Kiedyś przeczytałam słowa Mariusza Szczygła:
"Spotkałem kiedyś młodego człowieka (23 lata), który nie przeczytał
nigdy żadnej książki. A nagle zapragnął. Spytał, co mogę mu polecić na pierwszy
raz, żeby nie zraził się do czytania. Bez zastanowienia odparłem: "Śmierć
pięknych saren". To książka, którą od lat kupuję w ilościach hurtowych i
rozdaję znajomym. Bo to najbardziej antydepresyjna książka świata."
Książkowe środki rozweselające jestem w stanie przyjmować bez ograniczeń, więc to była tylko
kwestia czasu, aby sięgnąć po „Śmierć młodych saren”, która zawiera dwa krótkie
zbiory opowiadań, tytułowy „Śmierć pięknych saren” oraz „Jak spotkałem się z
rybami”. Urlop, stan błogiego rozleniwienia, fotel w ogrodzie, cisza i spokój, śpiew
ptaków, łagodny wietrzyk na skórze, zapach świeżej trawy, cykanie świerszczy w
oddali. To był idealny moment, aby po tą książkę czytać. Czyż nie najlepiej czyta
się książkę tak bliską natury pod baldachimem niebieskiego nieba?
Ota Pavel, a właściwie Ota Popper urodził się
w 1930 roku w Pradze. Jego ojciec Leo był Żydem, a matka Hermina Czeszką.
źródło |
Jego
beztroskie dzieciństwo skończyło się wraz z wybuchem wojny. Po wojnie imał się różnych
zajęć, został też komentatorem sportowym.
W 1964 roku wyjechał na Zimowe Igrzyska Sportowe w Innsbrucku, gdzie pod
wpływem wszechobecnego języka niemieckiego odżyły jego wspomnienia z czasów
okupacji wywołując atak choroby psychicznej. W epilogu książki Ota Pavel pisze:
„Dostałem
pomieszania zmysłów na zimowej olimpiadzie w Innsbrucku. Mózg mi się zaćmił,
jak gdyby spłynęła mgła z Alp. Zobaczyłem pewnego pana jako diabła w całej okazałości,
miał rogi, kopyta, sierść i wiekowe, spróchniałe zęby. Potem poszedłem w góry
nad Innsbruckiem, żeby podpalić zabudowania wiejskie. Byłem przekonany, że taka
wielka jasność rozproszy mgłę. (...) Wysłano mnie przez Dworzyszcze do praskich
lekarzy. Ten pierwszy okres nie był dla
mnie osobiście straszny, był straszny dla moich bliskich, którzy mnie
obserwowali.(...) Tylko cudem można z tego wyjść. Pięć lat czekałem na ten cud.
Siedzisz samotnie na krześle przez całe tygodnie, miesiące, lata. Nie mogę twierdzić,
że cierpiałem jak zwierzę, bo nikt nie wie, jak zwierzę cierpi, choć tak często
o tym opowiada się i pisze. Wiem tylko, że cierpiałem potwornie, tego nie da się
wypowiedzieć. (...) Kiedy czułem się lepiej myślałem o tym, co było w życiu najpiękniejsze.
Nie myślałem o nocnych lotach przez oceany, ani o tym, jak grałem w praskiej Sparcie
w kanadyjskiego hokeja. Chciałem znowu na ryby – nad potoki, rzeki, stawy i
przegrody. I uzmysłowiłem sobie, że najpiękniejsze, co na świecie przeżyłem, to
było właśnie to”.
W ramach terapii Ota zaczął pisać, sięgał do
swych najcenniejszych wspomnień z dzieciństwa, ale także z późniejszych okresów
życia.
Ota Pavel, a w tle jego ukochana Berounka - źródło |
“Śmierć
pięknych saren” urzeka subtelnym, plastycznym jezykiem, którym Ota opowiada o
krainie swojego dzieciństwa. Jest doskonałym
gawędziarzem. Kiedy pisze o rzekach, a szczególnie o Berounce, niemal czuje się
chłód wody i słyszy jej plusk, widzi się obłe kształty ryb pod jej
powierzchnią. Kiedy pisze o jedzeniu, na języku niemal błąka się smak
marynowanych i pieczonych ryb, a w powietrzu unosi się zapach świeżego bochna
chleba. Wszystkie opowieści z tego zbioru łączy osoba ojca autora, którego Ota
nazywa Tatusiem. Jest on dla niego życiową busolą, autorytetem we wszystkim
sprawach, kierunkowskazem w życiu, jego drugim słońcem. Tatuś to wieczny chłopiec,
któremu dużo czasu zajęło dorastanie, genialny komiwojażer sprzedający
odkurzacze marki Elektrolux nawet tym, którzy nie mieli elektryczności w chałupach.
