Długo się śniegiem nie nacieszyłam. Nawet po nim śladu już nie ma. Ciekawe czy spadnie na święta. Marzą mi się takie z lekkim mrozem i śniegiem- bajkowe, jak z pocztówki. Na razie zabrałam się za porządki. Idzie mi powoli ale idzie. Dziś pranie zasłon i firan. Mam też ogarnąć pracownię, bo już w niej nie ma gdzie stanąć. Prezenty już kupione dla wszystkich. Wszyscy dostaną kosmetyki. Sobie też kupiłam, a jakże. Skromnie, bo tylko dezodoranty. Figurki do szopki kupiłam i kalendarz księżycowy dla mnie i dla mamy ze zdjęciami zwierząt. Mam tez jeszcze kupić kuferek do łazienki i dwie mydelniczki. Jedną wybrałam z drewna, a drugą z kamienia. Muszą być u mnie odporne, bo koty wszędzie wlezą i buszują. Podobała mi się bardzo mydelniczka ceramiczna w kształcie muszli ale raz, że droga i dwa, że delikatna. Zrezygnowałam. Wolę te pieniądze wpłacić na potrzebujące zwierzęta.:)
Dwa dni temu miałam mały pożar w domu. Spalił mi się ręcznik i dwa worki grzybów suszonych. Dobrze, że miałam refleks i zalałam wodą, bo obok było kocie spanko i koszyk. W dodatku podłoga jest drewniana. Krzysiek się sparzył w rękę. To jego wina, bo powiesił ręcznik do wyschnięcia na kominie i nie zauważył, że dotyka rury od pieca. To już drugi pożar przez niego. Ostatni gasił Sebastian. Zaczęłam się bać, bo coraz mniej myśli...
Dietę. Schudłam prawie 5 kg. To połowa tego co chcę w pierwszym etapie. Diety nie zmieniłam i mięsa nie jem. Tak jest dobrze, żebym tylko chudła. Mogą być z tym problemy, bo jem zbyt mało białka, a za dużo węglowodanów.
Osz , niebezpiecznie , boję się pożarów...
OdpowiedzUsuńno wystraszyłam się...
Usuń