Wśród morza kosmetycznych nowości, ostatnio 3 zwróciły moją uwagę.
Dopiero co pisałam Wam, że zdecydowałam się wreszcie kupić Dermacol, a tu dowiaduję sie, że Dermacol wypuścił całą linię do makijażu twarzy (podejrzewam, że niektóre produkty nie są nowościami, ale ja je dopiero teraz odkryłam).
Trzy kroki do perfekcyjnego makijażu twarzy wg marki Dermacol:
1. Baza pod makijaż. Tutaj mamy do wyboru 3.
- satynową bazę Satin Make-Up Base, której zadaniem jest wygładzić i zmatowić skórę, a także wygładzić optycznie zmarszczki i zmniejszyć widoczność porów. Dostępna jest w dwóch wygodnych wariantach:
tubka 10ml:
buteleczka z pompką 15 ml:
-baza odmładzająca ze złotem Gold Anti - Wrinkle Base, której zadaniem jest zwiększenie elastyczności i delikatności skóry, rozpromienienie i dodanie witalności. Ma odmładzające i antyoksydacyjne właściwości.
- baza rozjaśniająca z perłami Pearl Energy Make-up Base, której zadaniem jest usunąć oznaki zmęczenia, dodać świeżości i natychmiast rozjaśnić skórę,wypełnić zmarszczki i pory
Ceny baz od ok. 30 do 50zł, w zależności od miejsca.
2. Podkład. Tutaj mamy nowość: 24 godzinny CONTROL MAKE-UP .Jedyny długotrwały i odporny na dotyk podkład z koenzymem Q10, który doskonale chroni skórę 24 godziny na dobę. Dzięki specjalnej formule posiada właściwości, które uelastyczniają skórę oraz chronią ją przed niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi. Producent obiecuje promienny wygląd przez cały dzień. Nie tworzy efektu maski, nie zatyka porów.
Cena ok. 50zł.
3. I na koniec puder utrwalający. Dermacol proponuje INVISIBLE FIXING POWDER. Ultra lekki, wręcz niewidzialny, transparentny puder perfekcyjnie chroni make-up przed dotykiem, w ciągu całego dnia. Zapobiega powstawaniu uczucia efektu tłustej cery przez wiele godzin. Stanowi perfekcyjne wykończenie makijażu, dzięki czemu skóra jest matowa i miła w dotyku.
Cena ok 50zł.
(zdjęcia : www.krasa.cz,www.bellissima.net, www.wizaz.pl )
Przyznam, że ceny dość wysokie a produkty trudno dostępne. Jednak wydają się interesujące, szczególnie bazy i gdybym gdzieś trafiła, myślę, że chętnie bym wypróbowała:)
Pages
Olay Active Hydrating.
Przy okazji wizyty w drogerii jakiś czas temu, postanowiłam kupić jakiś nawilżacz do twarzy. Z braku większych funduszy, postawiłam na ostatnio reklamowany Olay Active Hydrating. Wybrałam wersję na noc dla skóry suchej/normalnej/ mieszanej.
Co obiecuje producent?
Jeśli wierzyć ulotce - krem pobudza naturalne procesy regeneracyjne naskórka, stopniowo uzupełniając ochronny płaszcz wodno-lipidowy, a także poprawia umiejętność skóry do utrzymywania nawilżenia przez dłuższy czas. Krem szybko się wchłania, więc skóra może naturalnie oddychać przez całą noc. Krem sprawia, że skóra po przebudzeniu jest bardziej miękka, promienna i odświeżona.
Skład:
Aqua, Glycerin, Cetyl Palmitate, Cyclopentasiloxane, Stearyl Alcohol, Isopropyl Palmitate, Dimethicone, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Carbomer, PEG-100 Stearate, Myristyl Alcohol, Arachidyl Alcohol, Stearic Acid, Palmitic Acid, Myristic Acid, Methylparaben, Propylparaben, Imidazolidinyl Urea, Titanium Dioxide, EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum, Linalool, Citronellol, Benzyl Salicylate, Amyl Cinnamal, Citral, Alpha-Isomethyl Ionone, CI 14700.