Niezwykle kochliwy, obdarzył też uczuciem żonę dyrektora Elektroluxu i to aby jej zaimponować,
został nie tylko największym sprzedawcą w Czechach, ale także w Europie. Szastał
pieniędzmi, zmieniał domy, rozbijał się po drogach ogromnym buickiem, którego
nie potrafił prowadzić. Przede wszystkim jednak, nauczył swoich synów kochać przyrodę,
twierdził, że zabić sarnę to tak, jak zabić człowieka. To z nimi młodzi
Popperowie łowili pierwsze ryby i odkrywali tajniki wędkarstwa.
Dzieciństwo Oty to także czas, kiedy rodzina
wakacje spędzała w domu przewoźnika Proszka, drugiej po ojcu najważniejszej
postaci dzieciństwa Oty. Karol Proszek ze swoim psem Hoganem także uczyli Otę patrzeć
i pojmować naturę w sposób, który będzie mu bliski przez całe jego życie.
Ten sielski obraz skonfrontowany jest z czasem
wojny, kiedy dla mieszanego małżeństwa Popperów i ich dzieci świat wywrócił się
do góry nogami. Na początku jedna tragedia – Jurek i Hugo, bracia Oty, dostają
nakaz wyjazdu do obozu koncentracyjnego. Ojciec Oty, cichy bohater, postanawia zdobyć
dla nich mięso, aby “porządnie się najedli”, głęboko wierzy, że bez tego zapasu
protein nie przeżyją wywózki. To właśnie śmierć pięknych saren, na polanie nieopodal domu Proszka, saren,
które kochał całym sercem, ma umożliwić przeżycie dwójki braci i ich powrót po
wojnie do domu.
"Jestem Żydem i potrzebuję mięsa
dla swoich wspaniałych chłopaków, i ty musisz mi je zdobyć! Łzy ciekły mu po
policzkach, odwrócił się i ruszył ścieżką, która prowadziła na kępę. (...) Ale
na początku dróżki jednak nie wytrzymał i obejrzał się. Oczy pasa spotkały się
z oczami człowieka. Patrzyły na siebie długo, może cały wiek, światła gasły w
nich i zapalały się, a co sobie mówiły, nikt się nie dowie, bo obaj nie
żyją, a nawet gdyby żyli, nikt by się i tak nie dowiedział, gdyż oni sami tego
nie wiedzieli. Może przeklinały psie życie, może żydowskie, ale to wszystko -
może... Holan wstał, przeciągnął się i ruszył leniwie jak zwyczajny pies
przewoźnika za moim tatusiem, jakby zawsze do niego należał. Na ścieżce zmienił
się w wilka."
Ten wyjazd
po mięso jest dowodem największej odwagi i miłości ojcowskiej. Żyd, któremu nie
tylko nie wolno było podróżować, ale przede wszystkim, jak i innym, polować,
porwał sie na ten czyn, aby uratować swoich chłopców.
Ota Pavel
niezwykle subtelnie i w zupelnie inny sposób dotyka tematu wojny i Zagłady.
Słyszalne są echa pogromu w Lidicach, które autorowi kojarzą się z pustymi
ławkami w szkole, gdzie wcześniej siedzieli jego przyjaciele i brakiem
towarzystwa do zabawy. Wspomina prochy babci Malwiny, które wyleciały przez
kominy w Oświęcimiu. Tragedią jest także późniejszy nakaz wyjazdu do obozu dla ojca i jego kolejne bohaterstwo, kiedy wybiera z ukochanego stawu wszystkie karpie
zapewniając kilka tygodni dobrobytu swojej żonie i synowi. Mimo paraliżującego
strachu, Ota wciąż potrafi śmiać się z Niemców i pokazuje jednokrotnie, że i
ich udaje się wystrychnąć na dudka. Wspomina także sylwetki zwykłych ludzi,
którzy pomagali im niejednokrotnie z narażeniem życia, podkreśla, że takie proste,
zwykłe ludzkie odruchy w czasie wojny niejedokrotnie znaczyły więcej, niż wielkie akty
bohaterstwa. Dokonał czegoś niesamowitego, ponieważ czytając o potwornościach
wojny, czesto miałam uśmiech na twarzy.
