Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rimmel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rimmel. Pokaż wszystkie posty

środa, 29 maja 2013

Efekt słońca z kremem brązującym Rimmel

Bronzery do twarzy zaakceptowałam bardzo szybko.
Polubiłam się z nimi na tyle, że bez zastanowienia skusiłam się podczas promocji w Rossmannie na produkt, który oferuje Rimmel.


Rimmej Sun Shimmer jest kremem koloryzującym do twarzy i ciała. Nie jest to klasyczny samoopalacz, czy bronzer. Produkt przeznaczony jest do uzyskania natychmiastowej opalenizny bez smug, zacieków i charakterystycznego smrodku dla samoopalaczy.



Za zadanie ma podkreślić naturalną opaleniznę. Zmywalny wodą ze środkiem myjącym, jednak sama woda go nie ruszy, dzięki czemu staje się produktem wodoodpornym na basenie czy plaży, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi. Odporny na pot i ścieranie.


Występuję w kilku wariantach kolorystycznych:

  • shimmer: light, medium
  • light, medium, dark

Pogoda w naszym kraju nie rozpieszcza, raz słońce raz deszcz. O zdrową opaleniznę ciężko, a korzystanie z solarium zostawiam każdej z nas do własnego wyboru. Mi osobiście zamarzyło się uzyskanie pięknej, zdrowej opalenizny, nie wybierając się w kraje egzotyczne jak tego dokonać?

Wiedziałam, że istnieją rajstopy w spray'u Sally Hansen, ale wszystkie Rossmanny wraz z promocją się ich wyzbyły  Naprzeciwko była szafa Rimmel, a w niej on Bronzer Sun Shimmer. Zbadałam zapach, przeraziłam się kolorem... 


W domu użyłam i przepadłam! 
+ natychmiastowa opalenizna
+ piękny, orzeźwiający zapach, zero smrodku
+ banalnie prosty w aplikacji, widzimy gdzie jest produkt, a gdzie należy dołożyć
+ nie tworzy plam
+ uzyskany kolor jest idealny, a jego intensywność można stopniować dokładając więcej produktu 
+ efekt bardzo naturalnej opalenizny uzyskany
+ drobinki dodają połysku, a nie banalnego świecenia się



Podczas wieczornej kąpieli z łatwością opalenizna z tubki opuściła moje ciało. W ciągu dnia nie pobrudził ubrań, nie ścierał się, nie plamił. Nie używałam go na twarz, a tylko na nogi, więc bladego pojęcia nie mam jakiej reakcji można się po nim spodziewać w tamtejszych partiach. Kupiłam ze względu na swoje odwiecznie blade nogi, niczym córki młynarza i jestem zachwycona! Nareszcie z przyjemnością ubiorę sukienkę, spódniczkę i szorty i co mi tam tylko strzeli do głowy 


Jedyny minus to aplikacja... cholernie barwi ręce! A doszorowanie ich udało mi się... dzisiejszego poranka. Konieczna aplikacja w rękawiczkach. Zdjęcie mówi samo za siebie 


Miałyście, lubicie? 
Czy tylko ja jestem taka leniwa, ze nawet samoopalacz stał się dla mnie wyzwaniem ?


czwartek, 23 czerwca 2011

Hej kochane:)

Nie mam dla Was dziś nic specjalnego. Ot taki krótki post będzie na temat nowych zdobyczy kosmetycznych tego tygodnia;)

Opalać się lubię, ale tylko na słonecznej, piaszczystej plaży najlepiej z frappe lub drinkiem z palemką w łapce;)
W PL nie mam serca leżeć, leżeć, leżeć... Odrazu pot z czoła płynie, wszystko staje się meczące. Przynajmniej ja tak mam, a kiedy nie leżę plackiem, tylko coś robie to opalam się w dziwne figury geometryczne na moim ciele, paski ,prążki, fałdki itp. Czy to ma sens? Nie. Dlatego radzę sobie inaczej. Skoro solariom mówię NIE, to stawiam na wszelkie balsamy brązujące, rozświetlające. W tym mam swoje dwa faworyty, używane na przemian nie robią mi szkody, nie powodują podrażnień, zapychania.

W Rossmannie znalazłam tylko wersje do jasnej karnacji, a że ja potrzebuję mocniejszego efektu to padło na samoopalacz SunOzon (czy to jest ulepszona wersja starej?)


Wybrałam wersje do ciemnej karnacji. Przyznam szczerze, ze daaawno nie patrzylam na Rossmannowskie samoopalacze, więc jestem troche do tyłu:D ale zmiana zaskoczyła mnie na plus. Przede wszystkim rozpylacz, dużo lepszy i przyjemniejszy od starej wersji. Zapach towarzyszący przy psiiik też jest przyjemniejszy dla nosa;)

W najbliższym czasie zdam z niego relacje, jeżeli Wy go używałyście podzielcie się ze mną wrażeniami:)

Skoro ciało już sobie opale to i czas na buzie. Wybrałam puder brazujący z Rimmela Natural Bronzer Minerals odcień 025 Sun Glow, mimo ogólnej opini, że jest to pomarańczka i wszyscy zachwycaja się 022, ja po przetestowaniu dwóch w drogeri zdecydowanie wybrałam 025. Jest to miekki, żywy kolor, taki jakiego potrzebuję. Delikatne drobinki, rozświetlają twarz, dając jednocześnie wykończenie satynowe. Puder zawiera filtr spf8 a sam producent o nim pisze:

 Natural Bronzer wzbogacony o cząsteczki rozpraszające światło, które optycznie wygładzają cerę. W składzie zawiera także witaminę E, filtr UV SPF8, kojący i nawilżający wyciąg z aloesu oraz minerałyNatural Bronzer nazywany jest także "słońcemzamkniętym w pudełku", gdyż nie tylko podkreśla istniejącą już opaleniznę, ale także świetnie imituje ją, gdy jej jeszcze nie ma – zdrowo, bez narażania skóry na działanie promieni UV.Dostępny jest w dwóch odcieniach.




