Tak, jak obiecałam pokazując oliwską szopkę z piasku, dzisiaj kolej na zdjęcia iluminacji w Parku im. Adama Mickiewicza w Oliwie.
Od soboty 17-tego grudnia rozświetlono nowe iluminacje w parku. Widziałam projekty i ich wizualizacje, ale na żywo wszystko wygląda nieziemsko. Park odwiedziły tysiące osób, a będzie to można oglądać do końca stycznia.
Dzisiejszy post dedykuję blogowej koleżance Dominice.
Z przodu widoczna Bazylika Archikatedralna w Oliwie - na górze Trzej Królowie ze Świętą Rodziną. Na piasku błyszczą złote gwiazdki
W zeszłym roku pokazywałam piaskową szopkę w Oliwie tutaj.
W grudniu przygotowujemy nasze domy na święta. Bardzo lubię ten czas. Szczególnie to ważne, gdy w domu są dzieci. U nas zawsze głównym miejscem dekorowania była jadalnia - tam spędzamy najwięcej czasu i to wcale nie z powodu jedzenia. To zwyczajnie nasze ulubione miejsce w domu. Ozdabiałam okna naklejkami i "żelkami", które przyklejały się do szyb i dzieci lubiły je zmieniać. Szyłam obrusy "w Mikołaje" i takież lambrekiny na okna. Na drzwiach wejściowych wisiał w adwencie duży wianek ze świerkowych gałązek - w każdym roku inaczej udekorowany. Przypominam sobie czasy, gdy wieszanie wianka było u nas jeszcze mało popularne i wtedy przechodzący pytali - "czy ktoś umarł?". Tak było! Po wielu latach zaczepiła mnie w sklepie jakaś pani z sąsiedztwa (było to na początku grudnia) i zapytała, "Kiedy 'w końcu' będzie nowy wianek? Bo czeka na to, jaki będzie w tym roku". Fajnie obserwować zmiany... :)
Dzieci już dorosły i poszły "na swoje", ale ja lubię coś nowego wymyślić nowego. Szczególnie cenię sobie to co mogę wykonać sama, pewnie dlatego, że jest niepowtarzalne.
Obecnie mam sporo pracy zawodowej i jeszcze nie zabrałam się do zrobienia czegoś nowego, ale postanowiłam - w ramach przypomnienia - polecić Wam posty, w których pokazywałam takie tematy.
Przygotowania - ozdoby świąteczne
Dekoracje świąteczne
Gwiazdy i anioły - ozdoby
Miś Kukiś z piernikami
Święta tuż, tuż
Talerzyk ukształtowany jak liść sałaty a na nim namalowane pomidorki
(Wytwórnia Carlton Ware)
Niedawno pokazywałam paterkę "Ferrara" Wedgwooda i pojawił się komentarz koleżanki blogowej Kasi o tym, że odcienie porcelany i zdobienia porcelany z różnych okresów w jej zbiorach się nieco różnią. Rzeczywiście, to pewnie i współcześnie wyroby kupowane z różnych terminów produkcji także mogą się minimalnie różnić.
Patrzę na to z punktu widzenia zbieraczki porcelany. Dla mnie ma znaczenie zbieranie szczególnych przedmiotów, serii, zdobień. Jedne wynikają z zamysłu aranżacji stołu, inne z dekoracji wnętrza, jeszcze inne są sentymentalne - bo coś kiedyś mnie urzekło i jest na liście MUST HAVE. W moim przypadku wspomniane różnice mają niewielkie znaczenie.
Ślubne zdjęcie Aleksandry i Szczepana
Nie tak dawno zrobiłam zdjęcia starego albumu mojej Cioci, która rodzinne zdjęcia uporządkowała, podpisała. Jej mama była siostrą mojej babci, stąd to nie jest dziwne, że znalazłam tam kilka zdjęć i historii dotyczących moich bliskich - dziadków. Niektórych zdjęć nie znałam wcześniej, tym bardziej są dla mnie wartościowe.
O babci Oli i dziadku Szczepanie napisałam w moich wspomnieniach.
Miło popatrzeć na pamiątkowe zdjęcia osób, które tak były dla mnie ważne w życiu.
Widoczne na zdjęciu delikatne uszkodzenia liścia są śladem po podróży w paczce, gdy czubek młodego liścia się troszkę zgiął, po rozwinięciu się liścia zostały takie znaki
Po raz pierwszy mamy do czynienia z tą rośliną - bananowcem. Dostaliśmy go w prezencie od naszego znajomego. Bananowiec (Musa basjoo) przyjechał do nas z zagranicy jako młoda sadzonka - w czerwcu.
