AUTOR: John Green
TYTUŁ: Gwiazd naszych wina
TYTUŁ ORYGINALNY: The Fault in Our Stars
WYDAWNICTWO: Bukowy Las
GATUNEK: literatura młodzieżowa
DATA WYDANIA: 6 luty 2013
ILOŚĆ STRON: 312
CENA: 34.90 zł
NAJLEPSZA KSIĄŻKA ROKU 2012
wg. m.in. 'Booklist', ' Publishers Weekly', 'Time', 'The New York Times', 'The Huffington Post', 'Wall Street Journal'
''To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina''
Aby zrecenzować tą książkę potrzebowałam wiele czasu. Wiecie czego najbardziej się obawiałam? Że nie opiszę jej tak jakbym chciała. Jest wiele wspaniałych recenzji tej książki, dlatego czuję pewnego rodzaju presję. Jednak po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że nie muszę się jej aż tak bardzo obawiać. Chciałabym żeby ta recenzja była szczera, bo takie książki jak ta potrzebują takich recenzji. Mam nadzieję, że nie zawiodę siebie, Was ani samej historii.
Fabuła tej książki jest chyba znana większości z Was. Jednak chciałabym ją przypomnieć dla tej nielicznej grupy osób, które być może po raz pierwszy słyszą o tej historii.
Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy o imieniu Philip. Odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głownie na czytaniu i oglądaniu 'America's Next Top Model'. Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot o 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym jest choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie.
(opis z okładki)
'Gwiazd naszych wina' Johna Greena jest wnikliwa i odważna, zabawna i ironiczna. Autor, pisząc o nastolatkach, ale nie tylko dla nich, zgłębia w niej uniwersalną kwestię życia i miłości.
Miłość.. Jak zapewne wielu z Was wie nie przepadam za historiami o miłości. Wiele razy to powtarzam, a czasami wydaje mi się, że już za wiele. Myśląc o tej książce czułam, że nie jest to kolejna pusta historia miłosna od których tak bardzo się bronie. Po pierwsze postacie wydawały mi się takie ludzkie. Choroba nadawana bohaterom w książce jednak robi swoje. Od samego początku było mi ich bardzo szkoda, ale takie odczucia z pewnością miał każdy kto zaczynał przygodę z tą historią. Czułam takie przyciąganie. Jak gdyby ta książka wołała: 'Musisz mnie przeczytać!'. W końcu się pokusiłam i ją kupiłam. Strach przed przeczytaniem pierwszej strony, a także to podekscytowanie wciąż pamiętam. Miałam bardzo duże oczekiwania. Czy zostały spełnione?
'Ten świt nam blaknie w światło dnia.
Wszystko co złote, krótko trwa'
-Robert Frost
'Wszystko co złote krótko trwa'
Zacznijmy może od bohaterów, którzy oczywiście (tak jak się spodziewałam) podbili moje serce. Co prawda nie zakochałam się w Augustusie. Przez ten cholerny zwiastun filmu, który niejednokrotnie już obejrzałam nie mogłam po swojemu wyobrazić sobie postaci. Sama sobie zrobiłam niestety krzywdę. Mogłabym się zaprzyjaźnić z każdą postacią, która pojawiła się w książce. Hazel nie da się nie lubić. Mieliście racje! Ona jest taka realistyczna, taka ludzka. Nie za piękna, nie za brzydka. Taka uniwersalna w dobrym tego słowa znaczeniu. Możemy wyobrażać sobie ją jak tylko chcemy i to jest piękne. Oczywiście istnieją granice. Musze napisać o Issacu, który pomimo tego co dał mu los, nadal zatrzymywał w sobie świeżość i pewnego rodzaju optymizm. Dawał mi nadzieję, że można być szczęśliwym pomimo bólu jaki musimy znosić.
'-Boję się zapomnienia- wyznał bez chwili wahania- Boję się tego niczym ślepiec ciemności'
Hazel i Augustus jako para wydawali się naturalni w swoim zachowaniu wobec siebie co bardzo mi się oczywiście spodobało. Ich relacja nie była naciągana, a wręcz swobodna. Czytelnik wierzy, albo chcę uwierzyć, że takie pary na prawdę istnieją. Ich miłość była piękna. Już dawno się tak nie wzruszyłam. Zresztą od początku wiedziałam, że książka dostarczy mi wielu emocji, dlatego czytałam ją w samotności. Miło się czasami popłakać, przy dobrej lekturze. Nie mogłam się od tego wybronić, bo historia tak nagle zmienia się diametralnie za co autora kocham i jednocześnie nienawidzę..
