Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muffinki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muffinki. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 24 października 2011

Stukot kół i szum fal, czyli krótko o Blog Forum



Trudno uwierzyć, ale minął już ponad tydzień, odkąd zamknięte w vipowskim przedziale wagonu sypialnego (opieka konduktorska, w cenie rogalik w folii, woda mineralna i zestaw ręczniczek + mydełko ;) wraz z Anną-Marią i Atrią mknęłyśmy ku Gdańsku na Blog Forum, czyli wielki zjazd blogerów wszelkiej maści.

Cały weekend był bardzo, baardzo udany, a ja ciągle nie mam weny by o tym napisać i tylko jakiś złośliwy chochlik szepce do ucha przeczytane dawno temu zdanie, że pod natchnieniem piszą tylko grafomani.

Pojawiło się jednak już tyle relacji, w których zostało opisane absolutnie wszystko, co chciałabym Wam przekazać, od chwalenia świetnej organizacji (ponieważ miałam okazję sama różne rzeczy organizować, wiem, ile wysiłku wymaga to pozornie samosięnapędzające iście-na-przód zgodnie z harmonogramem), po opisy burzliwych dyskusji wokół "blogów z duszą" i stojących w opozycji technologiczno-marketingowych. Nie mówiąc o przyjemności osobistego kontaktu z osobami znanymi dotąd wirtualnie.

A poza tym: morze! Program Blog Forum był bardzo wypełniony, ale udało nam się ukraść parę chwil i nawet tylko te kilka minut na sopockim molo, a potem na kompletnie pustej po zmroku plaży, było warte prawie 30 godzinnej podróży.

Ode mnie to tyle, mam nadzieję, że udało mi się przegonić kryzys twórczy i mogę iść dalej, chociażby dlatego, że rozpoczął się już Festiwal Dyni (a dynia, w połowie przerobiona na powtórkę z zupy dyniowej, czeka w spiżarce na ciąg dalszy).

Jeśli ktoś ma niedosyt blogforumowych wrażeń, to zapraszam na stronę wydarzenia, gdzie organizatorzy skrzętnie zbierają wszystkie relacje.

Na zakończenie przepis, muffiny ze szpinakiem, mój wkład w składkowy piknik pociągowy, który, dzięki pomysłowi Anny-Marii, sobie urządziłyśmy. Muffiny są mięciutkie i puszyste, moim zdaniem należałoby im jednak dodać jeszcze jakiś akcent smakowy (może kawałki smażonego boczku?).



Muffiny ze szpinakiem i parmezanem
źródło: The Vintage Tea Party

Składniki:
12 sztuk

250 g mąki
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka proszku do pieczenia
1 łyżka cukru
70 g startego parmezanu*
100 g ugotowanego, wystudzonego, odciśniętego i posiekanego szpinaku
1 jajko
250 ml mleka
90 ml oleju

*ja dałam żółty ser, uważam, że w tym wypadku to dopuszczalny zamiennik, który nadaje ciastu fajną konsystencję

Wykonanie:
  1. Piekarnik nagrzać do 190 stopni, blachę na muffinki wyłożyć papierkami.
  2. Wymieszać ze sobą sypkie składniki, dodać szpinak i około 2/3 sera - ponownie wymieszać.
  3. W osobnym naczyniu połączyć mokre składniki, dodać do sypkich i połączyć za pomocą łyżki - wymieszać dokładnie, ale niezbyt długo, grudki w cieście (o ile nie jest to nierozmieszana mąka) nie tylko nie przeszkadzają, ale są nawet pożądane.
  4. Ciasto włożyć do dołków w formie, każdą muffinkę posypać odłożonym serem.
  5. Piec około 20-25 minut, aż babeczki się zarumienią, a wetknięta w ciasto wykałaczka wychodzi sucha. Najlepsze oczywiście jeszcze na ciepło :)

poniedziałek, 12 lipca 2010

Bliski zamiennik różowych okularów i jagodowe muffinki



Kiedy, jakiś czas temu, nie po raz pierwszy, choć, mam nadzieję, że po raz ostatni, życie rozpadło mi się na kawałki, zrobiłam jedyną rozsądną rzecz, która mi pozostała: poszłam na zakupy.

