Wpadłam jak po ogień.
Nie wiem, czy jeszcze zawitam przed Świętami, więc w razie czego i na zaś szybkie życzenia pragnę złożyć.
Nie wiem, czy jeszcze zawitam przed Świętami, więc w razie czego i na zaś szybkie życzenia pragnę złożyć.
Gdyż i albowiem moje plany spokojnych Świąt i niespiesznego się do nich przygotowania wzięły w łep. Dlaczegóż?
Pokrótce doniosę.
Masia ...tj mama Marka, a moja osobista teściówką, wylądowała w szpitalu. Zapalenie płuc.
Być może przed Wielkanocą ją wypuszczą by chorowała dalej w domu, ale w związku z jej stanem zdrowia doszło mi sporo obowiązków.
Święta oczywiście planowane były u nas, tradycyjnie rzec można, więc tu tzw. constans. Tyle że potrawy na stół wielkanocny miały być przygotowywane wespół zespół. To jest głównie przez obie Mamy, bo to one każdorazowo przed Świętami dostają kota na temat pichcenia. Teraz wyszło na to, że większość tradycyjnych dań przygotowujemy ja z moją Mamcią. Gosia, siostra Marka zrobi podobno sernik.
Ściskam więc Was mocno i życzę by te Święta minęły Wam radośnie. Były takie jak kto lubi:)