Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Łukasz Orbitowski
Mustafa Suleyman
Daniel Włodarski
Joanna Gierak-Onoszko
Robert McCammon
Harlan Coben
Agata Romaniuk
Maria Paszyńska
Cezary Harasimowicz
Weronika Kostyrko
Skarbnica wiedzy na temat tego, co składa się na oprogramowanie umysłu władające naszymi jaźniami.Wilson opowiada o złożoności ludzkiego doświadczenia, o tym jak bardzo nie należymy do siebie samych, tylko do programów narzucanych nam przez społeczeństwo. Jednocześnie dostarcza nam wielu praktycznych pomysłów, jak wykorzystać ten fakt do swoich celów. Czerpie inspiracje z rewolucyjnych dokonań nauki, w zabawny i błyskotliwy sposób przekładając je na mechanizmy kierujące naszym postrzeganiem i przeżywaniem świata. Psychologia kwantowa to jedno z nielicznych dzieł na temat pracy z umysłem, które potrafi sprostać wyzwaniom XXI wieku.
Ciekawa książka próbująca nawiązać dialog między fizycznym modelem świata, a tym który każdy z nas tworzy przez własną percepcję. Dużo trafnych spostrzeżeń, aczkolwiek momentami miałem też odczucie zbyt abstrakcyjnych i zapętlonych wyjaśnień.
Wyjaśnię tytuł. Użycie tutaj terminu kwantowa nawiązując do wniosków z eksperymentów natury fizycznej ma tutaj jedno główne zadanie. Sugeruje Tobie i właściwie... cała książka jest swobodną przygodą intelektualną (nie jest przecież podręcznikiem psychologii poznawczej i nie ma kategorii publikacji naukowej; jest jak napisałem swobodną dyskusją, bez której nie mamy do czynienia z rozwojem i zrozumieniem, a tylko odtwarzaniem wiedzy wymaganej przez małpę nad nami do odtworzenia),która pragnie zwrócić Twoją uwagę na to, że MAPA TO NIE TERYTORIUM!. ŻE MODEL TEORETYCZNY TO NIE RZECZYWISTE DOŚWIADCZENIE, ITD. W naszym doświadczeniu rzeczywistości mamy do czynienia z nieodłączną triadą obserwator - obiekt obserwowany - akt obserwacji. Nie da się tego rozdzielić. Nasze spostrzeżenia, wrażenia, rezultaty eksperymentu, itd zależą od innych czynników, przyjętego modelu itd. Te mapy, modele poznawcze stosujemy zależnie od sytuacji. W moim odczuciu zrozumienie tej książki to głównie zrozumienie, że światło jawi nam się eksperymentalnie jako X, a przyjmując inny model jako Y. To w końcu, która wykształcona małpa ma racje? Właśnie nie w tym rzecz, gdyż każdy model (oczywiście są bardziej sensowne i mniej) jest użyteczny w jakimś ograniczonym kontekście i bezużyteczny w innym. Użyto innych narzędzi, uzyskano pozornie różne rezultaty, niby siebie wykluczające. Za dużo czasu ludzie tracą na walki EGO. Szczególnie wielcy profesorowie, będący raczej odtwarzaczami niż osobami pełnymi gnozy. Także Tytuł jak najbardziej trafny, ale może drażnić małpki, które potrzebują etykiety "naukowy" do pieszczenia swojego EGO. W książce nie widzę żadnej szarlatanerii, bo żyjemy w czasach, gdy ogłasza się NAUKOWĄ PANDEMIĘ bez twardych danych na podstawie liczb uzyskanych testem metodologicznie nie dającym prawa do wyciągania wniosku o enigmatycznej chorobie, która ominęła wszelkie rygory metodologii naukowej. Książki Wilsona uczą w moim przekonaniu plastyczności i czujności umysłowej. Budują wrażliwość na dostrzeganie ułomności umysłowych, różnic percepcji, itd. Jego książki dały mi bardzo duże zrozumienie ludzkich zachować, dzięki czemu totalnie nieprzygotowany wymaganymi przez prowadzących tekstami jakoś miałem na wrocławskim SWPS'ie same 5. Z metodologii praktycznej ponadprogramową 6tkę. Także książka jak najbardziej wartościowa, ale nie ma statusu tekstu naukowego, o czym chyba niektórzy zapominają. To jak filozoficzna pogawędka przy herbacie. To nie jest pozycja dla wytresowanych wykształciuchów poszukujących 0-1 prawd, jednej prawidłowej odpowiedzi oraz drogi. Dzięki jego książkom można rozładować niemal każdą kłótnie zastanawiając się w jaki sposób np. dwie osoby operacjonalizują sobie pewne pojęcia. W jaki sposób postrzegają zagadnienie. Okazuje się często, że używając podobnych słów mówią o zupełnie czymś innym. Przykład KARA ŚMIERCI. Dla jednych morderstwo dla innych zadośćuczynienie. Jak mają się dogadać? Brak mianownika. I nad tym jako mediator się pracuje. Nad ujednoliceniem przekazu, aby najpierw dwie strony mówiły o tym samym, a nie obrzucały się gównem. Jak ktoś lubi zamiast tego szkolną tresurę przez, którą później np. środowisko lekarskie się kompromituje nie używając mózgu tylko robiąc co każą to spoko. Dla mnie takie rozważania to absolutne diamenty na drodze własnego rozwoju. Dodam jeszcze, że infantylni naukowcy wierzą, że metoda naukowa oddziela właśnie ludzki umysł oraz ułomności od tego co intersubiektywnie weryfikowalne, bezsprzecznie właściwe. Mądry człowiek korzysta z wielu map dopełniając swoje zrozumienie, a dzieci walczą na szabelki w piaskownicy o miano posiadacza jedynej "naj naj naj naukowej" mapy.... O tym jest ta książka. Osobiście czytałem ją z 6-7 razy za każdym razem łapiąc się, że nie najlepiej rozumiałem treść. Każdorazowo byłem zadowolony i dziś nie dziwi mnie to, że wykształcone osoby mogą być nieskuteczne, atakować innych, wierzyć w swoje metody pomimo żenującej skuteczności (jak choćby radio i chemio terapia)... Naprawdę to przestaje dziwić, bo rozumie się torowanie percepcji, gierki ego, tresurę itd. Bije do medycyny zachodniej bardzo ogólnikowo, bo jest świetnym przykładem wykształconego debilzmu. Myli się marketing z nauką, leczenie ze sprzedażą bezpośrednią, a na końcu redukcjonizm myli się ze wspaniałym wyspecjalizowaniem. Na końcu ważne są rezultaty, a nie walki o mapy/modele.
Wyjaśnię tytuł. Użycie tutaj terminu kwantowa nawiązując do wniosków z eksperymentów natury fizycznej ma tutaj jedno główne zadanie. Sugeruje Tobie i właściwie... cała książka jest swobodną przygodą intelektualną (nie jest przecież podręcznikiem psychologii poznawczej i nie ma kategorii publikacji naukowej; jest jak napisałem swobodną dyskusją, bez której nie mamy do...
... "odjechany" przelot przez rózne "obszary" od "twardej" nauki po szarlatanerie..... można
Budowa maszyn,to kierunek politechniczny jaki ukończyłem.Studiowałem też fizykę 3 lata.Ale tak niestrawnej mamałygi, która zatruć może niejednemu czytelnikowi umysł to nie.......No to trzeba umieć.
Dla mnie książka stanowi ciekawy eksperyment myślowy, który pokazuje do czego zdolny jest ludzki umysł. Nie ma tu wzorów i skomplikowanych obliczeń chociaż w tytule znajduje się słowo kwantowa. Stanowi próbę połączenia fizyki i psychologii, w moim odczuciu nie do końca udaną i naukową, choć wyrzucenie ze słownika słowa "jest" z pewnością jest interesująca. Pochwała niepewności.
Dla mnie książka stanowi ciekawy eksperyment myślowy, który pokazuje do czego zdolny jest ludzki umysł. Nie ma tu wzorów i skomplikowanych obliczeń chociaż w tytule znajduje się słowo kwantowa. Stanowi próbę połączenia fizyki i psychologii, w moim odczuciu nie do końca udaną i naukową, choć wyrzucenie ze słownika słowa "jest" z pewnością jest interesująca. Pochwała...
nie wiem co przeczytałam, ale jest to bardzo, bardzo dobre :D
Dotrwałem do połowy, mimo że mam wykształcenie wyższe inżyniera i pasjonuje się fizyką kwantową, to książki w ogóle nie rozumiem i mam wrażenie, że składa się wyłącznie z bełkotu.