Wydałam dużo pieniędzy, dzisiaj już oczywiście zupełnie nie wiem na co, z wyjątkiem książki, którą widzicie na zdjęciach. Bo mimo głębokiej rozpaczy, mój praktyczny umysł produkował wysoce w tamtej chwili niekonstruktywną myśl: było wiadomo, że tak to się skończy. Potrzebowałam więc pocieszenia, z którym nie można dyskutować i które wyklucza jakąkolwiek polemikę. Dzieło byłej redaktorki Vogue'a, Camilli Morton, Jak chodzić na wysokich obcasach. Wszechstronny poradnik dla młodych kobiet (bezcenna rada: chodzenie na obcasach dobrze jest poćwiczyć w supermarkecie, opierając się o wózek) wydało mi się bardzo odpowiednie. Z książki można się nauczyć jak ugotować jajko w koszulce na kawałku atłasu, jak często należy sprzątać (za często), jak przygotować proszoną kolację z mrożonek, żeby nikt się nie zorientował (ale tej porady chyba nikt z Was nie potrzebuje), czy jak złapać mysz. Ja, i owszem, znalazłam tam nieco pocieszenia, chociaż z drugiej strony, ogólna wymowa, która zachęcała mnie do bycia chodzącą doskonałością, spowodowała, że miałam ochotę następnego dnia zwrócić poradnik do księgarni. Może dobrze, że tego nie zrobiłam, bo w innej chwili nauczyłam się z niego, jak wypalić płytę CD. Chociaż, jak to sobie teraz przypominam, w rzeczywistości dzięki temu raczej upewniłam się ostatecznie, że w moim komputerze nie ma nagrywarki. Niech żyją poradniki dla kobiet!

Powiedzmy sobie szczerze. To, że taka książka w ogóle znajduje się na mojej półce zostało spowodowane jedynie wymienionymi na początku okolicznościami. Zasadniczo nikomu się nie przyznaję, że w ogóle ją mam. Wszelako, podczas gdy robiłam zdjęcia moim muffinkom, znalazła się w kupce książek używanych jako statyw (bo prawdziwego, w warunkach pierwszej koncepcji – widocznej na ostatnim zdjęciu – nie dało się użyć) i okazało się, że świetnie się z jagodową babeczką komponuje. Cóż, trzeba mieć jakieś priorytety, albo kreować się na skończoną intelektualistkę, albo zrobić dobre zdjęcie. Wybór nie był znowu taki trudny, tym bardziej, że zupełnie przypadkowo, książka otwarła się na rozdziale "Jak stylowo nosić fartuszek".

Muffinki bardzo Wam polecam, połączenie jagód z cynamonem i gałką muszkatołową, odkryte przeze mnie w zeszłym roku, jest obezwładniająco pyszne, przyprawy wspaniale podkręcają smak owoców, szczególnie kiedy ciastka są jeszcze ciepłe. Muffinki dołączam do jagodowej akcji Olcik.





Jagodowe muffinki z kruszonką
ok. 22-24 małych muffinek
(na podstawie przepisu z książki Mufinki)


Składniki:

450 g mąki
2 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
115 g cukru
słoik dżemu jagodowego lub 150 g jagód (mogą być mrożone, ale nie rozmrożone)
2 jajka
250 ml mleka
125 g stopionego masła

kruszonka:
8 dag mąki
5 dag cukru pudru
5 dag masła
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki cynamonu
skórka starta z 1 cytryny


Wykonanie:
  1. Do dużej miski przesiać mąkę, proszek do pieczenia, sól i cukier. Pośrodku zrobić dołek.
  2. W dzbanku roztrzepać mleko z jajkami, przelać do suchych składników. Dolać lekko przestudzone masło i dokładnie, ale raczej szybko, wymieszać.
  3. Zrobić kruszonkę: wszystkie składniki przełożyć do jednej miski i palcami wcierać masło w suche składniki, aż do osiągnięcia właściwej kruszonce konsystencji (ciasto zlepione w kule powinno się trzymać, ale bardzo łatwo rozpadać).
  4. Blachę do muffinek nasmarować masłem i wkładać do każdego dołka po ok. 2 łyżki ciasta (do 2/3 wysokości dołka). Na każdą muffinkę nałożyć jagody lub łyżkę dżemu jagodowego. Ale uwaga: ciasto rosnąc wypycha jagody, dlatego można a) wmieszać je do ciasta, zaraz na początku dodając do suchych składników b) zrobić w już nałożonych na blachę muffinkach in spe niewielkie dołki, tam włożyć jagody i liczyć, że to pomoże c) (zalecane) nie przejmować się. Każdą muffinkę posypać kruszonką.
  5. Piec w 180 stopniach ok. 30 minut, lub do czasu, kiedy włożony w ciasto patyczek wychodzi suchy.

