Pages

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lakiery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lakiery. Pokaż wszystkie posty

Magiczne pękacze Virtual.

Pamiętacie jak pisałam o kolekcji Magic Nails Virtual?
Dzisiaj słówko o dwóch lakierach wchodzących w jej skład: nr 407 i 406.




Lakiery są brokatowe, pięknie się mienią. Zaraz po pomalowaniu są błyszczące, ale wysychając matowieją. Mat jest dość specyficzny, jeszcze nigdy się z takim nie spotkałam i muszę powiedzieć, że podoba mi się ten efekt:) Same lakiery trzymają się przyzwoicie, 3-4 dni, łatwo się zmywają. Miałam troszkę trudności z malowaniem, bo są dość gęste i szybko zasychają. Z tego powodu nie doszłam jeszcze do wprawy z grubością warstwy, stąd jak same zobaczycie na zdjęciu, każdy paznokieć wygląda inaczej:) Jednak aby lakier mocno popękał, trzeba nałożyć grubą warstwę. Ja nałożyłam troszeczkę na cienką.
Na zdjęciu mam pod spodem beżowy lakier, bo ciągle nie mam pomysłu, jaki kolor lakieru mógłby być bazą, żeby to fajnie wyglądało. A lakiery zamierzam nosić często:) Może coś podpowiecie?


Shrekowy lakier Hean.

Kochane czytelniczki, w najblizszym czasie posty będą pojawiał się rzadziej. Jest to spowodowane moją przeprowadzką i nową pracą, tak naprawdę chwilę czasu, żeby usiąść do komputera i zająć się blogiem mam tylko w weekendy. Dodatkowo krążę między dwoma miastami i dwoma domami, aparat mam w jednym, kosmetyki w jednym i drugim i ciężko mi to ogarnąć jak na razie;) Ale obiecuję, że będę starała się poprawić.
Dzisiaj na tapecie drugi lakier do paznokci, który otrzymała od firmy Hean. Ten jest w modnym "shrekowym", optymistycznym kolorze, nr 495. Właściwości ma te same, co poprzedni lakier, o którym pisałam TUTAJ, dlatego nie będę sie powtarzać. Za to kolor jest super, zresztą zobaczcie same:

Hean.

Z marką Hean miałam styczność w postaci ulubionej bazy pod cienie o której Wam pisałam TUTAJ, tym bardziej mi miło, że firma Hean zdecydowała się nawiązać ze mną współpracę.

Oto co otrzymałam do testów:



Jak widać turkusowy cień mi spadł niestety i się lekko pokruszył, na szczęście tylko trochę bo jest prześliczny!

Wypróbowałam już lakier o nr 453. Jest to soczysta, malinowa czerwień.




Jestem bardzo zadowolona! Lakier dobrze się rozprowadza, ma wygodny pędzelek. Jedna warstwa wystarczy, żeby pokryć paznokcie, chociaż ja i tak zwyczajowo nakładam dwie.
Kolor jest cudny! W zależności od światła raz bardziej wpada w czerwony, a raz w różowy.




Trwałość przeciętna, na zdjęciu mam ten lakier drugi dzień i jak widać zaczyna ścierać się z końcówek. Plus za to, że nie opryskuje.
Jednym słowem, dobry kosmetyk za dobrą cenę i na pewno wart polecenia!

Pachnę podczas wysychania.

Po pękających lakierach przyszła moda na pachnące.
Mam i ja!
Zakupiłam dwa lakiery My Secret z pachnącej serii w cukierkowych kolorach, za jedyne 6,49zł.

Dzisiaj chciałam zaprezentować jeden z nich: prawdziwego cukiereczka w kolorze 141 Tutti Frutti.


Lakier ma przecudowny, różowy kolor, taki typowy "barbiowy" róż. Kiedy mam go na paznokciach wystarczy, że rzucę okiem i humor mi się poprawia- tak niesamowicie jest optymistyczny i energetyczny
A do tego- świetnie kryje, jedna warstwa w zupełności wystarczy, by pokryć paznokcie pięknym, błyszczącym kolorem bez smug.
Pomalowałam paznokcie i czekam....gdzie ten zapach?
Wreszcie...jest! Kiedy paznokcie całkiem wyschną, pachną gumą balonową! Nie mogłam w to uwierzyć, ale zapach naprawde jest śliczny i intensywny i co najważniejsze, utrzymuje się do zmycia.



Jeśli chodzi o trwałość- przeciętna. Na zdjęciu paznokcie po 2 dniach, po 3 musiałam zmyć bo ścierał się z końcówek.Jednak plus za to że się ściera, a nie odpryskuje (bo tego najbardziej nienawidzę).
Nie wiem czy jest to edycja limitowana czy nie ( oby nie) ale ja jestem na tak i polecam wypróbowanie!

Lakier Colour Alike Szara Migotka.

Dzisiaj mam dla Was mojego absolutnego faworyta z trzech lakierów Barbry, które zakupiłam:


a mianowice lakier Szara Migotka (ten po lewej).
Jest rewelacyjny i chyba będę kochać go do śmierci.
A dlaczego?
Na początek oczywiste zalety, jakimi cechują się wszystkie lakiery z tej firmy: pięknie kryje, równomiernie się rozprowadza, nie tworzy smug, ma doskonałą konsystencje- jedna warstwa już pięknie pokrywa, ale to wszystko jest nic w porównaniu z ich niewiarygodną trwałością- ten trzymał się PONAD TYDZIEŃ i tylko leciutko starł się na końcach. Zero odprysków. W życiu jeszcze nie miałam tak trwałego lakieru i to jeszcze za tak niską cenę.