Pisałam już wcześniej o mojej zdobyczy z porcelany transferowej w kolorze fioletowym. Właśnie udało mi się zdobyć kolejny element serii "Ferrara" Wedgwooda - jest to mała patera (ok. 21,5 cm x 15,5 cm).
Rzadko się fiolety zdarzają, ale trzymam rękę na pulsie i podglądam ofertę jednego ze sprzedających, który sporo starych wyrobów angielskich ma w ofercie. Inna sprawa, że wiele z nich ma bardzo wysokie ceny, bo pojedyncze kolekcjonerskie talerze nierzadko cenę mają 150 zł. Żeby kolekcję zaprezentować na półce lub ścianie, to takich potrzeba kilka(naście). Jednak pocieszeniem dla mnie jest to, że wystawia też niektóre okazy na licytacje od złotówki. I wtedy tylko zależy ilu chętnych jest i jak wysoko licytują.
Zdjęcie pochodzi z blogu keltainen talo rannalla
Chętnie oglądam inne blogi. Bardzo często zdarza się, że odnajduję w nich inspiracje dla siebie. Najczęściej są to blogi o kolekcjach porcelany i innych przedmiotów, ale także lubię oglądać projekty wnętrz i te profesjonalne, ale także - a może przede wszystkim - takie wykonane samodzielnie.
Moim ulubionym blogiem wnętrzarskim jest House of Turquoise, w którym oglądam wnętrza zupełnie inne od tych jakie znamy z polskich realiów. Jednak wiele z nich byłoby spełnieniem moich marzeń o urządzeniu swojego mieszkania. No cóż, moim gościom by się nie nudziło.
Dzisiaj jednak zapraszam Was do obejrzenia inspiracji na blogu, który oglądam od niedawna. To blog fińskiej projektantki wnętrz - nazywa się keltainen talo rannalla.
(Na podstawie sherm_5)
Zbieram od jakiegoś czasu przedmioty z porcelany czy ceramiki w kolorze niebiesko-białym. Wiele jest wyrobów w tych dwóch kolorach - to jest częsty motyw dla kolekcjonerów. Dzisiaj chcę pokazać troszkę moich inspiracji, które zaprezentuję na podstawie zdjęć z portalu pinterest.com.
Zaczynam od popularnej obecnie dyni - wszak pora na nie. Jednak jest ona jak najbardziej blue and white - białe tło zostało udekorowane malunkiem inspirowanym popularnym na porcelanie wzorem Willow.
Zapraszam!
Nie myślcie, że mam w październiku czereśnie na działce. To są maleńkie jabłuszka, które pozostawiam na drzewku dla ptaków. Karłowata jabłonka w ogródku japońskim wygląda pięknie o każdej porze roku, wiosną z powodu kwiatów, jesienią zdobią ją maleńkie owoce, a zimą karłowaty pokrój drzewka.
W niedzielę, po wielu pochmurnych i wietrznych dniach mieliśmy - podczas wizyty na działce - przebłyski słonecznej pogody. Zrobiłam kilka zdjęć, na których widać jak pięknie zmieniają się kolory.
Wyszło dzisiaj słonko - od kilkunastu dni było tylko pochmurno - zachęciło mnie to do drobnych prac w ogrodzie. Przepięknie wybarwiły się kwiatostany hortensji ogrodowych. Postanowiłam uciąć kilka kwiatostanów i zrobić jakiś wianek dekoracyjny. Już zamawiałam kółko z drutu (jako stelaż) u mojego męża, ale przypomniałam sobie o ozdobie ze starych książkowych kartek... A ponieważ ozdoba nie do końca w dotychczasowej formie mnie satysfakcjonowała - postanowiłam wykorzystać ją jako podstawę dla kwiatów hortensji.
Podczas remontu na poddaszu
Mieszkamy w domu, który ma przeszło 100 lat - zbudowany ok. 1905 r. Dokładnej daty budowy tego niewielkiego domu nie znamy, ale kierujemy się datą powstania okolicznych domów oliwskich - niektóre datę posiadają na elewacjach.
Kiedyś pisałam o historii tego domu.
Gdy na morzu sztorm (szczególnie odczuwamy go na Pomorzu od paru dni), cierpi ogrodowa roślinność, gorzej się czujemy... szuka się wtedy jakiegoś zajęcia, pocieszenia, czegoś co poprawi nam humor i samopoczucie.