wtorek, 27 kwietnia 2010

Nostalgia za zimą




Słupek rtęci na termometrze osiągnął wreszcie magiczną dwudziestkę, mogę więc sobie pozwolić na tekścik cokolwiek przewrotny. Pewnie niektórzy z Was wiedzą i pamiętają, o wygranej przeze mnie, w urodzinowym konkursie Anny Marii, książce Roast figs sugar snow, z budzącym duże nadzieję podtytułem Food to warm the soul Diany Henry. Otóż przesyłka do mnie dotarła, a ja entuzjastycznie ją kartkując, naglę zatęskniłam za zimą. Patrząc na zdjęcia w Roast figs... doszłam do wniosku, co piszę z całym przekonaniem, mając za oknem coraz bardziej zielone, a niektóre nadal kwitnące, drzewa, że zima nie ma nic wspólnego z marznącymi palcami i nosem, a istnieje jedynie po to, żebyśmy mogli zjeść pyszne rzeczy, które poleca Diana Henry i po to, żeby Jason Lowe mógł je (te pyszne rzeczy) i ją (zimę) sfotografować.

Ta książka, należy do tych, które cieszą, nawet jeśli nie chce się z nich gotować, a zaryzykowałabym nawet, że przepisy są miłym bonusem do całej reszty. Zimowe krajobrazy w skandynawskiej estetyce (chociaż potrawy wywodzą się także m.in. z Rosji, Gruzji, są też polskie akcenty), ascetyczne i chłodne, a jednak kojące, pojawiają się też nieodłączne w takich scenkach dzieci, maczające swe małe paluszki w tym i owym. Duży plus za rzecz czysto praktyczną – stopnie podawane są nie tylko w Fahrenheitach, ale też w Celsjuszach, a waga nie tylko w uncjach, ale także w gramach, a naprawdę nic nie irytuje tak, jak konieczność odnalezienie czegoś, gdzie można to poprzeliczać, w momencie kiedy obudziła się w was już domowa bogini, i nagle jest się zmuszonym porzucić nastrój romantycznego natchnienia na rzecz czynności godnych zwykłej podkuchennej.

Pierwszy przepis, który wypróbowałam, to obłędnie pachnące cynamonem muffinki, nietypowo mięciutkie i wilgotne, z przyjemnie szurającą między zębami cukrowo-orzechową posypką. Smak jabłek jest prawie niewyczuwalny, ale jeśli komuś na nim zależy, może po prostu wystarczy pokroić je grubiej. Są w każdym razie na tyle zniewalające, że chyba niepotrzebnie odmroziłam lodówkę, specjalnie po to, żeby nadwyżkę ciastek móc zamrozić.

Sprawdziłam już, czy w mojej ulubionej księgarni mają inną książkę Henry, Crazy Water, Pickled Lemons. Mają. Chwilowo jednak spróbuję zadowolić się wyłącznie tą wiedzą.

muffinki jabłkowe

Muffinki jabłkowe

14-16 sztuk*

nadzienie i posypka:

125 g pekanów, posiekanych (użyłam orzechów włoskich)
125 g brązowego cukru
1/2 łyżeczki cynamonu


Ciasto:

400 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
115 g masła
150 g brązowego cukru
1/2 łyżeczki cynamonu
szczypta soli
250 g drobno pokrojonych jabłek (ja starłam)
200 ml kwaśnej śmietany
25 ml pełnotłustego mleka
1 jajko


Wykonanie:
  1. Wszystkie składniki posypki wymieszać.
  2. Mąkę i proszek do pieczenia wsypać do miski, dodać masło i rozetrzeć z mąką na grudki.
  3. Wmieszać cukier, sól, cynamon i jabłka.
  4. Mleko, śmietaną i jajko wymieszać i dodać do ciasta. Wszystko dokładnie (ale krótko, tylko do połączenia się składników) wymieszać.
  5. Formę na muffinki wysmarować tłuszczem lub wyłożyć papierkami. Napełnić otworki do połowy, posypać posypką, nałożyć resztę ciasta i na wierzch nałożyć resztę posypki. To głównie od tej mieszaniny zależy, jak słodkie będą ciastka, więc sypcie według gustu. Piec 20 minut (ja piekłam ok. 30) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
*Robiłam z połowy porcji (podaję przepis na całość) i otrzymałam 13 muffinek, ale były raczej małe.

czwartek, 25 marca 2010

Morderstwo przy muffince


muffinki bananowe

Uwielbiam czytać kryminały. Takie klasyczne, najlepiej angielskie. Miejsce akcji to monotonnie bezpieczny świat, w którym fakt morderstwa wydaje się być wykroczeniem przeciwko etykiecie. Pomiędzy kolejnymi przesłuchaniami bohaterowie piją herbatkę (albo koktajle, zależy) i pielą ogródki (albo nic nie robią, jeśli to jacyś lord i lady). Ofiara może być przypadkowa, ale zawsze musi być motyw (preferowany jakiś bardzo osobisty) i ostateczne wyjaśnienie, dlaczego to właśnie ta osoba zginęła w tej właśnie chwili. Po przeczytaniu takiego kryminału człowiek ma poczucie, że świat jest jednak bezpiecznym miejscem.

