Zdałam sobie z tego sprawę, gdy kolejny raz złapałam męża za nadgarstek z krzykiem "nieee!". Próbował wyrzucić do śmieci mały słoiczek.Słoiczek o rozmiarze idealnym, żeby zapasteryzować w nim zupkę dla Młodego. Oto, kim się stałam - kobietą kolekcjonującą małe słoiczki.
Kupiłam dwa kwiaty. Miesiąc temu. I jeszcze żyją. Właśnie przed chwilą wsadziłam w nie nawóz.
Dostrzegam brudne okna i myję je częściej niż dwa razy w roku.
Ale największą zbrodnie przeciwko wolności popełniłam gdy obwieściłam koleżance, że czułam się WOLNA niosąc na brzuchu w chuście mojego synka, z parasolką w jednej ręce i siatką z zakupami w drugiej. Kwintesencja wolności, doprawdy...
Czasami nie wiem, czy mam nad sobą płakać czy dalej obracać to wszystko w żart i doprawiać odrobiną cynizmu?
Raz złapałam się na przeglądaniu torrentów w kategorii "romans"... boszzzzz... i chodziło mi o książki. I już rozumiem, dlaczego kobiety czytają harlequiny. Bo to jest tak: przed dzieckiem i przed ewentualnym ślubem, choćbyś z facetem była 20 lat - TEORETYCZNIE masz nieograniczone możliwości. Możesz go zawsze zostawić jak Cię wkurzy, możesz sypiać z kim Ci sie podoba choćbyś nawet była królową cnót - TEORETYCZNIE możesz się puszczać na prawo i lewo. Choć nie musisz. Ale MOŻESZ. I tu jest zasadnicza różnica. Przed dzieckiem nie jesteś odpowiedzialna za nikogo, poza sobą. Możesz przejechać autostopem Europe nie myśląc o tym, że ktoś czeka i tęskni. Możesz poznać arabskiego szejka i pozwolić mu obrzucić Cię kwiatami, diamentami, perłami, szmaragdami, zabierać Cię na dalekomorskie wyprawy jachtem i na konne przejażdżki. I choćbyś sprzedawała warzywa w Pścinie Dolnej, to TEORETYCZNIE masz szansę na te diamenty i przejażdżki i na romanse, na motylki w brzuchu i na łyżwy w lutym i na seks na łące w czerwcu... Potem pojawia się dziecko i jeśli chcesz być ze szczęśliwym lub szczęśliwym inaczej ojcem dziecka - starasz mu się dochować wierności. No bo nie jesteś ostatnią szmatą w końcu. I liczysz po cichu, że on też będzie Ci wierny. Coś na zasadzie że to co wysyłasz - dostajesz spowrotem... (w sumie po co ludzie wymyślili wierność i dlaczego rani nas jej brak?) No i zmierzam do tego, że dlatego kobiety czytają harlequiny. No dobra - wybrana grupa kobiet. Kobiety nie najmłodsze, z dziećmi i mężami, którym "czas wyrywa zęby i hoduje brzuchy" (taki tytuł miał jeden z felietonów w Zwierciadle). Kobiety, które wiedzą, że ich szansa przepadła. Że dzieci już prawie dorosłe a książe z marzeń leży na kanapie dłubiąc sobie w zębach lub drapiąc się po... klejnotach.
I zastanawiam się, czy i ja kiedyś oddam się tej intelektualnej rozrywce? Jeśli mój mąż zje kolejne opakowanie lodów w czekoladzie leżąc na kanapie i oglądając TV ... to kto wie?
(20:57)
Dostrzegam brudne okna i myję je częściej niż dwa razy w roku.
Ale największą zbrodnie przeciwko wolności popełniłam gdy obwieściłam koleżance, że czułam się WOLNA niosąc na brzuchu w chuście mojego synka, z parasolką w jednej ręce i siatką z zakupami w drugiej. Kwintesencja wolności, doprawdy...
Czasami nie wiem, czy mam nad sobą płakać czy dalej obracać to wszystko w żart i doprawiać odrobiną cynizmu?
Raz złapałam się na przeglądaniu torrentów w kategorii "romans"... boszzzzz... i chodziło mi o książki. I już rozumiem, dlaczego kobiety czytają harlequiny. Bo to jest tak: przed dzieckiem i przed ewentualnym ślubem, choćbyś z facetem była 20 lat - TEORETYCZNIE masz nieograniczone możliwości. Możesz go zawsze zostawić jak Cię wkurzy, możesz sypiać z kim Ci sie podoba choćbyś nawet była królową cnót - TEORETYCZNIE możesz się puszczać na prawo i lewo. Choć nie musisz. Ale MOŻESZ. I tu jest zasadnicza różnica. Przed dzieckiem nie jesteś odpowiedzialna za nikogo, poza sobą. Możesz przejechać autostopem Europe nie myśląc o tym, że ktoś czeka i tęskni. Możesz poznać arabskiego szejka i pozwolić mu obrzucić Cię kwiatami, diamentami, perłami, szmaragdami, zabierać Cię na dalekomorskie wyprawy jachtem i na konne przejażdżki. I choćbyś sprzedawała warzywa w Pścinie Dolnej, to TEORETYCZNIE masz szansę na te diamenty i przejażdżki i na romanse, na motylki w brzuchu i na łyżwy w lutym i na seks na łące w czerwcu... Potem pojawia się dziecko i jeśli chcesz być ze szczęśliwym lub szczęśliwym inaczej ojcem dziecka - starasz mu się dochować wierności. No bo nie jesteś ostatnią szmatą w końcu. I liczysz po cichu, że on też będzie Ci wierny. Coś na zasadzie że to co wysyłasz - dostajesz spowrotem... (w sumie po co ludzie wymyślili wierność i dlaczego rani nas jej brak?) No i zmierzam do tego, że dlatego kobiety czytają harlequiny. No dobra - wybrana grupa kobiet. Kobiety nie najmłodsze, z dziećmi i mężami, którym "czas wyrywa zęby i hoduje brzuchy" (taki tytuł miał jeden z felietonów w Zwierciadle). Kobiety, które wiedzą, że ich szansa przepadła. Że dzieci już prawie dorosłe a książe z marzeń leży na kanapie dłubiąc sobie w zębach lub drapiąc się po... klejnotach.
I zastanawiam się, czy i ja kiedyś oddam się tej intelektualnej rozrywce? Jeśli mój mąż zje kolejne opakowanie lodów w czekoladzie leżąc na kanapie i oglądając TV ... to kto wie?
(20:57)