Teraz ode mnie.
50ml kremu kupiłam za niecałe 15zł, także cena bardzo przyjazna. Słoiczek lekko różowy, plastikowy, mimo to estetyczny i dobrze się prezentuje. Sam krem też ma lekko różowy kolor.
Krem ma dość gęstą konsystencję, jak gęsta śmietana, mimo to łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Jak dla mnie trochę za szybko, ja lubię czuć krem na noc, dlatego najczęsciej jak się wchłonie nakładam go drugi raz. Zapach kwiatowy, dla mnie za mocny i drażniący, przywodzi mi na myśl detergenty do prania.
Jeśli chodzi o działanie- tu nie ma cudów. Nawilża na przeciętnym poziomie, a poza tym robi niewiele- nie wygładza zmarszczek powstałych z przesuszenia skóry, nie zauważyłam też żeby moja skóra była bardziej promienna. Plus za to, że nie spowodował wysypu. Ot, taki zwykły nawilżacz jakich wiele. Pewnie już do niego nie wrócę i będę szukać dalej:-)
Co obiecuje producent?
Jeśli wierzyć ulotce - krem pobudza naturalne procesy regeneracyjne naskórka, stopniowo uzupełniając ochronny płaszcz wodno-lipidowy, a także poprawia umiejętność skóry do utrzymywania nawilżenia przez dłuższy czas. Krem szybko się wchłania, więc skóra może naturalnie oddychać przez całą noc. Krem sprawia, że skóra po przebudzeniu jest bardziej miękka, promienna i odświeżona.
Skład:
Aqua, Glycerin, Cetyl Palmitate, Cyclopentasiloxane, Stearyl Alcohol, Isopropyl Palmitate, Dimethicone, PEG/PPG-18/18 Dimethicone, Carbomer, PEG-100 Stearate, Myristyl Alcohol, Arachidyl Alcohol, Stearic Acid, Palmitic Acid, Myristic Acid, Methylparaben, Propylparaben, Imidazolidinyl Urea, Titanium Dioxide, EDTA, Sodium Hydroxide, Parfum, Linalool, Citronellol, Benzyl Salicylate, Amyl Cinnamal, Citral, Alpha-Isomethyl Ionone, CI 14700.
Teraz ode mnie.
50ml kremu kupiłam za niecałe 15zł, także cena bardzo przyjazna. Słoiczek lekko różowy, plastikowy, mimo to estetyczny i dobrze się prezentuje. Sam krem też ma lekko różowy kolor.
Krem ma dość gęstą konsystencję, jak gęsta śmietana, mimo to łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Jak dla mnie trochę za szybko, ja lubię czuć krem na noc, dlatego najczęsciej jak się wchłonie nakładam go drugi raz. Zapach kwiatowy, dla mnie za mocny i drażniący, przywodzi mi na myśl detergenty do prania.
Jeśli chodzi o działanie- tu nie ma cudów. Nawilża na przeciętnym poziomie, a poza tym robi niewiele- nie wygładza zmarszczek powstałych z przesuszenia skóry, nie zauważyłam też żeby moja skóra była bardziej promienna. Plus za to, że nie spowodował wysypu. Ot, taki zwykły nawilżacz jakich wiele. Pewnie już do niego nie wrócę i będę szukać dalej:-)
Chciejstwa urodowe.
Moja lista chciejstw nie ma końca:-) ostatnio przeglądając youtube, blogi i gazety nazbierało się tego sporo, a wciąż dochodzą nowe, kiedy ja to wszystko zużyję?
Oto, na co ostatnio jestem najbardziej nakręcona:
1. Palety Sleek.
No cóż, i mnie to dopadło. Czy jest ktoś jeszcze prócz mnie, kto nie ma tych paletek?:)
Jest ich całe mnóstwo natomiast ja mam chętkę na Bad Girl:
(real foto pochodzi z bloga : http://lipstickonthecup.blogspot.com/)
Najchętniej zamówiłabym ją na Ebayu, ale jeszcze nigdy tego nie robiłam i trochę mam stracha, ale z kolei nie uśmiecha mi się przepłacać na all.
2. Baza pod podkład.
Ostatnio miałam bazę Pro Lancome, ale byłam średnio zadowolona. Od bazy oczekuję na pierwszy miejscu wygładzenia, na drugim przedłużenia trwałości makijażu. Mam na oku bazę Oriflame, chociaż zdania o niej są podzielone.
3. Dojrzałam wreszcie do Dermacolu.
Ponieważ nie mogę znaleźć odpowiednio kryjącego podkładu, postanowiłam zanabyć wreszcie Dermacol i mieszać go z podkładem.
A propos podkładu, ciągle szukam ideału,może Wy znacie jakiś kryjący podkład odpowiedni do mieszanej cery, który nie robi maski? chętnie wypróbuje.
4. Mleczko do demakijażu.
To w zasadzie nie jest mi potrzebne, ale jako, że jestem okropną gadżeciarą, chciałabym wypróbować mleczko Galenic.
A dlaczego? Dlatego, że w zasadzie jest to olejek, który w kontakcie z wodą zamienia się w kremowe mleczko. Fajny bajer co? 50zł jest to zdecydowanie za dużo jak dla mnie za taki produkt, ale tłumaczę sobie to tym, że i tak jakiś olej do zmywania twarzy miałam kupić, a to pewnie jest wydajne. Albo łądnie pachnie. Albo ładnie wygląda. No, jakiś pretekst na pewno się znajdzie;)Dodatkowo w składzie zawiera olejek arganowy, a jak wiadomo, to samo zdrowie, zbawienne dla naszej skóry.
:))
5. Catrice.
Z bogatej oferty kosmetyków których nie potrzebuję, są dwa, których nie posiadam (jak to możliwe?)
Paletka korektorów:
Zestaw do brwi:
I baza pod cienie, której nie znalazłam sensownego zdjęcia.
Doszłam do wniosku, że zacznę wreszcie się malować, ale oczywiście do tego koniecznie i niezbędnie potrzebna mi baza pod cienie, bo przecież muszą się trzymać cały dzień. A korektory...no, po prostu trzeba je mieć!
Dlatego w najbliższym czasie (tzn. po wypłacie) spodziewajcie się recenzji.
6. Lakiery do paznokci Barbry.
Tu chyba nie muszę nic pisać, każda bloggerka wie, jaką furorę robią w internecie. Jedyne zastrzeżenie jakie mam: chcę tyle kolorów, że nie mam pojęcia kto mi to sfinansuje i gdzie ja je będę trzymać!
7. Perfumy na wiosnę.
Tych za to, to mogłabym kupić co najmniej 10. Ale niestety, jako że mój budżet jest mocno ograniczony, zdecyduję się na któryś z tych dwóch zapachów Lolity: Si albo Eau de Desir.
Oba mają coś w sobie, oba mnie urzekły i nie wiem na który się zdecydować,tym bardziej, że oba są w niezłej cenie w Superpharmie. Nie wiem czemu akurat Lolita, mialam już jej dwa zapachy i obu się pozbyłam, ale...co ja poradzę, zakochałam się od pierwszego niuchnięcia!
To są moje konieczneabsolutniebiezbedne Must Have.
i tutaj prośba do Was: jeśli macie jakieś złe doświadczenia z w/w produktami (lub dobre), napiszcie koniecznie, każda opinia będzie dla mnie cenna.
I prośba nr dwa: poszukuję pilnie kremu pod oczy, który wygładzi mi zmarszczki, powstałe głównie przez mega przesuszenie skóry pod oczami. Macie jakieś typy, które nie zrujnują mi budżetu?
Oto, na co ostatnio jestem najbardziej nakręcona:
1. Palety Sleek.
No cóż, i mnie to dopadło. Czy jest ktoś jeszcze prócz mnie, kto nie ma tych paletek?:)
Jest ich całe mnóstwo natomiast ja mam chętkę na Bad Girl:
(real foto pochodzi z bloga : http://lipstickonthecup.blogspot.com/)
Najchętniej zamówiłabym ją na Ebayu, ale jeszcze nigdy tego nie robiłam i trochę mam stracha, ale z kolei nie uśmiecha mi się przepłacać na all.
