"(...) I w kwiatach i w ptakach
Zatrzymam część lata
Na rok, na miesiąc, na dzień
I w ramki oprawię, do wody ją wstawię
Zatrzymam letnią zieleń!
Hej, dogonię lato!"
W ostatnim dniu kalendarzowego lata mix wakacyjnych zdjęć na pożegnanie słonecznych dni. Tym samym sezon jesienno-zimowy uważam za otwarty :-)
Vintage Cat nosi:
* bikini w hawajskie kwiaty / hawaiian floral bikini - F&F %,
* kapelusz / hat - F&F %.
Vintage Cat nosi:
* czarna bluzka / black blouse - targ / marketplace :-),
* "hawajska" spódnica / hawaiian skirt - Taboo,
* petticoat - Allegro,
* czarne koturny / black wedges - CCC,
* pleciony kuferek / woven basket handbag - Vintage Style,
* szklane zielone korale / green glass bead necklace - Taboo.
Vintage Cat nosi:
* czerwono-biały top / Vichy check top - Mohito %,
* dżinsy / jeans - Deep,
* czerwone koturny z kwiatem / red wedges - Deichmann %,
* biała torebka / white handbag - Orsay,
* biała opaska / white headband - H&M,
* kolczyki wiśnie / cherry earrings - Troll %.
sobota, 22 września 2012
niedziela, 16 września 2012
Kobaltowa pantera
Jesień nadchodzi wielkimi krokami, z drzew spadają pierwsze liście, spiżarka zapełnia się przetworami, a ja chcąc wykorzystać ostatnie promienie słońca przywdziewam prawie i wyłącznie sukienki, oczywiście z charakterystyczną dla siebie manią dopasowywania się do pór roku.
Powoli wprowadzam więc odcienie "jesienno-zimowe" - tym razem szarości w otoczeniu kontrastującego kobaltu, jednego z moich ulubionych kolorów.
Letnie kwiaty i groszki ustąpiły zaś miejsca panterce, ponoć bardzo modnej w tym sezonie (który to już raz? ;-)
Vintage Cat nosi:
* kobaltowa sukienka / cobalt dress - Bon Prix,
* czarne czółenka peep toe / black peep toe shoes - Pavocki,
* kopertówka / clutch - Top Secret %,
* kolczyki / earrings - prezent / gift.
Powoli wprowadzam więc odcienie "jesienno-zimowe" - tym razem szarości w otoczeniu kontrastującego kobaltu, jednego z moich ulubionych kolorów.
Letnie kwiaty i groszki ustąpiły zaś miejsca panterce, ponoć bardzo modnej w tym sezonie (który to już raz? ;-)
Vintage Cat nosi:
* kobaltowa sukienka / cobalt dress - Bon Prix,
* czarne czółenka peep toe / black peep toe shoes - Pavocki,
* kopertówka / clutch - Top Secret %,
* kolczyki / earrings - prezent / gift.
środa, 12 września 2012
Retro Café
Dzień dobry wszystkim! Dziś sprawy organizacyjne i kulturalne ;-) W ramach "ulepszania" swojego bloga, umieściłam w lewym panelu odnośnik w postaci ikonki pięknego, stylowego odbiornika, która po kliknięciu przekieruje Was na stronę Retro Café - jednego z wielu kanałów internetowego radia Open FM.
Muszę przyznać, że o ile samo Open FM znam odkąd zainstalowałam którąś-tam-wersję gg, to stację Retro Café odkryłam stosunkowo niedawno - wydaje mi się, że pojawiła się dopiero w tym roku, ale pewności nie mam. Niemniej zakochałam się od pierwszego włączenia (kliknięcia ;-), gdyż dokładnie czegoś takiego szukałam!
A czego można posłuchać na Retro Café? Jak sama nazwa wskazuje nieśmiertelnej i ponadczasowej klasyki, począwszy od lat 40., na 60. skończywszy. Gatunkowo - przede wszystkim soul, jazz, pop, przeważnie w spokojnym i wolnym wydaniu. Jeśli chodzi o wykonawców, często goszczą Édith Piaf, Ella Fitzgerald, Judy Garland, Elvis Presley, Frank Sinatra, Louis Armstrong, The Beatles i wielu, wielu innych.
Dla mnie niewielkim minusem jest relatywnie krótka lista utworów, która po pewnym czasie oraz intensywnym słuchaniu może się po prostu delikatnie znudzić i budzić poczucie przesytu. Jednakże, jeśli wierzyć zapewnieniom twórców radia, sukcesywnie dodawane są nowe piosenki, zresztą zgodnie z sugestiami słuchaczy, którzy swe propozycje zamieszczają w komentarzach.
Znacie kanał Retro Café? Lubicie takie klimaty? Słuchacie tylko i wyłącznie starych utworów, czy sięgacie również po współczesną muzykę?
Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z tą stacją - szczerze polecam!
Muszę przyznać, że o ile samo Open FM znam odkąd zainstalowałam którąś-tam-wersję gg, to stację Retro Café odkryłam stosunkowo niedawno - wydaje mi się, że pojawiła się dopiero w tym roku, ale pewności nie mam. Niemniej zakochałam się od pierwszego włączenia (kliknięcia ;-), gdyż dokładnie czegoś takiego szukałam!
A czego można posłuchać na Retro Café? Jak sama nazwa wskazuje nieśmiertelnej i ponadczasowej klasyki, począwszy od lat 40., na 60. skończywszy. Gatunkowo - przede wszystkim soul, jazz, pop, przeważnie w spokojnym i wolnym wydaniu. Jeśli chodzi o wykonawców, często goszczą Édith Piaf, Ella Fitzgerald, Judy Garland, Elvis Presley, Frank Sinatra, Louis Armstrong, The Beatles i wielu, wielu innych.
Dla mnie niewielkim minusem jest relatywnie krótka lista utworów, która po pewnym czasie oraz intensywnym słuchaniu może się po prostu delikatnie znudzić i budzić poczucie przesytu. Jednakże, jeśli wierzyć zapewnieniom twórców radia, sukcesywnie dodawane są nowe piosenki, zresztą zgodnie z sugestiami słuchaczy, którzy swe propozycje zamieszczają w komentarzach.
Znacie kanał Retro Café? Lubicie takie klimaty? Słuchacie tylko i wyłącznie starych utworów, czy sięgacie również po współczesną muzykę?
Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z tą stacją - szczerze polecam!
poniedziałek, 10 września 2012
Włoska zupa czosnkowo-cukiniowa
W tym roku cukinia w moim ogródku postanowiła (razem z pomidorami) zdominować pozostałe warzywa i wykazała się niesamowitą wprost ekspansją ;-)
Efekt jest taki, że obdarowuję nią już nie tylko rodzinę i sąsiadów, ale również kolegów z pracy, a produkcja sosów słodko-kwaśnych nabiera powoli charakteru przemysłowego.
Dziś podzielę się naprawdę prostym i (co dla mnie - kobiety pracującej - bardzo istotne) szybkim przepisem na zupę-krem z cukinii.
Pomysł wyszperałam na jednym z moich ulubionych blogów kulinarnych - Wypiecz Wymaluj, który przy okazji bardzo polecam. Autorka ma niesamowity talent do wyszukiwania ciekawych receptur w otchłani internetu i swojej pokaźnej kolekcji książek kucharskich. Poza tym robi przepiękne i estetyczne zdjęcia przyrządzonych potraw. Na blogu znajdziemy wiele z kuchni włoskiej, są też dania wegetariańskie.
Poniżej przepis, z moimi niewielkimi modyfikacjami. Dla ułatwienia, nie kroję bardzo drobno cebuli, bo całość i tak jest później miksowana. Czosnek (również z czystego lenistwa), wolę przepuścić przez praskę niż ciąć. Wydaje mi się, że ten sposób pozwala "wycisnąć" z niego więcej aromatu i wystarczy nam jedna główka zamiast dwóch.
Zupa doskonale się komponuje z roztopionym serem i ciepłymi grzankami, bądź też bagietką. Polecam gorąco i życzę smacznego! :-)
wtorek, 4 września 2012
Biała Dalia
Bardzo popularna w latach 40. baskinka była na mojej "liście marzeń" od jakiegoś czasu.
O tym, jak trudny w noszeniu i zdradliwy jest to element stroju, przekonałam się niedawno przymierzając w Orsay sukienkę w pepitkę, która bardzo skutecznie poszerzyła mi (i tak dość szerokie) biodra. Stosunkowo krótka falbana w połączeniu z mocnym deseniem i długością przed kolano (choć na zdjęciu nie wygląda) okazała się co najmniej nieodpowiednia do mojej figury.
Czy jednak należy całkiem rezygnować z baskinki? Wydaje mi się, że niekoniecznie. Jak się okazuje diabeł tkwi w szczegółach.
