiejszych czasach ma problem pogodzenia pracy z wychowaniem
dziecka. Bo cóż mają zrobić jeśli nie mają u boku mamy lub
teściowej do pomocy, a z opiekunkami różnie bywa. Pracować muszą,
bo zaciągnięte kredyty trzeba spłacać i oczywiście utrzymać
dziecko i siebie. A z drugiej strony zdają sobie sprawę z
niedopilnowania i małej ilości czasu, który mogą poświęcić
dziecku.
Powieść
znakomicie ukazuje realia pracy w wielkich korporacjach, gdzie
naburmuszony szef wykrzykuje polecenia i żąda od podwładnych
całkowitej dyspozycyjności i oddania się obowiązkom. Z gorączką,
kaszlem, ściśniętym żołądkiem ze stresu ledwo żywi pracownicy
poruszają się jak mrówki,
pokonując kolejne wyzwania i spełniając zachcianki szefa. Wszystko
byleby nie stracić pracy. Niestety
w życiu tak bywa, że i ten wielki szef również ma problemy. Może
troszkę innego pokroju, ale ma!
„Pojedynek
uczuć” to piękna powieść obyczajowa, napisana lekkim, prostym
ale bardzo przyjemnym językiem. Akcja toczy się szybko i czasami
bardzo zaskakuje, co sprawia, że podczas czytania nie sposób się
nudzić. Wzbudza szereg różnych emocji od współczucia, wzruszenia
poprzez złość, aż do błogiej radości. Zmusza również do
wielu przemyśleń związanych z ciągłą walką do jakiej zmusza
nas życie. Walką o lepsze jutro, o miłość, przyjaźń, zaufanie,
spełnienie marzeń.
Książka, która na bardzo
długo zostanie w mojej pamięci, jako jedna z ulubionych, w dodatku
napisana przez rodzima pisarkę. Nie wiem dlaczego niektórzy
uważają, że nie ma perełek we współczesnej polskiej
literaturze. Ot czysty przykład powyższej powieści!!
Papierowa
wersja:
stron: 335
wydawnictwo:
Feeria
rok wydania:
2013
Moja ocena: 10/10
Książkę
przeczytałam w ramach wyzwań:
„Klucznik”,
„Rekord 2014” ,”Z półki 2014”, Historia z trupem”,
„W 200 książek dookoła świata”, „Z literą w
tle”, „Czytamy powieści obyczajowe”
„100 książek, które trzeba przeczytać przed
śmiercią”, „W prezencie”,
„Polacy nie gęsi...”, „Europa da się lubić”