Pokazywanie postów oznaczonych etykietą refleksyjne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą refleksyjne. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 kwietnia 2016

"Grunt pod nogami" Jan Kaczkowski

Tytuł: Grunt pod nogami
Autor: Jan Kaczkowski
Wydawnictwo: WAM
Ilość stron: 232
Ocena: poza skalą



Nie po to dostaliśmy wolność, żeby nam zaszkodziła. Nie bójmy się z niej korzystać, ale róbmy to odpowiedzialnie.






O księdzu Janie Kaczkowskim usłyszałam już jakiś czas temu, później zabrałam się za jego książkę zatytułowaną Życie na pełnej petardzie. Od tamtego czasu wyjątkowo polubiłam księdza Jana – jego podejście do życia, choroby... Ostatnio wstrząsnęła mną (i zapewne nie tylko mną) informacja o jego śmierci, choć z racji glejaka była ona do przewidzenia. I w tym samym czasie zaczęłam czytać jego kolejną, najnowszą pozycję pt. Grunt pod nogami.
Wiecie, nowotwór pomógł mi uporządkować swoje życie - wyzwolił mnie z lęku, z kompleksów. Już nikt mi nic nie może zrobić. Jestem zupełnie wolnym człowiekiem. Nie życząc wam żadnego nieszczęścia, namawiam was do tego, żebyście nie tkwili w sytuacjach, które was mocno męczą. 
Grunt pod nogami to zbiór kilkunastu kazań księdza Jana Kaczkowskiego, które wygłaszał w różnych miastach, parafiach, kościołach... Poza kazaniami znajdziemy w niej także przykładową drogę krzyżową oraz propozycję rekolekcji, które możemy przeżyć w swoich czterech ścianach. Kazania te autor książki wygłaszał prosząc o pomoc i wsparcie dla puckiego hospicjum, jednak nie są one o nim. Znajdziemy w nich dużo o relacji z Bogiem, o postrzeganiu świata oraz Boga oczami chorego księdza. Dużo przeczytamy o relacjach międzyludzkich, o relacjach człowiek – Bóg, o pogodzeniu się z chorobą... Jak wygląda kontakt księdza Jana z innymi ludźmi, a przede wszystkim z Bogiem? Co chce przekazać najróżniejszym ludziom w tych swoich kazaniach i rekolekcjach? 
Bóg nie jest paskudnym dziadem siedzącym na chmurze, który nas nie lubi, więc rozdaje cierpienia i rozmaite przeciwności. On nas kocha w chwili naszego powodzenia, ale szczególnie blisko jest w momencie nieszczęścia. Nie opuszcza swoich dzieci. Fakt – czasem trudno zrozumieć tę bliskość.
Grunt pod nogami kupiłam razem z jeszcze jedną książką księdza Kaczkowskiego pt. Szału nie ma jest rak, ale wybór jako na pierwszą trafił właśnie na tę pozycję. Zaczęłam ją czytać mając już świadomość kim jest ksiądz Kaczkowski i jak pisze oraz się wyraża, miałam już względem niej pewne oczekiwania, które zostały w pełni zaspokojone. Kazania są najróżniejszej długości, podejmujące różne tematy, które są pełne życiowych przykładów – z życia swojego, swoich znajomych, a także postaci biblijnych. Ksiądz Kaczkowski zawsze wyrażał wszystko wprost, nigdy nie bał się kontrowersyjnych tematów, a jednocześnie podchodzi do nich z ogromną dozą delikatności. Autor wyraża się w sposób jasny, nieskomplikowany... Nie ma tutaj żadnego wodolejstwa i niepotrzebnych słów. Wszystko jest wręcz idealnie wyważone. Do tego ogromna dawka poczucia humoru, pokory względem choroby, wierność sobie oraz powołaniu. Prawdziwe Credo księdza Jana Kaczkowskiego.
Walczcie o siebie, nie dajcie się wdeptać kryzysom beznadziejności, chwilowej ciemności, walczcie o czyste sumienia o nigdy nie myślcie, że Bóg jest przeciwko wam. 
Podsumowując już książkę Grunt pod nogami – jest to pozycja naprawdę ciekawa i wartościowa, którą z całego serca polecam każdemu, także niewierzącym. Przekazuje ona uniwersalne wartości, podnosi na duchu, a szczególnie porusza wielka wiarygodność autora w jego kazaniach. Naprawdę ją polecam!!! Nie oceniam jej z racji tego, że każdy odbierze ją inaczej, a poza tym trudno ceniać czyjeś kazania czy rozważania drogi krzyżowej – tak, więc zostawiam z oceną poza skalą...

niedziela, 3 kwietnia 2016

"Mam sto lat i chciałabym wam powiedzieć..." s.Emmanuelle

Tytuł: Mam sto lat i chciałabym wam powiedzieć...
Autor: s. Emmanuelle
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 184
Ocena: 5/6



Jestem całkowicie przekonana, że piekło to pozostać w sobie, zamknąć się w sobie. Raj zaś to otworzyć się, rozpocząć, to dzień, w którym dostrzeżemy innego, usłyszymy go. Wówczas, razem, pójdziemy ręka w rękę.




Siostra Emmanuelle wstąpiła do zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Syjonu mając 23 lata, ale jej powołanie zaczęło wzrastać, kiedy miała 6 lat i była świadkiem tragicznej śmierci własnego ojca... Ono wzrastało, dojrzewało, aż w końcu zaprowadziło do tego konkretnego zgromadzenia.

Książka Mam sto lat i chciałabym wam powiedzieć... to wywiad, który podejmuje najróżniejsze tematy – powołania siostry Emmanuelle, jej pomocy gałganiarzom w Kairze, stowarzyszenia, które prowadzi, a przede wszystkim o Miłości. Przede wszystkim Miłości Jezusowej, Miłości do ludzi, pomiędzy ludźmi...

Mam sto lat i chciałabym wam powiedzieć jest bardzo dobrze napisaną książką. Choć krótka to pełna przekazu, nadziei, siły do niesienia pomocy, pełna pozytywnej, Bożej energii i siły. Zmusza do refleksji, do zatrzymania się... Trafnie zadane pytania, jeszcze trafniejsze odpowiedzi!

No cóż tu dużo pisać – książka warta przeczytania – zdecydowanie podniesie na duchu, zainspiruje do większego miłosierdzia, większego działania na rzecz bliźnich.

piątek, 14 sierpnia 2015

"Zahir" Paulo Coelho

Tytuł: Zahir
Autor: Paulo Coelho
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Ilość stron: 272
Ocena: 2/6



Nie ma wolności absolutnej, istnieje tylko wolność wyboru. W chwili gdy podejmujemy decyzję, stajemy się odpowiedzialni za nasz wybór.







