Przeciętny Polak o Paragwaju wie mniej więcej tyle, co przeciętny Paragwajczyk o Polsce, czyli nasza wiedza ogranicza się jedynie do znajomości kontynentu na jakim jest położony i języka urzędowego. Beata Pawlikowska w swojej książce Blondynka w Paragwaju w przystępny sposób opisuje ten piękny kraj, graniczący z dwoma ogromnymi sąsiadami.
Proste życie
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że życie Paragwajczyków polega na cieszeniu się z rzeczy małych. Nikt się tam nie spieszy, czas płynie po swojemu. Nikt za niczym nie goni, a rozdźwięk pomiędzy codziennym życiem w tym kraju, a którymkolwiek w Europie jest ogromny. Czterogodzinne opóźnienie rejsu statkiem to błahostka. Rezerwacja biletu lotniczego wygląda jakby historię tę napisał sam Bareja. Tak samo wygląda kupno karty do telefonu.
Dzięki tym powolnym momentom, Paragwaj pozwala się rozsmakowywać w sobie, a z każdym kolejnym łykiem yerba mate, podróżnik wydaje się tym krajem coraz bardziej zachwycony. Od razu da się zauważyć, że Paragwaj rozkochał w sobie Pawlikowską, bo znana podróżniczka postanowiła znaleźć się w jego granicach po raz kolejny po 20 latach.
W swojej książce przybliżyła tę podróż, dokumentując praktycznie każdą jej minutę. Niezaprzeczalnym atutem publikacji jest jej strona multimedialna. Po zainstalowaniu aplikacji Tap2c możemy wraz z autorką przeżywać jej przygody i na bieżąco śledzić zwiedzane przez nią miejsca.
Historia
Okazuje się, że przez jednego nierozważnego władcę Paragwaj stał się praktycznie krajem kobiet i to dzięki nim dzisiaj funkcjonuje jako praworządne państwo. Pawlikowska w przystępny sposób przybliża jego historię i mentalność jego mieszkańców. Opisuje wszelkie jego zakątki, nawet te najbardziej niedostępne. W głównej mierze skupia się jednak na niezdrowym jedzeniu, jakie Paragwajczycy w siebie wciskają, co powtarzane wielokrotnie staje staje się dla czytelnika po prostu męczące. Tak samo jak zdanie, że tereré, to rodzaj yerba mate przygotowywanej na zimno. Autorka powtarza to zdanie niemal w każdym rozdziale, jakby myślała, że czytelnicy sięgający po jej książkę cierpią na zaawansowaną sklerozę i nie są w stanie zapamiętać tego nieskomplikowanego faktu.
Przemyślenia Blondynki
Po raz kolejny książka autorki staje się w głównej mierze zbiorem jej prywatnych przemyśleń. Nie da się ukryć, że i tutaj mało jest Paragwaju w Paragwaju, a Pawlikowska po raz kolejny skupia się na wynurzeniach dotyczących zdrowego jedzenia i zmanierowanego, współczesnego świata. Z jednej strony należy przyznać Pawlikowskiej rację, z drugiej nie da się nie zauważyć, że autorka mieszkając w Polsce także jest częścią znienawidzonej przez siebie, zgniłej cywilizacji zachodu.
Blondynka w Paragwaju to zdecydowanie coś dla wielbicieli pisarstwa Pawlikowskiej, bo nie da się ukryć, że autorka ma specyficzny, mocno egzaltowany i moralizatorski sposób pisania. To po raz kolejny książka, która tylko w części skupia się na odwiedzanym przez nią miejscu, ponieważ w większej mierze opisuje przemyślenia autorki związane ze współczesnym światem i zdrowym odżywianiem. Jeśli nie nastawiacie się na typowo podróżniczą literaturę, to przy tej książce spędzicie miło czas.
Recenzja napisana dla Bookhunter.pl
link do recenzji |