Słabe światło by zrobić fajne zdjęcia do nowego tematu, zajrzałam więc do swoich archiwów zdjęciowych i znalazłam jedno zdjęcie, które przynosi optymizm - zrobiłam je podczas wizyty na działce w Gdyni w końcu sierpnia. Gronka dojrzewających winogron, zatrzymujące w sobie odrobinę letniego słońca, dojrzewające i nabierające słodkości, zapowiadające nadchodzącą jesień... Jednocześnie niosą w sobie pewien optymizm, i to że w sezonie jesienno-zimowym jest czas na spotkanie z rodziną, przyjaciółmi, czas na inne aktywności, na pochylenie się nad ciekawą lekturą, obejrzenie filmu czy po prostu na relaks.
Niedawno nasze podwórko za domem zostało nieco zmodernizowane. Tadeuszowi nie podobały się betonowe murki oporowe, a widok miał właśnie taki z garażu za domem. Po remoncie starego domu zmieniamy też otoczenie, by wyglądało coraz ładniej i schludniej. Tym bardziej, że remonty długo nie pozwalały na docelowe rozwiązania, wiadomo otoczenie porządkuje się na końcu.
Szybko minęło lato, w zasadzie od sierpnia i "babiego lata" ze snującymi się od czasu do czasu pajęczynkami, przypomina o tym, że lato się niedługo skończy. Na tarasie naliczyłam pięć pajęczyn, ale nie tak łatwo je dobrze sfotografować - na zdjęciu w promieniach zachodzącego słońca.
Motyle na przetacznikach
Lubię je bardzo, zresztą wiele roślin w moich ogródkach posadziłam po to by miały się czym żywić i chętnie je odwiedzały. To z ich przyczyny zaczęłam kolekcjonować m. in. przetaczniki...
Kiedyś gdy przyjechaliśmy na działkę robiłam "obchód". To taki zwyczaj, że sprawdzam co i jak się ma, potem planuję zakres prac. I gdy przechodziłam koło rabaty u stóp tarasu, zobaczyłam, że kępka kwitnących właśnie przetaczników wręcz "rusza się". Siedziało na niej przeszło 20 motyli naraz. Kwitły wtedy także budleje, ale ten przetacznik musiał mieć wyjątkowo smakowity nektar, bo wygrywał konkurencję ze słynnym "motylim krzewem" (Budleją). Od tego czasu zaczęłam zbierać różne odmiany przetaczników właśnie dla motyli. Dodatkowo inne rośliny, takie jak jeżówki, smotrawę, oregano, rudbekie, heliotrop itd.
"Salonka" - w prawym rogu miejsce na piecyk
Wielokrotnie pokazując zdjęcia z działki widoczny był nasz domek, a w zasadzie dwa. Jednak nie pokazywałam środka, bo - że tak powiem - prace wykończeniowe zajęły nam najwięcej czasu. Wiadomo - najważniejsza jest praca w ogrodzie, a urządzanie się w domku było w tzw. wolnej chwili.
W zasadzie mieliśmy skończyć urządzanie w czasie tegorocznego urlopu - jednak plany pokrzyżowała nam natura. Niedawno w Gdańsku i okolicach miała miejsce wielka ulewa, która nie dość, że sparaliżowała wiele miejsc w mieście, pozalewała wiele posesji, to zniszczyła i unieruchomiła wiele części infrastruktury Kolei Metropolitalnej. Na naszej działce też ucierpieliśmy, bo spływająca zboczem i po drodze woda wdarła się na nasz teren i zniszczyła szambo, nastąpiło obsunięcie się terenu itd.
Zbierać można rozmaite przedmioty, niektórzy zbierają także pojemniki na miód. Gdyby przejrzeć zasoby internetowe okazuje się, że wzorów takich pojemników są tysiące (patrz poniżej).
Wiele lat temu kupiłam bawarski pojemnik z białej porcelany wytwórni Gerold Porcelain. Żeby nie było wątpliwości - taki pojemnik mam tylko jeden. ;)
Biało-kobaltowy pojemnik na imbir z Wytwórni Mason's (Anglia)
- dekoracja transferowa Willow
Pojemnik na imbir (Ginger jar) to doskonale znany element dekoracyjny, który niekoniecznie kojarzy się z jego pierwotnym przeznaczeniem - przechowywaniem przypraw. Szczególnie w XIX wieku sprowadzano do Europy wspaniałe wazy z pokrywą zdobione w dalekowschodnie, kobaltowe wzory. W zasadzie najczęściej stanowiły one jednak element dekoracyjny we wnętrzach.