Paulo Coelho to autor, za którym przepadałam swego czasu, wręcz go uwielbiałam, mniej więcej w okresie swojego gimnazjum. Nie miałam wtedy bladego pojęcia o ambitniejszych lekturach, a moda na tego autora wtedy była naprawdę spora, więc się jej poddałam, ale jednak teraz mam do jego twórczości zgoła odmienne zdanie. Dziś chciałabym Wam przedstawić jedną z pozycji tego autora, z jaką miałam ochotę się zapoznać – jest książka pt. Zahir.
Prawdziwi przyjaciele to ci, którzy są przy tobie, gdy dobrze ci się wiedzie. Dopingują cię, cieszą się z twoich zwycięstw. Fałszywi przyjaciele to ci, którzy pojawiają się tylko w trudnych chwilach, ze smutną miną, niby solidarni, podczas gdy tak naprawdę twoje cierpienie jest pociechą w ich nędznym życiu.

Głównym bohaterem jest pisarz, którego żona imieniem Ester, korespondentka wojenna, znika bez śladu. Zrozpaczony mężczyzna wyrusza na jej poszukiwania, na poszukiwania miłości swojego życia... Znajduje ślad tajemniczego tłumacza Michaiła, który może coś wiedzieć na ten temat. Czy to z nim uciekła żona pisarza? Jeżeli tak, to dlaczego? Jak zakończą się poszukiwania Ester? Czy znajdzie miłość swojego życia? Do jakich wniosków dojdzie pisarz?
Nikt nie powinien się zastanawiać nad tym, dlaczego nie jest szczęśliwy. W tym pytaniu drzemie podstępny wirus, który wszystko niszczy. Jeśli sobie zadamy to pytanie, zaraz będziemy chcieli wiedzieć, co nas uszczęśliwia. A jeśli okaże się, że w naszym obecnym życiu tego brak, albo natychmiast je zmieniamy, albo poczujemy się jeszcze bardziej nieszczęśliwi.

Zahir to książka, którą czytałam dość długo, ale skończyłam ją doprawdy z mieszanymi uczuciami... Jest ona prawdziwym bogactwem cytatów oraz nostalgii, ale jednak fabularnie – tragedia... Dzieje się naprawdę mało, stanowczo za mało... Wątków mało – praktycznie jeden, fabuła zdecydowanie zbyt mało rozbudowana, oj zdecydowanie... Do tego bohaterowie – mało charakterystyczni, niezapadający w pamięć – po prostu dość marni, wręcz mdli. To właśnie dlatego tak długo i ciężko mi się ją czytało... No cóż, bywa... Zahir ma kilka ciekawych cytatów, które zamieściłam w tej recenzji, ale jednak to nie one czynią książkę dobrą czy wartościową.

Cierpienie rodzi się wtedy, gdy oczekujemy, że inni będą nas kochać tak, jak to sobie wymyśliliśmy, a nie tak jak naprawdę powinna objawiać się miłość, która jest wolna i nieujarzmiona, porywa nas swoją siłą i nie pozwala nam się zatrzymać.


Podsumowując Zahir to książka, która jest dość słaba, nudnawa i niegodna polecenia. Szkoda na nią czasu, a cytaty można poszukać w Internecie – dla nich nie warto czytać całej książki, która jest po prostu stratą czasu – lepiej poświęcić ten czas na zdecydowanie lepsze pozycje, których jest naprawdę wiele...  

środa, 1 lipca 2015

"Chata" William P. Young

Tytuł: Chata
Autor: William P. Young
Wydawnictwo: Nowa Proza
Ilość stron: 300
Ocena: 6/6


Większość nas ma swoje smutki, nieziszczone marzenia, złamane serca i straty, swoją własną "chatę". Modlę się, żebyście znaleźli tę samą łaskę, którą ja znalazłem, i żeby obecność Taty, Jezusa i Sarayu napełniła waszą wewnętrzną pustkę nieopisaną radością i chwałą.




Jak zawsze wyobrażałeś sobie Boga? Zapewne jako bezradnego starca z długą brodą, który chodzi o lasce. A co jeżeli Bóg okazuje się czarnoskórą kobietą? O tym traktuje książka  Williama P. Younga pt. Chata, którą zgarnęłam ostatnio z biblioteki.

To, że z niewyobrażalnych tragedii potrafię wydobyć dobro, nie oznacza, że je reżyseruję. Nie waż się myśleć, że kiedy wykorzystuję jakąś sytuację, sama do niej doprowadziłam, albo jej potrzebowałam, żeby osiągnąć swoje cele. Rozumując w ten sposób dojdziesz do fałszywych wniosków na mój temat.Łaska nie zależy od cierpienia, ale tam, gdzie jest cierpienie, znajdziesz łaskę pod różną postacią.

Chata to pozycja, która zaczyna się jak typowy thriller  – od porwania małej dziewczynki Missy, córeczki Macka. Dziecko zaginęło podczas pewnych wakacji, a niedługo potem mężczyzna dostaje dziwne zaproszenie na weekendowe spotkanie z Tatą... On zastanawia się o co chodzi, ale w końcu wybiera się w umówione miejsce. Owo spotkanie zupełnie zmienia jego życie, jego postrzeganie Boga, jego relacje z rodziną. Chata to opowieść o relacjach Bóg- człowiek, o relacjach, w których Bóg jest przyjacielem, matką – ciemnoskórą kobietą, która przyrządza rewelacyjne posiłki. Ale jak te wydarzenia mają się do zdarzeń z życia Macka? W jakiej sytuacji znajduje się mężczyzna?

Pamiętam, że o książce Chata usłyszałam kiedyś od pewnego kolegi, który był nią zafascynowany.  Chodziliśmy po Krakowie, a on opowiadał o niej z błyskiem w oku, cały zafascynowany... Od tamtego czasu, od tamtego błysku w oku bardzo, bardzo, bardzo chciałam ją przeczytać. Swego czasu moja mam na nią nawet polowałam kupiła ją i zaginęła w akcji, zanim zdążyłam jej dotknąć. Ale wciąż na nią nieustanie polowałam, gdzie tylko się dało. Dlatego, kiedy zobaczyłam tę pozycję w bibliotece miejskiej we Wrocławiu czym prędzej ją zgarnęłam do swojego stosiczka, który zabrałam do domu wraz ze sobą. Czym urzekł mnie  William P. Young? Po pierwsze – samym pomysłem na książkę, która okazała się bestsellerem i wręcz kultową książką, o której naprawdę wiele osób słyszało. Pomysł – cudeńko. Nie sądziłam, że thriller można połączyć z książką religijno - refleksyjną. Ale jednak jet to możliwe. No i ciekawe jest przedstawienie Boga jako ciemnoskórej kobiety, a Ducha Świętego jako ruchliwej ogrodniczki. Naprawdę ciekawe... Książka jest napisana w sposób ciekawy, porywający., a przede wszystkim bardzo życiowa, opowiadająca o codziennym rozterkach szarego człowieka – głowy rodziny.

(...)"zło" to słowo, którym opisujemy nieobecność Boga, podobnie jak używamy słowa "ciemność" na określenie braku światła albo słowa "śmierć" na określenie braku życia. Zarówno zło, jak i ciemność można zrozumieć tylko w opozycji do światła i dobra; one samodzielnie nie istnieją.

Chata  Williama P. Younga jest książką doprawdy wartościową, ponieważ mówi o relacjach, nie tylko o tych międzyludzki, ale przede wszystkim o tych stosunkach Bóg – człowiek. Książkę czyta się szybko, z zapartym tchem, a kek lektura naprawdę skłania do myślenia, do zastanowienia się. Komu polecam Chatę? Każdemu, a przede wszystkim, każdemu kto ma problem z wyobrażeniem sobie Boga, z relacją z nim... Naprawdę mocna i poruszająca książka, którą mogę polecić naprawdę każdemu...

piątek, 22 maja 2015

"Poczwarka" Dorota Terakowska

Tytuł: Poczwarka
Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Ilość stron: 322
Ocena: 6/6



Śmiech oświetla życie. Jest jak lampa. Bez niego ciemno, duszno i ciasno, nawet wówczas, gdy świeci słońce. Dlatego tam, na dole, tak często panuje mrok.






Fałdy powiekowe, skośne ustawienie szpar powiekowych, bardziej zaokrąglona głowa, płaska twarz z szerokim nosem, a o tego nadwaga i język na wierzchu – wystarczy jedno spojrzenie, żeby rozpoznać Zespół Downa, zwany także mongolizmem. Czasami spotykałam w swoim życiu osoby z tym schorzeniem, ale przyznam szczerze, że nigdy nie wiedziałam jak się względem nich zachować. Jednak temat tej choroby podjęła Dorota Terakowska w swojej książce zatytułowanej Poczwarka.

W każdym człowieku powinno być coś, o czym wie tylko on sam. Człowiek bez choćby jednej tajemnicy jest jak orzech, z którego po rozłupaniu zostaje sama skorupa. Ludzie za często dbają tylko o skorupę.


Małżeństwo po trzydziestce – Adam i Ewa. W ich życiu wszystko musiało być idealnie zaplanowane – kariera, rozkład domu, wszystko zaprojektowane według zaleceń architekty wnętrz, łącznie z rozmiarem i kolorem książek, jakie mogą leżeć na półkach. Czas na dziecko też był zaplanowany. Jednak zamiast syna urodziła się córka. Zamiast zdrowego potomka z nadzwyczajnym poziomem IQ – brzdąc z ciężką postacią Zespołu Downa. Jak pojawienie się Marysi wpłynie na życie Adama i Ewy? Jak ułożą się ich relacje?

Mocne kobiety, z charakterem i godnością, [...] takie kobiety bardziej od łabędzi kochają brzydkie kaczątka. Kochają kulawe pisklęta i bezradne dziewczynki z zapałkami.


Gdy sięgałam po Poczwarkę zupełnie nie wiedziałam czego po niej spodziewać. Zgarnęłam ją z bibliotecznej półki, ponieważ już kiedyż czytałam inne książki Doroty Terakowskiej m.in. Tam, gdzie spadają anioły, jednak to Poczwarka zupełnie mnie rozłożyła na łopatki. Jest książką zupełnie inną niż ta, którą wymieniłam, ale jest pozycją bardzo głęboką i podejmującą naprawdę waży temat, jakim jest pojawienie się w rodzinie dziecka z Zespołem Downa. Autorka zmierzyła się z nim naprawdę dobrze, przedstawiając go z trzech zasadniczych perspektyw – Ewy, Adama oraz chorej Myszki. Dało to pełny, szeroki obraz tego co się z nimi działo, tego, jak się czują, co myślą. Poczwarka jest napisana jest językiem łatwym w odbiorze, moim zdaniem bardzo dobrze opisującym ten świat z Zespołem Downa. Znaczącą rolę w tej książce odgrywa biblijna Księga Rodzaju, a dokładnie opis stworzenia świata, do którego autorka się odwołuje w fabule. Przedstawia Boga jako osobę, a kolejne etapy życia tej rodziny, jako kolejne etapy stworzenia świata.
Zrozumiał, że ta mała, ułomna istota ma takie same potrzeby jak wszyscy, że może czuć to samo, choć inaczej, ba, że może czuć mocniej, lecz skorupa jej kalekiego ciała niewoli ją tak, jak poczwarka więzi w sobie motyla; tyle że każdy motyl kiedyś wyleci - ten zaś, skryty w ciele Myszki, nie uleci nigdy.  

Poczwarka to książka wyjątkowa, ważna i refleksyjna. Zmusza do myślenia, to zatrzymania się na chwilę. Mocna, wzruszająca i zaskakującym zakończeniem. Jest to lektura godna polecenia każdemu. Warto zmierzyć się z tematem, z książką... W mojej pamięci zostanie naprawdę na długo.

sobota, 21 marca 2015

"Koniec człowieczeństwa" C.S.Lewis

Tytuł: Koniec człowieczeństwa
Autor: Clive Staples Lewis
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 123
Ocena: 6/6



Przekonaliśmy się już bowiem, że dana człowiekowi władza dowolnego kształtowania samego siebie jest tak naprawdę władzą dowolnego kształtowania jednych przez drugich.






Najpierw przeczytałam Opowieści z Narnii i się zachwyciłam Lewisem. Później przeczytałam Smutek – zupełnie inne klimaty i to właśnie od tych dwóch pozycji zaczęła się z twórczością brytyjskiego filozofa. W moje łapki trafiło kilka jego pozycji, aż przyszedł czas na kolejną pozycję jaką jest Koniec człowieczeństwa, która jest książeczką cieniutką, ale bardzo ciekawą i wartościową.

Koniec człowieczeństwa to pozycja, na którą składa się trzy eseje, a są nimi: Ludzie bez torsów, Droga i Koniec człowieczeństwa. Wszystkie trzy autor wygłosił w lutym 1943 w King's Collage w Newcastle. Każdy z tych trzech esejów łączy jedno – we wszystkich autor podejmuje temat uniwersalnego prawa moralnego, które dotyczy każdego człowieka, niezależnie od narodowości, koloru skóry czy wyznania. Tematem przewodnim wszystkich esejów jest szeroko pojęta etyka i moralność, po prostu natura człowieka. Autor dywaguje nad tym, w jakim kierunku zmierza ludzkość, myśli, drąży, zastanawia się... Ale czym według Lewisa jest tytułowy koniec człowieczeństwa? Co miał na myśli? Co tak w zasadzie oznacza to stwierdzenie?