Do koszyka powędrowały 3 lakiery. Wibo było w promocji po 3,79zl/szt więc bez wahania wybrałam dwie buteleczki. Pierwszy to wreszcie znaleziony koral, drugi z fleksami z Wibo i trzeci z Miss Sporty kobalt - kolor za którym szaleję tego sezonu:)


                                                                   bez lampy/ z lampą



Miss Sporty 320


Dziś zamiast makijażu będą paznokcie, które miałam przez ostatnie 3dni na sobie;)



Na drugi dzień dokleiłam cyrkonie:


Z efektu byłam zadowolona, z trwałości lakierów również. Zmyłam je dzisiaj ze względu na zdarte końcówki i chęć przetestowania nowych zdobyczy:)

wtorek, 14 czerwca 2011

Hej :)

Ostatnio nurtuje mnie pytanie, dlaczego kobiety noszące okulary, tak bardzo bronia się przed kreskami, intensywniejszymi kolorami na powiece. Sama jestem posiadaczką jednej pary drugich oczu i powiem szczerze, że z takich jak dzisiaj makijaży nigdy nie rezygnuje. U mnie to standard, kreska musi być - to podstawa, a co do niej to juz kwestia ubrania czy mojej zachcianki :)

Posiadam taki róź, w którym pokładałam wielkie nadzieje, ożywienia mojej twarzy. Mówię tutaj o Hean Satin Blush 03. Jest to piekny kolor kolarowo-brzoswkiniowy, o idealnej konsystencji = dobrze napigmentowany, prasowany, miekki. Jednak tutaj zachwyt mi opada. Do blond włosów przypuszczam, że kolor bedzie pasować, ale do moich - zdecydowanie nie. Szkoda mi go bardzo, więc skoro nie moge uzyc go do podkleślenia policzków, to znajduję inne zastosowanie. Wylądował na moich oczach i prezentuje sie to tak :



Na całą ruchomą powiekę użyłam cielistego cienia (Inglot Vertigo 09), wewnętrzny kącik oraz łuk brwiowy podkreśliłam białym mattem z MySecret. W zagłębienie zaaplikowałam róż, który wyciągnęłam delikatnie ku górze.

 Czarnym Eyelinerem z Golden Rose namalowalam kreskę wzdłuz rzęs i wyciągnełam ją ku końcowi. Tworząc efekt tzw. "mgiełki" użyłam w tym celu czarnego cienia z Hean i 1-2mm nad kreską, przy użyciu pędzelka (Inglot 31tt) namalowalam cieniem kolejna kreskę.


Wytuszowałam rzesy MF Masterpiecie Max (coraz mniej odpowiada mi ten tusz.. dlatego polecam użyć swój sprawdzony tusz i postawić na wydłużenie). Rzęsy odgrywają w tym makijażu duża rolę.
Dolna powiękę zaznaczamy matowym, ciemnobrązowym cieniem. Linię wodną malujemy białą kredką.
Używamy podkładu/pudru wg własnego uznania:) Konieczne jest muśniecię policzków rózem.


Po zrobieniu zdjęć zauważyłam, że w mojej kolekcji zabrakło szminki/błyszczyka w odcieniu beżu/nude.

Rozleniwiona z opóźnieniem w nogach ruszyłam w stronę przystanku mpk, poczekał na autobus, który zawiózł mnie do celu.

Niestety Douglas świecił pustkami jeżeli chodzi o szafe Essence i mój poszukiwany kolor pomadki  in the nude (nr52) lub all about cupcake (nr53). Nie wiem co za człowiek dba o wygląd tej szafy, że pozwolił na wypełnienie jej po czubki w jeden odcien 33!


Trzeba było się pocieszyć, więc wybrałam drugą drogerie piętro niżej. Na wstepię Rossmann przywitał mnie miła niespodzianka promocyjną na moja ulubiona odżywke wygładzającą z Isany, więc od razu trafiły do koszyka dwie. Myslę sobie, że może chociaż kupię sobie lakier koralowy do paznokci tak sławiony u innych Blogerek i na Wizażu. Znowu to samo - szafa Wibo podobna do Essence, w której domininował jeden kolor lakierów - róż. Znowu nie ma tego co chciałam... Z nadzieja mijam każdą kolejna szafę. Mój wzrok utknął przy Rimmel, (gdzie hot nastolatki wybierały oczodająco czerwień do ust... coraz odważniejsze sa te dziewczyny...) siegam po jak najspokojniejszy kolor z całej palety, pada na Nude Delight. Zastanawiałam się jeszcze między Maybelline, ale cena mnie odstrasza i ten brudny beż oraz jak dla mnie brzydkie opakowanie. Rimmel wygrał i powędrował ze mną do domu:)


Opakowanie mieni się w zależności od światła na fioletowo-kobaltowo.
Miła dla oka korona zdobi wieczko szminki :)
Rimmel Hydra Renew jest szminką nawilżająca, zawierająca facktor spf20 oraz wit. A, C i E.
Producent obiecuję idealną miekkość i gładkość ust po zastosowani - zobaczymy jak z tym będzie ;)
Zapachem przypomina mi krem coś w stylu Bambino, Nivea..



Dwa powyższe zdjęcia, najlepiej oddają jej kolor.

Tak się prezentuje na mnie: