Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mięsne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mięsne. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 listopada 2016

Zarzutka – ZnP*


Fora kulinarne i wymiana doświadczeń kuchennych owocują w nowymi odkryciami. W moim domu nie tylko, nie jadało się zarzutki, ale nawet nikt chyba nie miał świadomości istnienia takiej zupy. Kapusta kiszona służyła do gotowania  kapuśniaku znana też z wizyt na Podhalu kwaśnica, jednak zarzutka vel zarzucajka to dla mnie coś nowego.
Zupa jest pyszna, pożywna i spokojnie może służyć za obiad lub pożywną kolację.
Zupa może nie jest dietetyczna, ale aby nie była zbyt ciężka gotujemy ją na wodzie a nie na wywarze mięsnym. O ostatecznym smaku zupy decyduje zasmażka z której nie można zrezygnować. Zapewniam jednak, że jedzona od czasu do czasu taka bardziej treściwa zupa nikomu nie zaszkodzi.



Zarzutka

2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
2 ziemniaki
spora garść kapusty kiszonej
1 cebula
kawałek słoniny na skwarki
liść laurowy, ziele angielskie, ziarenka pieprzu
sól
1 łyżka mąki

Pokrojone w kostkę: marchew, pietruszkę i seler gotujemy w wodzie z przyprawami prawie do miękkości, następnie dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki. Kiedy te są już prawie miękkie wrzucamy do zupy kapustę kiszoną przesiekaną wcześniej aby nie było w  zupie długich nitek kapusty. Gotujemy na małym ogniu aż kapusta stanie się miękka.
Słoninę kroimy w kosteczkę, wytapiamy z niej tłuszcz i robimy skwarki. Dwie łyżki tłuszczu odlewamy na patelnię. Na nim zezłocić cebulkę posiekaną w kosteczkę a następnie robimy na tym jasną zasmażkę, którą po rozrobieniu dodajemy do zupy. Całość chwilę gotujemy a na koniec całość okraszamy skwarkami i doprawiamy sola i pieprzem mielonym.

Smacznego!!!


Nadal szukam kolejnych smaków. Zupy to moja miłość i pewnie jeszcze wiele znajdzie się na blogu. 

piątek, 26 sierpnia 2016

Czenaki z mięsa wieprzowego


Czenaki pierwszy raz jadłam 8 lat temu w litewskiej restauracji w Puńsku i już wtedy wiedziałam, że kiedyś będę mieć gliniane garnuszki do tej potrawy i będę ją robić sama w domu. Czekałam długo na spełnienie się tego życzenia, ale w tym roku, przy okazji Odpustu w Puńsku udało mi się kupić piękne garnuszki, choć zakup do łatwych nie należał. W. upierał się przy innym zdobieniu, ale tym razem byłam nieugięta. Gotowa byłam nie kupić wcale albo kupić te, które zachwyciły mnie bez reszty. Na szczęście tym razem W. ustąpił, garnuszki zakupiłam i nawet szczęśliwie dowieźliśmy je na rowerach do naszego wakacyjnego domku.
Nie mogłam się doczekać na inaugurację i dlatego zaraz po powrocie przygotowałam czenaki. Może nie dokładnie takie jak robią Litwini, z innymi przyprawami, ale zasada dania została zachowana. Wybrałam mięso wieprzowe ze względu na szybkość gotowania.
To co poza smakiem zachwyciło mnie najbardziej, to bezobsługowość dania. Wystarczy pokroić składniki, poukładać w garnuszkach i wstawić do piecyka. Na tym rola kucharza się kończy. 
Brzmi prosto? 
I jest proste.




Czenaki z mięsa wieprzowego

½ kg mięsa z łopatki
1 malutki bakłażan
2 marchewki
1 kawałek selera
1 duża cebula (albo 2 średnie)
2 średnie ziemniaki
3 ząbki czoasnku
3 grzybki suszone
3 listki laurowe
sól, pieprz, przyprawy – u mnie sól swanska, chmeli sunęli
200 ml bulionu lub wody

do podania:
ogórki kiszone
kwaśna śmietana

Wszystkie składniki pokroić w niedużą równej wielkości kostkę. Garnuszki można natłuścić odrobiną oleju (nie jest to konieczne). Wkładać w nich warstwami: mięso, bakłażany, cebula, marchew, seler, ziemniaki. Każdą warstwę lekko posypać przyprawami. Na wierzch położyć pokruszony suszony grzybek, listek laurowy i posiekany czosnek.
Do każdego garnuszka wlać trochę bulionu (lub wody) i wstawić do piekarnika, nagrzać go do 180 stopni. Danie piec przez około 1 ½ godziny.
Po wyjęciu na wierz każdego dania dodać pokrojone w drobna kosteczkę ogórki kiszone i łyżkę kwaśnej śmietany.
Podawać gorące.
Smacznego!!!

Mam w planie częste powtórki, tym bardziej, że danie można przygotować wcześniej a rano przed wyjściem do pracy wstawić do pieca, zaprogramować piekarnik i mieć gotowy obiad zaraz po powrocie do domu.
Kombinacje mięs, warzyw mogą być dowolne, więc na co kto ma ochotę można wrzucić do garnuszka. Można też przygotować wersję bezmięsną. Wówczas czas pieczenia należy skrócić. 

