Odkąd przerzuciłam się na naturalne dezodoranty, to przetestowałam ich już kilka. Te, które się u mnie najlepiej sprawdziły i najbardziej polubiłam opisałam tutaj:
- SYLVECO - Naturalny dezodorant ziołowy
- GREEN PEOPLE - Naturalny dezodorant z aloesem
- Schmidt's - Dezodorant z bergamotką i limonką
Jednak lubię też sprawdzić co mają w ofercie inne marki. Sporo blogerek polecało dezodoranty marki Ben and Anna. Poczytałam o nich trochę i stwierdziłam, że wpisują się one w moją filozofię pielęgnacyjną. Dezodoranty te dostępne są w kilku wariantach zapachowych:
- Nordic Timber: drewno cedrowe z Palma Rosa - ciepły, drzewny, męski zapach
- Provence: charakterystyczny aromat lawendy - relaksujący i przyjemny
- Persian Lime: świeża limonka - cytrynowy, świeży i energetyczny
- Vanilla Orchid: kwiatowa-słodka i relaksująca wanilia z kojącym skórę nagietkiem - idealny dla wrażliwej skóry
- Indian Mandarine: urzeka aromatem pomarańczy i orzeźwiającymi cytrusowymi roślinami
- Pink Grapefruit: rajski i przyjemny zapach - idealny w lecie
- Pure: bez zapachowy
Ja wybrałam ten bez zapachowy, czyli PURE. Znajduje się on w recyklingowanym opakowaniu kartonowym o pojemności 60 g. Kosztuje ok. 40 zł. Nie zawiera w sobie związków aluminium, PEG, parabenów, ftalanów i jest wyprodukowany na bazie sody. Jest to też produkt wegański i cruelty-free. Aby go użyć wystarczy lekko wysunąć i posmarować nim pachy. Ale nie jest to taki typowy sztyft. Zawartość opakowania od spodu zabezpieczona jest papierową tekturką, którą wypychamy palcem. Dzięki temu sztyft podnosi się stopniowo w miarę zużywania go.
Na początku używało mi się go bardzo dobrze. Podczas kontaktu z ciepłem skóry stopniowo rozsmarowywał się na jej powierzchni. Jednak z czasem dezodorant nieco zasechł i teraz (gdy zostało mi już go ok. 3 cm) mam problemy z jego aplikacją. Dezodorant zrobił się twardy i zbity - nie rozprowadza się już po skórze z taką łatwością jak na początku. A nawet podczas pocierania o skórę zaczął się zbierać w drobne kawałki i kruszyć. Teraz najlepiej jest odłamać go troszkę na palce i poczekać aż nieco zacznie się topić na skórze i dopiero wtedy aplikować go pod pachy. Jest to trochę upierdliwe, dlatego z niecierpliwością czekam, aż go zużyję i zacznę stosować jakiś inny dezodorant.
Jeśli chodzi o jego działanie, to sprawdza się u mnie świetnie, ale tylko w te dni, kiedy nie jest za gorąco. Dezodorant od antyperspirantu różni się tym, że nie ma za zadanie blokować wydzielania potu, tylko neutralizować jego zapach. W takie chłodniejsze dni on działa. Jednak w letnie upały nie sprawdził się kompletnie. Czułam się z nim niekomfortowo, bo czuć było ode mnie zapach potu. Dlatego nie kupię go więcej. Miałam już inne naturalne dezodoranty, które się u mnie lepiej sprawdziły również i w takie upały Chciałabym tu jeszcze dodać, że nie mam problemów z nadmierną potliwością.
Skład INCI:
- Sodium Bicarbonate
- Butyrospermum Parkii (Shea) Butter [1]
- Maranta Arundinacea Root Powder [1]
- Zea Mays (corn) Starch
- Cocos Nucifera (Coconut) Oil [1]
- Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil [1]
- Cetyl Alcohol
- Stearyl Alcohol
- Coco Caprylate/ Caprate
- Helianthus Annuus (sunflower) Seed Wax
- Ricinus Communis (Castor) Seed Oil
- Caprylic/capric Triglyceride
- Shorea Robusta Resin
- Rhus Verniciflua Peel Cera
- Rhus Succedanea Fruit Cera
- Tocopherol
- Ascorbyl Palmitate (Vitamin C)
- Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil [1]
- Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract [1]
- Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract [1]
- z kontrolowanych upraw ekologicznych
Znacie markę Benn and Anna?
Używacie naturalnych dezodorantów?