Książkę możemy podzielić na takie dwie części. Pierwsza jest bardziej optymistyczna i dająca nadzieje na lepsze jutro. Hazel Grace poznaje Augustusa i oboje zaczynają swoje szczęśliwe życie. Mają swój wspólny cel. Chcą wybrać się do Amsterdamu, ale w jakim celu? Tego to ja już Wam nie powiem. Wszystko zmierza w naprawdę dobrym kierunku. Ale nasze życie nigdy nie było i nigdy nie będzie dla nas za dobre i doskonale wiedza o tym również autorzy książek. Druga część pojawia się tak nagle i tak boleśnie dla czytelnika, który żyję tą historią. Przeklinamy wtedy samego autora, i pytamy się niebios dlaczego właśnie tych bohaterów musiał spotkać tak paskudny los? A potem pozostaje nam jedynie płakać. I tak płakać, aż całkiem się wypłaczemy i drugi raz tego nie zrobimy, bo po prostu nie będziemy już mieli łez.
John Green ma swój własny styl pisania. Bardzo lekki i bardzo przyjemny. W zaledwie w 300 stronicowej książce zawarł tak wspaniale opisaną historię. Z pewnością będę w przyszłości chciała zapoznać się z jego dalszymi dziełami, jednak obawiam się, że nie wywrą na mnie takiego samego, mocnego wrażenia, jakie wywarła jego najpopularniejsza książka 'Gwiazd naszych wina'. Jednak chciałabym zaryzykować, ponieważ autor przedstawia takie sytuacje, które mogłyby spotkać każdego z nas.
Żeby nie było za słodko i za pięknie muszę dorzucić swoje pesymistyczne trzy grosze. Pierwsza część książki momentami mnie nudziła i to nieco ugasiło mój zapał do tej książki, a nawet zaczęłam się obawiać, że będzie beznadziejna i po prostu okaże się jednym wielkim niewypałem. Jednak druga część choć przykra, smutna i depresyjna, bardzo podziałała na korzyść całości z czego jestem bardzo zadowolona i po części dumna.
Sama nie rozumiem dlaczego temat śmierci traktujemy jako temat zakazany, którego nie porusza się dopóki ktoś z naszych bliskim umrze. Rozumiem, że to jest bolesne i przypomina nam o tym, że nie będziemy żyć wiecznie. Coraz częściej mam wrażenie, że
ludzie właśnie tak myślą. Myślą, że są jak bogowie czy tez herosi, którzy maja przed sobą jeszcze bilion wspaniałych lat spokojnego życia. Mylimy się. 'Gwiazd naszych wina' mówi o śmierci jako o czymś co spotka nas nie za bilion, nie za trylion, nawet nie za milion lat tylko nawet jutro. Dlatego tak bardzo cenię sobie takie książki, bo doskonale nam uświadamiają, że i tak umrzemy zbyt szybko. Wydaje mi się, że John Green na swoje barki wziął dość trudne zadanie. No bo jak pisać o śmierci, o czymś co z punktu widzenia wielu osób jest zakazane? I przypominam, że to jeszcze dla nastolatków! Autor doskonale się wybronił i tym właśnie mnie do siebie ostatecznie przekonał.
Chciałabym już zakończyć recenzje tej książki. Nie da się jednak o niej zapomnieć. Czeka mnie jeszcze film, zrobiony na postawie tej książki. Spodziewam się nowej fali łez, bo ponownie znajdę się w świecie Hazel i Augustusa. Mam wypisane w pamiętniku cytaty z tej książki, do których wracam i przy których płaczę. Nawet samo spojrzenie na okładkę tej książki niesie ze sobą ból. Wspaniała historia miłosna, napisana szczerze, pełna emocji. Ta książka jest po prostu piękna...
'Powieść o życiu i śmierci raz o ludziach złapanych w ich pułapkę.
(...) Śmiejesz się, płaczesz i wracasz po więcej'
- Mark Zusk
MOJA OCENA: 9/10
|książka z wyróżnieniem|
'CHOLERNIE TRUDNO ZACHOWAĆ GODNOŚĆ,
GDY WSCHODZĄCE SŁOŃCE JEST ZBYT JASKRAWE
DLA TWOICH GASNĄCYCH OCZY'
-John Green
'Gwiazd naszych wina'