2. Baza pod podkład.
Ostatnio miałam bazę Pro Lancome, ale byłam średnio zadowolona. Od bazy oczekuję na pierwszy miejscu wygładzenia, na drugim przedłużenia trwałości makijażu. Mam na oku bazę Oriflame, chociaż zdania o niej są podzielone.
3. Dojrzałam wreszcie do Dermacolu.
Ponieważ nie mogę znaleźć odpowiednio kryjącego podkładu, postanowiłam zanabyć wreszcie Dermacol i mieszać go z podkładem.
A propos podkładu, ciągle szukam ideału,może Wy znacie jakiś kryjący podkład odpowiedni do mieszanej cery, który nie robi maski? chętnie wypróbuje.
4. Mleczko do demakijażu.
To w zasadzie nie jest mi potrzebne, ale jako, że jestem okropną gadżeciarą, chciałabym wypróbować mleczko Galenic.
A dlaczego? Dlatego, że w zasadzie jest to olejek, który w kontakcie z wodą zamienia się w kremowe mleczko. Fajny bajer co? 50zł jest to zdecydowanie za dużo jak dla mnie za taki produkt, ale tłumaczę sobie to tym, że i tak jakiś olej do zmywania twarzy miałam kupić, a to pewnie jest wydajne. Albo łądnie pachnie. Albo ładnie wygląda. No, jakiś pretekst na pewno się znajdzie;)Dodatkowo w składzie zawiera olejek arganowy, a jak wiadomo, to samo zdrowie, zbawienne dla naszej skóry.
:))
5. Catrice.
Z bogatej oferty kosmetyków których nie potrzebuję, są dwa, których nie posiadam (jak to możliwe?)
Paletka korektorów:
Zestaw do brwi:
I baza pod cienie, której nie znalazłam sensownego zdjęcia.
Doszłam do wniosku, że zacznę wreszcie się malować, ale oczywiście do tego koniecznie i niezbędnie potrzebna mi baza pod cienie, bo przecież muszą się trzymać cały dzień. A korektory...no, po prostu trzeba je mieć!
Dlatego w najbliższym czasie (tzn. po wypłacie) spodziewajcie się recenzji.
6. Lakiery do paznokci Barbry.
Tu chyba nie muszę nic pisać, każda bloggerka wie, jaką furorę robią w internecie. Jedyne zastrzeżenie jakie mam: chcę tyle kolorów, że nie mam pojęcia kto mi to sfinansuje i gdzie ja je będę trzymać!
7. Perfumy na wiosnę.
Tych za to, to mogłabym kupić co najmniej 10. Ale niestety, jako że mój budżet jest mocno ograniczony, zdecyduję się na któryś z tych dwóch zapachów Lolity: Si albo Eau de Desir.
Oba mają coś w sobie, oba mnie urzekły i nie wiem na który się zdecydować,tym bardziej, że oba są w niezłej cenie w Superpharmie. Nie wiem czemu akurat Lolita, mialam już jej dwa zapachy i obu się pozbyłam, ale...co ja poradzę, zakochałam się od pierwszego niuchnięcia!
To są moje konieczneabsolutniebiezbedne Must Have.
i tutaj prośba do Was: jeśli macie jakieś złe doświadczenia z w/w produktami (lub dobre), napiszcie koniecznie, każda opinia będzie dla mnie cenna.
I prośba nr dwa: poszukuję pilnie kremu pod oczy, który wygładzi mi zmarszczki, powstałe głównie przez mega przesuszenie skóry pod oczami. Macie jakieś typy, które nie zrujnują mi budżetu?
Zmiana u Viollet.
Autorka jednego z moich ulubionych blogów- Viollet, postanowiła zmienić nazwę bloga.
OD niedzieli już nie będzie A-wszystko-przez-ten-wizaz.
W imieniu Autorki, od 27 marca zapraszam więc Was na blog:
Na obcasach (viollet-na-obcasach.blogspot.com)
W związku z tym, Viollet ogłosiłą też rozdanie. Zachęcam, bo prezenty są mega:)
OD niedzieli już nie będzie A-wszystko-przez-ten-wizaz.
