Dojazdy rozwaliły mi cały pobyt, szczerze mówiąc chętnie posiedziałabym jeszcze przez tydzień w Krk, tak po prostu, żeby odpocząć.
Udało mi się wybrać na aż jedno towarzyskie spotkanie ;) Za to kompletnie się nie spodziewałam prezentów Oo Umówiłam się na kawę i ciacho, beztrosko przylazłam i patrzcie, jakie cuda Kasia mi zrobiła: (swoją drogą - serio, aż tak widać, że sowy lubię? ;))
Notesik po lewej, a po prawej pudełeczko zamykane na wstążkę... |
A w środku tealighty :) |
Upominki są super i aż mi wstyd, że ja niczego nie przygotowałam....
A co z moimi wyszywankami? Spitfire w końcu doleciał... przez cały sylwestrowy wieczór ostro pracowałam igłą,a i tak nie zdążyłam do północy - o 23:55 brakowało mi do finiszu 4 literek :D
Na szczęście udało mi się go skończyć niedługo po północy :) Ojciec zasiadł przy stole, zamknął oczy, a ja moje samolotowe cudo nieoprawione, nieuprane i nieuprasowane położyłam przed nim.
I wiecie co? Mimo, że nie wykończone, ojcu szalenie się spodobało, aż się wzruszył, że taki piękny wzór jest dla niego.
Tyle dobrze, że praca jest u rodziców, więc jak się doczeka oprawy, to nie omieszkam obfocić, ale obawiam się, że przyjdzie wam na to trochę poczekać.
A teraz dla przypomnienia: Supermarine Spitfire to wzór Heritage Crafts z serii "Heritage Classics", zamawiany w UK, wyszywany muliną DMC, 2 nitkami przez 2 nitki tkaniny Linda 27", kolor kość słoniowa. Wyszywało się całkiem miło, aczkolwiek ich system krzyżyków przesuwanych lub ściśniętych potrafił dać w kość, w takich wypadkach trzeba było się naprawdę mocno skupić.
A postanowienia na Nowy Rok?
Porządki w szafie. Stitch & make from stash. Zarówno hafciarsko, jak i w wielu innych dziedzinach. Np. powrócić do prawa jazdy. Rozruszać się. Nie kupować nowych rzeczy do haftu, poza ewentualnie muliną do smoczego HEADa. Wyszyć ufoki zajmujące miejsce w szafie. I takie tam.