Zakup spożytkowany i bardzo udany.


jeszcze przed pieczeniem


i już do zjedzenia
Prawda, że proste i apetyczne???

wtorek, 3 listopada 2015

Kurczak pieczony z nadzieniem, ciąg dalszy niefotogenicznych dań


Jakość mięsa z kurczaka jest tak słaba, że generalnie go nie kupuję, ale skusiłam się na kurczaka zagrodowego, bo zamarzył mi się typowy obiad niedzielny z dzieciństwa – pieczony kurczak z nadzieniem.  Tak naprawdę nie o kurczaka tu chodzi a jedynie o to nadzienie, które nie dość, że samo z siebie jest pyszne to jak przejdzie sokami kurczaka staje się poezją smaku – przynajmniej dla mnie.
Danie nie jest fotogeniczne, zwłaszcza kiedy napcha się masę farszu i w trakcie pieczenia skóra na kurczaku pęknie ;) ale ze względu na nadzienie, które uwielbiam przepis publikuję. Najpierw zdjęcie jeszcze "wyględnego" kurczaka ;) 


Kurczak pieczony z nadzieniem


1 cały kurczak (u mnie zagrodowy)
sól – 1 łyżeczka na każdy kilogram kurczaka
1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki
½ łyżeczki curry
2 ząbki czosnku

nadzienie:
3 małe bułeczki
1 pęczek koperku
1 pęczek natki pietruszki
2 średnie jajka
50 g masła
1 łyżeczka cukru
¼ łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
sól, pieprz
mleko do namoczenia bułek

Przygotować mieszankę przypraw do mięsa – ząbek czosnku zgnieść i wymieszać z pozostałymi składnikami. Kurczaka dokładnie umyć, wysuszyć ręcznikiem papierowym, natrzeć mieszanką przypraw zarówno z zewnątrz jak i w środku. Mięso wstawić do lodówki na minimum dwie godziny. W tym czasie bułki namoczyć w mleku. Masło wyjąć z lodówki aby zyskało temperaturę pokojową.
Rozgrzać piekarnik do 190 stopni.
Namoczone bułki dokładnie odcisnąć. Żółtka oddzielić od białek, żółtka dodać do bułek. Natkę i koperek umyte i wysuszone posiekać i dodać do nadzienia. Miękkie masło dodać do masy, dodać przyprawy (sól i pieprz do smaku) i całość dokładnie wymieszać aby stanowiło jednolitą masę. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Wmieszać delikatnie do masy nadzienia i od razu nadziewać kurczaka (tak aby piana nie opadła). Jeśli okaże się, że do wnętrza kurczaka nie zmieści się więcej nadzienia a jeszcze trochę go zostało warto oddzielić skórę z kurczaka na jego piesiach i w tak powstałe kieszonki wsadzić pozostałe nadzienie. Otwór w kurczaku dokładnie zaszyć, kurczaka włożyć do brytfanny nie zakrywając jej pokrywką i wstawić do nagrzanego piekarnika. Przez około 1 godzinę piec odkryty, często podlewając wytopionym tłuszczem i sokami z mięsa, potem brytfannę nakryć pokrywą i pieca dalej.  Czas pieczenia podobny jak i innego mięsa – 1 godzina na każdy kilogram mięsa.
Upieczonego kurczaka wyjąć z piekarnika i bez wyciągania z brytfanny zostawić aby odpoczął przez co najmniej ½ godziny (aby nie stygł zbyt szybko warto brytfannę nakryć ręcznikiem).
Po tym czasie kurczaka można podzielić na porcje i podawać z dowolnymi dodatkami – ryżem, ziemniakami, frytkami – co kto lubi i surówkami. U mnie obowiązkowo do takiego kurczaka podaje się albo marchewkę z jabłkiem albo mizerię. Ogórki teraz już nie są smaczne więc idealnym uzupełnieniem jest marchewka z jabłkiem

Smacznego!!!

I już niewyględne danie ;) za to na samo wspomnienie ślinka mi cieknie.


Następnym razem będę Was namawiać do myślenia o tym, że rok się kończy i trzeba pomyśleć o tym nowym, zbliżającym się wielkimi krokami. 

sobota, 4 lipca 2015

Paszteciki z ciasta serowego z mięsem z kury


Wiem, że to straszne, ale kiedyś bywało, że wyrzucałam mięso z kury, na którym gotował się rosół. Po prostu to wygotowane, wiórowate mięso nie miało dla mnie smaku a i konsystencja była paskudna. Jednak już od kilku lat mam kilka niezawodnych sposobów na przetworzenie tego mięsa na smaczne danie. Jednym z nich są paszteciki do barszczu czerwonego. Czasem są w postaci krokietów z naleśników, czasem z ciasta krucho – drożdżowego, a najszybciej jest zrobić je w cieście serowym.