Ostatnio w moje ręce trafiło „Pod Anodynowym Naszyjnikiem” Marthy Grimes, będące właśnie taką pierwszorzędnie staroświecką rozrywką. Akcja toczy się, co prawda, chyba w latach osiemdziesiątych, ale wydaje się, że angielska prowincja dobrze zakonserwowała się jakieś 50 lat wcześniej. Pewna Miła Osoba, pożyczając mi tę książkę powiedziała przy tym, że je się tam muffinki (dodała coś jeszcze, ale rzecz jasna, to muffinki najbardziej utkwiły mi w pamięci).

Jednak jak się okazało, kawiarnia o budzącej nadzieję nazwie „Magiczna mufiinka” została umiejscowiona w naszej uroczej (w toku akcji nie tak znowu uroczej, ale w końcu mamy do czynienia z morderstwem) angielskiej wiosce z nieco przewrotną myślą. Mieszkańcy Littlebourne chodzą tam nie tyle z nadziei na pyszną przekąskę i miłą atmosferę, ale raczej ponieważ jest to jedyne miejsce, gdzie tego typu przekąskę można dostać. Myślę, że zrozumiecie o co mi chodzi, jeśli napiszę, że pewnego dnia muffinką dnia (i jak się wydaje, jedyną muffinką wtedy serwowaną) była taka z bakłażanem. Specialité de la maison są zaś muffinki z marchewką.

I tu dochodzimy do sedna. Czy muffinka marchewkowa to jest naprawdę pierwszy rodzaj muffinki, który przychodzi Wam na myśl? Drugi? To chociaż trzeci? Zastanawiam się, czy jest to dowód na niedostateczną wiedzę Marthy Grimes w tym temacie, czy tylko kolejny dowód na nieco oryginalny sposób bycia właścicielki „Magicznej muffinki”. Póki co, zakładamy, że to drugie. Ale kilkadziesiąt stron dalej pojawia się zdanie, które dotąd budzi moje zdumienie: „Panna Pettigrew marszczyła nos jak ktoś, kto w wyobraźni wyrabia ciasto na muffinki”. Nie wiem, czy to dzieło autorki czy tłumacza. Jednak w stosunku do muffinek n i g d y, p r z e n i g d y nie użyłabym słowa „wyrabiać”. Ciasto na muffinki się miesza. Łyżką. W żaden jednak sposób nie wpływa to na przyjemność czytania powieści i jeśli lubicie Agathę Christie, to Martha Grimes będzie Wam się podobać.

Do wykonanie moich muffinek zainspirowała mnie owocowa sałatka Majki, którą zapragnęłam przerobić na coś mniej jednoznacznie zdrowego i w tym celu odnalazłam przepis na ciasto bananowe. Zupełnie nie wiem, dlaczego porzuciłam je na tak długi czas. Jest absolutnie zniewalające, a od zapachu w czasie pieczenia nabiera się ochoty na działalność przestępczą, jaką mogłoby być włamanie do piekarnika. A chociaż czapeczka z bitej śmietany i ziarenka granatu fajnie wyglądają, to jednak samo ciasto jest tak dobre, że bez żalu można z nich zrezygnować.

I tutaj, żeby z kolei mnie ktoś nie posądził o dyletanctwo, czas na małe wyjaśnienie. Oczywiście ciastka? babeczki? przygotowane w ten sposób z klasycznymi muffinkami, oprócz kształtu, niewiele mają wspólnego. Ja jednak wolę mówić muffinki niż cupcakes, dlatego tak mało ortodoksyjnie pozostanie.

muffinki babanowe

Bananowe muffinki z czapeczką

ok. 15 szt.*

Składniki:

3 banany
2 jajka
1 szklanka cukru
½ szklanki stopionej margaryny
¾ łyżeczki proszku do pieczenia
1 ¼ szklanki mąki
½ szklanka orzechów włoskich, posiekanych
½ łyżeczki soli


czapeczka:

200 ml śmietany kremówki
2-3 łyżki cukru pudru (lub do smaku)
2 łyżki gęstej słodkiej śmietany lub mascarpone (opcjonalnie)
fix do śmietany (opcjonalnie)
1 granat