Trudno mi
osądzić, czy ten dystans i łagodność z jakimi Ota pisze o wojnie, spowodowane są strachem i potrzebą zapomnienia, czy ten czas, widziany oczyma dziecka, Ota tak
właśnie zapamiętał. Popperowie byli jedną z niewielu rodzin, która po wojnie była
w komplecie, zarówno jego bracia, jak i ojciec wrócili z obozów do domu.
Mimo
wspomnień wojennych “Śmierć pięknych saren” to niezwykle optymistyczny zbiór
opowieści - tęsknot, który przybliża świat, życie z perspektywy dziecka, gdzie każdy
dzień zachwycał i był zapowiedzią niezwykłej przygody, a drobnostki i zwykłe
rzeczy cieszyły najbardziej.
Ota z bratem Hugo - źródło |
Drugi zbiór opowiadań „Jak spotkałem się z
rybami” dotyczy największej pasji Oty – ryb. Ota wierzy w prawdziwość starego
chińskiego przysłowia:
„Jeśli chesz być szczęśliwy godzinę, to się
upij.
Jeśli chesz być szczęśliwy trzy dni, to się
ożeń.
Jeśli chcesz być szczęśliwy całe życie, zostań
rybakiem”.
Dla niego „Rybołówstwo to przede wszystkim
wolność. Iść całe kilometry za pstrągami, pić wodę ze źródeł, być samotnym i
wolnym przynajmniej godzinę, dzień albo nawet tygodnie i miesiące. Wolnym od
telewizji, gazet, radia i cywilizacji”. To właśnie te wypady na ryby, samotne,
z ojcem lub braćmi ratowały mu często życie, byly namiastką normalności. Ota
pisze:„Dziesiątki razy chciałem odebrać sobie życie, gdy już nie mogłem dłużej
wytrzymać, ale nigdy tego nie zrobiłem. Pewnie w podświadomości pragnąłem jeszcze raz pocałować usta rzeki i
łowić srebrne ryby. To właśnie jako rybak nauczyłem się cierpliwości, a
wspomnienia pomagały mi żyć”.
Pokochałam „Śmierć pięknych saren”, a drugi zbiór opowiadań, który jest dobrą, poetycką prozą o szczególnym
związku człowieka z naturą, również polubiłam, ale z pewnoscią trochę mniej, bo nie jestem
pasjonatką wędkarstwa.
Cała książka to kawałek wspaniałej, wzruszającej prozy, który
spowodował, że chcę sięgnąć po jeszcze jeden zbiorek opowiadań Oty, aby znowu, chociaż na chwilę, przenieść się do jego świata.
Powiązane linki:
Ota Pavel, Śmierć pięknych saren, przeł. Andrzej Piotrowski i Jozef Waczkow, Panstwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1976, s. 215.
Pierwsze zdanie: Moja mamusia strasznie chciała przed wojną pojechać do Włoch.
Ostatnie zdanie: To właśnie jako rybak nauczyłem się cierpliwości, a wspomnienia pomagały mi żyć.
----------------------
Znam tylko piękny film... słowa Szczygła też kiedyś czytałam i książki mi się zachciało, ale na razie ciągle jeszcze jej nie mam..
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam "Śmierć pięknych saren" pod wpływem słów Szczygła właśnie :) Bardzo dobry zbiór opowiadań, ale chyba jednak mniej optymistyczny niż zakładałam początkowo.
OdpowiedzUsuńPIĘKNIE NAPISANE.)
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie! Tak naprawdę to większość utworów literatury czeskiej jest antydepresyjna:) Myślę, że Szczygło pewnie by się ze mną zgodził:)
OdpowiedzUsuń