Paszteciki z ciasta serowego z mięsem z kury


ciasto (najlepiej robić z 2 porcji):

30 dag mąki
20 dag serka śmietankowego
20 dag masła
2 żółtka
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
½ łyżeczki soli

farsz mięsny:

obrane mięso z kury z rosołu
włoszczyzna z rosołu (z wyjątkiem pora)
30 dag pieczarek
2 cebule
¼ łyżeczki świeżo mielonej gałki muszkatołowej
sól, pieprz (sporo)
olej do smażenia

Zaczynamy od przygotowania farszu. Pieczarki umyć, posiekać. Cebulę pokroić w kosteczkę. Na patelni rozgrzać olej i smażyć cebulę z pieczarkami, lekko posolone aż woda całkowicie odparuje a pieczarki zaczną się lekko rumienić. Mięso, warzywa i przesmażone pieczarki z cebulą zmielić w maszynce do mięsa. Doprawić, wymieszać.
Kiedy farsz jest gotowy, rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Z podanych składników szybko zagnieść ciasto. Na podsypanym mąką blacie rozwałkować na pas o grubości ok. ½ - 1 centymetra. Rozłożyć farsz na całej długości, zwinąć w rulon wzdłuż dłuższego boku, pokroić na kawałki o długości ok. 4 – 5 centymetrowe. Paszteciki układać na blaszce a następnie piec w 180 stopniach przez około 20 minut, do zrumienienia.
Podawać gorące z barszczem czerwonym lub jako samodzielną przekąskę.
Smacznego!!!




Za tydzień mam nadzieję być w drodze do Bretanii. Nie mogę się doczekać deptania znanych już szlaków i poszukiwania nowych nie mniej interesujących miejsc. Powoli wszystko przygotowuję, aby nic nie zakłócało nam wypoczynku, a Maleństwo, które zostaje w domu miało szansę dać radę – zawsze dawało bezkonkurencyjnie radę, ale teraz pracuje i siedzi w pracy czasem po 10 i więcej godzin. Jutro Bisia idzie do swojego domu. Mam nadzieję, że dogada się z Zuzią, która jest ciut od niej młodsza i nudzi się okrutnie. No i mam nadzieję, że we dwie nie rozniosą domu w pył ;)
W międzyczasie miałam śliczną delikatną szylkretkę na sterylizacji, ale i ona wraca jutro do siebie pod Milicz. Powoli porządkuję sprawy i cały czas, nieustająco zbieram książki na kiermasz. Kocham szatański wynalazek, czyli paczkomaty, nie wiem ile już książek w ten sposób Fundacja dostała od dobrych ludzi. Nie wiem ile pudeł książek odebrałam we Wrocławiu od dobrych ludzi. Gdyby nie pomoc W. i Maleństwa już bym pewnie była martwa od dźwigania J

Chłopaki, kochani jesteście, że mnie wspieracie!

środa, 24 czerwca 2015

Bitki ze schabu w sosie paprykowo – cebulowym


Nie ogarniam ostatnio niczego L
Nawet jeśli robota mnie nie pochłania to nie mam siły na nic.
Zimno i ciągłe opady deszczu powodują u mnie wpadanie w stan otępienia i niemocy. Zmuszam się aby wykonać wszystko co jest niezbędne, inne czynności musza poczekać na lepsze czasy.
Blog też musi poczekać.
Resztkami sił staram się od czasu do czasu coś jednak opublikować, tym bardziej, że ostatnio nasze menu do wykwintnych i wyszukanych nie należy. Tak jest też i z dzisiejszym daniem. To zwykłe bitki ze schabu uduszone z cebulą i papryką. Szybkie, proste, ale bardzo smaczne danie obiadowe.



Bitki ze schabu w sosie paprykowo – cebulowym


8 plastrów schabu
2 łyżki mąki pszennej
2 cebule
1 duża papryka czerwona (najlepiej podłużna)
2 liście laurowe
2 ziarna ziela angielskiego
1 łyżka słodkiej papryki
¼ łyżeczki ostrej papryki mielonej
sól, pieprz
olej

Schab umyć, osuszyć, zbić jak na kotlety. Posolić, popieprzyć. Cebulę obrać i pokroić w półplasterki. Paprykę umyć, usunąć gniazdo nasienne, pokroić w paski. Na patelni rozgrzać olej, smażyć z obu stron plastry mięsa dodatkowo otoczone w mące. Zrumienione mięso przekładać do ronda, a na patelni smażyć kolejne porcje mięsa, aż do jego wyczerpania. Do rondla z mięsem wlać szklankę wody i wstawić na niewielki ogień. W tym samym czasie na patelni gdzie smażyło się mięso na kolejnej (niewielkiej) porcji oleju przesmażyć cebulę, a gdy ta będzie już zeszklona, dodać paprykę i smażyć jeszcze chwilę. Na koniec dodać słodką paprykę, chwilkę potrzymać jeszcze na ogniu a następnie przełożyć do rondla z mięsem. Dodać pozostałe przyprawy, w miarę potrzeb dodać jeszcze trochę wody i całość dusić na małym ogniu przez około 45 minut. Doprawić ostatecznie solą i pieprzem i można serwować. Najlepiej smakuje z dodatkiem kaszy.
Smacznego!!!



Fundacja Kocie Życie po raz kolejny organizuje kiermasz książek "Ksiażeczka dla koteczka", ale aby kiermasz mógł zaistnieć musimy mieć książki, które można sprzedać, choćby za złotówkę. Jesteśmy na etapie zbierania książek, które każdemu z nas zalegają na półkach i się kurzą, a sumienie nie pozwala ich wyrzucić, albo takie, do których już nigdy nie wrócimy choć bardzo nam się podobały.

Tym samym zapraszam wszystkich chętnych do podzielenia się swoimi książkami, które można przekazywać na moje ręce we Wrocławiu, a osoby spoza Wrocławia mogą wysłać paczkę za pomocą paczkomatu, osoby zainteresowane wspomożeniem Fundacji proszę o kontakt mailowy a ja podam dane do przesłania książek. Każda książka to realna pomoc okazana kotom. 
Z góry bardzo dziękuję!!!!



poniedziałek, 23 marca 2015

Żur - wersja codzienna i odświętna - ZnP*


Ostatnio pisałam o zakwasie na żur. Przyszła wiec pora na sam żur, tym bardziej, że Wielkanoc już coraz bliżej.
Tu wersja codzienna, w tej świątecznej zamiast ziemniaków podajemy ugotowane jajka. Bardzo lubimy wszelkie żury więc ten często gości na naszym stole.


Żur


300 g białej surowej białej kiełbasy
100 g surowego wędzonego boczki
1 cebula
włoszczyzna bez kapusty
zakwas na żur
1 – 2 łyżek majeranku
2 łyżki kwaśnej śmietany
sól, pieprz

ziemniaki do podania/ jajka ugotowane na twardo

Białą kiełbasę parzyć na bardzo małym ogniu przez około 20 minut w lekko osolonej wodzie. Kiełbasę wyjąć, w wodzie od gotowania kiełbasy ugotować wywar z warzyw. Cebulę pokroić w drobną kosteczkę. Boczek również pokroić w kostkę. Na patelni rozgrzać odrobinę tłuszczu, przesmażyć lekko cebulę, dodać boczek i smażyć przez kolejne kilka minut. Ugotowane warzywa wyjąć z wywaru (można wykorzystać je do innych celów). Do wywaru dodać przesmażone cebulę i boczek. Kiełbasę pokroić w półplasterki i również dodać do zupy. Całość gotować przez kilka minut. Dodać roztarty w rękach majeranek, wlać zakwas (należy go dokładnie wymieszać, aby w zupie znalazła się również ukiszona mąka) w ilości do smaku. Całość zagotować mieszając, aby mąka nie osiadła na dnie. Na koniec w miseczce zahartować śmietanę gorącą zupą, wlać ją do garnka i całość zagotować. Żur doprawić solą i pieprzem. Podawać gorący z ziemniakami ugotowanymi osobno i lub z jakami ugotowanymi na twardo.

Smacznego!!! 



O wczorajszym spacerze kijowym będzie osobno. Doznania były wyjątkowe i trudno o nich pisać przy okazji zupy ;) Zapraszam na kolejny, tym razem baaardzo wyjątkowy spacer w Dolinie Baryczy. 

A na razie koci plażing ;)



poniedziałek, 2 marca 2015

Kartoflanka - ZnP*


Wiosnę już powoli czuć w powietrzu, w ogrodzie kwitną pełną parą przebiśniegi a na miejskich trawnikach królują krokusy. Nie przeszkadza to jednak w gotowaniu pożywnych, rozgrzewających zup. Tym razem proponuję kartoflankę, jedną z wielu jakie gotuję dla mojej rodziny.
To prosta i bardzo szybka zupa. Moja znów dostosowana do potrzeb diety nie zawiera zasmażki, ale nie trzeba z niej rezygnować jeśli lubimy taką wersję.


Kartoflanka


250 g wędzonego boczku
ok. kilograma ziemniaków
1 liść laurowy
1 – 2 łyżeczek mielonego kminku
ok. 2 l wody/ bulionu warzywnego
sól, pieprz

Wędzony boczek pokroić w kostkę, przesmażyć do zrumienienia, pod koniec dodać mielony kminek (miłośnicy kminku mogą korzystać z kminku ziarnistego) aby uwolnił pełny aromat. Przełożyć do garnka w którym będziemy gotować zupę, zalać wodą, wrzucić liść laurowy, posolić (jeśli stosujemy wodę a nie bulion) gotować kilka minut. W tym czasie obrać ziemniaki, umyć i pokroić w kostkę, dodać do zupy i gotować do miękkości (uważając aby ich nie rozgotować). Doprawić solą, pieprzem, ewentualnie zaciągnąć zasmażką przygotowaną z łyżki smalcu ze skwarkami i łyżki mąki, podawać gorącą.

Smacznego!!!



I wieści z ostatniej chwili - Neska vel Gomora znalazła swój dom. Proszę trzymajcie kciuki aby szybko zaaklimatyzowała się w nowym domu. 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Krupnik z kaszy gryczanej z grzybami


W hotelu nad morzem zaserwowano nam krupnik z kaszy gryczanej z grzybami. Był tak smaczny, że postanowiłam spróbować odtworzyć jego smak. Mój nie jest identyczny, ale równie smaczny. Dlatego polecam wszystkim jako wyjątkową zupę nawet na wyjątkowe okazje.



Krupnik z kaszy gryczanej z grzybami


300 g świeżych/ mrożonych podgrzybków
1 cebula
2 łyżki oleju
10 łyżek kaszy gryczanej niepalonej 
2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
kość np. schabową na wywar
1 kiełbasę polską surową
1 liść laurowy
3 ziarna ziela angielskiego
sól, pieprz

Kość, liść laurowy, ziele angielskie, trochę soli zalać wodą i gotować przez około ½ godziny. Cebulę posiekać. Na patelni rozgrzać tłuszcz, wrzucić cebulę i smażyć aż zmięknie i się zezłoci. Dodać grzyby. Lekko posolić i smażyć aż grzyby staną się miękkie i odparują. Tak przygotowane grzyby odstawić.
Kiełbasę pokroić w plasterki, podsmażyć na suchej patelni do zrumienienia.
Do wywaru z kości dodać pokrojone w kostkę warzywa, gotować przez kolejne 15 minut. Następnie dodać przepłukaną kaszę (robiłam z niepalonej, bo nie chciałam aby zdominowała smak całej zupy), grzyby oraz podsmażoną kiełbasę. Całość gotować do miękkości kaszy. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Zupa najlepiej smakuje (podobnie jak inne krupniki) odgrzewana następnego dnia.
Smacznego!!!



Zapach grzybów jaki unosił się podczas gotowania zupy wywołał wspomnienia dzieciństwa i wielu radosnych chwil z tamtych czasów. 

sobota, 24 stycznia 2015

Kibinai z uproszczonym farszem


Aby nikt nie pomyślał, że już mięsnych dań na blogu nie będzie, uspokajam i obiecuję możliwie dużą różnorodność zarówno dla jedzących mięso jak i tych unikających potraw pochodzenia zwierzęcego.
Dziś wpis dla mięsożerców.

Danie rodem z Litwy. Podobno korzenie ma karaimskie, ale nie o genezę potrawy chodzi a o smak. Ten jest świetny i wart powtarzania. Dlatego niemal na gorąco spisuję przepis i publikuję go aby nie umknął w czeluściach pamięci.
W oryginale farsz powinien być z surowej baraniny/jagnięciny, ja wykorzystałam surową białą kiełbasę. Taki farsz znalazłam w książce Hanny Szymanderskiej „Kuchnia polska potrawy regionalne”. Uznałam, że to bardzo dobry pomysł, co prawda nie byłabym sobą gdybym go z lekka nie zmodyfikowała.



Kibinai


½ kg mąki
250 g zimnej margaryny
2 jajka
1 – 2 łyżek kwaśnej śmietany
½ łyżeczki soli

ok. 700 g surowej białej kiełbasy
1 cebula
1 łyżeczka majeranku
sól, pieprz

jajko do smarowania

Mąkę rozetrzeć z margaryną aż uzyska się konsystencję piasku. Dodać sól, jajka i śmietanę (najpierw 1 łyżkę, jeśli będzie mało dodać jeszcze śmietanę) wyrobić sprężyste ciasto. Kiedy ciasto jest dobrze wyrobione zawinąć je w folię spożywczą i wstawić do lodówki na 2 – 3 godziny.
Mięso z kiełbas usunąć z flaka, dodać drobniutko posiekaną cebulę, majeranek rozetrzeć w dłoniach, całość doprawić solą i pieprzem pamiętając, że kiełbasa jest słona. Całość wyrobić na jednolitą masę.
Schłodzone ciasto wyjąć z lodówki. Urywać kawałki wielkości sporej mandarynki, formować kule, które następnie rozwałkowywać na okrągłe placki. Na środku kłaść po łyżce farszu, ciasto zalepiać nad farszem a następnie formować falbanki.
Kibinai ułożyć na blaszce, posmarować rozkłóconym jajkiem i piec przez ok. 40 minut w temperaturze 190 stopni.
Podawać gorące, najlepiej z kubkiem czerwonego barszczu.
Smacznego!!!

Ciasto mnie zadziwiło, było niezwykle plastyczne i doskonale się nie tylko wałkowało, ale i formowało. Nic a nic się nie kruszyło, a tego bałam się najbardziej.

Następnym razem będę robić mniejsze pierożki, takie wielkości normalnego pieroga, ale w tym przypadku rozmiar nie ma znaczenia a jedynie wpływa na komfort jedzenia (zmniejszając rozmiar pierożka należy skrócić czas pieczenia).



piątek, 2 stycznia 2015

Krokiety z mięsem


Dawno mnie tu nie było, zwłaszcza kulinarnie. 
Minęły kolejne urodziny, już czwarte, bloga, nastał nam Nowy 2015 Rok. 
A przecież cały czas gotowałam, szykowałam, ale dopadło mnie takie lenistwo, że nie mogłam zmobilizować się, aby cokolwiek pisać i publikować.
Święta minęły spokojnie, leniwie, rodzinnie choć w gronie jedynie najbliższych. Zaliczyliśmy jeden bardzo udany spacer (ale o nim innym razem), potem znów trochę lenistwa i odpoczynku aż nastał Sylwester spędzony wraz z W., kotami i grami planszowymi.
Cuuudnie spędziliśmy ten wieczór.
Nowy Rok znów leniwy, znów rodzinnie i znów gry planszowe, ale dołączyło do nas Maleństwo i ograło nas sromotnie J
Kulinarnie ostatnie dni związane były z resztkami ze świąt oraz tym co mogłam dokupić w osiedlowym sklepie – nie miałam najmniejszej ochoty na zakupy gdzieś dalej. Tym sposobem kupiłam wielki kawał wołowiny na rosół, po ugotowaniu część mięsa zjedliśmy z sosem chrzanowym, ale zostało całkiem sporo a i warzywa z rosołu zostały, więc z wielką przyjemnością zjedliśmy krokiety z mięsem. Najczęściej podaję do nich barszcz czerwony, albo chociaż rosół do wypicia. Tym razem musieliśmy zadowolić się kubkiem zupy pomidorowej.


Krokiety z mięsem


naleśniki:
2 – 3 jaj
ok. 1 ½ - 2 szklanek mąki
ok. 1 ½ szklanki mleka
ok. 1 ½ szklanki wody
sól
olej do smażenia

farsz mięsny:
wołowina ugotowana z rosołu
jarzyny ugotowane z rosołu
1 cebula
sól, pieprz
½ łyżeczki mielonego imbiru
½ płaskiej łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatołowej

jajko, bułka tarta do panierowania

olej do smażenia

Mięso i jarzyny zmielić w maszynce do mięsa. Cebulę pokroić w drobniutką kostkę i smażyć wolniutko aż zrobi się złota. Dodać do zmielonego mięsa z jarzynami. Całość wymieszać, doprawić solą, pieprzem, gałką muszkatołową i mielonym imbirem (ilości dosyć orientacyjne, wszystko zależy od ilości farszu).
Kiedy farsz jest gotowy przygotować naleśniki (można zacząć od naleśników).
Z podanych składników przygotować ciasto naleśnikowe – ilości są orientacyjne, ważna jest ostateczna konsystencja ciasta. Gotowe ciasto odstawić na pół godziny, aby odpoczęło. Po tym czasie smażyć naleśniki. Kiedyś natłuszczałam patelnię smarując ją kawałkiem słoniny, ale dużo lepiej robić to smarując patelnię pędzelkiem lekko zamoczonym w oleju.
Z gotowych naleśników przygotować krokiety z farszem mięsnym, panierować w jajku i bułce tartej, a następnie smażyć na niewielkiej ilości tłuszczu.
Podawać z kubkiem barszczu, rosołu albo pomidorowej J

Smacznego!!!



Dużo bardziej pracowity był W. zmobilizował się i ze starej skrzynki po butelce wina zrobił nowy karmnik dla ptaszków. Któregoś dnia próbowałam policzyć ile wróbli jednocześnie żywi się na istniejącym karmniku i wyszło mi, że około 50 ptaszków. Teraz będą mieć jeszcze dodatkowe miejsce więc ich ilość będzie mogła być większa :)


Mam tylko nadzieję, że krogulec, którego nakryłam któregoś poranka poleciał sobie w inne miejsce i moje wróble i sikorki są już bezpieczne.


Zdjęcie słabiutkie, bo robione przez okno zza firanki z pierwszego piętra, ale i tak udało mi się określić kto żywi się pod karmnikiem. Niestety po krogulcu pozostała tylko kupka piórek ptaka zjedzonego przez drapieżnika. 

I oczywiście w tym pierwszym poście w 2015 roku chciałabym życzyć wszystkim aby ten rok był spokojny, pełen miłych zdarzeń, bez przykrych niespodzianek a przede wszystkim wszystkim życzę dużo zdrowia. 

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Kwaśna zupa klopsowa – ZnP *


Zupy powoli zaczynają dominować wpisy, ale co mogę na to poradzić skoro to właśnie zupy stanowią podstawę mojego obecnego menu. Mam za sobą 5 tygodni diety, zostały już tylko 3 tygodnie. Efekty są wyraźnie widoczne z czego bardzo się cieszę. Powoli zaczynam zastanawiać się jak przygotować tradycyjne święta jednocześnie nie wprowadzając zbyt wielu na raz zabronionych produktów. Niestety bożonarodzeniowe menu jest szczególnie szkodliwe, obfituje w suszone owoce, grzyby, buraki, kiszoną kapustę. Jednak nie mogę nie przygotować tradycyjnych dań, Maleństwo jest wielkim tradycjonalistą w tej kwestii. Najwyżej ja pewnych potraw jeść nie będę lub zjem je symbolicznie.
Na razie jednak jeszcze 3 tygodnie restrykcyjnej diety przede mną i pewnie niejedna zupa zostanie ugotowana w tym czasie.
Czytanie o potrawach regionalnych pokazuje jak bogata i różnorodna jest nasza rodzima kuchnia. Zupełnie nie znałam zupy klopsowej, w domu nigdy się niczego się takiej nie gotowało a i nigdy wcześniej nie słyszałam o niej. Teraz odkryłam zupę klopsową, smaczną i bardzo pożywną, która spokojnie może stanowić pełnowartościowy jednogarnkowy posiłek.  Pochodzi ona z rejonu Pomorza i Kujaw.
Od razu piszę, że moja zupa nie do końca odpowiada wzorcowi, bo nadal nie stosuję w kuchni śmietany (jako dosyć bogatego źródła laktozy) więc jej nie zabieliłam a do klopsików nie dodałam namoczonej bułki a 2 łyżki suchej kaszki kukurydzianej, ale myślę, że smak zupy nic na tym nie stracił.


Kwaśna zupa klopsowa


2 l bulionu (u mnie drobiowy)
2 marchewki
1 pietruszka
 kawałek selera
2 - 3 ziemniaki
1 liść laurowy
3 ziarna ziela angielskiego
ok. 3 łyżek octu

½ kg mielonego mięsa
1 jajko
2 łyżki suchej kaszy kukurydzianej/namoczona i odciśnięta kajzerka
sól, pieprz
spory pęczek koperku
ew. śmietana do zabielenia

Warzywa umyć, obrać, pokroić w kostkę. Bulion zagotować, wrzucić warzywa, liść laurowy, ziele angielskie i gotować do miękkości warzyw. W tym czasie przygotować klopsiki. W tym celu wymieszać ze sobą mielone mięso, jajko, suchą kaszkę kukurydzianą/odciśniętą namoczoną uprzednio bułkę. Wyrobić na jednolitą masę. Doprawić solą, pieprzem, dodać posiekany koperek (pół pęczka, pozostałą część zostawić do zupy). Ponownie wyrobić i uformować mokrymi rękami kulki.
Kiedy warzywa w zupie są już miękkie zakwasić ją octem (nie można przesadzić z ilością octu) i na gotującą wrzucić przygotowane klopsiki. Gotować od wypłynięcia klopsów i zagotowania się zupy około 15 minut. Gotową zupę można zabielić śmietaną. Dodać posiekany koperek, doprawić solą i pieprzem i serwować.
Smacznego!!!




Powoli zaczynam myśleć o świętach. Zamówiłam już choinkę - będzie jak rok temu drzewko w doniczce, ale szkółkarskie, które potem może zostać wysadzone z pewnością, że się przyjmie. Pierniczków w tym roku chyba nie będzie za wiele, bo podczas diety nie mogę się zmobilizować aby cokolwiek piec. 

wtorek, 18 listopada 2014

Kurczak w marokańskim stylu


Kurczak nie należy do ulubionych mięs mojej rodziny. Muszę się nieźle natrudzić, aby danie z kurczaka zjedli ze smakiem. Tym razem się udało. Panowie nie tylko zjedli chętnie obiad ale i kazali zapamiętać przepis na przyszłość, bo powtórki będą mile widziane.
Czy może być coś milszego dla kucharza?
Przepis jest moją inwencją twórczą dostosowaną do mojej diety (co prawda wykorzystałam suszone owoce, ale sama ich nie jadłam a oddały fajny smak).  Przepis inspirowany jest kuchnią marokańską i aromatami ją reprezentującymi.


Kurczak w marokańskim stylu


8 kawałków kurczaka (u mnie 4 nogi kurczaka podzielone na udo i podudzie)
1 puszka krojonych pomidorów
garść suszonych moreli
garść rodzynek
garść zielonych oliwek
przyprawa Ras El Hanout (przepis poniżej)
3-4 suszone papryczki piri piri (u mnie malutkie, takie o długości ok. 1 ½ cm)
sól
oliwa

Kurczaka umyć, osuszyć, natrzeć solą i przyprawą Ras El Handout, pozostawić w lodówce na co najmniej 2 godziny – u mnie leżały w przyprawach całą noc.
Rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Obsmażyć kawałki kurczaka. Do brytfanny (naczynia żaroodpornego) wlać pokrojone pomidory z puszki, lekko je posolić. Na pomidorach układać obsmażone kawałki mięsa. Dodać morele, rodzynki i oliwki oraz papryczki. Całość lekko skropić oliwą, przykryć i wstawić do rozgrzanego piekarnika na 45 minut. Po tym czasie brytfannę wyjąć kurczaka podlać wytworzonym sosem, ponownie przykryć i dopiekać jeszcze 30 do 45 minut.
Gotowe danie serwować najlepiej z ryżem lub kuskusem.
Smacznego!!!


Ras El Hanout


 2 łyżeczki mielonego imbiru
2 łyżeczki mielonego kardamonu
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka mielonego ziela angielskiego
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
½ łyżeczki mielonego czarnego pieprzu
½ łyżeczki mielonego białego pieprzu
½ łyżeczki pieprzu Cayenne
½ łyżeczki mielonego anyżu (pominęłam)
¼ łyżeczki mielonych goździków
¼ łyżeczki sumaku

Przyprawy wymieszać ze sobą dokładnie. Niewykorzystaną od razu przyprawę można przechowywać w zamkniętym słoiczku.
Smacznego!!!


Różyczki zerwane w ogrodzie :)

Ps. Malusiowe wieści
Malusia zakończyła leczenie, może zacząć szukać domu. Fundacja udostępniła ogłoszenie, ja też intensywnie pytam wszystkich o możliwość zaadoptowania Malusi.


poniedziałek, 6 października 2014

Krupnik z pęczaku - ZnP*


Bardzo lubię krupniki, dosyć często gotuję tę klasyczną zupę. Właściwie gotuję dwie wersje te zupy: jedną z kaszy jęczmiennej wiejskiej drugą z pęczaku. W moim wykonaniu różnią się między sobą w niewielkim stopniu. Dziś proponuję zupę z wykorzystaniem pęczaku – najbardziej luksusowej z naszych rodzimych kasz. W dużej mierze o smaku zupy decyduje wywar, w zależności od tego jaką zupę chcemy uzyskać najpierw przygotowujemy wywar na określonym mięsie. Tym razem wykorzystałam skrzydełka i szyjkę które odcięłam z kaczki, którą piekłam w całości. Można zupę ugotować na kościach wieprzowych, na żeberkach, na porcji rosołowej z kurczaka, ogonach wołowych lub dowolnym innym mięsie. Oczywiście zupa może być wegetariańska wówczas gotujemy ją na wywarze warzywnym. Jednak uważam, że to jedna z nielicznych zup bez porównania lepsza w wersji mięsnej.


Krupnik z pęczaku


2 ½ l wywaru mięsnego (można oczywiście ugotować krupnik jako zupę wegetariańską, ba nawet staje się wegańska, ale jednak zdecydowanie lepsza jest na mięsie)
2 marchewki
1 pietruszka
kawałek selera
1 łyżka masła lub oleju
kasza pęczak (ja rozliczam ilość łyżek kaszy w ten sposób, że mnożę ilość talerzy jaka wyjdzie z danej porcji zupy przez 2)
1 liść laurowy
3 ziarna ziela angielskiego
sól, pieprz
natka pietruszki

Ugotować wywar mięsny (najlepiej od razu z liściem laurowym i zielem angielskim). Jarzyny umyć, obrać i zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Na patelni rozgrzać tłuszcz, wrzucić warzywa i chwilę smażyć cały czas mieszając. Kiedy warzywa zmiękną dodać je do gotowego wywaru, dodać wypłukaną kaszę i całość gotować przez około ½ godziny. Kiedy kasza jest już miękka odstawić zupę. Doprawić sola i pieprzem. Według mnie najlepsza jest następnego dnia, ale jeśli mamy ją zjeść w dniu gotowania warto zostawić ją na co najmniej godzinę lub dwie aby kasza jeszcze lepiej puściła swój „klej”.
Podawać posypaną natką pietruszki.
Smacznego!!!


 I żeby nie było tak kocio smutno wklejam zdjęcia moich osobistych kocich nochalków 




 Słodkie są, prawda?????

środa, 3 września 2014

Wołowina duszona po rosyjsku


Kołowrót związany z powrotem do pracy po wakacjach rozpędzony już maksymalnie. Pochłania mnie zupełnie ogarnianie pracowej rzeczywistości, próba uporządkowania domu po remoncie (to idzie mi chyba najgorzej), opieka nad własnymi kotami, które dwa dni temu miały urodziny – Bunia 12 a Filonka 2 oraz zajmowanie się pensjonariuszami mojego undergroundowego kociego szpitalu. Aktualnie przebywają w nim dwa kocurki. Jeden w trakcie leczenia z infekcji górnych dróg oddechowych i kastracji a także PanKot vel Kropek, który przebywał u mnie na początku wakacji. Niestety jego stan w ostatnich dniach na tyle się pogorszył, że karmicielka na wpół żywego kota zawiozła do weterynarza, który w pierwszej chwili chciał go przeprowadzić przez tęczowy most. Kot na razie przebywa w mojej piwnicy, jest leczony, ale czy damy radę go wyleczyć na tyle aby mógł żyć na wolności tego niestety nie wiem. Serce mi się kroi jak na niego patrzę, jakby mało było PanKot mnie i piwnicę poznał i na mój widok włącza traktorek, ugniata łapkami i dopomina się o pieszczotę. Trzymajcie kciuki za nas – PanaKota i za mnie abym dała radę pomóc Mu najlepiej jak się da.
Teraz chyba jest jasne, że blog i gotowanie zeszły na dalszy plan, ale obiecuję poprawę. Na początek proponuję proste i pyszne danie z wołowiny. Przepis pochodzi z książki „Tradycyjna kuchnia rosyjska” wyd. rea.


Wołowina duszona po rosyjsku


900 g wołowiny
2 łyżki mąki
300 g cebuli
1 marchew
¼ selera
ok. 60 g żytniego chleba (u mnie 2 kromki z okrojoną skórką)
90 g słoniny (u mnie wędzonej)
60 ml oleju lub smalcu
600 ml mięsnego bulionu
60 ml śmietany
sól, ziarnisty czarny pieprz, liść laurowy, kminek (jeśli chleb jest bez kminku)

Cebulę pokroić w piórka. Marchew i seler brać i pokroić w julienne lub utrzeć na grubej tarce. Wołowinę pokroić w plastry w poprzek włókien, otoczyć w mące i obsmażyć z obu stron na oleju.
Naczynie żaroodporne wyłożyć pasterkami słoniny. Na niej ułożyć warstwę mięsa, na to pokrojoną cebulę i warzywa, pokruszyć chleb. Całość wysypać pieprz, liść laurowy i przykryć wszystko kolejną warstwą mięsa, warzyw, chleba i przypraw. Całość zalać bulionem, który powinien przykryć wszystkie składniki. Naczynie przykryć, wstawić do piekarnika nagrzanego do 170 stopni na 1 ½ - 2 godziny. Na pół godziny przed końcem dodać śmietanę.
Podawać z powstałym sosem.
Smacznego!!!


Jak widać danie jest proste, nie wymaga wielkiego zaangażowania w pracę a smakuje wyśmienicie, tak po domowemu – bardzo takie dania lubię.

Pamiętajcie proszę o kciukach za PanaKota.