W akcie upiornej głupoty wycinamy organ i domagamy się, by działał. Produkujemy ludzi bez torsów i spodziewamy się, że będą cnotliwi i przedsiębiorczy. Wyśmiewamy się z honoru i przeżywamy szok, gdy okazuje się, że są wśród nas zdrajcy. Dokonujemy kastracji i każemy trzebieńcom, aby byli płodni.

Clive Staples Lewis to autor, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać – wszystko przez Opowieści z Narni. Przede wszystkim jest człowiekiem niezwykle mądrym i wartościowym, który wciąż mnie zadziwia swym geniuszem. Koniec człowieczeństwa jest jedną z tych pozycji, która zmusza do poważnego myślenia oraz wywołuje poważnego kaca książkowego. W tej książce autor dzieli się swoją wiedzą oraz przemyśleniami dotyczącymi etyki, uniwersalnego prawa moralnego czy moralności w ogóle. Choć tematy są zawiłe i niełatwe to pozycja jest napisana w naprawdę żartobliwy sposób. Jednak jak dla mnie czasami myśli autora wydają mi się niezrozumiałe, czasami mialam problem domyśleniem się o co chodzi autorowi. Jednak jest to książka, która tylko potwierdziłam swoje zamiłowanie do twórczości C.S.Lewisa. Jest to człowiek  po prostu genialny! Jego książki, w szczególności Koniec człowieczeństwa, są pełne mądrości, skłaniające do refleksji i myślenia, pełne refleksji.... Muszę przyznać, że książka napisana ponad 70 la temu, ale wciąż bardzo aktualna, a do tego napisana w żartobliwy sposób, a także dość lekki, choć temat tej pozycji jest poważny. Moim zdaniem niezwykle wartościowym jest dodatek zamieszczony na końcu na książki. Można w nim znaleźć przykłady różnego rodzaju praw naturalnych zawartych w różnych księgach – takich jak chociażby w Biblii czy dziełach starożytnych autorów greckich, rzymskich, chińskich oraz wielu innych. Rodzi się przy tym dodatkowa refleksja! Prawdziwa filozoficzno – czytelnicza uczta!

Dawniej skazywano złych ludzi na śmierć; dziś likwiduje się element aspołeczny. Człowiek nie jest już cnotliwy, tylko uporządkowany; nie jest pracowity, tylko dynamiczny (...) co najdziwniejsze, oszczędność i umiarkowanie, a nawet zwykła inteligencja zyskały miano oporu konsumentów.

Koniec człowieczeństwa jest książką trudną, zmuszającą do myślenia, czasami nie do końca zrozumiałą, ale naprawdę wartościową. Wiem, że wrócę do niej jeszcze nie raz, żeby móc dodatkowo przetrawić i przemyśleć poszczególne eseje czy ich fragmentów. O nie! Niech nie zmyli Was objętość! Zdecydowanie, nie jest to pozycja do przeczytania w jeden wieczór – jest to książka, którą należy sobie dawkować, następnie je sobie poukładać, przemyśleć i przetrawić. Jeżeli choć raz zastanawiałeś się nad tym, w jakim kierunku podąża ludzkość jest to książką dla Ciebie. Tak samo jak chcesz czegoś dowiedzieć się o naturalnym prawie moralnym. Koniec człowieczeństwa jest pozycją wartą przeczytania!

Chrystus dźwigający krzyż –  Hieronim Boscha

Za możliwość przeczytania książki dziękuję




środa, 20 sierpnia 2014

"E-mail od Pana Boga do nastolatka" Claire Cloninger, Curt Cloninger

Tytuł: E-mail od Pana Boga do nastolatka
Autor: Claire Cloninger, Curt Cloninger
Wydawnictwo: Edycja św.Pawła
Ilość stron: 256
Ocena: poza skalą



Nie ma większej straty czasu od porównywania się z innymi.








Pamiętam, jak tę książkę tato mi kupił podczas rodzinnego wyjazdu na wakacyjne rekolekcje razem z kubkiem z napisem „Kubek córki” i z cytatem z Pisma Św. Obydwie rzeczy służą mi do dziś. Kubek prawie codziennie podczas rytuału picia kawy, jako jeden z ulubionych, a do książki co chwilę wracam.

Moje plany dla ciebie są wspanialsze niż tom o co Mnie dotychczas prosiłeś, i o to, co możesz sobie wyobrazić.
Twój Planista,
Bóg

E-mail od Pana Boga do nastolatka to książka napisana w formie e-maili i są one skierowane do ludzi młodych, na co wskazuje sam tytuł tej pozycji. Autorzy postanowili przekazać w niej zasadniczą prawdę o Bogu, prawdę, o tym, że Bóg kocha człowieka, tego konkretnego, czytającego to nastolatka (choć pewnie nie tylko), niezależnie od tego ile zrobił on w życiu popełnił błędów i głupot. Bo Bóg to nie starzec z siwą brodą do ziemi, a Osoba, która tu i teraz przemawia do każdego człowieka! E-maile od Pana Boga? Tak to możliwe!;)

Jezus nosi miliony przebrań i chce, byś szukał Go w ludzkich twarzach. Jeśli pragniesz kochać Jezusa i Mu służyć... kochaj Go i służ Mu w innych.


E-mail od Pana Boga do nastolatka jest pozycją bardzo ładnie wydaną (zresztą jak wszystkie z tej serii). Twarda solidna oprawa, porządny papier, przejrzysta grafika i każdy Boski e-mail na oddzielnej stronie, co zdecydowanie ułatwia korzystanie z tej książki, bo pozwala te niebiańskie wiadomości dawkować w odpowiednich dla siebie porcjach – na przykład po 2-3 takie e-maile na dobranoc. Dawek większych niż dziesięć na jeden raz nie polecam – trudno je wtedy przetrawić i wcielić w życie. Wszystkie wiadomości, każda strona są pełne energii, wiary i nadziei, które udzielają się czytelnikowi, a przede wszystkim wszystko jest napisane w łatwy i przyjemny w odbiorze sposób, który sprawia, że z chęcią sięga się po inne książki z serii E-mail od Pana Boga do... Tematy podejmowane w tej książce nie są jakimiś teologicznymi wywodami, na najbardziej skomplikowane tematy związane z religią, wręcz przeciwnie, wszystko kręci się wokół Boskiej Miłości, która może wszystko i tym razem próbuje trafić do zbuntowanych nie raz nastolatków! Książkę pozostawiam poza skalą, bo nie jest to pozycją, którą należy oceniać pod względem fabularnym czy literackim, a pod względem "trafienia" konkretnego człowieka, a z tym bywa różnie. Na pewno polecam wszystkim nastolatkom, wszystkim, którzy się nimi czują i wszystkim, którzy chcą zacząć szaloną przygodę z Bożą Miłością!;)

Wiedziałeś, że mój Syn, Jezus, ma twoje blizny na swoich dłoniach? Powstały, gdy powieszono Go na krzyżu, byś mógł być blisko Mnie. Jezus nie może zapomnieć o tobie. Te blizny ciągle Mu ciebie przypominają.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

"Cudze pole. Przypadki księdza Grosera" Jan Grzegorczyk

Tytuł: Cudze pole
Autor: Jan Grzegorczyk
Seria: Przypadki Księdza Grosera
Tom: trzeci
Wydawnictwo: Zysk i Spółka, W drodze
Czyta: Wojciech Żołądkowicz
Czas trwania: 12 godz. 8 min.
Ocena: 5/6

Skoro zaufałem Bogu, to On mnie poprowadzi najlepszą z możliwych dróg.