Ale pewnie wciąż zastanawiacie się, czym zauroczył mnie właśnie ten kolor. Otóż na początku niczym szczególnym, ot taki tam sobie szaraczek z leciutkimi drobinkami:

(na zdjęciu powyżej mam go już na paznokciach kilka dni).

Jakże moja opinia diametralnie się zmieniła, jak tylko wyszłam na słońce! Wyglądałam wtedy tak:


A to wszystko za sprawą tych drobinek, które mylnie uznałam za szare. Otóż nie! Nie są szare tylko kolorowe, a całość błyszcząc w słońcu tworzy niemalże holograficzny efekt. Namęczyłam się trochę żeby oddać efekt na zdjęciach, oczywiście to się nie udało, ale można chociaż w częsci zobaczyć, o co mi chodzi:



I co Wy na to?

Lakier Essence You Belong To Me.

Dorwałam ostatnio w mojej małej rodzinnej mieścinie Essencowe nowości (nie wszystkie niestety) i w moje łapki wpadł m.in. lakier Color&Go o wdzięcznej nazwie You Belong To Me.


Skusił mnie pięknym, świeżym kolorkiem, podchodzącym po idealną, szukaną przeze mnie miętę. Więc jak tylko zmyłam Barbre z paznokci, wysmarowałam się tym. I co? No i nic, nieco się rozczarowałam. Maluje się dobrze, wystarczy jedna warstwa. Ale po pomalowaniu znika gdzieś ten miętowy odcień i zostaje czysty błękit. Czasem jak spojrzę pod innym kątem to wydaje mi się, że dostrzegam miętowe tony, ale to chyba bardziej moje życzenie.



Mimo to kolor jest całkiem ładny, taki letni:) Lakier jest bezdrobinkowy, błyszczący. Niestety, wczoraj malowałam, na bazę, dzisiaj już mam odpryski i nadaje się on do zmycia. Oj nie jestem zadowolona z tego zakupu..


A tak a propos lakierów- na blogu Urbanka można wygrać lakiery Essie. Szczególnie jeden z nich jest moim obiektem pożądania! Po więcej szczegółów zapraszam na jej bloga- KLIK!

Lakier Colour Alike Caffee Macchiato.

Witajcie, jak tam po świętach? Ja się wynudziłam za wszystkie czasy! W przyszłym roku chyba spędzę je zupełnie inaczej:)

Dzisiaj mam dla Was pierwszy z trzech zakupionych przeze mnie lakierów od Barbry- nr 12 Caffee Macchiato (ten po środku):


Potrzebowałam jakiegoś nudowego kolorku, który idealnie nadawał by się do pracy. I trafiłam w dziesiątkę!


Lakier ma piękny, cielisty kolorek. Jest beżowy, taki "skórny", cielisty, jedna ja odnajduję w nim troszkę różowych tonów. Na pierwszy rzut oka jest bezdrobinkowy, jednak w słoncu, gdy się przyjrzę, pięknie się mieni. Jest błyszczący, ale nie za bardzo, powiedziałabym, że w średnim stopniu. Idealny dyskretny, nierzucający się w oczu, elegancki.


Aplikacja bardzo łatwa, nie smuży, ma idealną konsystencje. Na zdjęciu mam dwie warstwy, chociaż już jedna ładnie kryje. Jeśli chodzi o trwałość, jestem naprawdę w szoku! Nałożyłam na bazę w środę, a dzisiaj jest starty trochę na końcówkach.Czyli prawie tydzień! Ostatnio wszystkie lakiery trzymają się góra dwa dni,dlatego jestem naprawdę miło zaskoczona. Już się nię mogę doczekać, żeby wypróbować następne:)

edit: oj jak bardzo sie pomylilam:) na zdjęciu mam jedną warstwę, przypomnialo mi się, ze po zrobieniu zdjec domalowywałam drugą. dwie warstwy kryją idealnie.

Weekendowe kwiatki.

Wprawdzie weekend się już skończył, ale cyknęłam fotkę kwiatków, które sobie wysmarowałam na paznokciach, bodajże w sobotę. Całkiem długo wytrzymały, dzisiaj będe zmywać, ale wyglądają jeszcze całkiem ok.
Kwiatki kupione za 1,50 w chińskim markecie:-), lakier Miss Sporty, ale nie wiem jaki, bo byłam na week u rodziców i wzięłam mamy, pierwszy lepszy.

Na to bezbarwny i voila!






Essence - Into the Wild- cdn.

Razem z serią limitowaną zanabyłam też zestaw do stempelkowania. Jako, że lakier powoli na paznokciach jest do mycia, postanowiłam dzisiaj poeksperymentować.
Do stemplowania użyłam matowego, pudrowo- różowego lakieru Inglota oraz płytki dołączonej do stempelka.



I oto co mi wyszło ( przy okazji możecie sobie zobaczyć kilkudniowy Desert Fox- całkiem nieźle się trzyma, lekko końcówki zeszły no i przy skórkach- malowałam w niedzielę koło 13:00, a wczoraj sprzątałam łazienkę bez rękawiczek):





To nic, że każdy kwiatek w inną stronę, jak na pierwszy raz i tak jestem z siebie dumna:-)