I jednak nie
wsiadłam do pociągu.
Na samą myśl o
przepełnionym pociągu odechciało mi się wszystkiego. Na szczęście W. miał
podobne odczucia i ochoczo zgodził się na zamianę pociągu na autobus. Autobusy
na Sri Lance pokochaliśmy miłością ogromną a pociągi jakby mniej J
Komfortowo i bez
przygód dotarliśmy do Ella.
To dziwne
miejsce, zupełnie nie pasujące do całej reszty miejsc na wyspie.
Niewielkie
miasteczko, pełne restauracji, barów, kawiarni.
Chcecie kawy z
ekspresu ciśnieniowego? Proszę bardzo.
Drinki? Czemu nie,
tylko na jaki masz ochotę o i wszechobecne piwo J
Wi-fi dostępne
niemal wszędzie.
No i oczywiście
to, co decyduje o tym miejscu, wszechobecni turyści w ilościach
przewyższających liczbę Lankijczyków.
To zupełnie nie
nasza bajka.
Więc czemu nas
tam zaniosło?
Powody były dwa:
- nie byliśmy pewni czy na raz udałoby nam się
dojechać do kolejnego miejsca na naszym szlaku (raczej by się to nie
udało) i gdzieś trzeba było się zatrzymać
- możliwość pochodzenia po górach
W sumie było to
ciekawe doświadczenie.
Mieszkaliśmy w
niezwykle gościnnym miejscu z przemiłą obsługą, jedzenie w knajpeczkach
rewelacyjne, piwo do woli, a widoki zapierające dech w piersiach – czego więc
chcieć więcej.
Dla tych co
lubią chodzić po górach atrakcje się znajdą bez problemu. Można wspiąć się na
Ella Rock, bardziej leniwym może wystarczyć Littre Adams Peak (nam w zupełności
wystarczył) i podziwianie Ella Rock, odwiedzenie wodospadu Ella Gap Waterfall,
odwiedzić faktorie herbaty.
nie tylko my wspinamy się ;)
wszechobecne pola herbaty
Tamilowie
cejlońska herbata
napotykamy różne zwierzęta
przyszliśmy jedynie popatrzeć na kultową stację kolejową
Przy okazji tak
hedonistycznego miejsca na mapie Sri Lanki warto napisać kilka słów na temat
lankijskiej kuchni.
Nie jest ona
jakoś szczególnie różnorodna czy wykwintna. Moim zdaniem nie wyróżnia się
niczym szczególnym, ale jest bardzo smaczna i zdrowa bo oparta na warzywach,
owocach i ryżu. Mięso, ryby czy owoce morza nie stanowią najważniejszych
składników dań. Owszem są dania mięsne czy rybne, jednak sami Lankijczycy żywią
się głównie ryżem i warzywami.
Sztandarowym
daniem jest ryż i curry. Kiedy zamawia się takie danie otrzymuje się spory
talerz pełen doskonałego ryżu i kilka miseczek (zazwyczaj 4, czasem więcej) z
różnymi curry. Wśród tych dań niemal zawsze trafia się curry z soczewicy –
chyba najbardziej mnie zachwycało, jedno jest z ryby lub kurczaka, a pozostałe
już bardzo różne: curry z jackfruita, curry z marchewki, z ziemniaków,
bakłażanów albo innych warzyw. Każde z nich ma inny stopień ostrości. Są takie,
które faktycznie palą podniebienie, ale są i takie, które są jedynie niezwykle
aromatyczne a ostrość jest znikoma (jednak zdaję sobie sprawę, że my lubimy
bardzo ostre jedzenie i nasze poczucie ostrości jest inne od większości
europejczyków).
Lankijczycy
jedzą rękami – zawsze prawą a w każdej jadłodajni jest dostępny kran i mydło,
aby umyć ręce przed jedzeniem.
chop suey
smażony makaron z warzywami
fish & chips
lump rice
Oprócz dań typu
ryż z curry w menu na ogół gości biryani, w wersji wegetariańskiej znajdziemy w
ryżu kawalątki marchewki, cebulę (czerwoną) rodzynki czasem inne warzywa w
malutkich kawałeczkach oraz orzechy nerkowca, w wersji z kurczakiem, mięso jest
dodane w formie malutkich strzępków. Generalnie danie bardzo smaczne i sycące.
Jednak chyba
najbardziej zajadałam się warzywną wersją dania o nazwie chop suey –
przesmażone warzywa w lekkim sosie. Czasem bywa z dodatkiem makarony lub
kurczaka.
I jeszcze jedno
danie zasługuje na szczególne miejsce na liście lankijskich dań – kottu roti.
Powstaje ono na bazie nie zjedzonych wcześniej placków godhamba roti, warzyw, jajek.
Drobniutko posiekane składniki – dźwięk szatkowanych składników rozchodzi się
po okolicy.
gotowe danie
a tu jak powstaje od początku
niesamowicie sprawnie ciasto jest rozciągane na cieniusieńkie placki
a tu dodatki do kottu i nie tylko
W sumie należało
zacząć od początku, a więc od śniadania. To nas zupełnie zaskoczyło. Może być
bardzo różnorodne i dosyć obfite. Niemal zawsze są różne placuszki, naleśniki,
jajka czasem makaronik. Myślę, że każdy znajdzie coś co mu posmakuje. Jeśli
dołożymy do tego sok świeżo wyciskany z owoców i dzbanek pysznej cejlońskiej
herbaty to czego chcieć więcej?
Uliczne jedzenie
niestety nie zachwyca specjalnie. Kiedy wspomnę wietnamskie ulice i mnogość
jedzenia to lankijska ulica rozczarowuje. W zasadzie street food ogranicza się
do krokiecików, kuleczek rybnych, kuleczek warzywnych, samosów oraz czegoś co
wygląda jak donaty a jest jedzone na ostro z sambalem sprzedawanych z
miniaturowych wózków, gdzie te skądinąd smaczne danka są smażone. Pakowane są w
papierowe torebki misternie wykonane z wykorzystanego wcześniej papieru – na
przykład sprawdzianów z matematyki :)
Składniki są
zawsze świeże, targi podobnie jak w całej Azji stanowią wyjątkowe miejsca.
Basiu-wąż straszny ;) za roti dałabym się pokroić :)i to zjadłabym najchętniej patrząc na zdjęcia :) mam jakąś słabość dla niego. Basiu, a co leży na ostatnim zdjęciu po lewej stronie ? moją uwagę przyciągnęły zimorodki :) Widoki piękne :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńzimorodki w albumie dotyczącym PN Udawalawe, a nad zimorodkami ananas pokrojony w plasterki ;) Wąż na szczęście mały i chudy więc paniki nie wywołał
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDzięki za informacje :) a zimorodki widzieliście na żywo na SL ?
UsuńTak, w Udawalawe - ta książka właśnie jest prezentacją zwierząt z tego parku, ale niestety na fotkę się nie załapały :)
Usuń