Przypadki księdza Grosera to seria, którą pokochałam od pierwszych słów i minut zapoznania się z jego historią, jego wypadki, przepadłam w niej nie chcąc się z nią rozstawać ani na chwilę, więc zaraz po zakończeniu swojej przygody z częścią zatytułowaną Trufle sięgnęłam po jej kontynuację.

Jak wojna, to na wszystkich frontach, jak pokój, to w suterenie.

Cudze pole trzecia część przygód tytułowego księdza Grosera -  Wacława Olbrychta, który kontynuuje budowę nowego kościoła i właśnie to wydarzenie jest tłem do reszty wydarzeń, które mają miejsce w tej pozycji. A wydarzeń jest naprawdę sporo. Jest i ślub, i wesele, i budowa, i wiele spotkań, radości i rozczarowań. I to właśnie w tym czasie ksiądz Groser spełnia się jako prawdziwy pasterz dusz – swoich nowych parafian, a także jako budowniczy, szef i zarządca. Czym jest tytułowe cudze pole? Czy to praca kapłana czy chodzi o coś innego? Jakie decyzje musi podjąć Wacław Olbrycht? Jak pomoże swoim nowym parafianom? Czy w ogóle będzie w stanie im pomóc? Czego od niego oczekują? Czy podoła oczekiwaniom? Co ich spotka?

Jesteśmy kruchymi naczyniami. Każdy z nas kiedyś spada i się tłucze. Historie skorup bywają przeróżne... Był kiedyś taki sławny japoński twórca, Hokusai. Na jednej z waz namalował przepiękny widok świętej góry Fudżijamy. Pewnego dnia ktoś upuścił wazę. Hokusai powoli sklejał kawałki rozbitej porcelany. By upamiętnić jednak to, co spotkało wazę, by uwiecznić jej historię, krawędzie poszczególnych kawałków pokrywał złotem. W efekcie naczynie okazało się jeszcze piękniejsze niż przedtem.

Cudze pole to trzeci tom przygód kapłana – Wacława Olbrychta. Kolejny tom trylogii, która mnie doprawdy urzekła, dlatego więc krótko po Adieu i Truflach szybko zabrałam się za Cudze pole, napisane tak samo łatwym i przyjemnym w odbiorze jak poprzednie części. I już po raz trzeci przekonałam się jak lekko Grzegorczyk umie pisać o sprawach pozornie banalnych, ale jednocześnie o bardzo ważnych, zmuszających do myślenia, do zastanowienia się nad pewnymi sprawami... Postacie bohaterów są bardzo zróżnicowane i jest ich dość sporo, ale to tylko uprzyjemnia lekturę, ich różne charaktery, osobowości, to co im się przytrafia, to jak się zachowują. Dodatkowo jej mottem jest cytat G.K.Chestertona: Jest tylko jedna rzecz większa od tajemnicy zła. Fakt istnienia dobra. co świetnie streszcza całą książkę, a w zasadzie jest jej najczystszą kwintesencją, to właśnie głównie o tym jest ta lektura – o dobru, które jest na świecie, o dobru, które jest w ludziach i zwycięża nad złem, o dobru, które człowiek w sobie nosi, o dobru, które naprawdę istnieje. Jedyne co mnie irytowało to zakończenie z nie do końca zamkniętymi wątkami, ale jednak nie zmienia pozytywnej oceny tej trylogii, którą pomimo drobnych zastrzeżeń naprawdę i szczerze z całego serca polecam, choć mam ważenie, że pierwszy tom – Adieu wypada najlepiej z całej serii przygód księdza Grosera, ale i tak cała ta trylogia mnie naprawdę urzekła i miło ją będę wspominać;)

piątek, 20 czerwca 2014

"Trufle. Przypadki Księdza Grosera" Jan Grzegorczyk

Tytuł: Trufle
Autor: Jan Grzegorczyk
Seria: Przypadki Księdza Grosera
Tom: drugi
Wydawnictwo: Zysk i Spółka
Czyta: Wojciech Żołądkowicz
Czas trwania: 11 godz. 21 min.
Ocena: 5/6


Kiedy człowiek zaufa Bogu, nawet jeśli dostaje po ryju to w tym zaufaniu wie, że nikt nie może mu nic zrobić.


Po pierwszym tomie opowieści o przygodach Księdza Grosera zatytułowanym Adieu, w którym zafascynowałam się twórczością Grzegorczyka i stworzoną przez niego postacią przyszedł czas na kolejny tom - Trufle, z którymi spędziłam kilka ostatnich dni.

Akcja rozpoczyna się w momencie jej urwania wraz z końcem Adieu, kiedy to Witold Olbrycht, zwany Groserem jedzie do Francji, gdzie zamierza zatrzymać się u trapistów pomagając im w ich codziennych obowiązkach – wyklejaniu bajek dla niewidomych, oczyszczaniu pól z kamieni i zbieraniu trufli. Po pewnym czasie biskup łaskawie pozwala mu wrócić z wygnania. Jednak nie na tym koniec. Jakie zadania i przygody czekają na niego w kraju? Co dla niego przygotował dla niego pasterz jego diecezji? Co z jego przyjaciółmi i wrogami? Kto się okaże cenną truflą, a kto tylko świnią czekającą, żeby je wyjeść i zniszczyć?

Oddałem życie i to życie zostanie wzięte. I zawsze będzie inaczej niż sobie wyobrażałem. Zawsze. Człowiek musi przejść przez takie nic totalne i podczas tego przechodzenia zostawia to "swoje", "ukochane". (...) Najlepsze lekarstwo na bunt to dyspozycyjność, chociaż to słowo ohydnie się kojarzy i odpycha. Dyspozycyjność wobec wszystkiego, co przychodzi na człowieka, ciągłe "tak", bo to przynosi pokój. Po co to "tak"? Bo to jest jedyny sposób na poskładanie połamanych kości w Ciele - Kościele. To bardzo boli. Kiedy człowiek zaufa Bogu, nawet jeśli dostaje po ryju, to w tym zaufaniu wie, że nikt nie może mu nic zrobić.


Trufle to kolejna książka Grzegorczyka, z którą miałam okazję się zapoznać i kolejna, którą połknęłam w bardzo krótkim czasie, słuchając jej przy każdej możliwej okazji. Wszystko chyba za sprawą fascynującej postaci jaką wykreował autor, a mianowicie księdza Witolda Olbrychta, który jest osobą nieszablonową, ale w przeciwieństwie do Adieu nie tylko on wybija się tutaj na pierwszy plan. Znajdziemy także sporo wydarzeń z życia księdza Krystiana Palecznego, zwanego wśród znajomych Warginem, z życia siostry Zuzanny zafascynowanej księdzem Groserem i poszukującej wśród ludzi zrozumienia i akceptacji, a także z życia Norberta – byłego księdza, który porzucił sutannę dla policyjnego munduru.

Trufle to kontynuacja Adieu i podobnie jak w poprzednim tomie wydarzenia niezbyt wesołe, wręcz przybijające przeplatają się z tymi radosnymi, a wszystko napisane w sposób taki, że nie chce się oderwać od wydarzeń w nich opisanych. Wbrew pozorom nie jest to tylko banalna historyjka o kapłanach i zakonnicach, bo to nie jest książka tylko o nich, bo oni są zwyczajnymi ludźmi, takimi jak my. To tu różne ciekawe sytuacje przeplatają się z filozofią, wątpliwościami bohaterów, ich słabościami i chęcią ich zwalczenia.

Spotkanie z człowiekiem jest jak święto w kalendarzu. Nie jesteśmy obrońcami Kościoła. Mamy być świadkami. Z każdego człowieka emanuje światło. Z jednych jasne, z drugich ciemne. Trzeba się nauczyć patrzeć i rozeznawać. Każdy z nas ma takie słowa klucze, które otwierają mu drogę, które są jak kromka chleba albo łyk wody.


Jestem przeciwniczką generalizowania i uleganiu stereotypom. Według mnie nie każdy ksiądz to łasy na kasę pedofil mający w dodatku kochanek na pęczki i takiego zdania jest najwidoczniej Jan Grzegorczyk, który przedstawia cały wachlarz różnych księżowskich osobowości, ale pokazuje przede wszystkim jedną i zasadniczą prawdę – ksiądz czy zakonnica to także człowiek, któremu zdarza się zbłądzić, że to nie są supersilni psychicznie herosi, za których ich tak często się uważa. I gratulacje dla Grzegorczyka, który świetnie opisał to księżowskie środowisko.


Moim zdaniem Trufle są dobrą pozycją, zmuszającą do myślenia, taką, z którą z chęcią spędza się czas, chce się porwać, napisana lekkim piórem, w sposób nieskomplikowany, aczkolwiek jest na pewno bardzo wartościowa. Moim zdaniem trochę gorsza niż jej poprzedniczka – Adieu. Tylko moje odczucie? Nie wiem. Teraz tylko czas na Cudze pole;)

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości:

piątek, 13 czerwca 2014

"Adieu. Przypadki Księdza Grosera" Jan Grzegorczyk

Tytuł: Audieu. Przypadki Księdza Grosera
Autor: Jan Grzegorczyk
Seria: Przypadki Księdza Grosera
Tom: pierwszy
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Czyta: Wojciech Żołądkowicz
Czas trwania: 9 godz. 35 min.
Ocena: 6/6

Wiara oznacza to, jak zwracasz się do Boga, kiedy jesteś sam.




Polska to podobno kraj katolicki – w końcu 90% Polaków zostało ochrzczonych. To ile z nich rzeczywiście wierzy i regularnie uczęszcza do kościoła – to inna sprawa. Ostatnimi czasy temat księży jest niezwykle gorący, a to trafi się jakiś pedofilem, a to okaże się, że inny ma dziecko, a to ludzie dojdą do jakże odkrywczego wniosku, że kapłan wcale nie jest herosem. I to właśnie duszpasterz stał się postacią serii książek Jana Grzegorczyka.

Każde zakichane urządzenie ma w sobie bezpieczniki, tylko człowiek może zrobić wszystko, nic go nie powstrzyma...

Adieu to pierwszy tom cyklu o przygodach kapłana – pisarza. Bohaterem jest ksiądz Groser, a właściwie Wacław Olbrycht, który sobie wybrał taki pseudonim literacki. Jesteśmy świadkami różnych wydarzeń z życia kapłana, który zastanawia się nad własnym powołaniem. Jest prawdziwym pasterzem dusz – przyciąga ludzi do siebie i do Kościoła, a jego charakter sprawia, że łatwo się przy nim otworzyć. A do tego pisze – wydaje książki, teksty i artykuły – przez co ściąga na siebie gromy władz kościelnych. Ale poza piorunami ściąga na siebie wiele różnych, ciekawych, nieraz przezabawnych, innym razem dających do myślenia sytuacji i wypadków. A wszystko dzieje się na tle ataku terrorystycznego na WTC w we wrześniu 2001 roku i innych wydarzeń z tamtych czasów. Co mu się przytrafi? Czemu lub komu musi powiedzieć „Adieu”? Jak władze kościelne reagują na pisarstwo Grosera? 

Według mnie każdy samobójca jest człowiekiem chorym, bo stracił instynkt samozachowawczy. A Bóg chorego człowieka nie opuszcza.

Adieu to książka, o której po raz pierwszy usłyszałam od Mamy, która jest zafascynowana twórczością Jana Grzegorczyka i opowieściami o księdzu Groserze. Teraz przyszedł czas, w którym ja miałam okazję zapoznać się z fenomenem opowieści o kapłanie – pisarzu. Zaczęłam słuchać audiobooka czytanego przez Wojciecha Żołądkowicza i... przepadłam. 

Słowa wypowiedziane na gorąco zwykle ranią. Nad słowem pisanym łatwiej zapanować. Ubezpieczyć je, wyjaśnić, otoczyć sensem.

Coś co mnie urzekło w tej książce już od samego początku to właśnie głos lektora – męski, miękki i wyraźny. Moim zdaniem idealnie dopasowany do całej historii i postaci. Następną rzeczą, która mnie urzekła w Adieu to bohaterowie wykreowani przez Grzegorczyka. Sama postać księdza Grosera, który jest człowiekiem i kapłanem naprawdę wyjątkowym - dobrym, charakterystycznym, widzącym dobro w każdym człowieku, chętnym do pomocy każdemu, kto tego potrzebuje. Ale poza Wacławem Olbrychtem autor przedstawia całe spectrum kapłanów, jakich możemy spotkać – od łamiących celibat, mających kochanki, poprzez alkoholików, po prawdziwych pasterzy dusz, którzy pociągają za sobą do Kościoła i do czynienia dobra. Jednocześnie żadnego z tych kapłanów nie krytykuje ani nie szykanuje, ale wskazuje, że wcale nie są wszechwiedzącymi herosami bez słabości i wątpliwości, pokazuje, że też są zwykłymi ludźmi tacy jak my, tylko że z wyjątkowym powołaniem, przez co wymagają naszej szczególnej modlitwy. Postacie są naprawdę charakterystyczne, zapadające w pamięć i wzbudzające sympatię czytelnika. A wszystko jest napisane lekkim językiem, przyjemnym w odbiorze, aczkolwiek jednocześnie tym samym językiem autor podejmuje tematy ważne i niełatwe – takie jak molestowanie kleryków, atak terrorystyczny, łamanie celibatu przez kapłanów, samobójstwa, sceptyczne podejście do wiary czy wręcz olewanie Kościoła przez wiernych. I w takiej sytuacji Kościoła i społeczeństwa rola kapłana jako pasterza dusz, mającego niełatwe zadanie... Choć podejmuje takie tematy, pochłonęłam ją naprawdę szybko. Słuchałam jej przy każdej możliwej okazji – w drodze na uczelnię, gotując, jedząc, sprzątając. Wszystko dlatego, że opowieści o Groserze, są naprawdę wciągające.