W imieniu Autorki, od 27 marca zapraszam więc Was na blog:
Na obcasach (viollet-na-obcasach.blogspot.com)
W związku z tym, Viollet ogłosiłą też rozdanie. Zachęcam, bo prezenty są mega:)
Nowości Catrice.
Witajcie!
Jakiś czas temu pojawiła się nowa oferta Catrice. Nie byłabym sobą, gdybym nie uległa i nie wydała ciężko zarobionych pieniędzy:)
DO tej pory nie miałam żadnych kosmetyków Catrice, jakoś tak nigdy dłużej nie przystanęłam przy tej szafie, a to był błąd.
Moim łupem stał się podkład, szminka, lakier, puder i cienie.
Najpierw podkład. Kupiłam matujący, Infinite Matt w kolorze Honey Beige- 020.
Jestem bledziochem, i zastanawiałam się pomiędzy najjaśniejszym kolorem a tym, w końcu capnęłam ten, żeby trochę buzię ocieplić, a nie dodawać jej bladości. I okazało się, że to był strzał w 10, kolor na mnie nie ciemnieje, nie odcina się od szyi, ładnie się stapia z cerą.
Teraz wrażenia. Opakowanie bardzo eleganckie, z pompką, przywodzi mi na myśl podkłady Chanel. Podkład nie jest zbyt gęsty, ładnie pachnie, dobrze się rozprowadza, nie jest tępy. Producent obiecuje trwałośc 18h- ja bym nie przesadzała, ale kilka godzin trzyma się spokojnie. Na mojej mieszanej cerze daje efekt matu na kilka godzin,a le nie jest to płaska maska- tylko naturalny, świezy mat. Wydawać by się mogło, że byłby kosmetykiem idealnym, ale ma jedną, podstawową wadę- nie kryje. Działa w zasadzie jak krem tonujący- jest lekki i wyrównuje koloryt, ale jak ktoś ma więcej do ukrycia (jak ja ostatnio) to nie będzie zadowolony.
Kosztuje 25,99 zł i jest dostępny w 5 odcieniach.
Lakiery. Jest ich taka ilość, w tak cudownych odcieniach, że stanęłam przy szafie nie mogąc się zdecydować i w efekcie wyszłam z tylko jednym- kolorek 520 Apropos Apricot (tak w ogóle to nazwy lakierów są cudne!). Kolor to taka soczysta brzoskwinka, jedna warstwa kryje, ale dopiero dwie wyglądają super. Trwałość przyzwoita- ok. 3 dni. Lakiery kosztują 9,99zł i na pewno kupię wiele więcej kolorków.
Szminki. Wspominałam kiedyś, że uwielbiam szminki? Głównie mieć, bo z używaniem już gorzej:)W nowej ofercie Catrice znajdziemy szminki błyszczące z drobinkami Ultimate Shine i kremowe, lekko matowe Ultimate Colour. Nie przepadam za drobinkami na ustach, dlatego wybrałam tę drugą, w kolorze cukierkowego różu- 130 Frozen Rose.
Szminka ładnie kryje (chociaż mam z natury ciemne usta, więc efekt i tak jest słabszy, niż bym chciała). Trwałośc taka sobie, ściera się przy pierwszym napoju/jedzeniu. Jest kremowa, chyba nawet trochę za bardzo- wg mnie podkreśla każdą niedoskonałość ust- wiecie o co chodzi, te takie drobne zmarszczki, skórki itp. Trzeba mieć idealnie gładkie usta.Mimo to mam ochotę na jeszcze ze dwa kolorki:) Kosztuje 17,99zł.
Moje usta bez niczego:
Z pomadką:
W sklepach pojawiła się długo wyczekiwana przeze mnie limitka - Urban Baroque. Niezbyt dużo z niej zostało:) ale dzięki uprzejmości jednej Wizażanki jestem posiadaczką pudru, a samej udało mi się zdobyć cienie.
Cienie, w kolorze Fleur de Lis, są bardzo delikatne, pastelowe, idealne na co dzień. Nie są zbyt mocno napigmentowane, ale dla mnie to plus- można nimi zrobić świetny makijaż do pracy. Kolory są na tyle neutralne, że mam wrażenie, iż będą pasować do wszystkich kolorów oczu.
Jeżeli chodzi o puder...cóż, jest to fajny gadżet, cieszy oko i wizualnie może zastępować słynne meteoryty. Bo jeśli chodzi o efekt to, cóż, jak dla mnie nie ma żadnego. Ot, zwykły puder. Nawet nie udało mi się uchwycić efektu aparatem, bo kosmetyk jest prawie transparentny. Mimo to, cieszę się, że go mam, bo lubię takie cudowności:)
W każdym razie ofertę Catrice oceniam na duży plus i z całą pewnością moja kolekcja będzie się powiększać!
A Wy wypróbowałyście już jakieś nowości?
Jakiś czas temu pojawiła się nowa oferta Catrice. Nie byłabym sobą, gdybym nie uległa i nie wydała ciężko zarobionych pieniędzy:)
DO tej pory nie miałam żadnych kosmetyków Catrice, jakoś tak nigdy dłużej nie przystanęłam przy tej szafie, a to był błąd.
Moim łupem stał się podkład, szminka, lakier, puder i cienie.
Najpierw podkład. Kupiłam matujący, Infinite Matt w kolorze Honey Beige- 020.
Jestem bledziochem, i zastanawiałam się pomiędzy najjaśniejszym kolorem a tym, w końcu capnęłam ten, żeby trochę buzię ocieplić, a nie dodawać jej bladości. I okazało się, że to był strzał w 10, kolor na mnie nie ciemnieje, nie odcina się od szyi, ładnie się stapia z cerą.
Teraz wrażenia. Opakowanie bardzo eleganckie, z pompką, przywodzi mi na myśl podkłady Chanel. Podkład nie jest zbyt gęsty, ładnie pachnie, dobrze się rozprowadza, nie jest tępy. Producent obiecuje trwałośc 18h- ja bym nie przesadzała, ale kilka godzin trzyma się spokojnie. Na mojej mieszanej cerze daje efekt matu na kilka godzin,a le nie jest to płaska maska- tylko naturalny, świezy mat. Wydawać by się mogło, że byłby kosmetykiem idealnym, ale ma jedną, podstawową wadę- nie kryje. Działa w zasadzie jak krem tonujący- jest lekki i wyrównuje koloryt, ale jak ktoś ma więcej do ukrycia (jak ja ostatnio) to nie będzie zadowolony.
Kosztuje 25,99 zł i jest dostępny w 5 odcieniach.
Lakiery. Jest ich taka ilość, w tak cudownych odcieniach, że stanęłam przy szafie nie mogąc się zdecydować i w efekcie wyszłam z tylko jednym- kolorek 520 Apropos Apricot (tak w ogóle to nazwy lakierów są cudne!). Kolor to taka soczysta brzoskwinka, jedna warstwa kryje, ale dopiero dwie wyglądają super. Trwałość przyzwoita- ok. 3 dni. Lakiery kosztują 9,99zł i na pewno kupię wiele więcej kolorków.
Szminki. Wspominałam kiedyś, że uwielbiam szminki? Głównie mieć, bo z używaniem już gorzej:)W nowej ofercie Catrice znajdziemy szminki błyszczące z drobinkami Ultimate Shine i kremowe, lekko matowe Ultimate Colour. Nie przepadam za drobinkami na ustach, dlatego wybrałam tę drugą, w kolorze cukierkowego różu- 130 Frozen Rose.
Szminka ładnie kryje (chociaż mam z natury ciemne usta, więc efekt i tak jest słabszy, niż bym chciała). Trwałośc taka sobie, ściera się przy pierwszym napoju/jedzeniu. Jest kremowa, chyba nawet trochę za bardzo- wg mnie podkreśla każdą niedoskonałość ust- wiecie o co chodzi, te takie drobne zmarszczki, skórki itp. Trzeba mieć idealnie gładkie usta.Mimo to mam ochotę na jeszcze ze dwa kolorki:) Kosztuje 17,99zł.