Bełkot. Poznawcza wartość tej lektury jest bliska zeru. Ale najgorsze jest coś innego: Najpierw (pierwszy rozdział) autor kategorycznie opowiada się za używaniem precyzyjnego i czystego języka, aby uniknąć "szumów". To jest banalne stwierdzenie rozwleczone do całego rozdziału, w którym Autor wyważa otwarte drzwi tłumacząc jak ważne jest owo precyzyjne wyrażanie się i jak różne może mieć przeszkody. No ale w porządku, widocznie miał jakieś traumy z tym, że ktoś go źle zrozumiał.A następnie - stosując swoją chyba "psychologię kwantową" - w kolejnym rozdziale natrafimy na takie kwiatki jak porównanie zasady nieoznaczoności Heinsenberga do "różnych rzeczywistości psychologicznych", które są udziałem męża i żony w dyskusji o jakimś problemie. Różne sposoby widzenia tej samej sytuacji przez małżonków autor porównuje do problemu dwóch fizyków, którzy przeprowadzając eksperyment nad światłem dochodzą do różnych wniosków - jeden, że światło jest falą, drugi, że światło składa się z cząsteczek.Ja przepraszam, czy to jest owo "precyzyjne wyrażanie się" w "psychologii kwantowej"?Takich kwiatków jest tu mnóstwo. Oczywiście metafora jest zrozumiała, tylko że autor chyba widzi w niej coś więcej niż niezręczną i naciąganą przenośnię - on widzi w tym "psychologię kwantową". Litości!W dodatku autor dotknięty jest nieznośną manierą: brak kontroli słowotoku. Pisze co mu tylko przyjdzie do głowy, swoje dodatkowe (jakże potrzebne ;-) skojarzenia umieszcza w nawiasach i co chwila odchodzi od głównego wątku. Na szczęście nie przynudza. Niestety sens śledzenia tego słowotoku znajdą przede wszystkim osoby interesujące się psychologią kliniczną.Ja NIE CIERPIĘ takich pseudomądrych książek, na które przepis wygląda mniej więcej tak: "Pisz co ci przyjdzie do głowy, twórz odległe skojarzenia, bo wtedy będzie to oryginalne, wszystko okraś Wybitnymi Nazwiskami, dowal parę cytatów. Ten prosty przepis autor wzbogacił po swojemu - dorzuca jeszcze taką radę: zaszoku jakimś przykładem albo językiem (w książce jest pełno takich stwierdzeń jak "moja sekretarka to jękliwa suka", "mój szef to zapijaczony dupek" itp.),wulgaryzmów lub "szokujących" (czyli na ogół po prostu niesmacznych) przykładów.Każdy rozdział tego wiekopomnego dzieła kończy się jakimiś przygłupimi ćwiczeniami w rodzaju: "Niech każdy z was narysuje jak widzi pokój w którym siedzicie z własnej perspektywy, a potem niech każdy narysuje rzut pokoju i podyskutujcie o tym, dlaczego jedne rysunki są do siebie bardziej podobne niż inne. Nie przejmujcie się jesli nie umiecie rysować, nie o to tu chodzi". Serio? Dobrze, że autor nie każe rysować czytelnikom kółek. A potem, dla zaawansowanych - trójkątów.Dałbym za tę książkę dwóję, ale podwyższam do trzech gwiazdek, bo autor umie pisać. Tylko po co te wszystkie bzdury pisze.Serdecznie odradzam.
Bełkot. Poznawcza wartość tej lektury jest bliska zeru. Ale najgorsze jest coś innego: Najpierw (pierwszy rozdział) autor kategorycznie opowiada się za używaniem precyzyjnego i czystego języka, aby uniknąć "szumów". To jest banalne stwierdzenie rozwleczone do całego rozdziału, w którym Autor wyważa otwarte drzwi tłumacząc jak ważne jest owo precyzyjne wyrażanie się i jak...
Czytelnicy, którzy przeczytali książkę pewnie zgodnie stwierdzą, że dodawanie recencjinie ma najmniejszego sensu. Jeśli chcesz sprawdzić dlaczego, przeczytaj ją.
Polecam szczególnie wszystkim tym, którzy uważają arystotelesowskie pojęcie logiki "czarne-białe" za ograniczające.
Kiedy wypuści się strzałę z łuku w kierunku jakiegoś celu, wydaje się ona poruszać w przestrzeni. Jednakże w każdej chwili strzała przebywa w jednym miejscu, nie w dwóch, trzech czy więcej równocześnie. Innymi słowy, w każdej chwili zajmuje jakąś pozycję. Skoro w każdej chwili strzała zajmuje jedną i tylko jedną pozycję, zatem w każdej chwili się nie porusza. Skoro nie porusza się w żadnej z tych chwil, nie porusza się w ogóle.
Kiedy wypuści się strzałę z łuku w kierunku jakiegoś celu, wydaje się ona poruszać w przestrzeni. Jednakże w każdej chwili strzała przebywa ...
Wszyscy wiemy, że nie sposób napić się słowa "woda". Wielu z nas popada jednak w semantyczne złudzenia porównywalne do prób wypicia czcionek, tworzących słowo "woda" na niniejszej stronie lub fal dźwiękowych, wytwarzanych wraz z wypowiadaniem słowa "woda". Gdy mówimy "słowo nie jest rzeczą", wnet otrzymujemy poklask, niemniej wciąż widzimy ludzi, którzy zachowują się jakby coś nazywane Świętym "naprawdę było" Święte, a coś nazywane Śmieciem "naprawdę było" Śmieciem.
Wszyscy wiemy, że nie sposób napić się słowa "woda". Wielu z nas popada jednak w semantyczne złudzenia porównywalne do prób wypicia czcionek...
Nie ma Boga, a Maria to jego Matka (George Santayana)