Adieu to wartościowa książka nie tylko o kapłanach, ale także o ludziach w ogóle. O słabościach, o dobru w człowieku, o tym, że nikt z nas nie jest herosem i że, każdy potrzebuje duchowego i modlitewnego wsparcia. Napisana lekko i przyjemnie do pochłonięcia naprawdę szybko, a przy tym wszystkim naprawdę wartościowa i warta przeczytania.


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości

czwartek, 2 stycznia 2014

"Spowiedź jest spoko" Rafał Szymkowiak

Tytuł: Spowiedź jest spoko
Autor: Rafał Szymkowiak
Wydawnictwo: AA
Ilość stron: 152
Ocena: poza skalą


„Kochaj i rób, co chcesz” - napisał św. Augustyn. Już niejeden wolnomyśliciel „wycierał sobie gębę” tymi słowami. Zostało napisane „kochaj”, a więc bądź odpowiedzialny za swoje czyny i patrz do czego to prowadzi.






Jesteś wierzący i popadłeś w jakąś stagnację, a każda Twoja spowiedź wydaje Ci się podobna do poprzednich? Może chcesz to zmienić? Może dawno nie klękałeś u kratek konfesjonału i boisz się tam przyjść, brakuje Ci motywacji? Może spowiedź wydaje Ci się bezsensownym uzewnętrznianiem się z najbardziej wstydliwych sekretów? W każdym z tych przypadków Spowiedź jest spoko jest książką dla Ciebie.


Spowiedź to jeden z sakramentów w kościołach: katolickim, prawosławnym oraz anglikańskim, który polega na prywatnym lub publicznym wyznaniu swoich grzechów. Ale jak dobrze się do niej przygotować? Spowiada się kapłanowi czy Bogu? Co to daje? Co zrobić, żeby każda spowiedź nie wyglądała tak samo? Jak ona może zmienić życie? Czy to w ogóle możliwe? Czy spowiedź musi być tylko i wyłącznie w konfesjonale? Co kryje się w tych powtarzanych przy każdej spowiedzi regułkach? Właśnie te, ale także inne tematy zostały podjęte przez autora w książce Spowiedź jest spoko i do jej lektury chciałabym Cię zachęcić. Dlaczego? Zaraz się przekonasz.


Rafał Szymkowiak
Spowiedź jest spoko jest książką niedługą, ale bardzo treściwą i wartościową, która nie zawiera pompatycznych frazesów powtarzanych wciąż na katechezach przez wielu katechetów. Ta książka jest inna. Została ona napisana przez człowieka, który przemierzył mnóstwo kilometrów w podróżach autostopem, rozmawiając z ludźmi, spowiadając i rozgrzeszając ich jako kapłan, którym wtedy był (niestety odszedł z klasztoru). Znajdziesz w niej mnóstwo życiowych przykładów ludzi, których odmieniła rozmowa z księdzem, a przede wszystkim jak zmieniło się ich życie właśnie dzięki oczyszczającemu sakramentowi spowiedzi. Choć może to wyglądać jak pranie swoich brudów przed obcym człowiekiem, to jednak jest to oczyszczające spotkanie z Największym i Najmiłosierniejszym Bogiem, jakiego tylko można sobie wyobrazić. Rafał Szymkowiak to człowiek wyjątkowy (nie raz miałam okazję słuchać go na żywo czy nawet z nim porozmawiać), który daje swoim życiem wspaniałe świadectwo. Pisze książkę o młodych, dla młodych i w sposób naprawdę przystępny i przekonujący, którą każdy powinien przeczytać, chociażby z tego powodu, że autor usiłuje w niej wytłumaczyć czytelnikowi, że Bóg to nie starzec z długą siwą brodą, który za każdy najmniejszy grzeszek rzuca z nieba piorunami, lecz uświadamia, że jest to Bóg będący największą możliwą Miłością, który przebaczy wszystko, jeżeli tylko ktoś do Niego przyjdzie i wyzna swoje grzechy, a konfesjonał to ożywcza studnia Bożej Miłości. Autor przekonuje na przykładach, że słowa wypowiadane przez kapłana na końcu spowiedzi: Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów niech Ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam Tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego to nie tylko puste frazesy. Wątpisz w to? To przeczytaj Spowiedź jest spoko i przekonaj się, że ów sakrament to nie tylko regułki i klęczenie na grochu! Pamiętaj! Bóg, przebaczając człowiekowi, daje mu jeszcze więcej – daje mu swoje zapewnienie: „I tak Cię miłuję, mój głuptasku...”


środa, 11 września 2013

Otwarty umysł, wierzące serce

Tytuł: Otwarty umysł, wierzące serce
Autor: Papież Franciszek (kard. Jorge Mario Bergoglio)
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 328
Ocena: poza skalą


Prawdziwa radość rodzi się z pracy, z krzyża. Radość niepoddana próbie jest niczym więcej jak tylko zwykłym entuzjazmem, niejednokrotnie nachalnym, po którym nie można oczekiwać, że wyda owoce.






Czasem przychodzi w moim życiu taki moment, w którym stwierdzam, że potrzebuję jakiejś zmiany w moim życiu duchowym albo jakiegoś nawrócenia. W takich chwilach świetnie zdają się wyjazd na rekolekcje, ale właśnie taka książka na jako miałam okazję natrafić.


Otwarty umysł, wierzące serce jest jedną z kilku książek papieża Franciszka, które zostały wydane przez wydawnictwo Esprit, a ja miałam okazję ją dostać do recenzji. Ostatnio jak gorączka i jakieś potworne choróbsko wsadziły mnie do łóżka i dała mnóstwo czasu na myślenie o tym, co chcę w sobie zmienić. Otworzyłam tę pozycję, którą zaczęłam czytam już wcześniej i przepadłam na rekolekcjach w łóżku... Książka jest podzielona na cztery części, a każda z nich na pomniejsze, kilkustronicowe rozdziały, choć podejmujące różne tematy, to spójne ze sobą...