Sukienkę marki Pretty Girl kupiłam w połowie sierpnia, na letniej wyprzedaży za... 1 zł (słownie: jeden złotych!). No dobrze... trzeba było kupić jeszcze dwie inne przecenione rzeczy, ale i tak się opłaciło ;-)
O dziwo ten model aż tak (z podkreśleniem na "aż") nie zmasakrował mojej sylwetki, choć wiem, że nie do końca jest mi dedykowany. Być może to kwestia jednolitego materiału, dłuższej baskinki i tego, że sukienka sięga do kolan... nie wiem, ale w porównaniu z wspomnianą pepitką, czułam się w niej lepiej. W każdym razie zaryzykowałam, bo bardzo podoba mi się ten fason :-)
Vintage Cat nosi:
* biała sukienka z baskinką / white peplum dress - Pretty Girl %,
* beżowe czółenka peep toe / nude peep toe shoes - Infilio,
* kremowa kopertówka / cream clutch - Avon,
* perłowe klipsy / faux pearl clip-on earrings - Margraf,
* naszyjnik z sztucznych pereł / faux pearl necklace - Avon.
sobota, 1 września 2012
Le Voyage dans la Lune
Jako fanka filmów Sci-Fi nie mogłam pominąć tej rocznicy: dziś mija równo 110 lat od premiery kultowego "Le Voyage dans la Lune" w reżyserii Georges'a Mélièsa:
Obraz oparty jest na podstawie powieści "Z Ziemi na Księżyc" Juliusza Verne oraz "Pierwsi ludzie na Księżycu" H. G. Wellsa, a opowiada o śmiałej wyprawie grupy naukowców, której celem jest nasz ziemski satelita. Pojazd, którym się poruszają, szczęśliwie ląduje na powierzchni Srebrnego Globu - ściślej mówiąc - dokładnie w samym środku jego oka ;-) Któż z nas nie kojarzy słynnego kadru z pociskiem wbitym w zatrwożoną twarz Księżyca?
Uczeni eksplorując Księżyc natrafiają na niezbyt przyjaźnie nastawionych tubulców (selenitów), w efekcie czego trafiają do ich niewoli...
Dalszych perypetii naszych bohaterów oraz zakończenia całej historii nie będę zdradzać - jeśli ktoś nie widział jeszcze filmu, zapraszam na krótki seans:
W ówczesnych latach film był pionierski i awangardowy pod wieloma względami: miał zwartą fabułę i akcję (co wcale nie było "oczywistą oczywistością"), trwał znacznie dłużej niż współczesne mu utwory, a przede wszystkim zawierał liczne triki i efekty specjalne (Georges Méliès był zawodowym iluzjonistą). W dodatku charakteryzował się bajeczną scenografią i niezwykłymi, wręcz fantasmagorycznymi pejzażami:
Nie dziwi więc fakt, iż dzieło Mélièsa odniosło spektakularny sukces i cieszyło się ogromnym powodzeniem wśród publiczności, a sam reżyser zdobył dzięki niemu międzynarodową sławę. Film stał się pierwowzorem gatunku oraz ponadczasową ikoną kina i nawet w dzisiejszych czasach budzi niekłamany zachwyt.
Ciekawostki:
Obraz oparty jest na podstawie powieści "Z Ziemi na Księżyc" Juliusza Verne oraz "Pierwsi ludzie na Księżycu" H. G. Wellsa, a opowiada o śmiałej wyprawie grupy naukowców, której celem jest nasz ziemski satelita. Pojazd, którym się poruszają, szczęśliwie ląduje na powierzchni Srebrnego Globu - ściślej mówiąc - dokładnie w samym środku jego oka ;-) Któż z nas nie kojarzy słynnego kadru z pociskiem wbitym w zatrwożoną twarz Księżyca?
Uczeni eksplorując Księżyc natrafiają na niezbyt przyjaźnie nastawionych tubulców (selenitów), w efekcie czego trafiają do ich niewoli...
Dalszych perypetii naszych bohaterów oraz zakończenia całej historii nie będę zdradzać - jeśli ktoś nie widział jeszcze filmu, zapraszam na krótki seans:

W ówczesnych latach film był pionierski i awangardowy pod wieloma względami: miał zwartą fabułę i akcję (co wcale nie było "oczywistą oczywistością"), trwał znacznie dłużej niż współczesne mu utwory, a przede wszystkim zawierał liczne triki i efekty specjalne (Georges Méliès był zawodowym iluzjonistą). W dodatku charakteryzował się bajeczną scenografią i niezwykłymi, wręcz fantasmagorycznymi pejzażami:
Nie dziwi więc fakt, iż dzieło Mélièsa odniosło spektakularny sukces i cieszyło się ogromnym powodzeniem wśród publiczności, a sam reżyser zdobył dzięki niemu międzynarodową sławę. Film stał się pierwowzorem gatunku oraz ponadczasową ikoną kina i nawet w dzisiejszych czasach budzi niekłamany zachwyt.
Ciekawostki:
- Początkowo film uznany został za zbyt długi - uważano, że ludzie nie wytrwają tyle (14 minut :) podczas jednego seansu,
- Twarzy Księżyca użyczył sam reżyser,
- Pierwszy w historii film, w którym ukazana jest animacja,
- Sceny i motywy z filmu zostały wykorzystane w dwóch teledyskach: "Tonight, Tonight" grupy The Smashing Pumpkins oraz "Heaven for Everyone" grupy Queen.
Subskrybuj:
Posty (Atom)