Pojemniki na imbir są zanurzone w wiekach chińskiej kultury i historii, ukształtowane na brzuchaty pojemnik o "szerokich ustach", kopulastej pokrywce i wybrzuszeniach. Bulwiasta sferycznie, ręcznie malowane okazy, reprezentują różne style, rozmiary i różne kolory. Prawdziwy chiński antyczny pojemnik na imbir jest wykonany z porcelany i ręcznie malowany.
Dzbanek "Tower Bridge" z Wytwórni London Pottery (Anglia)
Nie jest tajemnicą, że kolekcjonuję porcelanę. Wiele z przedmiotów pożądania wynajduję na aukcjach internetowych, oznacza to, że zakupione, wylicytowane przedmioty otrzymuję drogą pocztową czy kurierską. Dzisiaj, na podstawie komentarzy na blogu koleżanki w temacie m.in. o porcelanie na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku, wyłonił się temat przesyłania porcelany.
Na podstawie wielu zakupów i dostawy wysyłkowej - myślę, że jest to liczba kilkudziesięciu - postanowiłam się pokusić o podsumowanie swoich doświadczeń. Nie wiem, czy Was zaskoczę, ale doświadczenia mam bardzo bardzo dobre, na tą liczbę realizacji tylko dwa razy wydarzyły się nadtłuczenia, aczkolwiek nie wyeliminowały całkowicie tych przedmiotów.
Niedawno zrobiłam kolejny skalniak szczelinowy, który - jak wcześniej pisałam - to kolejna moja pasja. Teraz będę takie miniaturowe skalniaki tworzyć w różnych miejscach, traktuję je jako rodzaj ogrodowej biżuterii - są maleńkie, ale zwracają uwagę.
Dzisiaj pokażę Wam jak się buduje taki niewielki skalniak.
Wcześniej przedstawiałam swoje skalniaki szczelinowe (crevice gardens) :
Miniaturowy ogród szczelinowy
Kolejny miniaturowy ogród szczelinowy
Rośliny skalne
Skalniak szczelinowy raz jeszcze
Na zdjęciu widoczna sosna formowana (niwaki)
jako tło miniaturowego ogródka japońskiego
Po rozpoczęciu jej poważniejszego formowania (większa ingerencja, cięcie i naginanie) w 2012 roku jej dosyć ekstrawagancka forma wzbudzała politowanie oglądających. Gdy zaczyna się formowanie drzewek warto mieć świadomość tego, że to procesy długotrwałe i na samym początku, szybko zadowalających efektów nie osiągniemy. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że było to odważne posunięcie z mojej strony, żeby bez wielkiej wiedzy w temacie pokusić się o formowanie niwaki. Dzisiaj gdy patrzę z tarasu na swoje drzewko mam pewność, że było warto. Drzewko zyskało dobry kształt, "chmurki" igieł ładnie się układają, forma się wypełniła i nie wygląda już biednie.
Pierwsza moja filiżanka na nóżkach (Wytwórnia Fischer, Niemcy) (sammeltasse)
Pewnie trochę nieopatrznie niedawno napisałam: Tym bardziej, że wiele wytwórni porcelany produkuje specjalnie takie kolekcjonerskie filiżanki. Można zabawić się w kolekcjonowanie rozmaitych zdobień, stylów, kolorów itd.
Pewnie trochę wywołałam wilka z lasu. Ostatnio dostałam kilka nowych okazów od kogoś, kto podziela mój zachwyt dla porcelany i akurat są to maleńkie filiżanki do mokki.
Pierwsza filiżanka pokazana na tytułowym zdjęciu, to moja pierwsza w tym kształcie filiżanka "na łapkach", które są złocone, podobnie jak fantazyjne uszko, wystające powyżej górnej jej krawędzi. Ozdobiona jest pasami z ozdobnymi różyczkami, które są zamknięte w obramowanie złotych paseczków - ręcznie malowana.
Powojnik bylinowy 'Pamiat Serdtsa'
Pisałam wcześniej o powojnikach, a z bylinowych o 'Arabelli'. Dzisiaj przedstawię inny powojnik bylinowy 'Sizaja Ptitsa' (wcześniej pomyłkowo nazwany 'Pamiat Serdtsa', była to siewka). Posadzony został w zeszłym roku, przewożony przez nas jako pnącze dwumetrowej długości, w dodatku w upały. Sadzonkę otrzymałam w prezencie od przyjaciółki. Roślina troszkę odchorowała przeprowadzkę, ale w zeszłym roku zakwitła niezbyt obficie.
Kula dywanowa
Dzisiaj postanowiłam napomknąć, że niedawno transferowe kręgi moich zainteresowań poszerzyły się o... kule dywanowe. Bardzo mi się spodobały i zaczęłam je wyławiać na aukcjach. Podobają mi się jako przedmiot dekoracyjny, grać nimi raczej nie będę - chyba nie zniosłabym tego gdyby się potłukły.