Moje usta bez niczego:
Z pomadką:
W sklepach pojawiła się długo wyczekiwana przeze mnie limitka - Urban Baroque. Niezbyt dużo z niej zostało:) ale dzięki uprzejmości jednej Wizażanki jestem posiadaczką pudru, a samej udało mi się zdobyć cienie.
Cienie, w kolorze Fleur de Lis, są bardzo delikatne, pastelowe, idealne na co dzień. Nie są zbyt mocno napigmentowane, ale dla mnie to plus- można nimi zrobić świetny makijaż do pracy. Kolory są na tyle neutralne, że mam wrażenie, iż będą pasować do wszystkich kolorów oczu.
Jeżeli chodzi o puder...cóż, jest to fajny gadżet, cieszy oko i wizualnie może zastępować słynne meteoryty. Bo jeśli chodzi o efekt to, cóż, jak dla mnie nie ma żadnego. Ot, zwykły puder. Nawet nie udało mi się uchwycić efektu aparatem, bo kosmetyk jest prawie transparentny. Mimo to, cieszę się, że go mam, bo lubię takie cudowności:)
W każdym razie ofertę Catrice oceniam na duży plus i z całą pewnością moja kolekcja będzie się powiększać!
A Wy wypróbowałyście już jakieś nowości?
TAG.
Zostałam otagowana! Nagroda :
została mi przyznana przez Viollet, Autorkę bloga A wszystko przez ten wizaż!
Dziękuję bardzo! Cieszę się,że ktoś tu zagląda i nawet zdecydował się wyróżnić mojego bloga, bo prowadzę go mocno hobbystycznie, w wolnej chwili, a ostatnio wstyd się przyznać, ale zaniedbuję moich czytelników, bo tych chwil jak na lekarstwo:(
No to jadę z tagiem.
Napisz 7 faktów o sobie:
1. Uwielbiam jeść! Całe szczęscie mogę sobie na to pozwolić, bo natura obdarzyła mnie świetną przemianą materii. W wolne dni urządzamy sobie z moim mężczyzną "chińskie dni" i pichcimy mega kaloryczne chińskie dania, a potem wcinamy przez pól wieczoru.
2. Nie trzymają się mnie pieniądze. Nie potrafię oszczędzać, jak mam jakąś nadwyżkę, to zazwyczaj ląduje ona w drogerii. Co ciekawe, wolę sobie kupić piętnastą szminkę, czy dziesiąty flakonik perfum, niż ciuchy.
3. Kocham ciucholandy. Uwielbiam to buszowanie, tą rywalizację, tą satysfakcję, kiedy ze stosu szmat można wygrzebać jakąs perełkę. Szkoda, że mam coraz mniej czasu na to, a wszystkie znane mi fajne ciucholandy zeszły na psy i dawno nic w nich nie znalazłam. CO nie zmienia faktu, że to super zabawa. Jedyny minus to fakt, że nie potrafię sobie nic już kupić w zwykłym sklepie, bo 60zł za bluzkę wydaje mi się rozbojem w biały dzień.
4. Mam milion cieni do oczu, szminek, róży, a na co dzień używam tylko podkładu, czarnej kredki i tuszu do rzęs.Powód? Są dwa- jestem strasznym śpiochem, i wolę sobie pospać 15 min dłużej, niż wstać, żeby wykonać pełny makijaż, a dwa- nie potrafię się malować!
5. Jestem absolutnie zakochana w swoim króliku. Nie potrafię się na niego wkurzać jak po raz tysięczny przegryzie mi kabel od słuchawek, wyleje kubek z kawą, nasika na fotel, albo unicestwi kolejną ładowarkę. No, po prostu oszalałam na jego punkcie i jak wychodzę z domu, to strasznie za nim tęsknie.
6. Mam rolki, rower, karnet na siłownie, konsolę Wii ze programami sportowymi ale...nie używam. Cięzko mi się zmobilizować do jakiegokolwiek ruchu, jestem okropnym leniuchem!
