Mikołajki już za nami. Moje minęły bardzo miło, jednak dorwało mnie paskudne choróbsko i zwlekanie tyłka z łóżka stało się nie lada wyczynem :P Teraz (czyli kilka aspiryn, tabletek i herbatek później) jest już lepiej. Udało mi się nawet zebrać trochę energii i pojechaliśmy z M. do teściów :)
Mikołajkowe prezenty nie były może spektakularne, ale dały mi zdecydowanie dużo radości. Od M. dostałam czwarty, a zarazem ostatni tom serii Jarosława Grzędowicza pt. "Pan Lodowego Ogrodu". Była to dla mnie duża niespodzianka, ponieważ tak długo na niego czekałam, że zupełnie przestałam się interesować terminem jego wydania. Często wydawca zawodził mnie również, ponieważ ciągle wznawiali książki zmieniając przy tym ich oprawę graficzną. Zwykle nikt nie zawracał sobie głowy kontynuowaniem pewnego wzoru okładek; wprowadzali nowe i nie przejmowali się czytelnikami, którzy płacili za serię książek. Byłam przekonana, że tak będzie i tym razem, a mój czwarty tom będzie odstawał od reszty. Ktoś w Fabryce postanowił jednak pomyśleć logicznie i wydać książkę również w "starej" wersji. Sprawili mi tym ogromną radochę :) Teraz ta ponad 800 stronicowa "kobyła" idealnie wkomponowuje się we wcześniejsze tomy.
Dzień Świętego Mikołaja to jednak nie tylko otrzymywanie prezentów, ale także ich dawanie. M. dostał ode mnie świetne bokserki ozdobione wzorem Supermana :D Śmiechom i żartom po założeniu tej "super bielizny" nie było końca.
Dzień Świętego Mikołaja to jednak nie tylko otrzymywanie prezentów, ale także ich dawanie. M. dostał ode mnie świetne bokserki ozdobione wzorem Supermana :D Śmiechom i żartom po założeniu tej "super bielizny" nie było końca.
Szósty grudnia w tym roku zaczął się dla mnie, o wiele wcześniej, bo już w listopadzie. To własnie wtedy sporo osób złożyło u mnie prezentowe zamówienia. Jedną z nich była Miss_Kerly, która poprosiła mnie o stworzenie...słonia! Ale tym razem nie zakładkowego, a maskotkowego. Miał być on podarunkiem dla malucha o imieniu Bartek. Po zatwierdzeniu przez nią mojego projektu i dogadaniu szczegółów zabrałam się do pracy. Po raz pierwszy szydełkowałam tak dużą maskotkę. Słoń mierzył ponad 30 centymetrów i koniecznie musiał być zielony :)
Postanowiłam dodać również mały akcent od siebie. W związku z nadchodzącym chłodem, słonik otrzymał ode mnie fioletowy szalik zapinany na gwiazdkowy guziczek.
Oto zielony "trąbacz" w całej krasie :
Fantek, bo tak nazwany został słoń, dotarł już do Bartka i jak ujęła to Kerly:
"Ulubiona zabawa Bartka z Fancikiem to macanie jego trąby i uszu :D"
Bardzo cieszę się, że stworzona przeze mnie zabawka dała małemu trochę radości :)
Słoń Fancik w swoim nowym domu (dzięki uprzejmości Miss_Kerly) |
Bartek z Fancikem (dzięki uprzejmości Miss_Kerly) |
Mam nadzieję, że kilka innych prezentów stworzonych przeze mnie w ramach zamówień na Święta Bożego Narodzenia, również dadzą obdarowanym wiele uśmiechu! A skoro mowa o innych zamówieniach - już niedługo pokażę wam wymianę, jaką zrobiłyśmy z Ben jakiś czas temu :)
Pozdrawiam gorąco spod kołdry! ;)