Otwarty umysł, wierzące serce to książka, którą pozostawiam poza skalą, jest to specyficzny rodzaj literatury, która ma za zadanie poruszyć serce i do każdego przemówi ona zupełnie inaczej. Ba! Do tego samego człowieka na różnych etapach życia dotknie innych miejsc w duszy. Najpiękniejsze w tej książce jest to, że jest pełna głębokich teologicznie tematów, naszpikowanych mądrością, a jednak napisana w prosty i jasny, żeby trafić do zwyczajnego człowieka. Osobiście jestem oczarowana postacią papieża Franciszka, jego postawą pełną prostoty, pokory i radości, prawdziwa, współczesna wersja Biedaczyny z Asyżu, którego Głowa Kościoła wybrała sobie za patrona, a jest jednym z moich ulubionych świętych. Jestem również urzeczona stanowczością Papieża, jego mądrością, rozwagą i umiejętnością nazywania zła po imieniu. A Otwarty umysł, wierzące serce okazały się książką, jakiej właśnie potrzebowałam w czasie, w którym uznałam, że potrzebuję rekolekcji i nawrócenia. Porusza bowiem ważne tematy spotkań z Chrystusem, radości, niesienia własnego krzyża oraz wiele, wiele innych... A w sposobie Papieża widać, jego naprawdę głęboką relację z Bogiem, jego długie godzin spędzone na rozmowie z Najwyższym oraz wielką wiedzę i rozeznanie w sprawach duchowych. Sam w niej pisze: Z jednej strony nie możemy poznać Boga bez całkowitej przemiany nas samych, z drugiej jednak nie możemy uczynić tego całkowicie. I to właśnie dzięki tej książce możemy spotkać Boga i dokonać wewnętrznej zmiany. Jeżeli potrzebujesz rekolekcji, nawrócenia i jakiejś (choć niewielkiej) metamorfozy swojego wnętrza - Otwarty umysł, wierzące serce to książka idealna dla Ciebie!


Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości 

niedziela, 23 września 2012

Listy starego diabła do młodego

Tytuł: Listy starego diabła do młodego
Autor: Clive Staples Lewis
Wydawnictwo: Media Rodzina
Czyta: Zbigniew Zapasiewicz
Czas trwania: 4 h 33 min.
Ocena: 6/6

Teraźniejszość bowiem jest punktem, w którym czas styka się z wiecznością.


Clive Staples Lewis jest zdecydowanie kojarzony z Opowieściami z Narnii, których 3 części zostały zekranizowane. Lecz poza Opowieściami... napisał także wiele innych, pięknych i wartościowych książek. Listy starego diabła do młodego są jedną z nich...

Książka składa się z listów starszego diabła Krętacza, który jest diabelską szychą, do swojego siostrzeńca Piołuna. Listy zawierają rady i informacje jak przeciągnąć na szatańską stronę dobrego człowieka. Bóg w tej książce jest zwany Nieprzyjacielem, a zaś szef wszystkich diabłów Ojcem z Otchłani, za człowiek, którego Piołun ma zaciągnąć na złą stronę,ma uznać Nieprzyjaciela za złego, z zaś Ojca z Otchłani ma czcić, lecz jak się okazuje na końcu, ów Pacjent młodszego diabła wybrał boską stronę.

Autor bez ogródek pisze o sposobach przeciągania przez szatana na swoją stronę. Książka jest przestrogą przed tym jak nie zaprzedać swojej duszy diabłu... W prosty sposób mówi, jak człowieka łatwo można skłonić do czynienia zła, często pod przykrywką dobra. Wszystkie rady, wszystko w owych listach, jakie dostaje Piołun od Krętacza, jest  odwrotnością procesów myślowych, uczuć oraz instynktów dobrego chrześcijanina... Bo chodzi tu o to, żeby przestał nim być.
Zadziwiające dla mnie jest to, że książka pierwszy została wydana 70 lat temu (dokładnie, bo 1942 roku), to dziś jest tak bardzo aktualna.Do tego pisana zabawnym, ciekawym językiem, który zachęci każdego, ale za tym sposobem pisania kryje się coś głębszego. Każdy z niej wyniesie coś innego, ale na pewno każdemu polecam!



Cytaty z książki
Równie dobrze mogą być potraktowane jako ostrzeżenia autora;)

Jeśli chodzi o diabły, istnieją dwa równie wielkie, a równocześnie przeciwstawne sobie błędy, w które może popaść nasze pokolenie. Jednym z nich jest niewiara w ich istnienie. Drugim wiara i przesadne, a zarazem niezdrowe interesowanie się nimi. Oni sami są jednakowo zadowoleni z obu błędów i z tą samą radością witają zarówno materialistę, jak i magika.
O wiele łatwiej doprowadzisz swojego człowieka do nałogu pijaństwa, jeżeli będziesz mu podsuwał kieliszek jako środek kojący, w chwilach gdy jest znużony i przygnębiony, niż gdybyś go zachęcał do korzystania z niego jako środka do wytworzenia w gronie kolegów atmosfery wesołości wtedy, gdy jest szczęśliwy i pełen życia.
Urok niezaspokojonego pożądania daje takie rezultaty, które ludzie, odpowiednio przez nas urobieni, mylą z prawdziwą miłością bliźniego.
Erotyczne oczarowanie wytwarza obopolną uprzejmość, w której każda ze stron naprawdę z przyjemnością poddaje się życzeniom drugiej


sobota, 14 lipca 2012

Smutek

Tytuł: Smutek
Autor: C.S. Lewis
Wydawnictwo: Esprit
Ilość stron: 120
Ocena: 6/6

C.S.Lewis jest głównie znany jako ekranizowanych w ostatnich latach Opowieści z Narnii, lecz jak widać nie warto utożsamiać autora tylko z jedną serią.
A Smutek, jest książką szczerą i poruszającą choć krótką, w której autor opisuje swój własny smutek po śmierci żony, oraz to wszystko co z tym smutkiem się dzieje, a wszystko w formie dziennika bez dat.
No bo co może czuć dojrzały mężczyzna, kiedy po wielu latach małżeństwa straci swoją ukochaną żonę?
A jak sobie z tym poradzić?
Oddawać się smutkowi i rozpaczy czy żyć nadzieją, do przodu?
Jak z tym wszystkim się uporać?
Na te pytania autor odpowiada w tej książce swoim własnym doświadczeniem.

Czyta się szybko, choć nie jest to lektura łatwa, wręcz przeciwnie - przesiąknięta bólem po śmierci ukochanej, ale jednocześnie pełna nadziei, pełna optymizmu. Jest to piękna i wzruszająca opowieść, którą zdecydowanie można polecić każdemu.