7.Skaczę ze szczęścia, że zbliża się wiosna. TO moja ulubiona pora roku. Nie cierpię śniegu i mrozu, nie znoszę letnich upałów. Maksymalna tolerowana przeze mnie temperatura to ok 23-25 stopni. Tak by mogło być cały rok!
Podaj siedem blogów, na które najczęściej i najchętniej wchodzisz.
WYrózniam następujące blogi:
1. Vexgirl.
2. Marta z bloga Stop Buying Crap
3. Alicja z bloga Alicja Hand Made
4. Maus z bloga Co sroce w oko wpadnie
5. Agnieszka z blogaJak pięknie być kobietą
6. Polish Makeup Bag
7. Piękność dnia
Powiadom autorów nagrodzonych blogów o wyróżnieniu.
Zrobione:)
została mi przyznana przez Viollet, Autorkę bloga A wszystko przez ten wizaż!
Dziękuję bardzo! Cieszę się,że ktoś tu zagląda i nawet zdecydował się wyróżnić mojego bloga, bo prowadzę go mocno hobbystycznie, w wolnej chwili, a ostatnio wstyd się przyznać, ale zaniedbuję moich czytelników, bo tych chwil jak na lekarstwo:(
No to jadę z tagiem.
Napisz 7 faktów o sobie:
1. Uwielbiam jeść! Całe szczęscie mogę sobie na to pozwolić, bo natura obdarzyła mnie świetną przemianą materii. W wolne dni urządzamy sobie z moim mężczyzną "chińskie dni" i pichcimy mega kaloryczne chińskie dania, a potem wcinamy przez pól wieczoru.
2. Nie trzymają się mnie pieniądze. Nie potrafię oszczędzać, jak mam jakąś nadwyżkę, to zazwyczaj ląduje ona w drogerii. Co ciekawe, wolę sobie kupić piętnastą szminkę, czy dziesiąty flakonik perfum, niż ciuchy.
3. Kocham ciucholandy. Uwielbiam to buszowanie, tą rywalizację, tą satysfakcję, kiedy ze stosu szmat można wygrzebać jakąs perełkę. Szkoda, że mam coraz mniej czasu na to, a wszystkie znane mi fajne ciucholandy zeszły na psy i dawno nic w nich nie znalazłam. CO nie zmienia faktu, że to super zabawa. Jedyny minus to fakt, że nie potrafię sobie nic już kupić w zwykłym sklepie, bo 60zł za bluzkę wydaje mi się rozbojem w biały dzień.
4. Mam milion cieni do oczu, szminek, róży, a na co dzień używam tylko podkładu, czarnej kredki i tuszu do rzęs.Powód? Są dwa- jestem strasznym śpiochem, i wolę sobie pospać 15 min dłużej, niż wstać, żeby wykonać pełny makijaż, a dwa- nie potrafię się malować!
5. Jestem absolutnie zakochana w swoim króliku. Nie potrafię się na niego wkurzać jak po raz tysięczny przegryzie mi kabel od słuchawek, wyleje kubek z kawą, nasika na fotel, albo unicestwi kolejną ładowarkę. No, po prostu oszalałam na jego punkcie i jak wychodzę z domu, to strasznie za nim tęsknie.
6. Mam rolki, rower, karnet na siłownie, konsolę Wii ze programami sportowymi ale...nie używam. Cięzko mi się zmobilizować do jakiegokolwiek ruchu, jestem okropnym leniuchem!
7.Skaczę ze szczęścia, że zbliża się wiosna. TO moja ulubiona pora roku. Nie cierpię śniegu i mrozu, nie znoszę letnich upałów. Maksymalna tolerowana przeze mnie temperatura to ok 23-25 stopni. Tak by mogło być cały rok!
Podaj siedem blogów, na które najczęściej i najchętniej wchodzisz.
WYrózniam następujące blogi:
1. Vexgirl.
2. Marta z bloga Stop Buying Crap
3. Alicja z bloga Alicja Hand Made
4. Maus z bloga Co sroce w oko wpadnie
5. Agnieszka z blogaJak pięknie być kobietą
6. Polish Makeup Bag
7. Piękność dnia
Powiadom autorów nagrodzonych blogów o wyróżnieniu.
Zrobione:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)