Krótko
mówiąc, ta książka przedstawia sedno rodzicielstwa opartego na
więzi. Jeżeli w różnych artykułach spotykacie się z hasłem
rodzicielstwo bliskości i nie do końca wiecie co ma na celu –
rozmowa Małgorzaty Stańczyk z Agnieszką Stein pomoże odkryć
sedno tego podejścia do wychowania.
Agnieszka
Stein jest psychologiem pracującym z rodzicami. Daleko jej do
specjalisty wznoszącego się z wyżyn i krytycznego spoglądania na
wszystkich, którzy nie podążają za jej poradami. Jest
autentyczna, poszukująca porozumienia i świetnie przygotowana
merytorycznie. Rozmowa ma charakter nieco bardziej osobisty niż dwie
wcześniejsze książki Stein („Dziecko z bliska” i „Dziecko z
bliska idzie w świat”) - można przeczytać o jej własnych
dylematach i doświadczeniach rodzicielskich (jej syn wkracza w wiek nastoletni).
Jeżeli
czytanie poradników dla rodziców wywołuje u was poczucie winy, ale
chcielibyście zmian w waszym rodzicielstwie – to autorka po którą
warto sięgnąć, a ten wywiad pomoże uporządkować własne
przekonania, a może nawet kawałek własnej historii. Nie sposób
też cytować pojedyncze zdania autorki, bo każda refleksja jest u
niej pogłębiona i wymaga wyjaśnienia:
To
w jaki sposób wchodzę w relację z rodzicem, bardzo wiąże się z
tym, jak chciałabym, żeby oni wchodzili w relację z dzieckiem.
Skoro wiem, że ludzie lepiej się uczą wtedy, kiedy się dobrze
czują, to dbam o to, żeby rodzice się dobrze czuli kiedy ze mną
rozmawiają. Niezależnie od tego, co jest ich dziecku i jaki ich
dziecko ma kłopot, nie pomoże mu to, ze rodzice będą się bardzo
martwić albo stresować. Zestresowani i zmartwieni rodzice nie mogą
dać dziecku wystarczającego wsparcia. Dlatego bardzo dużo
rozmawiam z rodzicami o rzeczach , które mają poprawić ich
samopoczucie, dać im poczucie, że sytuacja nie jest beznadziejna,
że mogą dać sobie radę. Staram się pokazać im, że nie są
takimi złymi rodzicami, jak myśleli, bo bardzo wielu rodziców
przychodzi do mnie i mówi, że zrobili coś źle. Kiedyś wszyscy
uważali, że to dziecko jest zaburzone, a tera to rodzice masowo
uważają, że robią coś źle. Bo dziecko kreowane jest na produkt
i dlatego dorośli uważają, że jak proces produkcyjny przebiega
dobrze, ot musisz dostać określony efekt.
Wychowujemy
dzieci przez to, jacy jesteśmy w głębi serca, a nie przez to,
czego chcemy świadomie nauczyć. (…) To na kogo wyrośnie dziecko,
niewiele ma wspólnego z tym, na kogo je rodzice wychowują i co
robią, ale ma bardzo dużo wspólnego z tym, w jakiej atmosferze
dzieci się wychowują i czym nasiąkają żyjąc z rodzicami.
„Potrzebna
cała wioska“ jest też dobrym punktem startowym, ponieważ
Agnieszka Stein podczas rozmowy dzieli się nie tylko swoimi
przemyśleniami, ale wspomina również osoby, które ją inspirują.
Pod koniec książki znajduje się nawet rozpiska, z krótkimi notami
biograficznymi.
Niektóre
fragmenty bardzo żywo odnoszą się do rzeczywistości
rodzicielskiej. Jeden z nich szczególnie mnie wzruszył:
Wychowujemy
dzieci przez to, jacy jesteśmy w głębi serca, a nie przez to,
czego chcemy świadomie nauczyć. (…) To na kogo wyrośnie dziecko,
niewiele ma wspólnego z tym, na kogo je rodzice wychowują i co
robią, ale ma bardzo dużo wspólnego z tym, w jakiej atmosferze
dzieci się wychowują i czym nasiąkają żyjąc z rodzicami.
Na
rynku pojawia się coraz więcej refleksyjnych książek
wychowawczych. Takich, które traktują dziecko nie jak produkt
procesu wychowania, ale jak drugiego człowieka. Takich, w których
rodzic nie jest niewolnikiem metody, ale żyjącą istotą, która ma
swój bagaż i przekonania, potrzeby i uczucia. A wreszcie –
pisanych przez specjalistów, którzy doceniają rodzicielskie dobre
intencje i są gotowi słuchać i pielęgnować różnorodność.
Takich książek wciąż potrzeba więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz