Nie będę zdawać
relacji z każdej wycieczki, raczej będą to wpisy tematyczne, oderwane od
kontekstu kolejności odwiedzania i miejsca na mapie.
Przy poprzednich
pobytach głównie Ocean i z nim związana przyroda nas najbardziej fascynowała i
interesowała. Tym razem postanowiliśmy zobaczyć również inną Bretanię –
celtycką, związaną z druidami i wierzeniami, a także taką, która po prostu
fascynuje pięknem przyrody. Takich miejsc sporo można znaleźć w centralnej
części tego regionu. Pełno tu rzek, lasów, wrzosowisk czy rumowisk skalnych.
Gdyby nie inspiracje pochodzące od naszych francuskich gospodarzy – Kasiu
bardzo dziękuję J
to nie odwiedzilibyśmy tych miejsc.
Tym sposobem
dotarliśmy do końca tekstu, teraz już tylko spam zdjęciowy J
Miejsce jakich wiele. Niby niczym nie wyróżniające się. Ale spacer wzdłuż wijącej się rzeki, bez tłumów, wśród śpiewu ptaków z bujną roślinnością sprawia ogromną przyjemność i daje odprężenie. takie niepozorne, ale urokliwe jest
Les Roches du Diable.
Wędrujemy dalej wgłąb lądu. Natrafiamy na punkt widokowy, z którego rozpościera się widok na okolicę, pola uprawne poprzecinane zagajnikami, laskami i łąkami, niby znów nic specjalnego, ale warto wspiąć się na górę i popatrzeć na okolicę.
Niebo groźne, momentami stalowe. Pogoda zmienia się tu bardzo szybko. Są chwile z pięknym słońcem i błękitnym niebem, aby za chwilę wiatr nagnał chmury Klimat tego regionu jest zupełnie inny niż jakiegokolwiek regionu Francji. Nigdy nie ma upałów, ale nigdy też nie ma ostrej zimy. Rosną tu sobie bez problemu w gruncie palmy czy draceny, na Wyspach Kanaryjskich zwane smoczymi drzewami. Pozazdrościć mogą wszyscy Ci co za upałami nie przepadają - to miejsce dla nich jest idealne.
I docieramy w końcu do najczarowniejszych i najdzikszych miejsc. Wrzosowiska, torfowiska i bezkres bezludnego krajobrazu. Kraina Armoryka - obszar chroniony instytucjonalnie, ale przyjazny odwiedzającym. Wszędzie parkingi, ścieżki spacerowe.
W Bretanii było 7 świętych wzgórz celtyckich, jednym z nich jest
Mont St - Michel, gdzie w XVII w zbudowano katolicką kapliczkę.
W sumie fajnie by było kiedyś przyjechać tutaj, właśnie do centralnej Bretanii, tu mieć bazę wypadową i snuć się kilometrami szlaków pieszych po bezkresach wrzosowisk i lasów.
Już przy poprzednim pobycie zaczęłam wiercić dziurę w brzuchu W. że moim marzeniem jest zamieszkać w Bretanii choć na pół roku - tak od kwietnia do końca września a potem zajrzeć na miesiąc np w styczniu, aby zobaczyć jak zmienia się krajobraz, jak dotkliwy jest wiatr i wilgoć pochodząca od Oceanu. nauczyć się francuskiego i mieć wynajęty mały kamienny domek, tuż nad brzegiem Oceanu, z działającym kominkiem, Bunia i Filonka zamieszkałyby tutaj ze mną (nie wiem co prawda jak zniosłyby podróż, ale jakoś dałyby radę, ja pewnie gorzej, ale czego się nie robi, aby zrealizować marzenie). Niestety W.jakoś nie podchodzi entuzjastycznie do mojego pomysłu. Stuka się w głowę i na tym się kończy. I nawet o kasę nie chodzi tylko ... no właśnie o co?????
Ciekawe jak las Huelgoat (nie pytajcie mnie jak to się wymawia bo pewnie bez połamania języka przeczytać się nie da) wygląda jesienią? albo wiosną???
Prawda, że widoki niesamowite?
Mogły pobudzać wyobraźnię a elfy oraz inne stwory, aż się proszą o zasiedlenie ich w tych miejscach.
A na koniec coś co odkryłam już przy poprzednim pobycie - 5 lat temu. Pomysł (moim zdaniem świetny) na ograniczenie prac związanych z utrzymaniem trawników w miejscach publicznych - tu np. przy supermarkecie. Kosić nie trzeba a oczy cieszy - systemowo wysiana łąka
I tym mocno antropogenicznym akcentem (ale jakże malowniczym, nie licząc ronda w oddali i znaków drogowych) kończę wpis o cudach natury.
Może jednak kiedyś spełnię swoje marzenie i pokażę jak wyglądają te miejsca o innych porach roku????