Wykonanie:
  1. Muffinki: jajka zmiksować z cukrem, dodać roztopioną margarynę, a następnie zmiksowane banany, potem mąkę i proszek, sól. Na końcu wymieszać z orzechami. Ciastem napełnić foremki do muffinek. Piec ok. 20-25 min. w 180 stopniach.
  2. Krem: Granat przekroić, wydłubać nasionka i odcedzić, zachowując sok. Śmietanę ubić razem z sokiem z granatu i cukrem, ewentualnie, jeśli chcemy, żeby ma być przetrzymywany dłużej, dodać łyżeczkę śmietan fixu, postępując zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Do ubitej kremówki delikatnie wmieszać gęstą śmietanę lub mascarpone.
  3. Wystudzone muffinki przyozdobić czapeczkami z kremu i posypać ziarnkami granatu.
*lub mała keksówka, czas pieczenia należy wydłużyć do 40-50 minut.

muffinki bananowe

niedziela, 28 czerwca 2009

Muffinki z białą czekoladą




Są takie kulinarne wspomnienia, które chodzą za mną już od lat i jakoś ciągle nie mogę się zdecydować na to, by odtworzyć zapamiętany smak. Do nich należą muffinki z płatkami migdałowymi, które jadłam na wakacjach, bagatela, osiem lat temu. W środku miały kropelkę kremu, nieco przypominającego krem budyniowy, magicznym sposobem umieszczoną tam ręką cukiernika.

Mam wrażenie, że muffinki z prezentowanego dziś przepisu nie całkiem przypominają tamte, ale chrupiące migdały, cytrynowa nuta i rozpływające się na języku kawałki białej czekolady, to chyba wystarczające powody, żeby do tego przepisu powrócić prędzej niż za osiem lat. Spróbujcie.

mufinki z białą czekoladą

Muffinki z białą czekoladą i płatkami migdałowymi

przepis z Le Cordon Bleu. Mufinki

Składniki:
(na 12-15 muffinek)

375g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
125g cukru
200g białej czekolady, posieka
nej niezbyt drobno
2 jajka
375g mleka
skórka starta z jednej cytryny
160g stopionego masła (wy
studzonego do temperatury pokojowej)
płatki migdałowe do dekoracji (prz
epis mówi o 45 g, ale tu precyzja nie jest istotna)

Wykonanie:

  1. Do miski wsypać składniki suche: mąkę, proszek, sól, cukier, białą czekoladę.
  2. W drugiej misce/dzbanku połączyć ze sobą (trzepaczką lub widelcem, ale wymieszać, nie ubijać): mleko, jajka, masło i skórkę cytrynową.
  3. Do miski ze składnikami suchymi przelać składniki mokre i wymieszać łyżką dość szybko, ciasto nie musi być całkiem gładkie, zbyt dużo ruchów spowoduje, że muffinki będą ciężkie. Tylko nie przesadźcie, bo ja kiedyś ze zbytniej gorliwości miałam potem grudki mąki w gotowych muffinkach. Ale i tak były pyszne.
  4. Dołki w formie na muffinki wysmarować masłem lub wyłożyć papierowymi papilotkami. Ja nie mam formy, robię więc paski z folii aluminiowej (złożonej na jakieś trzy warstwy) i spinam je metalowymi spinaczami na okręgi o pożądanej średnicy. W środek wkładam papierek. Nie musicie zbyt dokładnie wpychać papilotki do folii, zrobi to za Was ciasto, obciążając ją. W ostateczności, jeżeli nie chce Wam się bawić w zwijanie folii, możecie papierki ułożyć na zwykłej blasze do ciasta, niezbyt ciasno, ale tak żeby się dotykały. Efekt wizualny nie jest świetny, ale smak pozostaje ten sam.
  5. Każdą papilotkę napełnić ciastem do ¾ wysokości. Najlepiej sprawdza się metoda dwóch łyżek: jedną nabiera się ciasto, drugą zgarnia je do foremki z tej pierwszej. Dla ułatwienia dodam jeszcze, że optymalna ilość ciasta to były u mnie dwie obfite łyżki. Ciasto posypujemy płatkami migdałowymi
  6. Muffinki włożyć do piekarnika nagrzanego do 210º C na 20-25 min. Czy ciasto się upiekło sprawdzamy wkładając w nie patyczek (patyczek suchy = ciastko dobre, patyczek oblepiony = dajemy muffinkom jeszcze pięć minut).

    mufinki z białą czekoladą