Przedstawioną kulę wylicytowałam jakiś czas temu, nie znam wytwórni. Ozdobiona jest transferem ze wzorem floralnym w kolorze brązowym na białym tle. Średnica 8 cm.
Poza tą pokazaną dzisiaj mam jeszcze trzy inne z innym sposobem zdobienia, pokażę je w innym poście.
Więcej o kulach dywanowych możecie poczytać na blogu Katarzyny Sobańskiej-Jóźwiak.
Wzór Mandarin z Wytwórni Myott Staffordshire
Bardzo lubię porcelanę transferową, aczkolwiek szukam wzorów i kolorów mniej znanych. Mam swoje preferencje i plany zakupowe, drobnymi krokami je realizuję.
Dzisiaj przedstawiam jeden z nabytków, zestawy śniadaniowe/deserowe z Wytwórni Myott Staffordshire (Anglia) nazwane Mandarin. Kupiłam je, bo mają ciekawy odcień pomarańczowo-brązowy. W handlowej ofercie nazwany brązowym, jednak w zależności od światła prezentuje się inaczej.
Na skrzydle talerzyka widoczny bogaty dekor kwiatowy z piwoniami drzewiastymi (nazywane "chińskimi różami"), a na płycinie pejzaż z orientalnym mostkiem położonym nad rzeką przy stopniu wodnym, przy którym - na samym dole - pływająca para łabędzi. W krajobrazie widoczne także budynki, może to jakaś posiadłość kolonialna w otoczeniu egzotycznej roślinności. W oddali widoczne góry, siedliska ludzkie i pływająca dżonka.
Miseczka z serii 'Historic Colonial Scenes - Liberty Blue' - Betsy Ross
Dzisiaj przedstawię ciekawy przykład kolekcjonerski. Wyłowiłam ostatnio niewielką miseczkę transferową z kobaltowymi zdobieniami. Moją uwagę zwrócił obrazek z amerykańską flagą. Kupiłam bez zastanowienia za symboliczną cenę. To przykład mniej rozpowszechnionych serii dla kolekcjonerów lub tzw. wydań okolicznościowych na porcelanie.
Pomander z Wytwórni Wedgwood (Anglia)
Dzisiaj postaram się naprawić moje zaniedbanie tematów związanych z porcelaną, które powstaje - z racji sezonu ogrodowego. Tematem dzisiejszego postu jest pomander. To w zasadzie pachnąca kula. I różne takie kule z pewnością znacie. Wystarczy owoc pomarańczy ozdobiony wymyślnymi wzorami z wbitych goździków, który pachnie przez wiele miesięcy, nawet gdy wyschnie.
Ten zawijas w parterze bukszpanowym Parku Oliwskiego
bardzo kojarzy mi się z zielonozakręconymi.pl
Ostatnio nie pisałam na blogu - nie bez przyczyny. Powstaje nowe forum ogrodnicze zielonozakreceni.pl , na którym udzielam się trochę. Jak to w przypadku nowości, najpierw trzeba troszkę popracować, aby się potem podelektować. Na początek zajmuję się tematyką stylów ogrodowych, parków i ogrodów pokazowych oraz ogrodami skalnymi.
News jest także zaproszeniem dla tych, którzy interesują się urządzaniem ogrodów tych małych i większych.
Serdecznie zapraszam!
Będzie i pięknie i strasznie. Zakwitła pierwsza róża - u mnie zawsze jest to Aicha. Kwitnie obficie jeden raz, najwcześniej ze wszystkich różanych krzewów, kaskadami kwiatów. W ciągu lata ponawia kwitnienie, ale nie jest takie obfite jak to pierwsze - raczej są to pojedyncze kwiaty. Pisałam o niej już wcześniej.
W tym sezonie osiągnęła wysokość przeszło 2,5 metra i sięga wyżej od postawionego na wyższym poziomie kamiennego grilla. Bardzo ładnie uczepiła się pergoli, w zasadzie bez mojej pomocy. Zimę przetrwała bez większych szkód, ta róża nie wymaga okrywania na zimę, wytrzymuje spadki temperatur do -32 st. C.
Herb Anglii
Ten przewrotny nieco tytuł dzisiejszego posta uzasadnię poniżej.
