Poniedziałki co do zasady są ciężkie. Dzisiaj wraz z deszczową aurą nadszedł wielki dzień dla oszołomów. Już mniejsza o dzisiejszych klientów, bo te słabe teksty typu "mój telefon został ZAIMPREGNOWANY oprogramowaniem typu spyphone i sprawa skończy się w prokuraturze" (autentyk) już mnie nie ruszają, ale powrót miałam zaiste epicki.
Czterdziestka i te inne mają genialną trasę wiodącą koło szpitala, szkół średnich i Radia Maryja. Stąd łatwo wpaść jak śliwka w kompot, wsiadając do autobusu zawierającego dwa wózki inwalidzkie, dwa dziecięce, ziomków wracających z mechanika, psy itp. W gratisie chora psychicznie babka, która przez całą trasę powtarzała non stop: "ja nie zapłacę... ja nie będę płacić... no i bardzo dobrze!" Obok mnie ziomki komentujące każde "ja nie zapłacę" słowami "co ona daje" i facet z maksymalnie zestresowanym psem. Na kolejnym przystanku i po kolejnym "ja nie zapłacę"/"co ona daje" z autobusu wylała się napierająca i miażdżąca wszystko na swej drodze fala emerytów, a pies się zrzygał. Koniec wycieczki.
Wycieczka zaś odbyła się z tego względu, że dziekanat wpisał mi niepotrzebnie przedmiot z dupy, który dumnie wisi w usosie jako niezaliczony. Dziekanat powiedział, że nie skasuje tego teraz i że mam iść do prowadzącej. Poszłam do prowadzącej, która poinformowała, że mam iść do dziekanatu. Który jest otwarty od 9 do 14, więc oczywiście każdy pracujący człowiek ma czas, żeby się wybrać. Tadaam.
Pomyślałam, że wraz z powrotem do ZWOWów będę je sobie opisywać na blogu. Trochę dla siebie, żeby wybrać coś na konkretną okazję (typu lepszy czy gorszy dzień), a może ktoś również skorzysta :)
Tone and stretch. Brzmi lajtowo i się skusiłam, bo bolał mnie ostatnio kręgosłup. It will be fine, they said...
Nie potrzeba sprzętu, nie ma też serii, więc nie ma wkurwiającego wewnętrznego odliczania typu "jeszcze tylko coś tam". Na początek i na koniec mamy serie stu mountain climbers w wersji ze skakaniem - sąsiedzi mnie zabiją. Tak przy czterdziestym robi się źle. W międzyczasie dużo zmodyfikowanych pompek i jeszcze więcej skakania. Zrobiłam w niecałe dwadzieścia minut po dość długiej przerwie od treningów i trochę mnie to zniszczyło, ale wychodzę z założenia, że dopóki nie rzygasz i nie mdlejesz, jest ok.
Teraz nie boli mnie już kręgosłup, tylko mięśnie. Jakiś tam tone and stretch był (pozycja psa z jogi jest dobra na wszystko). Polecam ten trening na ciężki dzień.