Tak, jestem żoną rojalisty, w dodatku takiego, który interesuje się brytyjską rodziną królewską, wszak my króla obecnie nie mamy. Jak to się ma do mnie i moich zainteresowań np. porcelaną, ano ma! Właściwie byty te przebiegały dość niezależnie dla każdego z nas, jedno drugiemu nie wadziło. Całkiem niedawno mój kochany rojalista stał się sprzymierzeńcem moich porcelanowych zainteresowań, jako że - jak wiecie - interesuję się porcelaną angielską.
Zwyczajna relacja z cudów jakie corocznie mamy okazję oglądać w maju. Ten rozkwit zieloności napawa takim optymizmem, że nawet pojawiające się tu i ówdzie trudności życiowe, nie są w stanie zbić mnie z pantałyku.
Wczoraj do naszego ogródka przydomowego przybyły dwie "dzidy" dekoracyjne. Pomysł był mój, te dwa kobaltowo-niebieskie elementy pochodzą z jakiegoś świecznika i poniewierały się w garażu. Pomyślałam, że takie szklane elementy fajnie mogą zostać wykorzystane do podpór np. róż czy innych wyższych bylin, jednocześnie tworząc ozdobny element w ogrodzie. Kute spiralne elementy kupiłam w markecie budowlanym. Mój mąż połączył wszystko razem, pospawał i pomalował na czarno, po czym przykleił szklane stożki.
Wstawiliśmy je teraz przy rododendronie, który lada chwila zakwitnie. Mam nadzieję, że ładnie to zagra z nową dekoracją.
W ogródku japońskim zakwitła jabłonka karłowata
Podczas ostatniego weekendu pogoda była zmienna. Na działce nie zajmowaliśmy się za bardzo pracami ogrodowymi - podlewaliśmy, bo susza doskwierała i wypieliłam (przed deszczem) część jednej rabaty. Zrobiłam też kilka zdjęć, bo wiosna się rozkręca. Co prawda teraz się oziębiło, ale deszcze nawadniają grunt i widać, że zieleń staje się bardziej soczysta.
Powojnik botaniczny 'Cecile' (Grupa Atragene)
Patrząc na statystyki bloga widać, że wiosna. Zainteresowaniem cieszą się tematy o formowaniu drzewek, szczelinowe skalniaki, zagospodarowanie przedogródka. Dla mnie to znak, że trzeba poświęcić więcej czasu na pokazywanie ogrodowych rozwiązań. Zawsze cieszy mnie takie naśladownictwo, bo uważam, że sporo jest jeszcze do zrobienia wokół.
Serduszka okazała
Ostatnio sporo pracy w ogródkach, nie ma czasu za wiele na pisanie. Dzisiaj relacja z przedogródka w Oliwie. Troszkę nowości - klonik palmowy i maleńka azalia japońska (rosea), poza tym przybyły róże z daleka, ale na razie nie ma czego pokazywać - muszą się rozkręcić.
Bardzo smuci mnie to, że mam sporo strat w roślinach - szczególnie żal moich kolekcji brunner czy miodunek, które zostały zdziesiątkowane. Coś tam odbija, ale mizerotki. Mrozy chwyciły wtedy, gdy zabrakło okrycia śniegu i straty gotowe. W dodatku zdziesiątkowane są też trawy (miskanty) i trudno pozostałości nazywać "kolekcją". Czekam czy się jeszcze coś obudzi. Do wiecznego ogrodu udały się także moje róże, m. in. Westerland, Papageno, Golden Jubilee i Aleksander.
Podczas majówki musieliśmy wykarczować na działce sosnę wejmutkę, która była kształtowana od paru lat (niwaki) i witała przy wejściu do ogródka japońskiego. Niestety zaatakowana została rdzą wejmutkowo-porzeczkową i wycięcie trzech uszkodzonych gałęzi znaczyłoby zniszczenie jej uformowanego kształtu. leczenie rdzy, która wnika wgłąb tkanki jest trudna, a wręcz mało skuteczna - tym bardziej, że na działkach są wszędzie porzeczki (żywiciel pośredni).
Zawsze żal roślin, a szczególnie gdy się je formuje kilka lat.
Nie żebym się bardzo skarżyła, ale jakoś czasem człowieka dopadnie grypka czy coś w tym stylu. Dlatego trudno mi dzisiaj napisać coś ciekawego dla czytających. Dzisiaj, żeby sobie poprawić humor wstawiłam do małego wazonika w stylu Art Deco (bez sygnatury) w nieokreślonym różowo-kawowym kolorze szafirki z przedogródka. W tle widoczny kolejny nabytek od Wedgwooda - różowo-wrzosowy talerzyk.
Głodek mchowy (Draba imbricata)
- niewielka roślinka - średnica całości ok. 6 cm
Podobnie jak inne rośliny obudziły się także te najmniejsze w moim ogrodzie - rośliny skalne. Głównie rosną u mnie w ogródkach szczelinowych (crevice gardens), o których pisałam wcześniej (linki na końcu tego postu).
Ponieważ tematy te cieszą się dużą oglądalnością na blogu staram się uzupełniać zasoby zdjęciowe i pokazywać na bieżąco zmiany.
Cebulice
W zasadzie ostatnio pisałam głownie o porcelanie i innych ciekawych przedmiotach. Oczywiście tematy te nie zginą w pomroce dziejów, teraz jednak nastała wiosna i wraz z pracami ogrodowymi pojawiać się będą posty ogrodnicze.
Zauważyłam też, że uaktywnili się czytelnicy sięgający do moich postów ogrodowych właśnie. Trochę przeglądałam archiwalne tematy i uznałam, że warto uzupełniać i dopisywać ciąg dalszy.
Dzisiaj troszkę wiadomości i zdjęć z obu ogródków. Na Forum Ogrodniczym Oaza mój główny wątek ogrodowy tak właśnie się nazywa "Dwa ogródki".
Krokusy odm. 'Ruby Giant'
Wiosna to moment, gdy chętnie spoglądamy w przyszłość, pragniemy zmian, zieleni i nowości. I taki wiosenny moment nastąpił na moim blogu. 'Ogród Danieli' uzyskał - dzięki pomocy mojej córki Joanny - nowy wygląd - Kochana Dziękuję!!!
Poza wyglądem zmienił się nieco układ formalny - dostęp do podstron (działów) znalazł się na górnej listwie bloga. Dzisiaj zapraszam Was do oglądania. Mam nadzieję, że się spodoba.
W ogródkach powoli rozgościła się wiosna - teraz zakwitły krokusy i "idą" inne cebulowe.
Talerzyk deserowy wytwórni Wedgwood, seria Ferrara plum (lata 20-te XX wieku)
Od dość dawna marzyłam o zdobyciu transferowej porcelany angielskiej w kolorze fioletu. To jeden z moich ulubionych kolorów, wiążący się nieodzownie z moim pierwszym imieniem Violetta. Widywałam dość rzadko takie wyroby, a w tym kolorze bardzo ładne okazy prezentowała blogowa osobistość porcelanowa - Nancy Roberts.
Kolor fioletowy kojarzy się m. in. z Wielkim Postem, bo "symbolizuje także skruchę i pokorę, umartwienie, nastrój oczekiwania wypełniony modlitwą". Zatem mniej pokorne pokazanie swojej zdobyczy dedykuję temu czasowi wyczekiwania.
Wszystkim zaglądającym na mój blog
z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych
życzę
spełnienia marzeń, wiele radości i okazji do wypoczynku
we wspaniałych okolicznościach przyrody
Daniela
Kompletowany zestaw
Kiedyś pokazywałam ją jako jedną ze swoich filiżanek. Właściwie mogę powiedzieć, że jest moją ulubioną. Dostałam ją od teściowej, gdy jako młoda mężatka zamieszkałam z mężem. Zauważyła, że lubię porcelanę. Mnie się podobała delikatność porcelany, piękny kształt i elegancka, klasyczna dekoracja - szczególnie dolna część filiżanki jakby "plisowana" z zygzakiem. Nie posiadała jednak spodeczka i pewnie z tego powodu nie używałam jej. Próbowałam kiedyś dokupić do niej spodek z talerzykiem, ale nie trafiłam dobrze... teraz mam takie czekające na dobranie filiżanki. ;))
Magnolia gwiaździsta (Magnolia stellata)
Wiosna już zaczyna się pokazywać nieśmiało. Dwa tygodnie temu ucięłam ze swojego drzewka Magnolii gwiaździstej jedną gałązkę. Wstawiłam w jadalni do wazonu. Dzisiaj rano zaczęła rozwijać pąki. Kwiaty ma białe, ale w młodym pąku mają lekko różowy kolor i delikatną smugę różu na środku płatków.
Kule Qigong - chińskie kule relaksujące
Kule Qigong mam od wielu lat, kupiłam je w sklepiku z dalekowschodnimi towarami. Podobały mi się, bo jak wiadomo lubię przedmioty pochodzące z Chin i Japonii. Przez lata sporo się takich ciekawostek zebrało w moim domu. Zresztą nie tylko w domu - w swoim biurze także mam przedmioty rzemiosła czy sztuki - towarzyszą mi w pracy.
Te kule zresztą też ostatnio mieszkały w pracy, nie bez powodu. Służą do odstresowania i ćwiczeń ręki. Pracuję głównie przy pomocy komputera i już kiedyś, gdy używałam myszki komputerowej często dochodziło do zmęczenia ręki, a także silnego napięcia na linii dłoń - bark - kark. Wtedy przypomniałam sobie o tym, że mam te kule i postanowiłam stosować je jako ćwiczenie podczas przerwy w pracy.
Obecnie nie posługuję się zwykłą myszą komputerową, a w zamian stosuję tzw. trackball, gdzie same palce poruszają dużą kulą wstawioną na wierzchu urządzenia. To, że nie muszę wykonywać ruchów całej ręki (wodzenie myszką) spowodowało, że komfort pracy się polepszył i odczuwam mniejsze obciążenia. Jednak chętnie biorę kule w ręce i wykonuje ćwiczenia, które nie przeszkadzają np. w przeglądaniu dokumentów czy czytaniu - ćwiczenia wykonuje się automatycznie i są bardzo przyjemne.
Wisior wykonany w technice sutaszu z muszlą Paua
W zasadzie nigdy nie wspominałam na blogu o swojej córce. Dzień Kobiet przeważnie nastraja nas do zastanowienia się nad tym czym jest kobiecość. W relacji z córką (jak i z dwoma synami także) najbardziej cenię sobie porozumienie i wspaniałą więź rodzinną. Czasem słyszy się takie powiedzenie o tym, że "niedaleko pada jabłko od jabłoni". I właśnie ono wyjaśnia pewnie wiele inspiracji, zainteresowań czy umiejętności jakie odebrałam od swojej mamy, a także tych, które przekazałam swojej córce.
W Dniu Kobiet
składam wszystkim czytelniczkom
najserdeczniejsze życzenia!
Relikwiarz
Niedawno oglądając antyki natrafiłam przypadkowo na powyższy obrazek święty. Od dawna poszukiwałam podobnego, wykonanego techniką kolażu z materiału, suszonych kwiatów i elementów papierowych, grafiki. Jednocześnie szukałam też wyjaśnienia skąd wziął się nasz obrazek, który kilka lat temu znalazłam na dnie szuflady. Pisałam o tym tutaj.
Ponowiłam poszukiwania i natrafiłam na rozmaite relikwiarze umieszczane w domach w małych kapliczkach czy miejscach, gdzie można się było przy nich modlić. Z tego co udało mi się na ten temat znaleźć - prawdopodobnie pochodzą z Francji i były dość popularne w XIX i XX wieku. Można je było kupić przy różnych dużych i znanych świątyniach, kościołach czy innych miejscach silnego kultu religijnego. Być może także na odpustach.
Sielski widok z okna namalowany igłą - projekt własny
Pokazywałam już wcześniej swoje haftowane obrazki w postach:
Moje haftowanie
Moje haftowanie - okienko z kotem
Dla obojga
Dzisiaj zaprezentuję jeszcze jedno okienko wykonane haftem gobelinowym oraz pierwsze moje hafty krzyżykowe - wykonane do jadalni - stare lampy naftowe.
Okienko powstało jako drugie, pierwsze było z firanką (które wcześniej prezentowałam). W tym przypadku firankę zastąpiłam widokiem, który jest moją improwizacją - nie korzystałam z żadnych wzorów do haftu. Inspirowałam się raczej malowanymi obrazkami z jakiegoś katalogu. W przypadku tego haftu widać możliwości jakie daje operowanie techniką haftu gobelinowego dla uzyskania nie tylko plamy barwnej, ale i pewnej "faktury" przedstawionej przestrzeni.
Talerz angielskiej Wytwórni Adams z serii o Dr. Syntaxie
Udało mi się zakupić ostatnio ciekawy talerz - to połączenie ozdobnego reliefu na skrzydle i centralnie, transferowej dekoracji graficznej (czarna, ręcznie podkolorowana). Talerz jest duży (średnica 26 cm), wykonany ze śnieżnobiałej porcelany, w doskonałym stanie. Niewiarygodna była cena zakupu - w licytacji osiągnął niebagatelną kwotę 5,60 zł - więcej kosztowała przesyłka kurierska.
O wiele jednak ciekawsza jest historia przedstawiona na talerzu, jest to grafika słynnego malarza i karykaturzysty angielskiego Thomasa Rowlandsona, który cyklem grafik o Dr. Syntaxie zobrazował serię poematów napisaną dla Ackermann's Poetical Magazine przez Williama Combe (w latach 1809-11). Seria ta cieszyła się dużą poczytnością, bo ukazywała życie społeczne tych czasów, ze wszystkimi ich przywarami i kolorytem.